To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zmiany czasów, zmiany poglądów
#1
Czasy i ludzie się zmieniaja - w czasie następują po sobie rózne, że tak powiem, główne prądy myślowe. Natomiast egzystujące obok siebie jednostki i grupy wymieniąją się informacjami i poglądami, tworząc różne "mutacje" i eklektyczne wytwory umysłowe. Czy możemy jeszcze ufać ludziom którzy trzymają się starych, czesto opartych na dogmatach, systemów światopoglądowych, i natrętnie chcą wcisnąć te poglądy ludziom żyjącym w XXI wieku? Wszak systemy te często liczą sobie przeszło dwa tysiące lat, i nie przystają do wiedzy i doświadczenia naszych czasów. Że podam przykład: czy można bezkrytycznie przyjmowac Sokratesa za swego mentora, po krytyce jakiej poddał go Wittgestein? Czy możemy bez zmróżenia okiem przyjmować zasady moralne, które powstawały tysiące lat temu, i które oparte zostały na mglistych i czczych przesłankach?

Czasy się zmieniają, jednak ludzie boją się zmian. Najlepiej obrazuje to przywiązanie do przestarzałych autorytetów i skostniałych systemów, które nienawidzą nowej, świeżej mysli. Madrośc życiowa ludzi sprzed tysięcy lat jest być może, a raczej wielce prawdopodobnie, przestarzała. Próba nagięcia współczesnego człowieka do tej nieaktualnej już mądrości, może skonczyć się tragicznie - albo dla człowieka albo dla "madrości".

Jakie jest wasze zdanie?
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
#2
Mam podobne spostrzeżenia na nieco innym gruncie.Dotyczą fascynacji
chińską medycyną ludową,a w szczególności akupunkturą i akupresurą,
których to długowieczna tradycja sięgająca dynastii Ming i dawniej
stanowi dla wielu gwarancję skuteczności, jako przejaw starożytnej
mądrości niedostępnej współczesnej medycynie.Jakby tybetański
mnich wiedział więcej o leczeniu, niż współcześni lekarze, mimo że
nie miał pojęcia o istnieniu komórki, gruczołów dokrewnych i układu
immunologicznego.
Pomyśl tylko-tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.
R.Wright [i]Moralne zwierzę
Odpowiedz
#3
Rothein napisał(a):Wszak systemy te często liczą sobie przeszło dwa tysiące lat, i nie przystają do wiedzy i doświadczenia naszych czasów.

ateistyczne poglądy też były już wiele tysięcy lat temu,racjonalista może być człowiek religijny


Rothein napisał(a):Że podam przykład: czy można bezkrytycznie przyjmowac Sokratesa za swego mentora, po krytyce jakiej poddał go Wittgestein?

a ilu ludzi zrozumie WITTGENSTEINA?


Rothein napisał(a):Czy możemy bez zmróżenia okiem przyjmować zasady moralne, które powstawały tysiące lat temu, i które oparte zostały na mglistych i czczych przesłankach?

pod wieloma względami natura ludzka jest wciąż taka sama,emocje,sytuacje i dylematy życiowe,źródła cierpienia -trudność wyboru to nie mglistość uzasadnień


Rothein napisał(a):Madrośc życiowa ludzi sprzed tysięcy lat jest być może, a raczej wielce prawdopodobnie, przestarzała. Próba nagięcia współczesnego człowieka do tej nieaktualnej już mądrości, może skonczyć się tragicznie - albo dla człowieka albo dla "madrości".

mądrość życiowa to przede wszystkim świadomość swojej życiowej głupoty,niepowtarzanie tych samych błędów



Rothein napisał(a):"Szaleństwo jest najwyższą formą mądrości. Gdyż nie zna ono granic rozumu i nie ogranicza się do fałszywych idei prawdy czy kłamstwa, dobra lub zła

czyż szaleńcy nie są fanatykami jedynej słusznej idei


Rothein napisał(a):Czasy i ludzie się zmieniaja - w czasie następują po sobie rózne, że tak powiem, główne prądy myślowe.

dzieje,w tym dzieje myśli to raczej sinusoida
Odpowiedz
#4
Hedonizm też ma parę tysięcy lat. Może więc nalezy porzucić ten skostniały światopogląd? :> Oczko
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
#5
AVIDAL NAPISAŁ
Cytat:Dotyczą fascynacji chińską medycyną ludową,a w szczególności akupunkturą i akupresurą,

To akurat nie trafiłeś za dobrze bo akupunktura jest uznana przez współczesną medycynę za skuteczną metodę leczniczą. Na AM w Poznaniu był chyba swojego czasu fakultet z tego.
Ciemnota ludu gwarancją cudu
Odpowiedz
#6
No to spróbuj wyleczyć się z anginy stosując akupunkturę,bez udziału
konwencjonalnych leków.Albo z czegokolwiek innego.Nigdy nie
udowodniono występowania meridianów, a skuteczność tej techniki
nie wykracza poza placebo,choć rzeczywiście nie ma w tej sprawie
jednomyślności.
Przy okazji,wszystkiego najlepszego.
Pomyśl tylko-tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.
R.Wright [i]Moralne zwierzę
Odpowiedz
#7
avidal napisał(a):No to spróbuj wyleczyć się z anginy stosując akupunkturę,bez udziału
konwencjonalnych leków.Albo z czegokolwiek innego.Nigdy nie
udowodniono występowania meridianów, a skuteczność tej techniki
nie wykracza poza placebo,choć rzeczywiście nie ma w tej sprawie
jednomyślności.
Przy okazji,wszystkiego najlepszego.

Angina jest zakaźną chorobą powodowaną przez paciorkowce. Leczy się antybiotykami. Akupunkturę stosuje się do leczenia bólów np. związanych z chorobami zwyrodnieniowymi kręgosłupa itp. "Meridiany" pokrywają się z miejscami powierzchownego przejścia nerwów, wyścia gałęzi nerwów podskórnych (uczą tego na I roku, na anatomii). Te włókna nerwowe biegną potem razem z włóknami z innych miejsc i współoddziaływują na siebie np. w synapsach kilka nerwów współoddziaływuje na jeden i jego pobudzenie lub brak jest sumą tych oddziaływań(fizjologia układu nerwowego się kłania). Podobnie, tylko w drugą stronę, działa zjawisko bóu odniesionego (czyli, że chore masz jedno miejsce a boli cie gdzie indziej) oraz "promieniowania bólu" np. w zawale do żuchwy, łopatki, lewego ramienia, nadbrzusza. Wszystko to są rzeczy znajdujące się w poważnych akademickich podręcznikach, podawane na wykładach i na zajęciach. Zapytaliśmy kiedyś naszego asystenta (ortopeda, dr n. med., szef koła anatomicznego) dlaczego się tego (akupumktury) powszechniej nie stosuje odp. "bo lekarze są niedouczeni" . Te same zjawiska wykorzystują fizjoterapeuci stosując różne rodzaje pobudzania tych nerwów (choćby masaż, ucisk).

Nie chodzi o to, żeby "leczyć" wodą swięconą czy tybetańskimi ziołami ale akurat akupunktura jest sprawdzoną metodą niosącą pacjentom ulgę w cierpieniu. Nikt nie twierdzi, że to lek na wszystko. Stosuje się ją z konkretnych wskazań. Ważne też, że nie ma działań niepożądanych (leczenie farmakologiczne przewlekłego bólu to masakra dla wątroby, żołądka i nerek a czasem szpiku kostnego).

Jeśli już chciałeś podać mocno kontrowersyjną i cokolwiek "szamańską" metodę leczenia to zdecydowanie bardziej nadaje się moim zdaniem homeopatia.
Ciemnota ludu gwarancją cudu
Odpowiedz
#8
Ofca,tymczasowo brakuje mi argumentów.One jednak istnieją,muszę
tylko poszperać w biblioteczce,nie pamiętam tytułu.Na razie.
Pomyśl tylko-tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.
R.Wright [i]Moralne zwierzę
Odpowiedz
#9
Rothein napisał(a):Sokratesa za swego mentora, po krytyce jakiej poddał go Wittgestein?
wittgenstein poddał krytyce sokratesa kiedy już się raczej wczuwał niż myślał...

Odpowiedz
#10
XXy napisał(a):wittgenstein poddał krytyce sokratesa kiedy już się raczej wczuwał niż myślał...

tak, tak...a wiesz co to hipokryzja? Bo chyba nie dostrzegasz własnej obłudy.

Koleś napisał(a):ateistyczne poglądy też były już wiele tysięcy lat temu,racjonalista może być człowiek religijny

Jak już napisałem - czasy się zmieniają. Ale chyba generalnie sie nie zrozumieliśmy. Nasza wiedza i doświadczenie może sprawić ze ateista stanie się wierzącym, nadal będąc ateistą! Ha! [Jung- obraz Boga jako centrum jaźni, nieistniejący w świecie zewnetrznym; chaotyzm-godformy; Austin Osman Spare i inni].

Koleś napisał(a):pod wieloma względami natura ludzka jest wciąż taka sama,emocje,sytuacje i dylematy życiowe,źródła cierpienia -trudność wyboru to nie mglistość uzasadnień

Tak, ale zmieniają się wytyczne. Dylematy mógł mieć półtroglodyta i dylematy będzie miał człowiek XXV wieku, jednak metody ich rozwiązywania różnią sie.

Koleś napisał(a):mądrość życiowa to przede wszystkim świadomość swojej życiowej głupoty,niepowtarzanie tych samych błędów

Tak? To porównaj mądrośc życiową proroka Abrahama i Rotheina. "Przede wszystkim" widać same różnice [i proszę, bez żałosnego wjazdu na prywate :] ]

Koleś napisał(a):Rothein napisał:
"Szaleństwo jest najwyższą formą mądrości. Gdyż nie zna ono granic rozumu i nie ogranicza się do fałszywych idei prawdy czy kłamstwa, dobra lub zła"


czyż szaleńcy nie są fanatykami jedynej słusznej idei

Widać że takim "fanatykiem jedynej słusznej idei" sam jesteś, bo nie potrafisz podejść do sprawy z innej perspektywy. Wszak szaleństwo może być pojmowane pozytywnie, i takim własnie, najgłębszym pozytywnym znaczeniu je odbieram. Nie chodzi tutaj bynajmniej o jakieś formy uszkodzenia mózgu czy zachowania psychopatyczno-maniakalne, lecz o to, czego owocami są- cytuję -" absolutna wolność, prawdziwy śmiech, energia, odwaga, oraz zdolnośc do spojrzenia poza zasłony rzeczywistości pełnej iluzji.[...] Jest to zdolnośc do poruszania się poza konwencjonalnymi i narzuconymi nam społecznie sposobami myslenia."

Jedyna słuszna idea? W moim przypadku jedyną słuszną ideą, jest brak takowych Język Brzmi paradoksalnie, bo tak ma brzmieć.



Jacek napisał(a):Hedonizm też ma parę tysięcy lat. Może więc nalezy porzucić ten skostniały światopogląd?

Można być hedonistą nie znając nawet tego słowa a co dopiero światopoglądu. Hedonizmu nie trzeba uzasadniać, może to być ot, postawa typu "przyjemnie jest jak jest przyjemnie" :wink: Smakuje Ci kawa z cukrem? Mnie tak, więc taką, słodzoną piję. Cały mój "skostniały hedonizm". Uśmiech
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
#11
Rothein napisał(a):Widać że takim "fanatykiem jedynej słusznej idei" sam jesteś, bo nie potrafisz podejść do sprawy z innej perspektywy.

nie pisałem tego z myślą o Tobie ale żeby wykazać niekonsekwencje zawartych wyżej myśli,nie jestem dogmatykiem czy fanatykiem w swoich sadach na temat natury ludzkiej,sympatii do lewicy czy liberalizmu gosp. wreszcie etyki niejednokrotnie zmieniałem zdanie i byc może je jeszcze zmienie nie raz


Rothein napisał(a):cytuję -" absolutna wolność, prawdziwy śmiech, energia, odwaga, oraz zdolnośc do spojrzenia poza zasłony rzeczywistości pełnej iluzji.[...] Jest to zdolnośc do poruszania się poza konwencjonalnymi i narzuconymi nam społecznie sposobami myslenia."


pierwsza część troche rózni sie od drugiej ale jesli miałby to być mędrzec w stylu ZORBY to ja go kupuje! Uśmiech


Rothein napisał(a):Tak, ale zmieniają się wytyczne. Dylematy mógł mieć półtroglodyta i dylematy będzie miał człowiek XXV wieku, jednak metody ich rozwiązywania różnią sie.

troche sie zagalopowałeś do przodu ale życie przez tysiące lat naprawde pod wieloma względami sie nie zmieniło i cóz sie ma zmienić w takich kwestiach jak potrzeba docenienia,bliskości ,walka o władzę i zasoby,rywalizacja erotyczna,wahanie między rezerwa a ufnością
chęcią współegzystowania a lękiem przed agresja i wykorzystaniem itp


Rothein napisał(a):Tak? To porównaj mądrośc życiową proroka Abrahama i Rotheina. "Przede wszystkim" widać same różnice [i proszę, bez żałosnego wjazdu na prywate ]

mądrość życiowa lub głupota różni sie przede wszystkim przez indywidualne koleje losu a nie jaki był poziom technologiczny czy wiedza naukowa o gwiazdach,
a te koleje losu sa bardzo podobne wielokrotnie
Odpowiedz
#12
avidal napisał(a):Ofca,tymczasowo brakuje mi argumentów.One jednak istnieją,muszę
tylko poszperać w biblioteczce,nie pamiętam tytułu.Na razie.
Długo to trwało,ale wreszcie znalazłem coś obiektywnego na temat akupunktury.

Akupunktura, praktykowana przez lekarzy nie jest, jak narazie, oficjalną specjalizacją uznaną przez Ministerstwo Zdrowia. Specjalizacją może być psychiatria, terakochirurgia, reumatologia, ale nie akupunktura czy homeopatia. Z tego wniosek, że żaden lekarz nie ma prawa twierdzić, że jest specjalistą od akupunktury. Można, co najwyżej mówić o orientacji czy zainteresowaniu.

Akupunktura opiera się na postualcie twierdzącym, że na ciele ludzkim istnieje sieć "meridianów", przez który przepływają "siły życiowe" osobnika. Sieć ta ujednolica całość osoby ludzkiej i pozwala, drażniąc czy stymulując, wpłynąć na regulację funkcjonowania organizmu.

"Meridiany", których "drogi" są dokładnie wyznaczone, zawierają punkty znajdujące się na skórze i na błonach śluzowych. Akupunktura używa maleńkich igieł, które wbite w te punkty pozwalają na lepszy przepływ "sił życiowych".
Oczywiście nikt nigdy nie widział "przepływu sił życiowych". Nikt nie widział również "meridianu". Akupunktura opiera się na pojęciach, które pozostając całkowicie teoretycznymi, opierają się wszelkim próbom dowodu eksperymetalnego
Eksperymenty na przykład wykazały, że 43% pacjentów leczonych na chroniczne bóle, stwierdziło zdecydowaną poprawę po przejściu przez ręce specjalistów od akupunktury. Amerykańscy naukowcy postanowili jednak ponownie przeprowadzić badania, jako że protokoły z poprzednich były na tyle niejasne, że trudno było wypowidzieć się na temat ich wartości. Przeprowadzono więc eksperyment, który mógłby posłużyć za przykład dla wszystkich, którzy zbyt szybko chcą wyciągać wnioski (szczególnie jeśli te wnioski są z góry założone...).

Dr Moore i dr. Berk zebrali drogą ogłoszenia 42 osoby cierpiące na bóle stawowe, a będące poza tym w ogólnie dobrej formie. Pacjenci zostali zbadani przez osobę, która miała za zadanie określić natężenie ich bólów. Zbadano również kąty, do jakich mogli zginać oni obolałe członki. Osoba ta nie brała więcej udziału w eksperymencie, aż do jego zakończenia nie miała żadnego kontaktu z chorymi.

Poprzez losowanie pacjenci zostali podzieleni, oczywiście nic o tym nie wiedząc, na dwie grupy. Pierwsza grupa miała być leczona akupunkturą, druga... akupunkturą-placebo.
Obie grupy leczone były przez tego samego lekarza, który uprzednio uzyskał odpowiednie wykształcenie w dziedzinie akupunktury od pewnego lekarza chińskiego. Z pierwszej ręki, można powiedzieć.

Każda z grup, w podobny sposób, została podzielona na dwie podgrupy. Ten sam lekarz w stosunku do przedstawicieli jednej z grup zachowywał się przyjaźnie i przedstawiał się jako entuzjasta chińskich metod terapii, w stosunku do drugiej grupy był mało sympatyczny i sceptycznie nastawiony do tej techniki terapeutycznej. We wszystkich przypadkach pacjenci podczas seansów układani byli tak, by nie mogli widzieć wbijanych w ich ciało igieł.

Grupa "akupunktury" wzięła udział w klasycznych seansach wbijania igieł i odpoczynku: stymulacja odpowiednio wbitych igieł przez około trzy minuty, odpoczynek przez 4 minuty, znów stymulacja itd.

Grupa "placebo" wzięła udział w dokładnie takim samym ceremoniale, poza tym, że symulowano wbijanie igieł, stymulacje i odpoczynek. W żadnym momencie igły nie zostały wbite w skórę.

We wszystkich przypadkach czas operacji był dokładnie odmierzany tak, aby nikt nie był "leczony" dłużej lub krócej niż inny. Trwało to przez trzy tygodnie.

Pod koniec eksperymentu pacjenci zostali znów poproszeni o określenie poziomu swego bólu w rozmowie z psychologiem, którego spotkali na początku. Człowiek ten, jak wspominałem, nie wiedział nic na temat podziału na grupy i warunków w jakich odbył się eksperyment. Zbadano też pacjentom kąty, pod jakimi mogli zginać obolałe stawy. Przedstawiono również kwestionariusz, dzięki któremu dowiedzieli się, że byli poddani opisanemu eksperymentowi. Mieli wypowiedzieć się, do jakiej grupy, ich zdaniem, należeli. Po wypełnieniu kwestionariusza w indywidualnej rozmowie wyjaśniano przyczyny eksperymentu i cel, jaki miał być osiągnięty.

Uzyskane rezultaty wykazują w sposób znaczący statystycznie, że akupunktura i placebo tak samo dobrze spełniły swe role. 62% stwierdziło, że bóle się zmniejszyły. I jeszcze, że akupunktura nie spowodowała lepszych rezultatów niż placebo. Wręcz przeciwnie. Wspomniane 62% podzieliło się następująco: 23% dla tych, którzy rzeczywiście byli poddani akupunkturze i 39% tych, którzy nie byli.

Stwierdzono również, że kąty zgięcia chorych stawów nie zmieniły się wcale. Wbijanie, czy nie wbijanie igieł nie ma żadnego wpływu na zdrowie pacjenta. Eksperyment wykazał, że nawet lepiej nie wbijać, tylko być miłym i entuzjastycznie nastawionym...

Akupunktura polega, jak to już mówiliśmy, na stymulacji specjalnymi igłami odpowiednich miejsc na skórze. Ale, okazuje się, że inne, podobne do opisanego, eksperymenty wykazują, że wbijanie igieł w "fałszywe" punkty, wybrane przypadkowo na ciele, ma dokładnie to samo działanie, co "prawdziwa" akupunktura.

Oczywiście, jak to bywa ze wszelkimi magiami, jakiekolwiek by one były, "specjaliści" od akupunktury i na to mają argument. Otóż niektórzy z nich twierdzą, że "jakikolwiek punkt na skórze jest punktem akupunktury, pod warunkiem, że będzie odpowiednio stymulowany". Bez komentarza...

Akupunktura przyszła do nas z Chin. Ale, jak się wydaje, czasy "regularnie" przeprowadzanych operacji chirurgicznych pod znieczuleniem "akupunkturowym" (z czerwoną książeczką Mao w ręku) jakoś już w tym państwie minął. Dwaj lekarze z Szanghaju wyjaśnili nawet w 1980 roku, że w większości przypadków pacjenci byli znieczulani jak najbardziej klasycznymi metodami. Całkiem chemicznymi. Igły były jedynie na pokaz...

Oczywiście, w środowiskach medycznych są tacy, którzy potrafią twierdzić, że "skoro akupunktura rzeczywiście pomaga w zwalczniu bólu, to przyczyny dla jakich się to dzieje są drugorzędne". Odpowiedzieć można, że bardzo wiele osób jeździ do Lourdes czy do Częstochowy i też popatrzywszy w święty obraz, czuje się lepiej. Tyle, że zadaniem lekarza nie jest zajmowanie się cudownymi uzdrowieniami. Lekarz ma leczyć.

Jedna z największych i najważniejszych publikacji medycznych na świecie, The Lancet, pisze w 1984 roku o akupunkturze w sposób absolutnie jednoznaczny: "Liczne próby i eksperymenty klinicznie kontrolowane wykazały, że twierdzenia o skuteczności akupunktury nie mają żadnej wagi naukowej". W tym samym artykule mowa jest również o tym, że zwolennicy akupunktury nie chcą wziąć pod uwagę testów, które wykazują jej bezużyteczność. Akupunktura jest doskonałym przykładem trudności, na jakie natrafia się, gdy się chce wyznaczyć granicę między rozsądkiem i wiarą, między nauką i szarlatanizmem, między uczciwymi badaniami medycznymi i bezwzględnym wykorzystywaniem ludzkiego cierpienia.

Ale wróćmy jeszcze do Chin. Mało kto wie, że akupunktura została zabroniona przez Cesarza w 1882, jako hamulec postępu nauk! Tysiące lat badań nad akupunkturą wskazywałyby więc, że zakaz praktyk nie został podjęty bez zastanowienia. Maoistyczne władze wprowadziły tę technikę ponownie w latach pięćdziesiątych, bo kraj był zbyt biedny, by móc sobie pozwolić na klasyczną medycynę. A może też i dlatego, że komuniści chińscy mieli wówczas inne priorytety, niż rozwój nauk medycznych.

Skądinąd akupunktura wielokrotnie próbowała "przedostać się" do Europy. Zawsze z tym samym skutkiem, znikała po kilku czy kilkunastu latach. Edinburgh Medical and Surgical Jurnal pisał w 1827 roku, ponad 150 lat przed The Lancet:

"...Podsumowując, otwarty, naukowy umysł wziąwszy pod uwagę choroby, w których leczenie akupunkturą przyniosło największe sukcesy, w naturalny sposób położy to na karb wyobraźni i stwierdzi, że należy wygnać akupunkturę z praktyk medycznych".

Aby podsumować część rozważań poświęconą tej medycynie magicznej warto zwrócić uwagę, na fakt, że wbrew temu, co twierdzą zwolennicy akupunktury, nie zostało przeprowadzone ani jedno doświadczenie, które dowodziłoby jej skuteczności. Oczywiście, czasami to działa, ale przypomnę pytanie, które zawsze należy postawić, gdy mamy do czynienia z magią: Czy działa ze względu na przyczyny, o których mówią magowie?

Eksperymenty, które zostały przeprowadzone w klinicznych, naukowych warunkach wykazują, że:

- pozytywne działanie AKUpunktury nie ma nic wspólnego z igłami

- pozytywne działanie akuPUNKTURY nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek punktami.

Złośliwe pytanie do pomedytowania: co w takim razie pozostaje?

Skoro można leczyć otyłość i żółtaczkę wbijając igłę w ucho, to czemu nie brać śliny ropuchy zebranej w świetle Księżyca? Bo nie ma właściwie żadnej różnicy, jeśli nie mówimy o formie, między czarownikiem rzucającym zaklęcie i lekarzem wbijającym igiełki.

Co więcej,akupunktura nie tylko nie pomaga, ale może zaszkodzić.
Źle przeprowadzony zabieg akupunktury może prowadzić do utraty przytomności, wylewów podskórnych, perforacji płuc, konwulsji, infekcji, żółtaczki, zakażeń bakteryjnych i uszkodzeń nerwów. Używane przez praktyków akupunktury zioła nie są przebadane w kwestii ich skuteczności i bezpieczeństwa. Niebezpieczeństwo polega również na tym, że praktykujący akupunkturę, nie opierając się na naukowym podejściu, może nie zwrócić uwagi na poważne objawy chorobowe.

Niebezpieczne efekty stosowania akupunktury mogą być bardziej niebezpieczne, niż mogłoby się to wydawać. Sondaż przeprowadzony wśród 1135 norweskich lekarzy wykazał 66 infekcji, 25 perforacji płuc, 31 przypadków zwiększenia bólu i 80 przypadków innych przypadłości. Sondaż przeprowadzony wśród 197 praktyków akupunktury, którzy obserwowali pacjentów po kuracji, wykazał 132 przypadki utraty świadomości, 26 przypadków zwiększenia bólu, 8 przypadków perforacji płuc i 45 przypadków innych problemów.

Dodatkowo polecam doskonały cykl na Discovery Science zatytułowany
Critical eye-odcinek o medycynie alternatywnej z uwzględnieniem
akupunktury właśnie.
Pomyśl tylko-tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.
R.Wright [i]Moralne zwierzę
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości