To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Gra o Tron - co w tym jest? [spoilery]
pilaster napisał(a): To, co wklepało Rzymianom pod Carrhare, to byli przecież konni łucznicy - typowa formacja koczowników.
Ale państwo było zasadniczo rolnicze.
pilaster napisał(a): W tzw międzyczasie, również były najazdy koczowników
To nie jest międzyczas. To jest zasadniczo drugi okres.
pilaster napisał(a): Arabowie podbili Persję i wschodni Rzym.
Aha. Ino te arabskie podboje rozpoczęły się od rolników z Hidżazu, którzy podbili innych rolników i koczowników.
pilaster napisał(a): Połowcy być może nie byli poważnym zagrożeniem dla Rusinów, ale podbić ich stepów Ruś jednak nie dawała rady. Linia równowagi przebiegała pomiędzy wschodnioeuropejskim lasostepem, a "czystym" stepem.
Ano. Linia równowagi. Za Mongołów czy Hunów nie było linii równowagi.
pilaster napisał(a): Na przykład Kalifornia. Albo Kraj Przylądkowy w RPA Uśmiech

Zresztą taka południowa Hiszpania też przecież daleko od oceanu nie leży.
Tam się po prostu zaczyna przedsionek strefy pustyń. W Westeros coś takiego to wyłącznie Dorne i przyległości.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
kmat napisał(a):
pilaster napisał(a): To, co wklepało Rzymianom pod Carrhare, to byli przecież konni łucznicy -  typowa formacja koczowników.
Ale państwo było zasadniczo rolnicze.

Z arystokracją pochodzenia koczowniczego. Coś jak późniejsze tureckie emiraty. Dopiero Sasanidzi stworzyli w Persji typowe scentralizowane imperium rolnicze.



Cytat:
pilaster napisał(a): Połowcy być może nie byli poważnym zagrożeniem dla Rusinów, ale podbić ich stepów Ruś jednak nie dawała rady. Linia równowagi przebiegała pomiędzy wschodnioeuropejskim lasostepem, a "czystym" stepem. 
Ano. Linia równowagi. Za Mongołów czy Hunów nie było linii równowagi.

Była. Tylko znacznie dalej przesunięta na zachód.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
Pierwszym odcinkiem nowego sezonu jestem strasznie zawiedziony. Przede wszystkim dlatego, że zupełnie nic się w tym odcinku nie wydarzyło. Odcinek był chyba pomyślany jako rekapitulacja, mająca po długiej przerwie przypomnieć widzowi, co się dzieje. No i scena lotu na smokach przypominała green-screeny sprzed 2 dekad, a rozciągnięta była niemożebnie.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Wciąż nie mogę zrozumieć fenomenu GoT.
Ani to głębokie, ani śmieszne, ani jakiekolwiek - ot taka ponura baja o władzy i dymaniu księżniczek okraszona latającymi smokami dla gimbazy (sorry jeżeli kogoś uraziłem).
Przemogłem się (bo od niedawna mam HBO) i obejrzałem pierwszy odcinek (sorry, teraz się mówi epizod).
Ale chyba dalsze epizody sobie daruję (no może, jak będzie jakaś krwawa siekanka bitewna)
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): Wciąż nie mogę zrozumieć fenomenu GoT.
Ani to głębokie, ani śmieszne, ani jakiekolwiek - ot taka ponura baja o władzy i dymaniu księżniczek okraszona latającymi smokami dla gimbazy (sorry jeżeli kogoś uraziłem).
Teraz musisz przeboleć jeszcze jeden sezon tylko. Potem będziesz miał spokój. Jakiś oddźwięk wywoła wydanie dwóch ostatnich książek, ale już znacznie słabszy.
Cytat:Ale chyba dalsze epizody sobie daruję (no może, jak będzie jakaś krwawa siekanka bitewna)
W pierwszym sezonie na to nie licz. Nie mieli budżetu i bitwy odbywały się raczej off-screen.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Cytat:Pierwszym odcinkiem nowego sezonu jestem strasznie zawiedziony. Przede wszystkim dlatego, że zupełnie nic się w tym odcinku nie wydarzyło. Odcinek był chyba pomyślany jako rekapitulacja, mająca po długiej przerwie przypomnieć widzowi, co się dzieje. No i scena lotu na smokach przypominała green-screeny sprzed 2 dekad, a rozciągnięta była niemożebnie.

Polecam ładne zestawienie scen z tego odcinka i pierwszego odcinka pierwszego seoznu - https://www.dropbox.com/s/z2wy5lxfmw8d7b...FSzYDciGfo

A ten ostatni nie wypadł najgorzej, ot rozstawienie figur na szachownicy, młócka już wkrótce,
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
Odpowiedz
zefciu napisał(a): Jakiś oddźwięk wywoła wydanie dwóch ostatnich książek, ale już znacznie słabszy.
Po prawdzie to ja już ledwo Ucztę dla Wron zmęczyłem. Fenomen cyklu jedzie na trzech pierwszych tomach, które faktycznie wciągały.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
kmat napisał(a): Po prawdzie to ja już ledwo Ucztę dla Wron zmęczyłem. Fenomen cyklu jedzie na trzech pierwszych tomach, które faktycznie wciągały.
Niestety IV i V tom pełne są dłużyzn typu: cały rozdział o tym jak Brienne jedze przez wydmę i rozmyśla. Albo mamy tam historię Quentyna – bohatera, który wziął się znikąd, przeżywa długą przygodę i głupio umiera bez istotnego wpływu na stan faktyczny. W porównaniu z początkiem historii, gdzie dzieje się bardzo dużo i wszystkie wątki są ściśle i sensownie powiązane rzeczywiście przeżywa się zawód.

Drugim problemem jest to, że historia w książkach, aby była ciekawa, musi odbiec jakoś od historii filmowej. Jeśli np. Stannis pojedzie przeciwko Boltonom, przegra i zginie, to cliffhanger, którym się skończył V tom jest zmarnowany. A czy Martinowi uda się zrobić coś, co zgwałci nasze oczekiwania wyrobione przez serial, a jednocześnie będzie ciekawe? Chciałbym, aby się udało, ale nie pokładam w tym wielkiej nadziei.

Żal, że Martin uwierzył, że książka wg wstępnych planów jest za krótka. Jestem przekonany, że byłby w stanie ukończyć historię w 5 tomach.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
zefciu napisał(a): Niestety IV i V tom pełne są dłużyzn typu: cały rozdział o tym jak Brienne jedze przez wydmę i rozmyśla.
Ototo. Myślałem, że mnie cholera weźmie jak czytałem o Jaimie, co to jedzie, duma i duchowo przepoczwarza się. Aż się bałem, żeby z tej poczwarki się jakiś motyl nie wykluł.
zefciu napisał(a): Drugim problemem jest to, że historia w książkach, aby była ciekawa, musi odbiec jakoś od historii filmowej.
Ogólnie dość fundamentalnych różnic jest sporo. Scenarzyści przecież kompletnie przerobili motyw Innych i Night Kinga.
zefciu napisał(a): Jeśli np. Stannis pojedzie przeciwko Boltonom, przegra i zginie, to cliffhanger, którym się skończył V tom jest zmarnowany.
Pewnie pojedzie, przegra i zginie Duży uśmiech Ale np. Melisandre zjara Stannisównę nie po to, żeby słońce wyjrzało zza chmurki, ale żeby wskrzesić Jona. Tego typu różnic bym się spodziewał, podobnie, ale logiczniej. Choć bardziej rozwleczone.
zefciu napisał(a): A czy Martinowi uda się zrobić coś, co zgwałci nasze oczekiwania wyrobione przez serial, a jednocześnie będzie ciekawe? Chciałbym, aby się udało, ale nie pokładam w tym wielkiej nadziei.
Za bardzo się zakałapućkał w tym wszystkim.
zefciu napisał(a): Żal, że Martin uwierzył, że książka wg wstępnych planów jest za krótka. Jestem przekonany, że byłby w stanie ukończyć historię w 5 tomach.
Prawda. Jak się zwiększa objętość to spada gęstość, tu treściwość. Przemiana adiabatyczna.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
zefciu napisał(a): Pierwszym odcinkiem nowego sezonu jestem strasznie zawiedziony. Przede wszystkim dlatego, że zupełnie nic się w tym odcinku nie wydarzyło. Odcinek był chyba pomyślany jako rekapitulacja, mająca po długiej przerwie przypomnieć widzowi, co się dzieje. No i scena lotu na smokach przypominała green-screeny sprzed 2 dekad, a rozciągnięta była niemożebnie.

Nie przesadzaj. Poza wkurzającymi kalkami z byle fantasy i brnięcia Martina w schemat Wielkiej-Nieszczęśliwej-Miłości (Hobbita tym zarżnęli) to to był odcinek multiplikujący możliwości. Porozstawiano ludzi i się okaże co z tego wyniknie. Jak Martin nie pójdzie po linii najmniejszego oporu to widzę co najmniej jeden fajny finał serii.

kmat napisał(a):
zefciu napisał(a): Jakiś oddźwięk wywoła wydanie dwóch ostatnich książek, ale już znacznie słabszy.
Po prawdzie to ja już ledwo Ucztę dla Wron zmęczyłem. Fenomen cyklu jedzie na trzech pierwszych tomach, które faktycznie wciągały.

Jakie były? Gra o Tron to książka z dużym potencjałem, ale od początku ma skopaną narrację. To się czyta jak scenariusz. I to nie ze względu na plastyczność przedstawionych wydarzeń, tylko ze względu na układ opowieści. Książki są irytujące. Pierwszy tom kupiłem i rzuciłem w kąt. Do GoT mnie serial przekonał i to dopiero gdzieś od drugiego sezonu. Inaczej bym miał wrażenia identyczne jak Sofeicz.
Sebastian Flak
Odpowiedz
Cytat:Nie przesadzaj. Poza wkurzającymi kalkami z byle fantasy i brnięcia Martina w schemat Wielkiej-Nieszczęśliwej-Miłości (Hobbita tym zarżnęli) to to był odcinek multiplikujący możliwości. Porozstawiano ludzi i się okaże co z tego wyniknie. Jak Martin nie pójdzie po linii najmniejszego oporu to widzę co najmniej jeden fajny finał serii.

Ale weź zostaw Martina w spokoju. On poza paroma akcjami (spalenie Shireen, pochodzenie Hodora i trzeciej, która będzie w tym sezonie) za dużo do gadania nie miał, więc go w to nie mieszajmy.
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
Odpowiedz
Gawain napisał(a): Nie przesadzaj. Poza wkurzającymi kalkami z byle fantasy i brnięcia Martina w schemat Wielkiej-Nieszczęśliwej-Miłości (Hobbita tym zarżnęli)
No na razie nie wiadomo, czy miłość będzie nieszczęśliwa. Pokrewieństwo nie jest przecież problemem dla Targaryenów. Więc pozostaje pytanie, czy Daenerys odegra rolę Nissy Nissy.
Cytat:to to był odcinek multiplikujący możliwości. Porozstawiano ludzi i się okaże co z tego wyniknie.
Ludzie dotarli do miejsc, do których już wcześniej zmierzali.
Cytat:po linii najmniejszego oporu
Miód dla mych uszu Duży uśmiech

Cytat:Jakie były? Gra o Tron to książka z dużym potencjałem, ale od początku ma skopaną narrację.
Mnie się dobrze czytało na początku.
Cytat:To się czyta jak scenariusz.
Problem nie jest w tym, że się czyta jak scenariusz. Problem jest w tym, że w pewnym momencie przestaje być to scenariusz. Martin odrzuca w pewnym momencie zasadę show, not tell i zajmuje się długimi monologami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Nic w tym filmowego.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Daenerys jest/będzie ciągle grana przez tą samą aktorkę? Czytałem niedawno artykuł, że jest po dwóch udarach.

Sofeicz napisał(a): Wciąż nie mogę zrozumieć fenomenu GoT.
Ani to głębokie, ani śmieszne, ani jakiekolwiek - ot taka ponura baja o władzy i dymaniu księżniczek okraszona latającymi smokami dla gimbazy (sorry jeżeli kogoś uraziłem).

Już pisałem kiedyś - to jest taka średniowieczno fantastyczna wersja "Mody na sukces" z fajnymi wstawkami mocno brutalnej przemocy i scenami w jakimś tam stopniu erotycznymi. Skoro zwykła Moda na sukces osiągnęła sukces na całym świecie, to tym bardziej oczywiste jest, że osiągnęła go również jej podrasowana wersja w postaci GoT.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Daenerys jest/będzie ciągle grana przez tą samą aktorkę? Czytałem niedawno artykuł, że jest po dwóch udarach.

To było w trakcie pierwszego sezonu.

lumberjack napisał(a): Już pisałem kiedyś - to jest taka średniowieczno fantastyczna wersja "Mody na sukces" z fajnymi wstawkami mocno brutalnej przemocy i scenami w jakimś tam stopniu erotycznymi. Skoro zwykła Moda na sukces osiągnęła sukces na całym świecie, to tym bardziej oczywiste jest, że osiągnęła go również jej podrasowana wersja w postaci GoT.

Chyba trochu spłycasz...

Pierwszy odcinek faktycznie do wuja niepodobny - nie dziwota, że memy z niego ograniczają się do "kto się najlepiej gapił" albo "kto miał najlepszego jednozdaniowca". Spoiler alert: nikt się nie gapił najlepiej - te sceny były chujowe; nikt nie miał najlepszego jednozdaniowca - te teksty były słabe. Jedyne co było obiecujące (jakkolwiek skądinąd wzięte) to uwaga Varysa, że Daenerys nie chce przyjąć do wiadomości, iż nic nie trwa wiecznie.

Zefciu: miłość będzie nieszczęśliwa - tyle dobrego, bo gość, który porzuca koronę uzyskaną przez aklamację, żeby zaruchać, to kurwa, za dużo jak na mój gust. Szczególnie jak wcześniej miał Ygritte, a teraz pindę, która grozi jego siostrze, bo nie pocałowała ją w dupę. Właśnie temu służyła łzawa i kretyńska rozmowa Sama z Jonem oraz uwaga Varysa o nietrwałości.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): Wciąż nie mogę zrozumieć fenomenu GoT.
Ani to  głębokie, ani śmieszne, ani jakiekolwiek - ot taka ponura baja o władzy i dymaniu księżniczek okraszona

Jest to jedyny znany mi niekiczowaty serial fantasy, i to właśnie jest fenomen. W tej dziedzinie uniknięcie strasznego kiczu jest już oznaką niemalże geniuszu. Fantasy, wbrew powszechnym wyobrażeniom laików, nie opiera się na czarach i smokach. Niestety większość filmowców (ba, nawet większość drugorzędnych pisarzy) tak właśnie uważa i dlatego tworzy kicz. Fantasy polega na stworzeniu takiego świata, który czytelnik postrzega tak, jak większość ludzi przez większość czasu postrzegało świat rzeczywisty: jako niezrozumiały, niepewny, mitologiczny. Nie da się tego efektu osiągnąć w powieści historycznej. Bohater powieści historycznej może się bać, że wielki wilk zje słońce, ale czytelnik nie utożsami się z nim; on wie, że to tylko zaćmienie, hłe, hłe, mały głupi dzikusie. W fantasy czytelnik nie wie jednak, czy w świecie powieści może wilki naprawdę mogą zjadać ciała niebieskie. Bo magia.

To, co umownie nazywamy "magią" to po prostu alternatywne prawa fizyki; takie, które nie są i nie mogą być zrozumiałe ani przez bohatera, ani przez czytelnika (ani zresztą przez autora). Tylko w taki sposób czytelnik może wraz z bohaterem doświadczać niepoznanego świata. To jest cała kwintesencja fantasy. Niepoznany świat można przedstawiać lepiej lub gorzej, a Martin akurat robi to doskonale, unikając niespójności logicznych i nie epatując czarami i smokami. I dopóki serial był dość wierną ekranizacją książki, był niekiczowaty, natomiast przedostatni sezon był już głównie wytworem fantazji filmowców, a nie poważnego pisarza.
Odpowiedz
Socjopapa napisał(a): To było w trakcie pierwszego sezonu.

No to niezły mam refleks, brawo ja Duży uśmiech

Socjopapa napisał(a): Chyba trochu spłycasz...

Ale tylko trochę.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a): Jest to jedyny znany mi niekiczowaty serial fantasy, i to właśnie jest fenomen. W tej dziedzinie uniknięcie strasznego kiczu jest już oznaką niemalże geniuszu. Fantasy, wbrew powszechnym wyobrażeniom laików, nie opiera się na czarach i smokach. Niestety większość filmowców (ba, nawet większość drugorzędnych pisarzy) tak właśnie uważa i dlatego tworzy kicz.
A to prawda. Choć jest jeszcze jeden powód, dla którego filmowcy, którzy nie chcą tworzyć kiczu, będą temat omijać - efekty specjalne. W fantasy nie do uniknięcia. GoT jest chyba objawem, że:
1) wreszcie poziom tych efektów jest na tyle wysoki, żeby móc kiczowatości uniknąć,
2) stały się przystępne cenowo.
Tak w sumie to kojarzę parę niekiczowatych (IMO) seriali fantasy. Ino to same mangi, a w kreskówkach nie ma problemu z efektami specjalnymi.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
Przyzwoity odcinek. Denirys mnie irytuje, trzeba przyznać, że dużo zdziałała jak do tej pory, ale jest zbytnio wyniosła w taki dziwny sposób.
Ja bym sobie obejrzał serial o jakichś plemionach żyjących wśród smoków, olbrzymów, nosorożców itp. żeby było o fantastycznych monstrach ze szczyptą ludzi. A nie na odwrót.
Odpowiedz
Tarzana obejrzyj :-P
Sebastian Flak
Odpowiedz
Tam są za małe te king kongi ;d


Smoki w grze o tron wymiatają. Nieraz Jak obejrzałem jakiś odcinek to szukałem na YouTube coś o dinozaurach. Teraz też bym tak zrobił ale debata Zizka i Petersona się zaczyna. A serial bardzo mi się podoba, nie będę się silił na recenzję, bo jak ktoś ogląda to wie o co chodzi. Tylko siódmy sezon był schrzaniony za bardzo przyspieszyli i ta fabuła zrobiła się taka globalna. Ale może tak musiało być.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości