Ja tam widzę, że problemem nie jest brak platform, nawet nie niechciejstwo ludzi decyzyjnych, tylko najzwyczajniej w świecie to, że Naród ma wyjebane. Chcieć to móc. Tylko Lud nie chce i się go siłą nie zmusi. Szkolnictwo polskie to rzecz tak abstrakcyjna, że umyka najtęższym głowom. W końcu po 12 latach nauki czytać potrafi jakieś 30% społeczeństwa. Wskazuje to niechybnie, że skuteczność nauczania czegokolwiek zamyka się dla 70% Narodu nauczanego. I jak ktoś taki ma mieć dzieci jakościowo różne od niego samego, skoro owe dzieci, do rodziców przecież podobne, wpadną znowu do tego samego szamba co ich rodzice. I koło się zamyka. Toteż skoro nikt nie widzi rezultatów, to po co przepłacać? Nawet jakby była genialna platforma, która przyspiesza nauczanie dzieci o 200% i była za darmo w necie, to i tak większośc by nawet nie zajrzała, podobnie jak dziś dzieci nie zaglądają do bibliotek.
Sebastian Flak