avidal napisał(a):Ofca,tymczasowo brakuje mi argumentów.One jednak istnieją,muszę
tylko poszperać w biblioteczce,nie pamiętam tytułu.Na razie.
Długo to trwało,ale wreszcie znalazłem coś obiektywnego na temat akupunktury.
Akupunktura, praktykowana przez lekarzy nie jest, jak narazie, oficjalną specjalizacją uznaną przez Ministerstwo Zdrowia. Specjalizacją może być psychiatria, terakochirurgia, reumatologia, ale nie akupunktura czy homeopatia. Z tego wniosek, że żaden lekarz nie ma prawa twierdzić, że jest specjalistą od akupunktury. Można, co najwyżej mówić o orientacji czy zainteresowaniu.
Akupunktura opiera się na postualcie twierdzącym, że na ciele ludzkim istnieje sieć "meridianów", przez który przepływają "siły życiowe" osobnika. Sieć ta ujednolica całość osoby ludzkiej i pozwala, drażniąc czy stymulując, wpłynąć na regulację funkcjonowania organizmu.
"Meridiany", których "drogi" są dokładnie wyznaczone, zawierają punkty znajdujące się na skórze i na błonach śluzowych. Akupunktura używa maleńkich igieł, które wbite w te punkty pozwalają na lepszy przepływ "sił życiowych".
Oczywiście nikt nigdy nie widział "przepływu sił życiowych". Nikt nie widział również "meridianu". Akupunktura opiera się na pojęciach, które pozostając całkowicie teoretycznymi, opierają się wszelkim próbom dowodu eksperymetalnego
Eksperymenty na przykład wykazały, że 43% pacjentów leczonych na chroniczne bóle, stwierdziło zdecydowaną poprawę po przejściu przez ręce specjalistów od akupunktury. Amerykańscy naukowcy postanowili jednak ponownie przeprowadzić badania, jako że protokoły z poprzednich były na tyle niejasne, że trudno było wypowidzieć się na temat ich wartości. Przeprowadzono więc eksperyment, który mógłby posłużyć za przykład dla wszystkich, którzy zbyt szybko chcą wyciągać wnioski (szczególnie jeśli te wnioski są z góry założone...).
Dr Moore i dr. Berk zebrali drogą ogłoszenia 42 osoby cierpiące na bóle stawowe, a będące poza tym w ogólnie dobrej formie. Pacjenci zostali zbadani przez osobę, która miała za zadanie określić natężenie ich bólów. Zbadano również kąty, do jakich mogli zginać oni obolałe członki. Osoba ta nie brała więcej udziału w eksperymencie, aż do jego zakończenia nie miała żadnego kontaktu z chorymi.
Poprzez losowanie pacjenci zostali podzieleni, oczywiście nic o tym nie wiedząc, na dwie grupy. Pierwsza grupa miała być leczona akupunkturą, druga... akupunkturą-placebo.
Obie grupy leczone były przez tego samego lekarza, który uprzednio uzyskał odpowiednie wykształcenie w dziedzinie akupunktury od pewnego lekarza chińskiego. Z pierwszej ręki, można powiedzieć.
Każda z grup, w podobny sposób, została podzielona na dwie podgrupy. Ten sam lekarz w stosunku do przedstawicieli jednej z grup zachowywał się przyjaźnie i przedstawiał się jako entuzjasta chińskich metod terapii, w stosunku do drugiej grupy był mało sympatyczny i sceptycznie nastawiony do tej techniki terapeutycznej. We wszystkich przypadkach pacjenci podczas seansów układani byli tak, by nie mogli widzieć wbijanych w ich ciało igieł.
Grupa "akupunktury" wzięła udział w klasycznych seansach wbijania igieł i odpoczynku: stymulacja odpowiednio wbitych igieł przez około trzy minuty, odpoczynek przez 4 minuty, znów stymulacja itd.
Grupa "placebo" wzięła udział w dokładnie takim samym ceremoniale, poza tym, że symulowano wbijanie igieł, stymulacje i odpoczynek. W żadnym momencie igły nie zostały wbite w skórę.
We wszystkich przypadkach czas operacji był dokładnie odmierzany tak, aby nikt nie był "leczony" dłużej lub krócej niż inny. Trwało to przez trzy tygodnie.
Pod koniec eksperymentu pacjenci zostali znów poproszeni o określenie poziomu swego bólu w rozmowie z psychologiem, którego spotkali na początku. Człowiek ten, jak wspominałem, nie wiedział nic na temat podziału na grupy i warunków w jakich odbył się eksperyment. Zbadano też pacjentom kąty, pod jakimi mogli zginać obolałe stawy. Przedstawiono również kwestionariusz, dzięki któremu dowiedzieli się, że byli poddani opisanemu eksperymentowi. Mieli wypowiedzieć się, do jakiej grupy, ich zdaniem, należeli. Po wypełnieniu kwestionariusza w indywidualnej rozmowie wyjaśniano przyczyny eksperymentu i cel, jaki miał być osiągnięty.
Uzyskane rezultaty wykazują w sposób znaczący statystycznie, że akupunktura i placebo tak samo dobrze spełniły swe role. 62% stwierdziło, że bóle się zmniejszyły. I jeszcze, że akupunktura nie spowodowała lepszych rezultatów niż placebo. Wręcz przeciwnie. Wspomniane 62% podzieliło się następująco: 23% dla tych, którzy rzeczywiście byli poddani akupunkturze i 39% tych, którzy nie byli.
Stwierdzono również, że kąty zgięcia chorych stawów nie zmieniły się wcale. Wbijanie, czy nie wbijanie igieł nie ma żadnego wpływu na zdrowie pacjenta. Eksperyment wykazał, że nawet lepiej nie wbijać, tylko być miłym i entuzjastycznie nastawionym...
Akupunktura polega, jak to już mówiliśmy, na stymulacji specjalnymi igłami odpowiednich miejsc na skórze. Ale, okazuje się, że inne, podobne do opisanego, eksperymenty wykazują, że wbijanie igieł w "fałszywe" punkty, wybrane przypadkowo na ciele, ma dokładnie to samo działanie, co "prawdziwa" akupunktura.
Oczywiście, jak to bywa ze wszelkimi magiami, jakiekolwiek by one były, "specjaliści" od akupunktury i na to mają argument. Otóż niektórzy z nich twierdzą, że "jakikolwiek punkt na skórze jest punktem akupunktury, pod warunkiem, że będzie odpowiednio stymulowany". Bez komentarza...
Akupunktura przyszła do nas z Chin. Ale, jak się wydaje, czasy "regularnie" przeprowadzanych operacji chirurgicznych pod znieczuleniem "akupunkturowym" (z czerwoną książeczką Mao w ręku) jakoś już w tym państwie minął. Dwaj lekarze z Szanghaju wyjaśnili nawet w 1980 roku, że w większości przypadków pacjenci byli znieczulani jak najbardziej klasycznymi metodami. Całkiem chemicznymi. Igły były jedynie na pokaz...
Oczywiście, w środowiskach medycznych są tacy, którzy potrafią twierdzić, że "skoro akupunktura rzeczywiście pomaga w zwalczniu bólu, to przyczyny dla jakich się to dzieje są drugorzędne". Odpowiedzieć można, że bardzo wiele osób jeździ do Lourdes czy do Częstochowy i też popatrzywszy w święty obraz, czuje się lepiej. Tyle, że zadaniem lekarza nie jest zajmowanie się cudownymi uzdrowieniami. Lekarz ma leczyć.
Jedna z największych i najważniejszych publikacji medycznych na świecie, The Lancet, pisze w 1984 roku o akupunkturze w sposób absolutnie jednoznaczny: "Liczne próby i eksperymenty klinicznie kontrolowane wykazały, że twierdzenia o skuteczności akupunktury nie mają żadnej wagi naukowej". W tym samym artykule mowa jest również o tym, że zwolennicy akupunktury nie chcą wziąć pod uwagę testów, które wykazują jej bezużyteczność. Akupunktura jest doskonałym przykładem trudności, na jakie natrafia się, gdy się chce wyznaczyć granicę między rozsądkiem i wiarą, między nauką i szarlatanizmem, między uczciwymi badaniami medycznymi i bezwzględnym wykorzystywaniem ludzkiego cierpienia.
Ale wróćmy jeszcze do Chin. Mało kto wie, że akupunktura została zabroniona przez Cesarza w 1882, jako hamulec postępu nauk! Tysiące lat badań nad akupunkturą wskazywałyby więc, że zakaz praktyk nie został podjęty bez zastanowienia. Maoistyczne władze wprowadziły tę technikę ponownie w latach pięćdziesiątych, bo kraj był zbyt biedny, by móc sobie pozwolić na klasyczną medycynę. A może też i dlatego, że komuniści chińscy mieli wówczas inne priorytety, niż rozwój nauk medycznych.
Skądinąd akupunktura wielokrotnie próbowała "przedostać się" do Europy. Zawsze z tym samym skutkiem, znikała po kilku czy kilkunastu latach. Edinburgh Medical and Surgical Jurnal pisał w 1827 roku, ponad 150 lat przed The Lancet:
"...Podsumowując, otwarty, naukowy umysł wziąwszy pod uwagę choroby, w których leczenie akupunkturą przyniosło największe sukcesy, w naturalny sposób położy to na karb wyobraźni i stwierdzi, że należy wygnać akupunkturę z praktyk medycznych".
Aby podsumować część rozważań poświęconą tej medycynie magicznej warto zwrócić uwagę, na fakt, że wbrew temu, co twierdzą zwolennicy akupunktury, nie zostało przeprowadzone ani jedno doświadczenie, które dowodziłoby jej skuteczności. Oczywiście, czasami to działa, ale przypomnę pytanie, które zawsze należy postawić, gdy mamy do czynienia z magią: Czy działa ze względu na przyczyny, o których mówią magowie?
Eksperymenty, które zostały przeprowadzone w klinicznych, naukowych warunkach wykazują, że:
- pozytywne działanie AKUpunktury nie ma nic wspólnego z igłami
- pozytywne działanie akuPUNKTURY nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek punktami.
Złośliwe pytanie do pomedytowania: co w takim razie pozostaje?
Skoro można leczyć otyłość i żółtaczkę wbijając igłę w ucho, to czemu nie brać śliny ropuchy zebranej w świetle Księżyca? Bo nie ma właściwie żadnej różnicy, jeśli nie mówimy o formie, między czarownikiem rzucającym zaklęcie i lekarzem wbijającym igiełki.
Co więcej,akupunktura nie tylko nie pomaga, ale może zaszkodzić.
Źle przeprowadzony zabieg akupunktury może prowadzić do utraty przytomności, wylewów podskórnych, perforacji płuc, konwulsji, infekcji, żółtaczki, zakażeń bakteryjnych i uszkodzeń nerwów. Używane przez praktyków akupunktury zioła nie są przebadane w kwestii ich skuteczności i bezpieczeństwa. Niebezpieczeństwo polega również na tym, że praktykujący akupunkturę, nie opierając się na naukowym podejściu, może nie zwrócić uwagi na poważne objawy chorobowe.
Niebezpieczne efekty stosowania akupunktury mogą być bardziej niebezpieczne, niż mogłoby się to wydawać. Sondaż przeprowadzony wśród 1135 norweskich lekarzy wykazał 66 infekcji, 25 perforacji płuc, 31 przypadków zwiększenia bólu i 80 przypadków innych przypadłości. Sondaż przeprowadzony wśród 197 praktyków akupunktury, którzy obserwowali pacjentów po kuracji, wykazał 132 przypadki utraty świadomości, 26 przypadków zwiększenia bólu, 8 przypadków perforacji płuc i 45 przypadków innych problemów.
Dodatkowo polecam doskonały cykl na Discovery Science zatytułowany
Critical eye-odcinek o medycynie alternatywnej z uwzględnieniem
akupunktury właśnie.
Pomyśl tylko-tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.
R.Wright [i]Moralne zwierzę