Liczba postów: 12,429
Liczba wątków: 91
Dołączył: 03.2013
Reputacja:
890 Płeć: mężczyzna
No nie. Nie lubię goryczki. Gorzki smak grejpfruta czy jakichś ziół może być, ale koneserem nie jestem. Szczególny smak alko mi nie leży. Nie jest to nastawienie a przynajmniej nie świadome. Po prostu jakoś mi nie pasuje. Może mam jakieś azjatyckie geny (Tatarów, Madziarów i innych egzotycznych nacji w okolicy nie brakowało) albo jakiś wyczulony smak. Podobno nieźle doprawiam potrawy a nos mam non stop zatkany więc nie wiem czy ta teoria ma sens. Jak mi się odblokowuje na full to wtedy mam wrażenie że żrę dwa razy tyle co normalnie XD
Liczba postów: 10,415
Liczba wątków: 99
Dołączył: 11.2008
Reputacja:
561 Płeć: nie wybrano
W upały uwielbiam cydr. A tylko raz w życiu piłam cydr alkoholowy, który był naprawdę dobry. Ale nie ze sklepu, tylko we francuskiej knajpce w Amsterdamie, mieli specjały bretońskie, to i cydr się znalazł.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Liczba postów: 21,707
Liczba wątków: 218
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
975 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: ate 7 stopnia
lumberjack napisał(a): Nie kusi cię w upał walnąć se zimnego browara? Ja bym se walnął i walnę jeśli w weekend będzie taka pogoda jak dziś.
U mnie problem jest w tym, że kiedy, jak piszesz, „walnę se browara” czy nawet szklaneczkę wina, to potem chodzę kołowaty i śpiący do wieczora.
I wszystkie prace muszę odkładać na następny dzień.
Bardzo mnie to wk.... bo czasem chciałbym beztrosko sobie coś wychylić, a tu dupa blada.
To chyba kwestia wieku, bo kiedyś nie miałem z tym żadnego problemu i reagowałem raczej pobudzeniem niż takim dołem.
Liczba postów: 12,429
Liczba wątków: 91
Dołączył: 03.2013
Reputacja:
890 Płeć: mężczyzna
Iselin napisał(a): W upały uwielbiam cydr. A tylko raz w życiu piłam cydr alkoholowy, który był naprawdę dobry. Ale nie ze sklepu, tylko we francuskiej knajpce w Amsterdamie, mieli specjały bretońskie, to i cydr się znalazł.
No ja lubię owocowe smaki, ale od wszelkich alkoholi to wolę kompot albo Tymbarka...
Sofeicz napisał(a):
lumberjack napisał(a): Nie kusi cię w upał walnąć se zimnego browara? Ja bym se walnął i walnę jeśli w weekend będzie taka pogoda jak dziś.
U mnie problem jest w tym, że kiedy, jak piszesz, „walnę se browara” czy nawet szklaneczkę wina, to potem chodzę kołowaty i śpiący do wieczora.
I wszystkie prace muszę odkładać na następny dzień.
Bardzo mnie to wk.... bo czasem chciałbym beztrosko sobie coś wychylić, a tu dupa blada.
To chyba kwestia wieku, bo kiedyś nie miałem z tym żadnego problemu i reagowałem raczej pobudzeniem niż takim dołem.
Mam podobnie. Zamula mnie. Bardzo niewielkie ilości to może i nawet rozluźniająco działają, ale co nieco więcej to już nie. Podejrzewam, że ja to bym był łasy na jakieś pobudzacze, bo kofeinka i teobrominka to mi leżą jak mało co.
Liczba postów: 681
Liczba wątków: 6
Dołączył: 02.2013
Reputacja:
189 Płeć: mężczyzna
Fanuel napisał(a): No ja lubię owocowe smaki, ale od wszelkich alkoholi to wolę kompot albo Tymbarka...
What about smakowe zerówki? Piwa tam praktycznie nie czuć, ale jednak to piwo Fakt, przez dodatki niemało tam cukru, ale niezły to zamiennik zwykłego soku, kiedy chcesz się napić w towarzystwie samemu nie przepadając za klasycznym piwem lub będąc abstynentem.
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Liczba postów: 10,995
Liczba wątków: 45
Dołączył: 09.2012
Reputacja:
1,122 Płeć: nie wybrano
lumberjack napisał(a): Jak ktoś stara się być totalnym abstynentem, to moim zdaniem akurat źle świadczy o jego silnej woli skoro jedno piwo czy kieliszek wina jest dla niego takim złem.
Niekoniecznie. W alkoholu nie ma nic dobrego oprócz smaku jeżeli ktoś lubi i uczucia rozluźnienia. Są jednak osoby, którym to nie pasuje.
Wyobraź sobie potrawę, której nie znosisz. Po co miałbyś od czasu do czasu jej próbować. Dla przyjemności? Tylko co to za przyjemność skoro nie lubisz.
Natomiast w przypadku tendencji do uzależnienia lub abstynencji powodowanej byłym alkoholizmem silna wola nie ma nic do rzeczy. To po prostu chemia organizmu i największy twardziel może się złamać. Więc wówczas nawet ten jeden kieliszek może być złem. Alkohol to jednak nie papierosy, które tak na prawdę uzależniają dość słabo i gdzie większość uzależnienia od nikotyny jest w głowie uzależnionego.
Sebrian napisał(a): What about smakowe zerówki? Piwa tam praktycznie nie czuć, ale jednak to piwo Fakt, przez dodatki niemało tam cukru, ale niezły to zamiennik zwykłego soku, kiedy chcesz się napić w towarzystwie samemu nie przepadając za klasycznym piwem lub będąc abstynentem.
Jeżeli o mnie chodzi to zerówki przekonały mnie, że w piwie lubię jednak głównie alkohol a nie smak piwa Przynajmniej jeżeli chodzi o koncernowy szajs sprzedawany pod nazwą "piwo".
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"
Liczba postów: 7,127
Liczba wątków: 97
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
916 Płeć: nie wybrano
zefciu napisał(a):
lumberjack napisał(a): Jak ktoś stara się być totalnym abstynentem, to moim zdaniem akurat źle świadczy o jego silnej woli skoro jedno piwo czy kieliszek wina jest dla niego takim złem.
Mam wrażenie że nie rozumiesz, czym jest alkoholizm. Gdybym miał powiedzieć, kto bardziej wykazuje się czymś, co nazywamy „silną wolą” — trzeźwy alkoholik, który codziennie zmaga się z pokusą, czy ja — osoba która może wypić jedno piwo i na tym skończyć, to oczywistym jest dla mnie, że to on ma „silną wolę”, a ja po prostu wylosowałem w genetycznej loterii taki układ nerwowy, który mi pozwala na bezproblemowe picie (chciałbym jeszcze taki, który mi pozwoli zjeść jedną kostkę czekolady i zagrać jedną rundkę w pokera).
Genetyka robi ogromne postępy i jest w modzie, ale nie zwalajmy wszystkich cech charakteru na nią. Psychologia i socjologia też się liczą. Poza tym, jeżeli coś pomaga genetycznie w abstynencji, to raczej "problemowe picie". Ludzie którzy mają tzw. silną głowę częściej mogą wypić "jednego ponad pragnienie" bez ryzyka kaca czy jazdy do Rygi przez ząbkowice. Ale wymioty oczyszczają a kac stanowi naturalny sygnał organizmu, że coś jest nie tak. Jeżeli te mechanizmy nie zadziałają, osoba ma wrażenie, że może pić więcej niż koledzy. Ale wątroba ma na ten temat odmienne zdanie.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
bert04 napisał(a): Genetyka robi ogromne postępy i jest w modzie, ale nie zwalajmy wszystkich cech charakteru na nią. Psychologia i socjologia też się liczą. Poza tym, jeżeli coś pomaga genetycznie w abstynencji, to raczej "problemowe picie". Ludzie którzy mają tzw. silną głowę częściej mogą wypić "jednego ponad pragnienie" bez ryzyka kaca czy jazdy do Rygi przez ząbkowice. Ale wymioty oczyszczają a kac stanowi naturalny sygnał organizmu, że coś jest nie tak. Jeżeli te mechanizmy nie zadziałają, osoba ma wrażenie, że może pić więcej niż koledzy. Ale wątroba ma na ten temat odmienne zdanie.
No ale ja akurat nie mam silnej głowy. Ani tym bardziej silnego żołądka. I jak przesadzę z alkoholem, to mam kaca (przejawiającego się alkoholowstrętem, a nie potrzebą „klinika”). Moje picie nazwałem bezproblemowym właśnie dlatego, że po wypiciu drugiego/trzeciego piwa danego wieczoru mam już dosyć. Nie odczuwam potrzeby „dopicia się”.
Liczba postów: 10,415
Liczba wątków: 99
Dołączył: 11.2008
Reputacja:
561 Płeć: nie wybrano
zefciu napisał(a):
lumberjack napisał(a): Ale po co tak powoływać się na genetyczną loterię - w ten sposób można deprecjonować jakiekolwiek osiągnięcia kogokolwiek.
Po to, żeby nie robić „osiągnięć” z losowych cech. W przeciwnym wypadku zaczynamy uważać za cnotę kolor skóry, czy orientację seksualną.
Ale też nie przesadzajmy w drugą stronę. Same genetyczne predyspozycje i wypicie jednego piwa nie zrobią z nikogo alkoholika.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
Iselin napisał(a): Ale też nie przesadzajmy w drugą stronę. Same genetyczne predyspozycje i wypicie jednego piwa nie zrobią z nikogo alkoholika.
Niczego takiego nie twierdziłem. Czynników jest wiele: psychicznych, kulturowych, losowych. Świadome decyzje też są jakimś czynnikiem, ale to nie implikuje, że niealkoholicy są jakoś inherentnie bardziej moralni i silni niż alkoholicy.
Liczba postów: 7,127
Liczba wątków: 97
Dołączył: 01.2016
Reputacja:
916 Płeć: nie wybrano
zefciu napisał(a): No ale ja akurat nie mam silnej głowy. Ani tym bardziej silnego żołądka. I jak przesadzę z alkoholem, to mam kaca (przejawiającego się alkoholowstrętem, a nie potrzebą „klinika”). Moje picie nazwałem bezproblemowym właśnie dlatego, że po wypiciu drugiego/trzeciego piwa danego wieczoru mam już dosyć. Nie odczuwam potrzeby „dopicia się”.
Wydaje mi się, że naljepiej sprawę opisał wyżej DziadBorowy. Istnieją różne powody wpadnięcia w nałóg. I może to być kombinacja genetyki, wychowania, środowiska i tak dalej. Natomiast niezależnie od tych czynników wstępnych, alkoholicy są osobami fizycznie uzależnionymi, dla nich "jeden kieliszek jest problemem" nie dlatego, że mają problemy z silną wolą, ale dlatego, że właśnie biochemia mózgu wrzuca ich na powrót do momentu, w którym przerwali. Tu przegrywa zarówno pijak z mocną głową jak i pijak rzygający parabolicznie i budzący się z kacem dnia następnego.
Papierosy natomiast, wiem to z autopsji, istotnie są kwestią silnej woli. Dekady temu przestałem, i teraz potrafię zapalić na imprezce, nie wypalając po tym całej paczki. Także kombinacja genetyczna działa tu na moją korzyść (tak, na serio słabo znoszę nikotynę), i wiem, że są ludzie, którzy po jednym szlugu wpadają znowu w nałóg, u mnie na szczęście tak nie jest. Inna biochemia nałogu i tyle.
zefciu napisał(a): Świadome decyzje też są jakimś czynnikiem, ale to nie implikuje, że niealkoholicy są jakoś inherentnie bardziej moralni i silni niż alkoholicy.
Swego czasu postulowałem, że katolicka (chrześcijańska?) wykładnia grzechu ma wiele wspólnego z psychologią nałogów. Przykładowo teza, że grzech zmienia naturę człowieka, przyzwyczaja go do zła, zmusza do powtarzania. Osoba popełniająca jakiś bardzo ciężki grzech była uznawana za ekwiwalent trzeźwego alkoholika, "niegrzeszącego upadłego", a w niektórych wariantach chrześcijaństwa każdy jeden grzech po jakimś "ponownym narodzeniu" był traktowany jako samo-wykluczenie i nawrót do nie-wiary.
Nie przypomnę sobie teraz całego toku mojego ówczesnego rozumowania, ale mniej więcej tym tokiem to szło.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania,
czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsania,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot i czas wstrzymania,
czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia,
czas miłości i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Liczba postów: 10,415
Liczba wątków: 99
Dołączył: 11.2008
Reputacja:
561 Płeć: nie wybrano
zefciu napisał(a): Niczego takiego nie twierdziłem. Czynników jest wiele: psychicznych, kulturowych, losowych. Świadome decyzje też są jakimś czynnikiem, ale to nie implikuje, że niealkoholicy są jakoś inherentnie bardziej moralni i silni niż alkoholicy.
No to źle zrozumiałam. To się zgadzam. Zresztą jeśli ktoś boi się uzależnienia, to rezygnacja z tego piwa czy kieliszka jest mądra. Nie ma sensu udowadniać komukolwiek, że się może.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.