To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bezwarunkowy dochód podstawowy (unconditional basic income)
#41
zefciu napisał(a):
ZaKotem napisał(a): Tak ci się wydaje.
Niekoniecznie. Przecież i dzisiaj są ludzie, którzy „żyją z łopieki” i w ogóle ich do roboty nie ciągnie.
Ale oni wcale nie są szczęśliwymi ludźmi.

Cytat:I tutaj mamy kwestię sporną. Za BDP przemawia argument, że jeśli BDP otrzymują wszyscy, to nie ma ryzyka, że BDP staje się pułapką tak jak zasiłek (jeśli wychodzisz z biedy tracisz zasiłek). Przeciwko – np. taki, że jeśli obecnie korzystanie z „łopieki” stanowi stygmat społeczny, to może niektórzy zrezygnowaliby z pracy, gdyby stygmatu nie było.
Z pewnością tak właśnie się stanie. Ale pracownik, który robi, bo musi, jest mało wydajny. I wydaje misie, że nowoczesna gospodarka nie tak wiele straci na ich odejściu. To zaś spowoduje wzrost popytu na pracę, co oznacza nie tylko realny wzrost płac, ale także sytuację, gdzie przedsiębiorca potencjalnego pracownika szuka i do pracy namawia, kadząc mu i schlebiając jak komunista. A postawa "bez ciebie firma się zawali" jednak inaczej motywuje niż "jak się nie podoba, to wypierdalaj".
Odpowiedz
#42
ZaKotem napisał(a): Z pewnością tak właśnie się stanie.
Ale co się stanie? Bo podałem dwa przeciwstawne zjawiska. Jeśli zatem oba mają zajść, to warto wskazać, które będzie silniejsze.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#43
ZaKotem napisał(a): Tak ci się wydaje. Ale wtedy zobaczyłbyś, że somsiad też dostaje 1200 za nicnierobienie i do tego jeszcze  3600 za robienie byle czego, i by ci oko zbielało.
To powyżej to jest dobra uwaga. Ten sam mechanizm sprawia, że w Europie afrykański imigrant wychodząc z totalnego dołka niedługo cieszy się nowym szczęściem. Trafia bowiem do społeczeństwa gdzie choć obiektywnie jego poziom życia znacznie się poprawił, to jednak w większości przypadków będzie gdzieś na dolnym szczeblu ekonomicznej piramidy społecznej.
Stąd też mam mieszane uczucia do tego pomysłu. Jeżeli ma być gaśnicą na niepokoje społeczne nowego świata, to sądzę, że niewiele tutaj zmieni. Dół społeczny definiowany na poziomie 0zł, znajdzie nową lokalizację na poziomie 1200zł.

Z drugiej strony taki dochód może pełnić funkcje humanitarne, zapewnić minimum socjalne, po to aby ludzie nie leżeli na ulicach. Tylko czy państwa, które będzie stać na taki dochód będą jednocześnie państwami, w których ten problem będzie najbardziej palący?
Bardziej podobają mi się pomysły dotyczące emerytur obywatelskich. Człowiek na tym etapie życia ma już inne potrzeby i nie ma w nim już „młodego, gniewnego”, który w dużym stopniu chce realizować swoją potrzebę uznania poprzez budowanie odpowiedniego statusu materialnego. Jednocześnie starsi ludzie są zarazem osobami najczęściej potrzebującymi różnorakiego wsparcia socjalnego.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#44
zefciu napisał(a): Ale co się stanie? Bo podałem dwa przeciwstawne zjawiska. Jeśli zatem oba mają zajść, to warto wskazać, które będzie silniejsze.
To, że część ludzi zrezygnuje z pracy. Ale to będzie zjawisko przejściowe, bo nowe pokolenie wyrośnie już w atmosferze "praca to łaska, jaką wyświadczasz wdzięcznym klientom", a nie "praca to trud i znój, ale nie ma wyjścia".
Odpowiedz
#45
zefciu napisał(a): I tutaj mamy kwestię sporną. Za BDP przemawia argument, że jeśli BDP otrzymują wszyscy, to nie ma ryzyka, że BDP staje się pułapką tak jak zasiłek (jeśli wychodzisz z biedy tracisz zasiłek). Przeciwko – np. taki, że jeśli obecnie korzystanie z „łopieki” stanowi stygmat społeczny, to może niektórzy zrezygnowaliby z pracy, gdyby stygmatu nie było.

Zreasumujmy.

Obecnie państwa ogólnie pojętego 'Zachodu' wydają na cele społeczne ok. 30-35% budżetu.
Teoretycznie można by było te same pieniądze podzielić po równo na łba i szlus.
Super - dałoby to wymierne korzyści, bo można by było zwolnić armię różnych pracowników społecznych i funduszy cząstkowych.

Ale tak to nie działa.

Zaraz zrobiłby się krzyk, że Kulczyk dostaje tyle samo, co chore dziecko etc.
Instytucje, które żyją z rozdawania tych pieniędzy zrobiłyby wszystko, żeby udowodnić swoją niezbędność.
Zwolniłaby się masa synekurek dla Znajomych Królika.
Media epatowałyby zdjęciami głodnych dzieci/pałaców Kulczyka etc.
I zaczęłoby się majdrowanie przy systemie, komplikowanie i 'poprawianie' (co tak kochają politycy).
Założę się, żę po chwili mielibyśmy jakiegoś hybrydalnego potworka, niemożliwego do ogarnięcia, a ekstremalnie drogiego.

Tak było np. z podatkiem VAT.
Teoretycznie ten jednostawkowy podatek był wprost idealny, przejrzysty i łatwy do liczenia.
Ale od czego są politycy.
Po latach mamy taki galimatias, że Socjo & Co. będą mieli co robić przez 7 żyć.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#46
Sofeicz napisał(a): Zaraz zrobiłby się krzyk, że Kulczyk dostaje tyle samo, co chore dziecko etc.
Tylko czy ten krzyk na pewno byłby aż taki głośny? Na polskim ogródku zostało to już przerobione przy okazji 500 plus. Brak kryterium dochodowego jest przez niektórych krytykowany, ale nie brakuje również zwolenników takiego podejścia. Szczególnie na polskim gruncie, gdzie kombinatorstwo i ukrywanie dochodów to nie jest nic obcego.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
Odpowiedz
#47
Sofeicz napisał(a): Zaraz zrobiłby się krzyk, że Kulczyk dostaje tyle samo, co chore dziecko etc.
Ale przecież dla takiego Kulczyka tysiąc złotych to jak pierdnąć. Zatem Kulczyk po prostu dałby to 1000 złotych na jakąś fundację, która wspiera chore dzieci i krzyk nie miałby już uzasadnienia.
Cytat:Instytucje, które żyją z rozdawania tych pieniędzy zrobiłyby wszystko, żeby udowodnić swoją niezbędność.
Zwolniłaby się masa synekurek dla Znajomych Królika.
My chyba w jakiś innych krajach żyjemy. Pracownik socjalny w Polsce jest badziewnie opłacanym, pogardzanym zawodem i mało kto chce go wykonywać. Jakaś pomoc społeczna zaś i tak będzie potrzebna nawet przy BDP.
Cytat:Założę się, żę po chwili mielibyśmy jakiegoś hybrydalnego potworka
Ale że co? Że sytuacja, w której jest BDP, a jednocześnie nie oczekuje się, że ktoś za 1200 miesięcznie wyleczy raka to „hybrydalny potworek”?
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#48
Żarłak napisał(a): Na str. 58 napisane jest, że wariant 376 mld nie dotyczy osób w wieku poprodukcyjnym. Dlaczego w ogóle taki wariant podają? A przede wszystkim dlaczego dziennikarzyny jego wytłuściły? to taka tabelka robocza.

Nie wiem. Samego prospektu nie analizowałem. Z tego co widzę to jest kilka scenariuszy i ten akurat jest pośredni.

Cytat:1200 zł to minimum socjalne stąd taka kwota. No, ale jak to ze wskaźnikami w chlewie zwanym Polską bywa, jest to wskaźnik fikcyjny. Powiedziałbym, że poniżej poziomu egzystencji, a nie socjalny, ale to państwo tak ma, że tworzy tabelki w sposób nieludzki, by "wszystko zgadzało się na papierze", a potem można ludziom pod twarz podsuwać, że "no przecież tak jest w tabelkach!". To podobnie jak się A. Zandberg ostatnio zbłaźnił, gdy podał, że artysta malarz zarabia 2700 miesięcznie. Ludzie zaczęli wyprowadzać go z błędu, żeby przestał się opierać na fikcyjnych danych z tabelek.

No nie bardzo. Liczysz miejskie koszty utrzymania. Na wsi 600-800 złotych na głowę wystarczy o ile posiada się własne mieszkanie. A akurat poziom własności wynosi u nas coś ponad 80% więc nie jest tak źle. Pod warunkiem, że się nie ma nałogów i jest się zdrowym ofc.


zefciu napisał(a): Czy BDP byłby bardziej, czy mniej demoralizujący niż obecny system pomocy społecznej

I tutaj mamy kwestię sporną. Za BDP przemawia argument, że jeśli BDP otrzymują wszyscy, to nie ma ryzyka, że BDP staje się pułapką tak jak zasiłek (jeśli wychodzisz z biedy tracisz zasiłek). Przeciwko – np. taki, że jeśli obecnie korzystanie z „łopieki” stanowi stygmat społeczny, to może niektórzy zrezygnowaliby z pracy, gdyby stygmatu nie było.

Chyba nie do końca jest to proste ważenie argumentów, no bo BDP zmienia wszystko. Zmieni się przede wszystkim nie tylko struktura wydatków i ich wolumen, ale także zachowania konsumenckie. Mając zapewniony fizyczne przetrwanie na wystarczającym poziomie powróci raczej funkcja "ludzi luźnych", którzy będą pracować dorywczo, w pracach dziś pogardzanych, lokalnych i sezonowych i będą to raczej duże grupy ludzi. Jak zajdzie potrzeba zakupu nowej pralki czy odnowienia mieszkania to w okresie wczesnej technokracji będzie dużo ludzi, którzy w ten sposób będą budżet reperować. Prawdopodobnie powstanie też grupa "wallstreetbeatsów" czyli płotek inwestujących na rynkach giełdowych i jako ławice próbujące pompować własne portfele. A skoro urosną giełdy i blockchain jako technologia będzie powszednikiem... Jasne jest chyba, że rentierskość będzie głównym dochodem obok BDP. Koszty produkcyjne też spadną a "fordyzacja" produkcji maszyn, z nawet prymitywną, AI sprawi, że siła nabywcza pieniędzy podniesie warunki życia na wysoki poziom. Już teraz na AliBabie kupić można dom z prefabrykatów i kosztuje z cłami 50-60k. Złotych. A to dopiero preludium.

https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/nau...AbNyXvw5UE

I jasno widać, że koszty polecą na łeb.

ZaKotem napisał(a): Ale oni wcale nie są szczęśliwymi ludźmi.

A to ludzkość jako taka była kiedykolwiek szczęsliwa w realu?

Baptiste napisał(a): To powyżej to jest dobra uwaga. Ten sam mechanizm sprawia, że w Europie afrykański imigrant wychodząc z totalnego dołka niedługo cieszy się nowym szczęściem. Trafia bowiem do społeczeństwa gdzie choć obiektywnie jego poziom życia znacznie się poprawił, to jednak w większości przypadków będzie gdzieś na  dolnym szczeblu ekonomicznej piramidy społecznej.

No ale to dotyczy niewykwalifikowanych imigrantów. Popatrz na wewnątrzeuropejskich imigrantów. Zaczynają od dołu i lądują w klasie średniej.

Cytat:Stąd też mam mieszane uczucia do tego pomysłu. Jeżeli ma być gaśnicą na niepokoje społeczne nowego świata, to sądzę, że niewiele tutaj zmieni. Dół społeczny definiowany na poziomie 0zł, znajdzie nową lokalizację na poziomie 1200zł.

I zmieni zachowania konsumenckie i relacje międzyludzkie.



Sofeicz napisał(a): Zreasumujmy.

Obecnie państwa ogólnie pojętego 'Zachodu' wydają na cele społeczne ok. 30-35% budżetu.
Teoretycznie można by było te same pieniądze podzielić po równo na łba i szlus.
Super - dałoby to wymierne korzyści, bo można by było zwolnić armię różnych pracowników społecznych i funduszy cząstkowych.

Ale tak to nie działa.

Zaraz zrobiłby się krzyk, że Kulczyk dostaje tyle samo, co chore dziecko etc.
Instytucje, które żyją z rozdawania tych pieniędzy zrobiłyby wszystko, żeby udowodnić swoją niezbędność.
Zwolniłaby się masa synekurek dla Znajomych Królika.
Media epatowałyby zdjęciami głodnych dzieci/pałaców Kulczyka etc.
I zaczęłoby się majdrowanie przy systemie, komplikowanie i 'poprawianie' (co tak kochają politycy).
Założę się, żę po chwili mielibyśmy jakiegoś hybrydalnego potworka, niemożliwego do ogarnięcia, a ekstremalnie drogiego.

No ale bez restrukturyzacji nie da się wprowadzać BDP. Natomiast BDP jawi się jako Nemezis, które albo wprowadzimy na zasadzie klarownych zasad zamiast socjalu, albo będzie państwo opiekuńcze ewoluować jak komórki rakowe i koniec końców dostaniemy BDP jako wynik domagania się wsparcia przez tych, których po drodze wyssali socjaliści. Która droga jest lepsza wiadomo, pytanie jak zapobiec neokomunie i globalnej nędzy.

Cytat:Tak było np. z podatkiem VAT.
Teoretycznie ten jednostawkowy podatek był wprost idealny, przejrzysty i łatwy do liczenia.
Ale od czego są politycy.
Po latach mamy taki galimatias, że Socjo & Co. będą mieli co robić przez 7 żyć.

Dlatego trzeba wypadki uprzedzić i wprowadzić BDP na zasadach "coś za coś" a nie na zasadzie przekupywanie kolejnych grup społecznych nowymi "plusami" czy przywilejami. Na własne oczy widziałeś jak się drugi scenariusz kończy i że w skutek tego dochodzi do krachu i szamba.
Sebastian Flak
Odpowiedz
#49
zefciu napisał(a):
Cytat:Instytucje, które żyją z rozdawania tych pieniędzy zrobiłyby wszystko, żeby udowodnić swoją niezbędność.
Zwolniłaby się masa synekurek dla Znajomych Królika.
My chyba w jakiś innych krajach żyjemy. Pracownik socjalny w Polsce jest badziewnie opłacanym, pogardzanym zawodem i mało kto chce go wykonywać.
Ale już kierownik tegoż pracownika, jak najbardziej jest wymarzoną synekurką.
Mam to na co dzień.
Moja ślubna tyra, jak owerlok, a jej szefowa układa pasjanse za trzy razy tyle.
Cytat:Jakaś pomoc społeczna zaś i tak będzie potrzebna nawet przy BDP.
No więc właśnie. Od 30% PKB dojdziemy do 50% i się zesramy ze szczęścia socjalnego.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#50
Sofeicz napisał(a): Ale już kierownik tegoż pracownika, jak najbardziej jest wymarzoną synekurką.
Bo też nie da się wymyślić dla tego kierownika innej?
Cytat:No więc właśnie. Od 30% PKB dojdziemy do 50% i się zesramy ze szczęścia socjalnego.
A jakoś to wyliczyłeś, czy tak sobie Kasandrę odwalasz? Zresztą, jak zauważył ZaKotem – najpierw inni to przetestują.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#51
Cytat:My chyba w jakiś innych krajach żyjemy. Pracownik socjalny w Polsce jest badziewnie opłacanym, pogardzanym zawodem i mało kto chce go wykonywać.
Jast cała masa ludzi, którzy nie potrafią niczego innego poza wypełnieniem papierków i oni potrzebują państwa i protekcji państwa.  W rękach takich ludzi jest władza. Niczego nie produkują,  nie wytwrzają tylko zabierają innym to co inni sobie  wypracują. Dorobek życia który próbują skumulowacć pracując i edukacjąc się  przez całe życie.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
#52
Rodica napisał(a): Jast cała masa ludzi, którzy nie potrafią niczego innego poza wypełnieniem papierków
A Ty nawet papierka wypełnić nie potrafisz, ale uważasz, że możesz obrażać całe masy ludzi w Internecie.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
#53
zefciu napisał(a): A jakoś to wyliczyłeś, czy tak sobie Kasandrę odwalasz? Zresztą, jak zauważył ZaKotem – najpierw inni to przetestują.

Jest wyliczone na str. 60 opracowania.
Cytat: Tabela 8. Przykładowe finansowanie wariantu minimum socjalnego w 2019 r

Dając każdemu minimum socjalne=1200 zł trzeba podnieść PIT w Iprogu do 29%, w II do 35%
Obecnie jest 8% i 25%, czyli wraz z innymi podatkami będzie ok. 50%


Gawain napisał(a): Nie wiem. Samego prospektu nie analizowałem. Z tego co widzę to jest kilka scenariuszy i ten akurat jest pośredni.
Duży uśmiech Wykluczenie z równania, i branie tego za wariant wyjścia, emerytów i rencistów (229mld) to pośrednia opcja Wywracanie oczami Nie, to tylko kalkulacja, a nie żadna opcja.

Cytat:No nie bardzo. Liczysz miejskie koszty utrzymania. Na wsi 600-800 złotych na głowę wystarczy o ile posiada się własne mieszkanie. A akurat poziom własności wynosi u nas coś ponad 80% więc nie jest tak źle. Pod warunkiem, że się nie ma nałogów i jest się zdrowym ofc.


No raczej bardzo. 600-800 zł na głowę? Chodzi tobie o wegetację czy minimum socjalne zapewniające komfort (odpowiednią dietę, odzież, opiekę zdrowotną, ograniczony dostęp do kultury i życia towarzyskiego oraz dach nad głową i z suchymi ścianami)?
Wytłumacz mi jak można to mieć za 800 zł. Pewnie nawet 1200 nie starczy nawet na wsi. W dodatku "jeśli ktoś posiada nieruchomość" w której da się mieszkać.

Błąd jaki popełniasz to branie bieżących wydatków, które są niewystarczające już teraz i zakładanie, że to jest akceptowalne minimum.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#54
Zaczelismy to testowac ale rzad sie zmienil na konserwatywny i test przerwano. Nie bylo tak ze wszyscy przerwali prace bo dostali staly dochod, czesc poszla do szkol zeby sie doksztalcic reszta dalej pracowala bo im sie stopa podniosla, co im sie podobalo.
Poza tym to nie byl staly ochod dla wszystkich, bylo ograniczenie dochodowe.
Odpowiedz
#55
Mi się wydaje, że powinno być 600zł w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze w 1990roku dla każdej dorosłej osoby czyli od 18lat obok rent i emerytur.
Ja w 1990roku ukończyłam studia i jeszcze ze szkoły podstawowej tak miałam, że uważałam że politycy to poważni i odpowiedzialni ludzie. Dzisiaj tak już nie uważam.

Ja wtedy ukończyłam studia techniczne a nie jakieś polityczne czy choćby ekonomiczne lub bankowe i nie za bardzo rozumiałam co robią politycy i dlaczego umorusani nieogoleni ludzie ciągną po ulicy w mieście wojewódzkim materace i kładą się leżeć na chodnikach na tych materacach. Nie wiedziałam też czy ktoś coś z tym zrobi i czy szybko.

W 1990 roku dali mi pracę w państwowym zakładzie to znaczy mnie tam zatrudnili i przez 4 miesiące płacili mi minimalną pensję. Był to Zakład który zatrudniał około 350 osób.
W zakładzie tym była markotna atmosfera. Ja tam w zakresie mojego stanowiska stażysta technolog nic nie zrobiłam bo bodajże 3 mistrzów przynosiło zadania/zapytania o instrukcję obsługi do wykonania tego zadania, a zapytania były nagryzmolone odręcznie długopisem na kartce z zeszytu.
Tak się złożyło, że mistrzowie technologii pisali zygzakami przypominającymi wykres lekarski z EKG, nic naprawdę nic nie dało się przeczytać.
Ja prosiłam tych mistrzów, żeby mi to przedyktowali to sobie sama wyraźnie napiszę, ale oni mnie olali. Za pierwszym razem lekko pomolestowałam jednego mistrza, żeby mi przeczytał to co napisał. Chciałam śledzić za jego lub swoim palcem po tym tekście jak będzie to czytał, żeby rozpoznać w zygzakach kształt odręcznych liter którymi się posługiwał i żeby móc to sobie potem przepisać swoim pismem dopóki jeszcze będę kojarzyła te zygzaki. Ale ten mistrz podsunął sobie tę kartkę pod sam swój nos tak że widziałam kartkę tylko od spodu bez zygzaków i sylabizował i się jąkał i się zastanawiał co sam napisał.
W pokoju był jeszcze mój nowy kolega technolog z 10 letnim stażem i on mnie też olał, kazał mi chować kartki do jego szuflady, że on to sam zrobi i chłodno wyperswadował mi zawracanie głowy moim 2 szefom moimi problemami jako pracownika.
W tym momencie były już problemy z pracą, nie było tak łatwo znaleźć pracy i może zatrudnili mnie tam z litości jak w schronisku dla zwierząt więc tylko pozwiedzałam zakład i jak mi się skończył okres próbny to powiedziałam w kadrach, że mam inną pracę.

W tym zakładzie była taka sytuacja, że kilka dość spora grupa pań w kadrach liczyło miesięczne płace za pomocą papieru w kratkę, długopisa i kalkulatora.
Ja wtedy poznałam firmę w której nawet próbowałam się zatrudnić która sprzedawała Program komputerowy "Płace" za 40 milionów. Wtedy były takie pieniądze i tyle z grubsza kosztował program dla tego zakładu w którym byłam zatrudniona.
Ta moja firma nie miała pieniędzy na komputery i na program "Płace" do Działu Kadr. Nie miała bo pytałam o to nawet zakładowego informatyka, który wcześniej zajmował się jakimiś przedpotopowymi i gabarytowymi komputerami na długie dziurkowane tasiemki.
Gdyby jednak skądś zorganizowali pieniądze na komputeryzację Działu Kadr to musieli by zwolnić z pracy te panie liczące płace na kalkulatorach, nie były to najmłodsze osoby i tak na oko nie miały jakiegoś w miarę pożądanego na rynku pracy wykształcenia czy doświadczenia ani fizycznej krzepy zdrowej i młodej osoby żeby pracować w małym sklepie, sprzątać podłogę i myć sklepowe okna.

Co wtedy z tymi osobami? Ja po sporej ilości lat od tego zatrudnienia i po innych doświadczeniach zawodowych stwierdziłam, że nie odważyłabym się wtedy 1990/91 przyjść do tego Zakładu z komputerami i softwarem i komputeryzować tego Działu Kadr.

Ja sama miałam problemy z pracą trochę lat później, poleciało mi zdrowie i w 2003 roku dostałam rentę w śmiesznej wysokości jakieś 450 zł. Nie było to wiele ale od czegoś można było zacząć. Kolega pożyczał mi wtedy przez 1 rok pieniądze na czynsz za mieszkanie a po 1 roku znalazłam jakąś niezbyt sensowną pracę w Zakładzie Pracy dla Inwalidów a po niedługim czasie trochę bardziej sensowną w innym Zakładzie Pracy dla Inwalidów.

Piszę o 600zł w 1990roku bo wydaje mi się, że sytuacja finansowa Polski nie była zbyt dobra ale od czegoś należało zacząć bo też wszystkich problemów nie da się rozwiązać od razu.
To 600zł byłoby porównywalne do tej mojej mizernej minimalnej renty w 2003roku, jednak ludzie nie musieli by prosić o bułkę, pieniądze na bułkę lub na piwo, bo tym co nie mają nic też coś się od życia należy choćby 3 piwa tygodniowo, bo nie można żyć po to tylko żeby się umartwiać i nawet się piwa nie napić.

A to co teraz to nie wiem.
Ja bym dała jakieś mniejsze pieniądze powiedzmy:
600zł dla każdego od 18 lat
600 zł za upadek pod śmietnik dla każdego od 18 lat dożywotnio
300zł na jakiekolwiek dzieci do 13 lat - w sumie 300zł czy jest jedno dziecko czy  piętnaście dzieci
500 zł dla każdego dziecka od ukończenia 13 lat, z kontem bankowym, kartą do bankomatu, wpłatą pieniędzy na osobiste konto bankowe młodej osoby od 13-18 lat, żeby dziecko kończące podstawówkę mogło sobie kupić za własne pieniądze książki do nauki i używany laptop, bo ludzi do łopat nie potrzeba,

Uważam, że nie potrzeba dużo dzieci i ludność może się zmniejszać, Jak będzie mniej ludzi to te najstarsze budynki z mieszkaniami można wyburzyć i wyremontować te nowsze i lepsze nadające się do użytku. Nie trzeba wtedy dobudowywać wielu nowych budynków bo jak ludzi ubędzie to średni metraż mieszkania na jednego człowieka się sam zwiększy i sytuacja mieszkaniowa się polepszy.
A mieszkania można rozdzielić sprawiedliwiej. Osobiście nie odpowiadają mi darmozjady które jakoś nabyły więcej niż jedno mieszkanie i żyją z wynajmowania.
Odpowiedz
#56
gąska9999 napisał(a): Ja bym dała jakieś mniejsze pieniądze powiedzmy:
600zł dla każdego od 18 lat
600 zł za upadek pod śmietnik dla każdego od 18 lat dożywotnio
300zł na jakiekolwiek dzieci do 13 lat - w sumie 300zł czy jest jedno dziecko czy  piętnaście dzieci
500 zł dla każdego dziecka od ukończenia 13 lat, z kontem bankowym, kartą do bankomatu, wpłatą pieniędzy na osobiste konto bankowe młodej osoby od 13-18 lat, żeby dziecko kończące podstawówkę mogło sobie kupić za własne pieniądze książki do nauki i używany laptop, bo ludzi do łopat nie potrzeba ...

Bogata jesteś, że tak hojnie rozdajesz. Bill ci majątek przepisał?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#57
Skromniej niż Kaczka. Nie znam stanu finansów państwa.
W pierwszej kolejności te 2 pozycje po 600 zł dla ludzi dorosłych.
Dzieci nie trzeba robić. Można wymrzeć i zredukować populację do 1% tego co teraz jest. Będą czyste rzeki i nie będzie wojen o wodę i żywność.

Dla dzieci można skromniej:
pozycja 3. 100 zł zamiast 300zł,
pozycja 4. 200 zł kieszonkowego

Albo dla dzieci wcale jak jest bardzo źle z finansami,

Nie wiem czy to jest jasno napisane:
Chodzi mi o to, że rodzina lub pojedynczy rodzic który ma 5 dzieci dostaje na te dzieci w sumie 300zł a nie 5x300zł=1500zł
w tym wariancie z poprzedniego postu.


Wydaje mi się, że przyznanie podstawowych bezwarunkowych pieniędzy to pierwszy krok dość podstawowy żeby zrobić coś od zaraz.


To nie rozwiązuje problemów z pracą i z godnym życiem, które niektórzy chcieli by mieć a nie mają.
Ale to moje zdanie a liczy się zdanie większości lub chociażby jakiejś mniejszościowej grupy typu 10% ludności.
Ludzie sami powiedzą co chcą bo mówić przecież umią.



Po co politycy wzniecają dyskusję na temat 1200zł dla osoby dorosłej i 600zł dla bachora jak nie mają na to pieniędzy?
Ja tej dyskusji nie wzniecam tylko odpowiadam na pytanie.
Odpowiedz
#58
InspektorGadżet napisał(a): Jakbym dostawal 1200 i nie musiałbym nic robić to byłbym szczęśliwym człowiekiem

Pytanie podstawowe do tego rachunku jest, ile warte będzie 1200 PLN, jeżeli będzie je dostawał każdy za nic-nie-robienie? Już dziś widać, że 500+ zamieniło się w 400+ <1>. Podobnie na rynku nieruchomości, często spotykam się z tezą, że cena metra kwadratowego to pochodna średniej pensji oraz stopy procentu hipotecznego, i że przesunięcie jednego lub drugiego powoduje wahania cen. Tak więc i ten eksperyment jest obliczany według cen dzisiejszych, bez uwzględnienia sprzężenia zwrotnego z inflacją. Na końcu dnia może się okazać, że 1200 PLN jest tyle samo warte, co PRL-owskie "dwa tysiące się należy", niby dzięki temu nikt z głodu nie umrze, ale na więcej niż przeżycie nie starcza.

<1> https://biznes.radiozet.pl/News/500-plus...a-400-plus
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#59
Poza tym to zdanie Quinque jest nieprawdziwe, bardzo szybko nudzi sie nic nie robienie nawet takim dziadersom jak ja.
Odpowiedz
#60
bert04 napisał(a): Pytanie podstawowe do tego rachunku jest, ile warte będzie 1200 PLN, jeżeli będzie je dostawał każdy za nic-nie-robienie? Już dziś widać, że 500+ zamieniło się w 400+ <1>. Podobnie na rynku nieruchomości, często spotykam się z tezą, że cena metra kwadratowego to pochodna średniej pensji oraz stopy procentu hipotecznego, i że przesunięcie jednego lub drugiego powoduje wahania cen. Tak więc i ten eksperyment jest obliczany według cen dzisiejszych, bez uwzględnienia sprzężenia zwrotnego z inflacją. Na końcu dnia może się okazać, że 1200 PLN jest tyle samo warte, co PRL-owskie "dwa tysiące się należy", niby dzięki temu nikt z głodu nie umrze, ale na więcej niż przeżycie nie starcza.

<1> https://biznes.radiozet.pl/News/500-plus...a-400-plus

Sęk w tym, że takie 500+ to klasyczna przekładka z kieszonki do kieszonki plus opłata za wysył. Wiadomo, że nie da się dawać bez tworzenia długu, więc jednych obciąża się kosztami a drudzy otrzymują świadczenie niewspółmierne do ich wkładu. Tworzy się kaskada bo do zbiorniczka zwanego budżetem dolewa się drukowany hajs, szybko się zaczyna przelewać i podtopieni inflacją zostają wszyscy. Pytanie czy równomierny zrzut hajsu doprowadzi do inflacji czy nie? Na moje oko nie. Skoro otrzymuje absolutnie każdy konsument to nie ma efektu inflacyjnych "dolewek", które rosną w czasie. Stały dochód dla wszystkich co prawda mógłby podnieść ceny w pierwszym odruchu, ale potem jak miałby działać mechanizm inflacyjnych podwyżek? Przecież po pierwszej wypłacie zmienia się ilość pieniędzy i wolumen obrotów, ale już przy drugiej osiąga się stabilność. Nie zmienia się zapis winien-ma.
Sebastian Flak
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości