Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Matka Teresa [wydzielone]
#1
Wydzielone (Sof)

Palmer Eldritch napisał(a):Matka Teresa
Jej bym nie wymieniał. Jej działalność nie była taka piękna, jak nam się wydaje.
Hitchens już dość dawno ją zdemaskował, ale widzę, że nie do wszystkich dotarło, zatem wrzucam tutaj.
Trzyodcinkowy filmik: 'Anioł piekieł'.

Ażeby  odkryć  prawdziwe  zasady  moralności,  ludzie  nie  potrzebują  ani  teologii,  ani
objawień, ani bogów, potrzebują jedynie zdrowego rozsądku. J. Meslier, Testament.
Odpowiedz
#2
Obejrzałem na razie 4 minuty i największą "strasznością" jest tekst:
"bluźnierczy mariaż medialnego szumu z średniowiecznym zabobonem". Duży uśmiech

Oglądam dalej.

Minutę później jeszcze lepiej: angielska dziennikara, która wątpię, czy cokolwiek dobrego w życiu zrobiła, ubolewa, że w hospicjum nie ma ogrodu, ludzie umierają (w hospicjum - niebywałe!) i dostają wyłącznie najprostsze leki przeciwbólowe... Cóż, pewnie lepiej gdyby zdychali z bólu na ulicach, wtedy mieliby lepszą karmę w przyszłym wcieleniu.

Nonkonf, coś Ty za szajs zapodał? Duży uśmiech

W dziesiątej minucie dowiadujemy się o najgorszej zbrodni Matki Teresy: jest ona przeciwniczką aborcji!!!!!111!!!!! :lol2:

Minuta dwunasta, narrator: Matka Teresa roztacza wokół siebie niewidzialną aurę, w której wyczuwa się potrzebę nawracania pogan. :lol2:

Łooo, panie Nonkonf albo tego filmu nie oglądałeś, albo jesteś ogórek.
Odpowiedz
#3
Palmer Eldritch napisał(a):Obejrzałem na razie 4 minuty i największą "strasznością" jest tekst:
"bluźnierczy mariaż medialnego szumu z średniowiecznym zabobonem". Duży uśmiech

Oglądam dalej.

Minutę później jeszcze lepiej: angielska dziennikara, która wątpię, czy cokolwiek dobrego w życiu zrobiła, ubolewa, że w hospicjum nie ma ogrodu, ludzie umierają (w hospicjum - niebywałe!) i dostają wyłącznie najprostsze leki przeciwbólowe... Cóż, pewnie lepiej gdyby zdychali z bólu na ulicach, wtedy mieliby lepszą karmę w przyszłym wcieleniu.

Nonkonf, coś Ty za szajs zapodał? Duży uśmiech

W dziesiątej minucie dowiadujemy się o najgorszej zbrodni Matki Teresy: jest ona przeciwniczką aborcji!!!!!111!!!!! :lol2:
Oglądaj pozostałe odcinki.
Nie śmiałbym się.
Ale widzę, że się nie zmieniasz. Wciąż jesteś zafascynowany kościółkową moralnością.
Warto też przeczytać: "Misjonarska miłość. Matka Teresa w teorii i praktyce" Hitchensa.
Ażeby  odkryć  prawdziwe  zasady  moralności,  ludzie  nie  potrzebują  ani  teologii,  ani
objawień, ani bogów, potrzebują jedynie zdrowego rozsądku. J. Meslier, Testament.
Odpowiedz
#4
nonkonformista napisał(a):Oglądaj pozostałe odcinki.
Nie śmiałbym się.
Ale widzę, że się nie zmieniasz. Wciąż jesteś zafascynowany kościółkową moralnością.
Warto też przeczytać: "Misjonarska miłość. Matka Teresa w teorii i praktyce" Hitchensa.

Co "nie zmieniasz"? Mam się zmienić pod wpływem filmu dla durnych balasów? Filmu, którego sam tytuł jest ohydną manipulacją, a poziom całości to dno i metr mułu?

Doszedłem do zarzutów narratora-ogórka w stosunku do Reagana: sponsorował antykomunistyczne bojówki w Ameryce Łacińskiej... :roll:

Jesteś komuchem, że się pod tymi "zarzutami" podpisujesz?
Odpowiedz
#5
Palmer Eldritch napisał(a):Co "nie zmieniasz"? Mam się zmienić pod wpływem filmu dla durnych balasów? Filmu, którego sam tytuł jest ohydną manipulacją, a poziom całości to dno i metr mułu?

Doszedłem do zarzutów narratora-ogórka w stosunku do Reagana: sponsorował antykomunistyczne bojówki w Ameryce Łacińskiej... :roll:

Jesteś komuchem, że się pod tymi "zarzutami" podpisujesz?
Sponsorował zabijanie ludzi. Jeśli dla ciebie zabijanie ludzi można wytłumaczyć i usprawiedliwić jakąś ideologią, to znaczy, że masz spaczoną moralność.
A co powiesz o uściskach Tereski z Duvalierem? To dopiero kuriozum. Spotyka się z autokratą i korupcjantem cyt z Wikipedii:

"W polityce wewnętrznej Duvalier stosował zarówno polityczne morderstwa, jak i wymuszenia do wyeliminowania swoich wrogów. Przybliżona liczba ofiar reżimu jest większa niż 30 000."

Co tam. Nieważne, że kat, że morderca itd. Ważne, że tak 'troszczy się o biednych w swoim kraju'. :lol2:
Kościółek katolski jakoś morderców kocha /tylko faszystów dziwne, bo komunistów już nie/ i jak ktoś mu daje dupy /vide: podpisuje konkordat/, to wszelka moralność ląduje w koszu.

A złożenie kwiatów na grobie Envera Hodży uważasz za postępowanie w porządku?

A ty piszesz, że to niepoważny film.
No tak. Dawanie zastrzyków niesterylizowanymi strzykawkami mytymi pod kranem jest dobre. Po prostu szczyt miłosierdzia.:evil:

Za bardzo ci mózg wyprali, Palmerze.
Ażeby  odkryć  prawdziwe  zasady  moralności,  ludzie  nie  potrzebują  ani  teologii,  ani
objawień, ani bogów, potrzebują jedynie zdrowego rozsądku. J. Meslier, Testament.
Odpowiedz
#6
Jedź do Salwadoru zwalczać antykomunistów!
Odpowiedz
#7
"Anioł piekieł: Matka Teresa z Kalkuty" - to mi się bardziej kojarzy z artykułem z pierwszej strony jakiegoś "Faktu" niż z rzetelnym filmem dokumentalnym. Ten Hitchens to chyba coś w stylu racjonalistów typu Agnosiewicz i s-ka.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#8
lumberjack napisał(a):"Anioł piekieł: Matka Teresa z Kalkuty" - to mi się bardziej kojarzy z artykułem z pierwszej strony jakiegoś "Faktu" niż z rzetelnym filmem dokumentalnym. Ten Hitchens to chyba coś w stylu racjonalistów typu Agnosiewicz i s-ka.
Dlaczego, bo nie jest czołobitny i odbrązawia Matkę Teresę?
Tytuł rzeczywiście przesadzony, ale dzięki temu chwytliwy. Oczko
A i sam Hitchens jest ikoną ateizmu w Stanach Zjednoczonych.
Trójca ateistyczna: Hitchens, Dawkins, Harris.
Nam brakuje kogoś na ich miarę.
Ażeby  odkryć  prawdziwe  zasady  moralności,  ludzie  nie  potrzebują  ani  teologii,  ani
objawień, ani bogów, potrzebują jedynie zdrowego rozsądku. J. Meslier, Testament.
Odpowiedz
#9
Teresa nie podawała w swoich hospicjach środków przeciwbólowych ludziom cierpiącym i umierającym.
Nie dlatego, że nie miała. Po prostu dla zasady.
Natura albowiem w rozmaitości się kocha; w niej wydaje swoją moc, mądrość i wielkość.
(Jędrzej Śniadecki)







Odpowiedz
#10
Stanę w obronie Nonkonformisty i dodam że to nie żaden news, atrakcja medialna, faktoidalny wytwór. Dokument jest gówniany jak ruchy robaczkowe jelita grubego, ale nie zmienia to faktu że matka Teresa miała bardzo pokrętną filozofię względem cierpienia.

Znamienne jest to, że odmówiła dość pokaźnej darowizny na budowę hospicjum w NY, jej wielopiętrowe hospicja NIE MIAŁY WIND (to miłosierne, kazać zapierdalać po schodach dziecku z zaawansowanym AIDS) a rozliczenia jakie prowadziła były robione na najtańszych 16 kartkowych zeszytach. Wiele pieniędzy gdzieś sobie uciekło. Mało kto zwrocił na ten fakt uwagę.

Co do środków przeciwbólowych i propagowania filozofii cierpienia jako drogi do zbawienia- to obrzydliwe. Obrzydliwy jest jeden z jej cytatów który brzmi
''Cierpienie tych dzieci ma wielką moc zbawczą dla całego świata"

Cierpienie, do którego ona sama się dołączała. Leczenie raka lekami NLZP to jakiś ponury dowcip. Pomaganie komuś z bólami fantomowymi apapem? Ibupromem zatoki? A może, w porywie miłosierdzia, Ibuprom sprint caps? Duży uśmiech

Puknijcie się, bo zestawienia finansowe tego co robiła z pieniędzmi i jakimi lekami leczyła dzieci obarczone agonalnym bólem są dostępne w necie
Get into the car
We'll be the passengers
We'll ride through the city tonight
We'll see the city's ripped backside
We'll see the bright and hollow sky
We'll see the stars that shine so bright
Stars made for us tonight!
Odpowiedz
#11
Rojza Genendel napisał(a):Teresa nie podawała w swoich hospicjach środków przeciwbólowych ludziom cierpiącym i umierającym.
Nie dlatego, że nie miała. Po prostu dla zasady.
Owszem, ale co to za zasada!
Współczesna medycyna robi wszystko, by ulżyć pacjentowi w bólu, a ona mając miliony, kierowała się jakąś chorą zasadą, że cierpienie uszlachetnia.
Zwróćcie uwagę na wypowiedź tej wolontariuszki z drugiej bodajże części. Był tam 15-letni chłopiec, którego dałoby się wyleczyć. A oni go do umieralni zaprowadzili. Wyleczyć to pewnie go nie wyleczono, bo siostry nie pozwoliły.
Zdumiewa mnie to, że nie zabrano go stamtąd siłą. I to jest czyn szlachetny /nie dać szansy życia, gdy ona była/?
Poza tym nawet umierającym ludziom daje się morfinę, gdy inaczej nie można uśmierzyć bólu. A ona miała aspirynę. Po prostu miłosierdzie.

Taka miłość bliźniego /że się go nie kocha, tylko wyzywa od pedałów/ i takie miłosierdzie, gdzie się pozwala umierać lekko chorym. To religia w swojej najkoszmarniejszej postaci!
The_Pillrond napisał(a):Co do środków przeciwbólowych i propagowania filozofii cierpienia jako drogi do zbawienia- to obrzydliwe. Obrzydliwy jest jeden z jej cytatów który brzmi
''Cierpienie tych dzieci ma wielką moc zbawczą dla całego świata"

Cierpienie, do którego ona sama się dołączała. Leczenie raka lekami NLZP to jakiś ponury dowcip. Pomaganie komuś z bólami fantomowymi apapem? Ibupromem zatoki? A może, w porywie miłosierdzia, Ibuprom sprint caps? :mrgreen:

A sama mateczka leczyła się w Kalkucie pewnie, bo była tak nieskazitelna moralnie, że jak mówiła tak żyła. Niektórzy frajerzy pewnie by tę brednię łyknęli!
Nie, kochani! Ona leczyła się w najdroższych szpitalach szwajcarskich. Ot, kolejny przejaw miłosierdzia.

I charakterystyczna dla chrześcijaństwa hipokryzja.
Jeśli to jest święta, to KK jest na dnie moralnym.
Ażeby  odkryć  prawdziwe  zasady  moralności,  ludzie  nie  potrzebują  ani  teologii,  ani
objawień, ani bogów, potrzebują jedynie zdrowego rozsądku. J. Meslier, Testament.
Odpowiedz
#12
nonkonformista napisał(a):Dlaczego, bo nie jest czołobitny i odbrązawia Matkę Teresę?

Najlepiej jakby nie był ani czołobitny ani w stylu "Faktów i mitów". I nie tylko tytuł lecz cały dokument.

Matka Teresa na pewno nie była ideałem i ma coś tam na sumieniu, ale nie powinno się nie doceniać tego co zrobiła. Rozumiem, że to tragedia że te jej hospicja nie miały wind, ale chyba zawsze lepiej żeby było hospicjum bez wind niż żadne.

Nie mam zamiaru jej bronić, ale jeśli dzięki niej chorzy ludzie mieli lepiej niż mieliby bez niej, to dajta se spokój.

Cytat:A i sam Hitchens jest ikoną ateizmu w Stanach Zjednoczonych.
Trójca ateistyczna: Hitchens, Dawkins, Harris.
Nam brakuje kogoś na ich miarę.

Nie martw się, może nie mamy wybitnych ateistów, ale nie mamy też wybitnych teistów (jedyny obecnie to chyba Heller, o którego istnieniu mało kto wie). W ogóle nie mamy zbyt wielu wybitnych pod jakimkolwiek względem ludzi. W porównaniu do XX-lecia międzywojennego jesteśmy głęboko w czeluściach dupy bladej.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#13
lumberjack napisał(a):Nie mam zamiaru jej bronić, ale jeśli dzięki niej chorzy ludzie mieli lepiej niż mieliby bez niej, to dajta se spokój.
Mieliby lepiej? Gdy na silne bóle dawano aspirynę? Chyba raczysz żartować!
Albo strzykawki płukano pod kranem - zamiast sterylizacji?
Tak mają lepiej: na ulicy wrzeszczeli z bólu i u mateczki wrzeszczą.
Na ulicy mieli jedną chorobę, a dzięki brakowi sterylizacji nabawili się następnej.
To ma być to lepiej?
Ażeby  odkryć  prawdziwe  zasady  moralności,  ludzie  nie  potrzebują  ani  teologii,  ani
objawień, ani bogów, potrzebują jedynie zdrowego rozsądku. J. Meslier, Testament.
Odpowiedz
#14
Co się czepiacie kobity?
Toż to swojaczka.
Prywatnie Matka Teresa doświadczała wątpliwości i walk na tle wiary, które trwały prawie 50 lat, aż do końca jej życia. Jej postulator, ksiądz Brian Kolodiejchuk, zeznał że podczas swej "nocy duchowej" „w ogóle nie czuła obecności Boga”, „ani w swym sercu, ani w Eucharystii[41]. Matka Teresa wyrażała poważne wątpliwości, co do istnienia Boga i cierpiała z powodu braku wiary:[42]
Cytat:Gdzie jest moja wiara? Nawet głęboko... nie ma niczego prócz pustki i ciemności... Jeśli jest Bóg – niech mi wybaczy. Kiedy staram się wznieść moje myśli do Nieba, napotykam na tak wielką pustkę, że te myśli wracają jak ostre noże i ranią moją duszę... Jak wielki jest ten nieznany ból – nie mam wiary. Odraza, pustka, brak wiary, brak miłości, brak zapału... Po co ja pracuję? Jeśli nie ma Boga, nie ma i duszy. Więc jeśli nie ma duszy, Jezu, Ty też nie jesteś prawdziwy.
W nawiązaniu do powyższych słów, ksiądz Brian Kolodiejchuk zasygnalizował, że pojawia się ryzyko, że niektórzy mogą źle zinterpretować ich znaczenie. Wiara Matki Teresy w to, że Bóg działa przez nią pozostała niezmienna i pomimo, że usychała z tęsknoty za utraconym poczuciem bliskości Boga, nigdy nie kwestionowała jego istnienia[43]. Wielu innych świętych miało podobne doświadczenia duchowego opuszczenia. Kościół katolicki wierzy, że jest to duchowa próba. Przechodziła ją również imienniczka Matki Teresy, święta Teresa z Lisieux, która nazwała tę próbę „nocą nicości”[43]. W przeciwieństwie do błędnego przekonania, że wątpliwości, których doświadczała są przeszkodą w jej procesie kanonizacyjnym, identyczne doświadczenia charakteryzują świętych uznanych za mistyków[43].
Matka Teresa opisuje, że po dziesięciu latach walki z wątpliwościami, miała krótki etap ożywienia wiary. Jesienią 1958 roku, w chwili śmierci papieża Piusa XII modląc się za niego na mszy żałobnej powiedziała, że została uwolniona z „długiej ciemności: tego dziwnego cierpienia”. Pięć tygodni później opisuje jednakże powrót tych samych wątpliwości dotyczących wiary[44].
Matka Teresa napisała wiele listów do swych spowiedników i przełożonych. Poprosiła, by jej listy zostały zniszczone po jej śmierci, bojąc się, że „ludzie będą bardziej myśleli o mnie niż o Jezusie”[45]. Pomimo tej prośby jej korespondencja została zebrana w dzieło zatytułowane Mother Teresa: Come Be My Light[46]. W jednym z opublikowanych listów jej autorstwa, który adresowany jest do jej powiernika duchowego, księdza Michaela van der Peeta, napisała: „Jezus darzy cię szczególna miłością. U mnie zaś, cisza i pustka są tak wielkie, że patrzę i nie widzę, słucham i nie słyszę – język porusza się w modlitwie, ale nie przemawia... chcę żebyś się za mnie modlił – tak, by Jego wola wypełniła się w moim życiu.”
Wiele serwisów informacyjnych odniosło się do pism Matki Teresy, wskazując na „kryzys jej wiary"[47]. Niektórzy krytycy Matki Teresy, jak Christopher Hitchens, uznają jej pisma za dowód, że jej publiczny wizerunek został stworzony przede wszystkim dla rozgłosu. Hitchens pisze: „Co jest bardziej uderzające: to, że wierni powinni odważnie stawić czoła faktowi, że jedna z ich bohaterek straciła swoją wiarę, czy to, że Kościół powinien kontynuować szerzenie jej kultu, jako znanej ikony zagubionej starszej pani, która dla praktycznych celów przestała wierzyć?”

Czyli nie była aż taką bezrefleksyjną dogmatyczką.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#15
Sofeicz napisał(a):Czyli nie była aż taką bezrefleksyjną dogmatyczką.
Wychodzi na to, że nie.
Ale była głupia, bo leczyła Jezusem. Język
Niektórzy też leczą miłością. Bywa! :lol2:
Ażeby  odkryć  prawdziwe  zasady  moralności,  ludzie  nie  potrzebują  ani  teologii,  ani
objawień, ani bogów, potrzebują jedynie zdrowego rozsądku. J. Meslier, Testament.
Odpowiedz
#16
Leczyła tak jak umiała.
Nie możesz odmówić jej konsekwencji w budowaniu zgromadzenia i pracy wśród najgorszej nędzy szczególnie wtedy, kiedy nie było mowy o celebryctwie.

Akurat tutaj częściowo zgadzam się z Palmerem.
Większość zarzutów jest ahistoryczna i oderwana od konkretu Kalkuty.
Idź w morze niewyobrażalnej biedy i działaj.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#17
Sofeicz napisał(a):Leczyła tak jak umiała.
Nie możesz odmówić jej konsekwencji w budowaniu zgromadzenia i pracy wśród najgorszej nędzy szczególnie wtedy, kiedy nie było mowy o celebryctwie.

Akurat tutaj częściowo zgadzam się z Palmerem.
Większość zarzutów jest ahistoryczna i oderwana od konkretu Kalkuty.
Idź w morze niewyobrażalnej biedy i działaj.
Wiesz...
Jest takie powiedzenie medyczne 'primum non nocere'.
A jeśli ktoś płucze strzykawki zimną wodą i ich nie sterylizuje, to o czym my mówimy?
Lepiej pomagać mniejszej liczbie ludzi, ale pomagać, spróbować ulżyć im w cierpieniu, a nie jakieś farmazony strzelać, że 'cierpisz, to Jezus cię dotyka'.
Lepiej wybudować jeden porządny szpital, który naprawdę pomoże niż 300 umieralni, które zaszkodzą. O to się rozchodzi.
Ażeby  odkryć  prawdziwe  zasady  moralności,  ludzie  nie  potrzebują  ani  teologii,  ani
objawień, ani bogów, potrzebują jedynie zdrowego rozsądku. J. Meslier, Testament.
Odpowiedz
#18
Czepiłeś się tych strzykawek, jak rzep.
Bardziej mi się ta wątła kobieta podoba, niż wszyscy nasi spasieni purpuraci kolekcjonujący lexusy. To jest dopiero obraza boska.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#19
Sofeicz napisał(a):Czepiłeś się tych strzykawek, jak rzep.
Bardziej mi się ta wątła kobieta podoba, niż wszyscy nasi spasieni purpuraci kolekcjonujący lexusy. To jest dopiero obraza boska.
Konsekwentna w ubóstwie. Diabelnie.:twisted:
Ażeby  odkryć  prawdziwe  zasady  moralności,  ludzie  nie  potrzebują  ani  teologii,  ani
objawień, ani bogów, potrzebują jedynie zdrowego rozsądku. J. Meslier, Testament.
Odpowiedz
#20
Sa bardzo konkretne, weryfikowalne zarzuty wobec Matki Teresy:

W roku 1994 prowadzone przez Misjonarki Miłości schronisko w Kalkucie odwiedził dr Robin Fox, ówczesny redaktor naczelny najpoważniejszego pisma medycznego na świecie "The Lancet". Oto kawałek jego relacji :
"Widziałem pewnego młodego człowieka, którego przyjęto w złym stanie, z wysoka gorączką. Przepisano mu tetracyklinę i paracetamol. Później pojawił się lekarz, który uznał, ze chory najprawdopodobniej cierpi na malarie i zaordynował mu chlorochine. Czy naprawdę nikt nie mógł wykonać rozmazu krwi? Wykonywanie badan, jak mi powiedziano, było w większości przypadków niedozwolone. Czemu jednak nie stosowano prostych algorytmów diagnostycznych, które mogłyby zakonnicom i wolontariuszom pomóc odróżnić chorych, których można było wyleczyć, od tych, którym nie można już pomóc? Znowu się okazało, ze takich metod się nie stosuje.
Takie podejście wydaje się sprzeczne z etosem tego domu. Matka Teresa nie planuje, lecz w pełni zdaje się na opatrzność. Obowiązujące w schronisku zasady maja przede wszystkim na celu zapobieżenie jakimkolwiek ustępstwom na rzecz materializmu.
Zastanawiałem się, czy opiekujące się chorymi siostry zakonne wiedza, jak walczyć z bólem. Podczas krótkiej wizyty nie mogłem ocenić skuteczności praktykowanego tam metafizycznego podejścia, jednak bardzo zaniepokoiła mnie informacja, ze w schronisku nie stosuje się środków przeciwbólowych. Jeśli weźmiemy pod uwagę lekceważenie podstawowych zasad postępowania diagnostycznego, to zaniechanie walki z bólem sprawia, ze podejście Matki Teresy do chorych i umierających trzeba uznać za całkowicie inne, niż to, które przyjęto w ruchu hospicyjnym. Osobiście nie mam żadnych wątpliwości, które z nich bardziej mi się podoba."
Trzeba w tym miejscu wyjaśnić, ze dr Fox nie opisywał jakiegoś ubogiego szpitalika, naprędce ustawionego w rejonie klęski żywiołowej. W roku 1994 Matka Teresa pracowała w Kalkucie już od 45 lat, a jej zgromadzenie od blisko trzech dekad niemal dosłownie tonęło w powodzi darów: finansowych i rzeczowych. Wizytowany przez dr Foxa "dom dla umierających" (a wielu można było łatwo wyleczyć za te dary), stanowiący fragment królestwa Misjonarek Miłości, nie miał najmniejszych kłopotów z pozyskiwaniem środków na swoje utrzymanie. Jeśli wyglądał tak, jak go opisał dr Fox, to tylko dlatego, ze tego właśnie życzyła sobie Matka Teresa.
Lekceważenie podstawowych standardów opieki medycznej to nie przypadkowa sprzeczność z ideałami Misjonarek Miłości, lecz sama istota stosowanej przez nie filozofii pomocy: tej samej, która wyraża radosne hasło widoczne na ścianie prowadzonej przez Matkę Teresę kostnicy: "Dzisiaj idę do nieba!". I to było najważniejsze.

Mary Loudon, jedna z wolontariuszek z Kalkuty, od lat pisząca na temat życia zakonnic i religijnych kobiet, wspomina swój pobyt w
domu w następujący sposób:
"W pierwszej chwili miałam wrażenie, ze znalazłam się w Bergen Belsen, Auschwitz lub innym podobnym miejscu, znanym z fotografii i filmów dokumentalnych, gdyż wszyscy pacjenci, kobiety i mężczyźni, mieli głowy ogolone do gołej skóry. Nigdzie nie było żadnych krzeseł, tylko nosze, w stylu tych, jakich używano podczas pierwszej wojny światowej."
(trzeba dodać, ze kobiety w Indiach, bez względu na to, do jakiej należą kasty lub grupy społecznej i bez względu na swój status majątkowy, przywiązują ogromna wagę do posiadania długich włosów.) I dalej :
"W ośrodku nie było dostatecznej liczby kroplówek. Igły do strzykawek były używane wielokrotnie i sama widziałam zakonnice płuczące je pod kranem w zimnej wodzie. Gdy zapytałam jedna z nich, dlaczego to robi, odpowiedziała, ze chce je umyć. Powiedziałam wtedy: „Tak? Ale dlaczego ich nie sterylizujecie? Dlaczego nie myjecie igieł w gotowanej wodzie?
To nie ma sensu. Zresztą nie ma na to czasu - usłyszałam w odpowiedzi.
Pierwszego dnia, po pracy na oddziale żeńskim, stanęłam w progu pomieszczenia dla mężczyzn, gdzie czekałam na przyjaciela, który opiekował się umierającym chłopcem w wieku około piętnastu lat. Napotkałam tam amerykańską lekarkę, która powiedziała mi, ze próbowała leczyć tego chłopca. Okazało się, ze cierpiał on na stosunkowo niegroźna chorobę nerek, a jego stan pogorszył się tak bardzo tylko dlatego, ze nie podano mu antybiotyków. Chłopiec potrzebował operacji. Amerykanka była wściekła i jednocześnie zrezygnowana, co jest typowe dla ludzi, którzy znajda się w takiej sytuacji. Powiedziała mi, ze chłopiec nie pójdzie do szpitala. - Dlaczego? - spytałam - Przecież wystarczy wziąć taksówkę, zawieźć go do najbliższego szpitala i zażądać, by udzielono mu pomocy.
One tego nie zrobią - powiedziała lekarka. - Gdyby zrobiły to dla jednego pacjenta, musiałyby to samo zrobić dla wszystkich.
Ale ten dzieciak ma zaledwie 15 lat! - pomyślałam."
To nie były schroniska miłości, to były umieralnie, gdzie najważniejszą rzeczą było ochrzczenie chorych przed śmiercią. To był główny powód ich działalności, przynajmniej dla Teresy.

Dochody osiągane przez Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Miłości wystarczyłyby na wyposażenie kilku najwyższej klasy klinik w Bengalu. Jednak siostry nie prowadza szpitala, lecz nędzne schronisko, które z pewnością byłoby przedmiotem sadowej skargi i protestów, gdyby je prowadził lekarz. Czynią tak nie dlatego, ze nie maja innego wyjścia, ale dlatego, ze tak sobie życzy założycielka zgromadzenia. Jej celem nie jest niesienie ulgi w cierpieniu, lecz umocnienie kultu zbudowanego na śmierci, cierpieniu i podporządkowaniu. Matka Teresa (która - co warto odnotować - korzystała z usług kilku najlepszych i najdroższych klinik świata zachodniego, lecząc się na serce i inne przypadłości późnego wieku) ujawniła swoje rzeczywiste intencje w jednym z telewizyjnych wywiadów. W rozmowie z dziennikarzem opisywała umierającego w męczarniach, chorego na raka człowieka. Uśmiechając się do kamery, relacjonowała swoja rozmowę z nieuleczalnie chorym pacjentem:
- Cierpisz jak Chrystus na krzyżu. To Jezus cie całuje - powiedziała, po czym, nie uświadamiając sobie ironii zawartej w słowach cierpiącego człowieka przytoczyła jego odpowiedz:
- Jeśli tak, to proszę, poproś go, żeby przestał.

Matka Teresa uczyła siostry pracujące w domach dla umierających, w jaki sposób w tajemnicy chrzcić tych, którzy byli o krok od śmierci. Siostry pytały tych chorych, czy chcą otrzymać "bilet do nieba". Odpowiedz twierdzącą uważano za zgodę na chrzest. Następnie
siostry udawały, ze chłodzą czoło chorego wilgotna ściereczka, podczas gdy w rzeczywistości dokonywały wtedy aktu chrztu, szeptem wypowiadając niezbędne formuły. Cała sprawa musiała być utrzymana w tajemnicy, żeby się nie wydało, ze zakonnice z domów Matki Teresy chrzczą hindusów i muzułmanów.
W ten oto sposób mniejsza hipokryzja służyła do ukrycia większej.

Niektórzy twierdza, ze skrajna prostota, czy nawet prymitywizm, są lepsze niż luksusy typowe dla życia klasztornego w niedalekiej przeszłości. Ale tak naprawdę nie chodzi w nich o ascetyzm, lecz o surowość, dyscyplinę i bezwzględne podporządkowanie sobie uzależnionych od cudzej pomocy ludzi. Jak można się było spodziewać, zawsze wtedy, gdy dogmatycznie przestrzegane normy zderzały się z potrzebami chorych i biedaków, potrzeby podopiecznych okazywały się mniej ważne.

całość tutaj
"Dyskusja z idiotami niepotrzebnie ich nobilituje"
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości