To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Inny punkt widzenia - Buddyzm
Pojawiło się już w tym wątku pytanie: Czy buddyzm można odrzeć z medytacji, bajek, itp itd aby została sama etyka. Czy postępowanie wg niej byłoby możliwe i miałoby sens ?

Ja chciałbym się zapytać co gdyby buddyzm odrzeć właśnie z etyki, doktryn, historii i zostawić samą medytację. Czy pomogłaby się ona człowiekowi wyciszyć, spojrzeć na siebie "z boku" i co za tym idzie czy pomogłaby się zmienić na lepsze. Czy trzeba wierzyć w nibbanę, karmę, reinkarnację aby "dobrze" medytować, aby to skutkowało ? Czy może wystarczy wiara w możliwości tej sztuki. Macie jakieś doświadczenia czy przemyslenia w tym temacie ?
Zawsze gdy piszesz głupiego posta Bóg zabija kotka ... :twisted:

"Dla Ciebie jestem ateistą. Dla Boga, konstruktywną opozycją." - W. Allen
Odpowiedz
Wielu ludzi utożsamia właśnie buddyzm z medytacją. Budda w tekstach, które bez wątpliwości pochodzą od niego (tipitaka.pl), nigdy nie mówił o medytacji, jako oddzielonej od reszty ośmiorakiej ścieżki, Wydaje mi się zatem, że wszystkie elementy tej ośmirakiej ścieżki są równie ważne i równie znaczące dla zrealizowania wygaśnięcia. Co ciekawe, elementem tej ścieżki nie jest wiara w reinkarnację, która z czasem stała się jedną cech, poprzez które ludzie buddyzm postrzegają.

Ale elementem tej ścieżki jest już na przykład etyka. Nauka buddy tłumaczy, że nie da się osiągnąć odpowiedniego sukcesu w medytacji nie uspokoiwszy najpierw umysłu poprzez 5 podstawowych wskazań.

Mi się wydaje, że jakby się otarło buddyzm ze wszystkiego tak, żeby została sama medytacja, to tak naprawdę zostało by siedzenie bez ruchu, i obserwowanie oddechu. Przędzej czy później człowiek by to porzucił, bo była by to tylko bezsensowna czynność.
Odpowiedz
Ale nie wykluczasz że medytacja może być przydatna takjak np. joga - do skupienia, poprawy koncetracji, wyciszenia się.
Zawsze gdy piszesz głupiego posta Bóg zabija kotka ... :twisted:

"Dla Ciebie jestem ateistą. Dla Boga, konstruktywną opozycją." - W. Allen
Odpowiedz
No tak. Medytacja nie pochodzi z buddyzmu. Jest dużo technik medytacyjnych, które zapewne przynoszą jakieś pozytywne skutki.
Odpowiedz
medytacja jest formą transu.
test transem świadomym.

o cuś jak to:
http://www.youtube.com/watch?v=_ElleBabE...re=related

Odpowiedz
Critical Links to Buddhism and Lamaism

http://www.trimondi.de/EN/links.htm
http://translate.google.pl/translate?hl=...p%26sa%3DG

oraz

"Krwawe dzieje buddyzmu".
http://wolnemedia.net/?p=791

Cytat:Pogląd, że buddyzm może mieć coś wspólnego z mordami politycznymi, intrygami politycznymi, matkobójstwem, bratobójstwem, dzieciobójstwem, rywalizacją między rodzeństwem o tron, polowaniami na czarownice, inkwizycją, stosowanymi na wielką skalę torturami i ludobójstwem, może wielu ludzi Zachodu szokować. Zaszokował i mnie, kiedy zdałam sobie sprawę, że polityczna historia Tybetu niczym nie różni się od historii innych narodów. Pogląd ukształtowany przez szeroko rozpowszechnioną literaturę buddyjską był czymś, w co chciałam wierzyć. Chciałam wierzyć oficjalnym oświadczeniom mówiącym, jak buddyzm stał się rządzącą teokracją w Tybecie, że był to podbój dokonany wyłącznie metodami politycznymi i poprzez przekonywanie. (…Oczko

Ta oficjalna wersja przekonuje nas, że buddyzm stał się teokracją w Tybecie poprzez pokojowe przejęcie władzy nad sercami i umysłami dzikich, wojowniczych, niewykształconych ludzi, którzy nie wyznawali żadnej wiary.

Otóż, tak nie było. Rośnięcie buddyzmu w siłę to historia równie krwawa, jak dzieje kościoła katolickiego. Kalaczakra nie ma nic wspólnego z wprowadzeniem buddyzmu do Tybetu. Ci-lu-pa, historycznie bramiński chłopak, nauczał Kalaczakry jako narzędzia hinduizmu w Indiach w roku 966 n.e. Ten bramiński chłopak nauczał hinduskich buddystów Na-ro-pa swojego chronologicznego układu i ostatecznie wprowadził się do Tybetu dopiero po 1486 latach w stosunku do czasu, jaki jest podawany w cytowanej powyżej propagandzie buddyjskiej. Z kolei buddyzm stał się oficjalną religią Tybetu zaledwie 400 lat temu. To niezbyt długi okres czasu w porównaniu z innymi rządami. (…Oczko Jeśli te fakty z oficjalnej historii buddyzmu są nieprawdziwe, to czy my, ludzie Zachodu, nadal powinniśmy bezkrytycznie akceptować jego ckliwe historie i to bez żadnych potwierdzających je dowodów?

RELACJA Z PIERWSZEJ RĘKI

Pierwsze wątpliwości (…Oczko zrodziły się we mnie po spotkaniu z bardzo leciwą Tybetanką, panią Kushog. Była to pozbawiona praw obywatelskich szamanka z prowincji Kham, która 60 lat temu, jeszcze przed chińską okupacją, uciekła przed prześladowaniami buddystów, zostając uchodźcą. Zbiegła do Kaszmiru, a następnie do Australii. Opowiedziała mi, jak wyznawcy autochtonicznej religii, którą nazywała czasami Dong-ba, byli więzieni i masowo żywcem obdzierani ze skóry przez buddyjskich mnichów i jak ich skóra była wieszana i suszona na ulicach Lhasy.

(…Oczko Pani Kushog opisała czasy, kiedy byli piśmienni, uczyli dzieci zamożnych rodziców, byli matematykami, skrybami, naukowcami, astronomami, chronografami, historykami, wróżbitami, publicznymi celebrantami, psychiatrami i uzdrowicielami. Ich zadaniem było przywracanie naturalnej równowagi w kręgu życia i czasu (inaczej niż w Kalaczakrze, która byłą importowaną z Indii religią), ilekroć coś ulegało wypaczeniu. Doradzali w sprawach prawnych, rolnictwa, architektury i stylu, który na zachodzie nazywamy feng shui. Ich patronami często bywali miejscowi notable. Im lepszy był szaman/szamanka, tym wyżej postawionemu dostojnikowi służył, ale był też za odpłatnością dostępny dla zwykłych obywateli. Pani Kushog stwierdziła, że buddyści, tak jak szamani, również pobierali opłaty za swoje usługi i to znacznie większe, ponieważ musieli utrzymać cały klasztor a nie tylko siebie samych. Twierdziła przy tym, że wcale nie byli tacy skuteczni, jak się sądzi. Na przykład jeśli para chciała się pobrać, musiała zapłacić głównemu lamie. Nie tylko musieli go gościć i karmić w trakcie wielodniowej uroczystości, ale nakładano też na nich obowiązek żywienia i goszczenia wszystkich członków jego klasztoru. Ze zrozumiałych względów było to bardzo ciężkie brzemię, natomiast w przypadku szamana było to znacznie bardziej ekonomiczne. (…Oczko szamani byli traktowani jak konkurencja w interesach, w związku z czym buddyści szerzyli pogłoski, że szamani są źli i że pomagają im demony. W końcu udało się im wszystkich tak zastraszyć, że nikt nie sprzeciwiał się tępieniu szamanów, mimo iż byli oni powszechnie uważani za ludzi o dobrym sercu i szanowani. (…Oczko masowe prześladowania szamanów powtarzały się wielokrotnie w XVI wieku. (…Oczko w wyniku tych prześladowań wielu szamanów udawało, że się nawrócili na buddyzm, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Inni odkryli, że ta nowo wygenerowana bojaźń przed nimi daje im pewną ochronę i zaczęli odgrywać rolę potężnych czarodziei, których lepiej zostawić w spokoju. Jednak to wszystko nie pozwoliło im żyć w spokoju.

HISTORYCZNA NIETOLERANCJA I BANICJE

W przeciwieństwie do głoszących tolerancję, miłość i wyrozumiałość doktryn buddyzmu rok 1577 był świadkiem pierwszego antyszamańskiego edyktu wydanego przez mongolskiego Chana pod naciskiem buddystów. Od tego momentu zaczęły się prześladowania szamanów. Więcej danych o oskarżeniach szamanów można znaleźć w Mongolii niż w Tybecie. Ponieważ nauczycielem Altan Chana był trzeci Dalaj Lama i to on zachęcał go do wydania tego edyktu, nie ma wątpliwości, że takie same szykany miały miejsce w Tybecie.

Kalaczakra Tantra zawiera opowieść będącą odbiciem historii wygnania z Tybetu pani Kushog. Pierwszy król Kalki, Mańdżuśri, głosił Kalaczakra Tantrę swoim poddanym w dopiero co nawróconej na buddyzm “Śambhali” (może to być inne miejsce od pierwotnej “Śambhali” opisywanej w hinduskich “Wedach” przez innych przedbuddyjskich autorów). (…Oczko

BUDDYJSKIE DZIECIOBÓJSTWA, CZARNA MAGIA, UROKI ŚMIERCI I KANIBALIZM

Buddyzm zawiera koncepcję głoszącą, że godnym uczynkiem jest oczyszczanie świata z ludzi, którzy w przyszłości mogą okazać się źli. Padmasambhawa, założyciel tybetańskiego buddyzmu, przytacza przykład mówiący, że w dzieciństwie zabił chłopca, który zgodnie z jego przewidywaniami miał w przyszłości dokonać wstrętnych uczynków. Owo zło i wstrętne uczynki są interpretowane przez lamów jako akty pozabuddyjskiego szamanizmu (to znaczy niezgodne z buddyjskim szamanizmem) i pozabuddyjskiej magii. Kiedy rozmawiałam z zachodnimi lamami o tej przerażającej koncepcji, odnosząc ją do głoszonego oświecenia, okazało się, że ci rzekomo pełni współczucia i czcigodni nauczyciele mają zawsze tę samą zaprogramowaną odpowiedź: “Przecież szamani i wyznawcy bon-po byli źli i zasługiwali na to”. Ta odpowiedź wstrząsnęła mną, kiedy usłyszałam ją po raz pierwszy, jako że byłam przekonana, iż buddyści uważają, że nie ma ludzi złych, a jedynie nieoświeceni.


Licząca sobie 400 lat małych rozmiarów ludzka skóra, prawdopodobnie dziecka, znajdująca się w tantrycznej komorze Klasztoru Bhutańskiego przy drodze między Mendangiem a Tongsą, pochodząca prawdopodobnie z czasów pierwszego antyszamańskiego edyktu.

Ze świeckich źródeł mamy doniesienia mówiące, że buddyjski rząd Tybetu obdzierał ludzi żywcem ze skóry jeszcze w roku 1912. Są również cieszące się obecnie złą sławą listy prezentowane na Wystawie Tybetańskich Zabytków Społecznych i Historycznych w Pekińskim Pałacu Kultury Narodów razem z amputowanymi kończynami, zdartymi z ludzi skórami i przyrządami do tortur. Jeden z wystawionych tam listów zwraca szczególną uwagę. Czytamy w nim:

“Rab Ge: Buddyjska ceremonia odbędzie się tutaj. Potrzebujemy mięsa, serc i krwi wszelkich zwierząt, czterech ludzkich głów, wnętrzności, czystej krwi, mętnej krwi, ziemi z ruin, krwi menstruacyjnej wdowy, krwi trędowatego, wody artezyjskiej, ziemi uniesionej przez wir powietrzny, jeżyn rosnących w kierunku północy, psich i ludzkich ekstrementów oraz butów rzeźnika. Wszystko to należy przesłać 27. do Ceczichangu. Ceczichang 19″.

Nikt nie wątpi w autentyczność tego tekstu. Buddyści utrzymują, że to wszystko było pobierane ze świeżych zwłok. Ostatnio znaleziono inne listy o podobnej treści zawierające zamówienia na bardzo duże ilości części ludzkich ciał potrzebne do odprawiania rytuałów. Trudno wyobrazić sobie, w jaki sposób ze świeżych zwłok ludzi, którzy zmarli w naturalny sposób w tym samym czasie, można zebrać tak dużą ilość części ludzkich ciał.


Powiewające ludzkie skóry pochodzące z tybetańskich klasztorów przedstawione na wystawie w Chińskiej Republice Ludowej.

Wydaje się, że oskarżenia pani Kushog potwierdzają fragmenty “Hevajra-tantry”: “Po oznajmieniu intencji guru i znakomitych osobistości… odbyć rytuał zabicia z ilością jednego, który nie wierzy na nauki Buddy i jest krytykiem guru i Buddy. Taką osobę należy wyeliminować, przedstawiając ją jako istotę do góry nogami, wymiotującą krwią, trzęsącą się i ze zmierzwionymi włosami. Należy wyobrazić sobie palącą igłę wchodzącą w jej plecy. Następnie w wyniku wyobrażenia sylaby symbolizującej ogień w jej sercu zostaje ona natychmiastowo zabita”.

“Guhysamajatantra” również instruuje jak zadawać zabójcze rany oponentom buddyzmu. “Osoba rysuje mężczyznę lub kobietę kredą lub węglem drzewnym, lub czymś podobnym, po czym przedstawia siekierę w ręku i sposób, przy pomocy którego zostaje poderżnięte gardło. Kiedy już urok zostanie w ten sposób rzucony na wroga, można go otruć, zniewolić lub sparaliżować”.

Podobne zalecenia można znaleźć w Kalaczakrze Tantrze, która zaleca adeptowi mordowanie tych, którzy gwałcą nauki Buddy, przy czym instruuje, aby czynić to ze współczuciem.


Buddyjska tanka ukazująca Mada Siddha Virupę i człowieka wbitego na pal.

(…Oczko w “Guhyasamajatantrze” zawarta jest jeszcze jedna zachęta, która mówi, że zniszczenie czarodzieja pozwala wiernemu tantrze przejąć jego moc i stać się półbogiem. Używanie szczątków zniszczonego oponenta w charakterze rytualnych utensyliów lub zjedzenie jego ciała ma podobno jeszcze bardziej wzmocnić ten efekt. “Później należy wykonać z jego ciała pigułki, których spożywanie daje, między innymi, siddhi [moc/zdolności paranormalne] “chodzenia po niebie”. Takie pigułki są w rzeczywistości rozprowadzane do dzisiaj. Szczególnie poszukiwana jest krew z serca. Czaszka zabitego… również posiada własności magiczne”.

“Zagajnik Rozkoszy” jest rytuałem pochodzącym z tradycji Budhist Kagyutpa Chod, której reguły są rozprowadzane na płytach CD za pośrednictwem strony internetowej http://www.tibetan-institute.org/. W ramach tego rytuału wyznawcy kolekcjonują (mam nadzieję, że tylko w wyobraźni, aczkolwiek nie jest to jasno powiedziane) starych mężczyzn, kobiety i dzieci, obdzierają ich żywcem ze skóry, ćwiartują, a następnie układają w stosy w rytualnym stylu. Tego rodzaju praktyki byłyby traktowane na Zachodzie jako najczarniejsza magia. Ludzie, którzy składają ofiary z dzieci, praktykują czarną magię z zamiarem zabijania i zjadania swoich ofiar, są osadzani w więzieniu jako kryminaliści, którymi zresztą są. Potoczne wyobrażenie, że buddyści są pacyfistami i dążą do oświecenia wszystkich istot, jest zwykłą hipokryzją, jeśli spojrzymy na to w kontekście tych zbrodniczych praktyk.

KONFLIKT Z BON-BO

Szamanów nie należy mylić z bon-po. Szamani pochodzą z okresu pierwotnych wierzeń religijnych i żyli we względnej zgodzie z późniejszymi bon-po, którzy pojawili się w wyniku wymieszania miejscowych wierzeń z chińskim taoizmem. Bon-po założyli w Tybecie klasztory na długo przed przybyciem buddystów.

Historycznie pierwszym królem Tybetu, który zaakceptował buddyzm, był Khri Srong-Ide’ti-btsan (Chrisrong Detsen). Został on nawrócony na buddyzm poprzez swoją chińską żonę, która była zdeterminowana wprowadzić tę religię w swojej nowej ojczyźnie.

W roku 778 n.e., niedługo po przybyciu do Tybetu Padmasambhawy, król ten zorganizował publiczną dyskusję między bon-po, miejscowym tybetańskim zakonem, a buddystami, którzy próbowali zakładać swoje pierwsze klasztory. Budowa klasztorów była kosztowna, zaś ludzie w ogóle nie wspierali nowej religii. (…Oczko

Istniejące klasztory bon-po ulokowane były w miejscach o wysokiej energii. Żona króla Chrisrong Detsena chciała, żeby założył on w tych miejscach klasztory buddyjskie, aby w ten sposób porazić starego ducha. Król wystąpił z planem, w rezultacie którego nastąpiły prześladowania bon-po, którzy opisali je następująco:

“Powiedziane jest, że buddyjscy mędrcy przekonująco pokonali [w debacie] bon-po, co pomogło królowi w pozbyciu się ich. W rezultacie zaczął prześladować bon-po. Zebrał wszystkich kapłanów bon-po razem i dał im do wyboru: albo zostaną buddyjskimi zakonnikami, albo płacącymi podatki zwykłymi obywatelami. Jeśli nie zaakceptują żadnej z dwóch opcji, będą musieli opuścić kraj… Zagroził również, że straci tych, którzy z buddyzmu… przeszli na bon… Mówi się, że wiele mniejszych klasztorów bon-po zostało zniszczonych, a inne przeszły w ręce buddystów”.

W ten sposób buddyści uzyskali pierwsze klasztory bez ponoszenia kosztów przez króla, po prostu kradnąc je bon-po.

“W rezultacie wielu bon-po publicznie przeszło na buddyzm, jednak większość z nich wolała wygnanie. Pochowali swoje święte księgi (które stały się zakazane i polecono je spalić) w niedostępnych dla ludzi króla miejscach - w górach, w wąwozach, a nawet w klasztorach niczego nie podejrzewających mnichów buddyjskich. Chodziło o ocalenie tych tekstów dla przyszłych pokoleń. Odkrycie w późniejszych wiekach tych skarbów literatury odegrało wielką rolę w odtworzeniu kanonu bon-po. (…Oczko Królowi Chrisrong Detsenowi nie udało się całkowicie zniszczyć religii bon. (…Oczko

WSPÓŁCZESNY BUDDYZM - NIETOLERANCJA, PRZEŚLADOWANIE MNIEJSZOŚCI I ŁAMANIE PRAW CZŁOWIEKA

Te zbrodnicze nawoływania w imię religii lub w oparciu o ugruntowaną opinię głoszącą, że pewne odłamy społeczeństwa są z gruntu złe, są nam na Zachodzie doskonale znane z opisów liczących sobie 400 lat katolickich polowań na czarownice, a bardziej współcześnie z holokaustu zafundowanego nam przez nazistów.

W podobny sposób łamane są przez buddystów prawa człowieka w Dharamsali (miasto w zachodniej części indyjskiego stanu Himaćal Pradeś, w którym od 1959 rezyduje Dalaj Lama po opuszczeniu Tybetu zajętego przez Chiny - przypis red.) i w innych częściach świata w stosunku do wyodrębnionej ostatnio z ich społeczności szamańskiej sekty o nazwie Buddyści Shugdena. (…Oczko

Czternasty Dalaj Lama orzekł, że buddyjski kult Shugdena jest “bałwochwalstwem” i “nawrotem do szamanizmu”. Znowu mamy do czynienia z hipokryzją kryjącą się w słowach przywódcy religijnego, który specjalizuje się, bardziej niż kto inny, w oddawaniu czci wizerunkom różnych bóstw, zapożyczonych zresztą z praktyk szamańskich.

Przywódca tej buddyjskiej sekty został oficjalnie ogłoszony “wrogiem ludu”.

Wygląda na to, że wydany w 1577 antyszamański edykt wciąż jest traktowany poważnie przez obecnego Dalaj Lamę.

Wyznawcy Shugdena stali się ofiarami prawdziwego polowania na czarownice. Oskarżają oni Dalaj Lamę o rażące gwałcenie praw człowieka oraz prawa do wolności wyznania i nie wstydzą się porównywać go do chińskich wojsk okupacyjnych i katolickiej inkwizycji. Mówi się, że domy należące do członków tej sekty zostały nielegalnie przeszukane przez zamaskowanych opryszków, którzy zaatakowali następnie ich bezbronnych mieszkańców. Wizerunki i ołtarze opiekuńczego boga zostały rozmyślnie spalone i wrzucone do rzek.

Wyznawcy Dorje Shugdena utrzymują, że sporządzono ich listy i traktuje się ich jako “wrogów ludu”. Ich zdjęcia i zdjęcia ich dzieci są rozwieszane w miejscach publicznych i utrudnia się dostęp ich dzieciom do szkół publicznych. Z całą pewnością nie jest to zachowanie, którego należałoby się spodziewać po członkach globalnej społeczności, która głośno manifestuje swoje współczucie dla innych, niestosowanie przemocy, dążenie do oświecenia i zarazem potępia inne rządy, które nie postępują zgodnie z tymi zasadami.

W wyniku rezolucji Konwencji Tybetańskiego Cholsumu, która odbyła się między świadkami oskarżeń kierowanych pod adresem Chin przez rząd Tybetu na wygnaniu. Wyznawcom Shugdena zakazano odbywania podróży za granicę, pobierania emerytury, odmówiono pomocy państwa dla dzieci, a także zasiłków z zakładu ubezpieczeń społecznych. Rezolucja zakazuje Tybetańczykom czytania pism sekty i wzywa do ich spalenia. Oskarżenia są bardzo podobne do zarzutów kierowanych przez tybetańskich buddystów pod adresem chińskich najeźdźców w odniesieniu do ich religijnej nietolerancji.

Jednak buddyjska nietolerancja wobec odrodzonych szamanów wydaje się być jeszcze większa. Wkrótce potem podziemna organizacja wojskowa o nazwie “Tajne Stowarzyszenie Niszczenia Wewnętrznych i Zewnętrznych Wrogów Tybetu” zagroziła zamordowaniem dwóch młodych kontynuatorów rodu, lamów Kyabje Trijang Rinpoche, który miał wówczas zaledwie 13 lat, i jedenastoletniego Song Rinpoche, którzy odprawiali obrzędy na cześć Dorje Shugdena. Grożono również śmiercią w programie szwajcarskiej telewizji, mówiąc: “…zniszczymy wasze życie i waszą działalność” (Swiss Television, SF1, 6 stycznia 1998 - przypis red.).

Jak na ironię, Trijang Rinpoche jest traktowany jako reinkarnacja zmarłego lamy, który wprowadził wcześniej czternastego Dalaj Lamę do kultu Shugdena jako jego nauczyciel. W ujawnionym dokumencie czytamy: “Każdego, kto przeciwstawia się polityce rządu, należy wyodrębnić, wystąpić przeciwko niemu i skazać na śmierć… Co się tyczy reinkarnacji Trijanga i Songa Rinpoche, jeśli nie zaprzestaną praktykowania Dhogyal [Shugden] i przeciwstawiania się słowom H.H. Dalaj Lamy, nie tylko utracimy dla nich szacunek, ale ich życie i ich działalność odczują destrukcję. To jest nasze pierwsze ostrzeżenia”.

W czasie filmowania przez zespół zachodniej telewizji tybetańskich mnich, który współpracował z filmowcami, otrzymał następujące ostrzeżenie: “…za siedem dni będziesz martwy!” (Swiss Television, SF1, 6 stycznia 1998 - przypis red.).

Dharamsala wywiera ponadto silny wpływ psychologiczny na buddyjskie ośrodki na zachodzie i zakazuje im odprawiania rytuałów poświęconych Shugdenowi.

W Londynie, gdzie mieszka 3000 członków sekty, odbyły się demonstracje, w czasie których wysoko na głowni niesiono zdjęcia czternastego Dalaj Lamy wraz ze słowami: “Twoje uśmiechy czarują, twoje działania krzywdzą”. Określano go następująco: “bezlitosny dyktator, który uciska swój lud bardziej, niż robią to Chińczycy”.

Te stwierdzenia odnoszą się do tybetańskiego rządu na wygnaniu, który naśladuje metody działania rządu chińskiego, przy czym błędnie zacytowany dokument stanowi wystarczający powód do aresztowania wszystkich wyznawców Shugdena w Dehli i nielegalnego osadzania ich w więzieniu, mimo iż nie uczestniczyli w jakimkolwiek przestępstwie.

Tybetańskie podania mówią, że Dorje Shugden, “Siewca Gromu”, obejmie sukcesję po Pe-Harze jako głowa wszystkich “Jig rten pa’i srung ma”, gdy osiągnie rangę pozaziemskiej boskości. Być może ten ostatni politycznie manewr i gra o wpływy wewnątrz tybetańskiego buddyzmu wynika z obawy niektórych o utratę dotychczasowego statusu z powodu tej legendy. (…Oczko

Odpowiedz
Ja kiedys tez darzylem buddyzm jakims szacunkiem - do czasu az nie zaczelem sie nim interesowac. Jest to religia pelna bzdur i fantasmagorii jak kazda inna. Istnieje tam swiat duchow, straznicy dharmy (pokraczne potworki strzezace nauk buddyjskich w stylu: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en...nLhamo.jpg ), poprzez medytacje mozna uzyskac moc jasnowidzenia i inne moce nadprzyrodzone, roznego rodzaju durne przesady niczym nie poparte w stylu "dusza ludzka moze trwac w ciele nawet do 49 dni, zanim dojdzie do jej reinkarnacji, dlatego tez tak dlugo nalezy przechowywac cialo zmarlego" itp. Tego jest setki, sam tez system karmy to nic innego jak odpowiednik chrzescijanskiej "woli bozej" sluzacej glownie do podtrzymywania roznic spolecznych (systemu feudalnego, kastowego itp) - otoz w buddyzmie niektorzy ludzie rodza sie biedni i chorzy dlatego poniewaz jest to kara za to, ze byli zli w poprzednim wcieleniu.
Niech zyje Lenin, Stalin i Jaroslaw Kaczynski!
Odpowiedz
Tgc napisał(a):Ja kiedys tez darzylem buddyzm jakims szacunkiem - do czasu az nie zaczelem sie nim interesowac. Jest to religia pelna bzdur i fantasmagorii jak kazda inna. Istnieje tam swiat duchow, straznicy dharmy (pokraczne potworki strzezace nauk buddyjskich w stylu:

No to chujowo się nim interesowałeś, bo ja przeczytałem całe tomy buddyjskiej filozofii, i ani na moment żadni strażnicy dharmy czy inne nieistotne pierdoły nie przyciągnęły mojej uwagi. Widziałeś w buddyzmie to, czego tam szukałeś.

Tgc napisał(a):sam tez system karmy to nic innego jak odpowiednik chrzescijanskiej "woli bozej" sluzacej glownie do podtrzymywania roznic spolecznych (systemu feudalnego, kastowego itp)

Podtrzymywania różnic społecznych? A może raczej tlumaczenia różnic społecznych? Czy Twoim zdaniem jest możliwe istnienie społeczeństwa w którym nie istnieje hierarchia? Jeżeli tak, to zwóć się lepiej do tych strażników dharmy - to mniejsze pierdoły w porównaniu z przekonaniem o możliwości funkcjonowania takiego społęczeństwa. Uśmiech
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
Cytat:No to chujowo się nim interesowałeś, bo ja przeczytałem całe tomy buddyjskiej filozofii, i ani na moment żadni strażnicy dharmy czy inne nieistotne pierdoły nie przyciągnęły mojej uwagi. Widziałeś w buddyzmie to, czego tam szukałeś.
Pewnie folklor ludowy. Czym innym charakteryzuje się wiara ludu, a czym innym ludzi wykształconych, czasem to pierwsze można wręcz uznać za herezje w porównaniu z tym, co głosi odpowiednia instytucja.
[SIZE=1][SIZE=2][SIZE=1][SIZE=2]Burdel na forum powstaje, gdy moderatorzy forum postanawiają sprzeciwić się części działań członków Ekipy Honor.

Czat / IRC: http://pokazywarka.pl/jpqkgu/ - prosta instrukcja dołączania.[/SIZE][/SIZE][/SIZE][/SIZE]
Odpowiedz
Aniolki, diabelki, krwawiace figurki itp. w religii chrzescijanskiej tez mozna potraktowac jako daleki element folkloru, a jednak jakos tak raza takie fantasmagorie religijne. W buddyzmie jest identycznie i wcale te "dziwaczne" wierzenia nie stanowia jakiegos odleglego tla i folkloru. Nie wiem w jaki sposob Wotanskrieger studiowal buddyzm (moze ogladal program na discovery?), ale skladanie ofiar z pozywienia dla duchow (duchy zywia sie wylacznie zapachem, wiec po paru dniach taki ofiarowany pokarm mozna zjesc samemu zanim sie zepsuje) jak i odwolywanie sie do Straznikow Dharmy, Bodhisattwow oraz Buddow podczas medytacji i modlitwy jest na porzadku dziennym - w kazdej buddyjskiej swiatyni jest tez oltarz z ich podobiznami.
Niech zyje Lenin, Stalin i Jaroslaw Kaczynski!
Odpowiedz
Tgc napisał(a):Nie wiem w jaki sposob Wotanskrieger studiowal buddyzm (moze ogladal program na discovery?), ale skladanie ofiar z pozywienia dla duchow (duchy zywia sie wylacznie zapachem, wiec po paru dniach taki ofiarowany pokarm mozna zjesc samemu zanim sie zepsuje) jak i odwolywanie sie do Straznikow Dharmy, Bodhisattwow oraz Buddow podczas medytacji i modlitwy jest na porzadku dziennym - w kazdej buddyjskiej swiatyni jest tez oltarz z ich podobiznami.

No widać że to jednak wiedza Tgc na temat buddyzmu pochodzi z discovery Uśmiech Czy Tgc zdaje sobie sprawę z tego że Buddowie i Bodhisattwowie nie są traktowani jako realnie istniejące "bóstwa", tylko stanowią idee wplecione w obraz i jako takie stanowią obiekt medytacji? Co do duszków i innych takich, to stanowią one pozostałości po wierzeniach ludowych (i tam też funkcjonują). Adekwatne pozostałości funkcjonują np. w taoizmie, który dzieli się na klasyczny (czyli filozoficzny) i ludowy (czyli wiara w miliardy duszków i wróżek). Więc pisanina jakoby istotą buddyzmu była wiara i kult jakichś duszków i strazników dharmy, musi wynikać albo z ignorancji, albo musi mieć bardziej wyrachowane podłoże. Uśmiech
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Odpowiedz
Wotanskrieger napisał(a):Czy Tgc zdaje sobie sprawę z tego że Buddowie i Bodhisattwowie nie są traktowani jako realnie istniejące "bóstwa", tylko stanowią idee wplecione w obraz i jako takie stanowią obiekt medytacji?

A jak jest ze swietymi w chrzescijanstwie? Ich funkcja jest identyczna - patronuja roznym sprawa i poprzez modlitwe wierni moga sie do nich zwracac. W buddyzmie glowna funkcja takich tworow jest oczywiscie identyczna - co wiecej nie ma nawet wymogu modlitwy do nich poniewaz buudyzm nie narzuca konkretnej formy medytacji/modlitwy, ale nie zmienia to faktu, ze twory te wedlug tejze religii istnieja jak najbardziej realnie (zadne nauki buddyjskie nie podaja, ze sa tylko abstrakcyjnym symbolem). Co wiecej takie tytuly i magiczne moce przypisuje sie osoba zywym - np. Dalajlama jest uwazany za istote zdolna swiadomie wybierac swoje kolejne inkarnacje - wyznawcy buddyzmu wierza, ze odradza sie on nieprzerwanie od 14 juz wcielen, jeszcze wiekszym rekordzista jest mniej znany Karmapa, ktory odradzil sie juz 17scie razy...

Ja zdaje sobie sprawe Wotanskrieger, ze za tymi symbolami w postaci duchow i innego folkloru moze czai sie calkiem dobra filozofia i moze wygladac to, ze czepiam sie szczegolow. Lecz istnieja alternatywne filozofie i systemy moralne ktore takich fantasmagorii sa pozbawione jak swiecki humanizm czy patrzacy w przyszlosc transhumanizm, wiec zeby stac sie dobrym czlowiekiem nie musimy odwolywac sie do jakichkolwiek religii opatrzonych w pokraczny folklor.
Niech zyje Lenin, Stalin i Jaroslaw Kaczynski!
Odpowiedz
Nie wiedziałem, że chińska propaganda walczy również na polskim froncie. Straszliwe Smutny
Księgarnia buddyjska na ul. Pomarańczowej

Zen na co dzień: blog o współczesnym zen
Odpowiedz
Witam Wszystkich. Co prawda nie udzielam się tutaj zbyt często, ale przeglądam forum od czasu do czasu i zainteresował mnie ten temat, jako że Buddyzm jest mi dosyć bliski.
Sam także zastanawiałem się nad kwestią poruszoną przez Tgc o istnieniu Bodhisattwów jako realnych bytów, czy też czegoś innego, ale nie doszedłem w swych rozmyślaniach do niczego konkretnego. Postanowiłem jednak zapytać osoby związane z buddyzmem już od dłuższego czasu, i od jednej z nich uzyskałem odpowiedź, której fragment przytaczam:
Cytat:Generalnie w tradycyjnym ujęciu bodhisattwowie wykorzystywani są w praktyce jako określone aspekty prawdziwej natury ale w żadnym wypadku nie neguje się ich konwencjonalnego istnienia.
Czyli, jak ktoś już chyba pisał są uosobieniem pewnych cech do których odwołujemy się w czasie praktyki, ale nie da się powiedzieć ze 100% pewnością, że nie istnieją.
Odpowiedz
Ciekawy temat. Jako że interesuję się religioznawstwem i sam jestem buddystą to muszę stwierdzić że tak jak już parę razy wspomniano, zarówno bodhisattwowie, piekła jak i wszystkie inne istoty/zjawiska podpadające pod fantastykę opartą na wierze postrzega się jako odbicie odpowiednich stanów umysłu a nie faktycznie istniejące istoty. W rejonach gdzie buddyzm został przyjęty przez prostych ludzi którzy nie czują potrzeby duchowego rozwoju, uległ on asymilacji z niektórymi wierzeniami ludowymi jednocześnie przekształcając je w zjawiska umysłowe i wykorzystując do prywatnego rozwoju. Z tego powodu ci którzy nie szukają w religii głębi znajdują tam faktycznie istniejące istoty i jako takim oddają im cześć. Jednak mnisi wykorzystujący praktyki oparte na wizualizacji w większości zdają sobie sprawę z umysłowego aspektu owych "istot". Psychologia już od wielu lat czerpie garściami z buddyzmu gdyż różnica w praktykach teistycznych a buddyjskich jest taka że buddyjskie mają formę niejako terapii i w realny sposób oddziałują na nasz umysł.
Odpowiedz
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach." - W pełni zgadzam się z tym zdaniem, dlatego też nie wierzę w buddyzm. Jak to w religiach - bzdury, zabobony, których nikt nie udowodnił i zapewne nie udowodni. Dusza, wyższe stany świadomości, reinkarnacja.
Odnośnie okropieństw w Tybecie - z pewnością większość to chińska propaganda. Ale ja nie wierzę również w propagandę tybetańską, jakoby kraj rządzony przez klikę kapłańską był miejscem rajskim, gdzie władza zawsze była dobra, miła i kochaniutka.
Odpowiedz
Cytat:Jak to w religiach - bzdury, zabobony, których nikt nie udowodnił i zapewne nie udowodni. Dusza, wyższe stany świadomości, reinkarnacja.
No cóż, patrząc na to z boku można mieć takie wrażenie. Jednak buddyzm jest kierunkiem filozoficzno-religijnym o czym warto pamiętać a nie tylko religią dlatego też w przeciwieństwie do religii w pojęciu zachodnim podchodzi do własnych "zabobonów" w sposób znacznie bardziej krytyczny. Może to brzmi z mojej strony jak próba usprawiedliwienia bo sam jestem buddystą, może i tak jest, aczkolwiek człowiek musi się czasem wygadać;p A więc. W buddyzmie nie ma duszy. Jest tylko strumień świadomości który jest ściśle połączony z samsarą czyli kołem narodzin. Różnica jest znaczna chociaż i to można uznać za bzdurę. Zależy czy uznajesz reinkarnację. Wyższe stany świadomości? Możliwe że chodzi ci tu o oświecenie jakiego doznał Budda i do którego dążą buddyści czyli tzw. stan buddy czyli zdolność postrzegania świata takim jakim jest. Tu cię muszę rozczarować ale psychiatria już od dłuższego czasu akceptuje istnienie takiego stanu chociaż nie jest w stanie określić na czym on polega gdyż ciężko znaleźć w ogóle taką osobę że nie wspomnę o braku możliwości sprawdzenia jego oświecenia. Na bazie tych "wyższych stanów świadomości" które istnieją w buddyzmie powstał nawet oddzielny kierunek psychologii psychologia transpersonalna. Medytacja i odpowiednie nauczanie które jest określane buddyjską psychologią ma realny wpływ na psychikę ludzką i jest to dobrze udowodnione. Najbardziej widoczne jest u "zenistów" którzy po paru miesiącach medytacji i praktyk uzyskują widoczne efekty. No i teraz reinkarnacja;p Można ją uznać za prawdziwą bądź odrzucić uznając ją za błędną. W buddyzmie (nie we wszystkich szkołach) stanowi ona jeden z filarów na których opiera się owa "psychologia". Człowiek potrzebuje czegoś głębokiego żeby miał powód w ogóle praktykować jak sądzęOczko Jednak istotne jest to iż w przeciwieństwie do Boga, którego racjonalnie można obalić tak reinkarnacja jest znacznie do obalenia trudniejsza ze względu na to że co jakiś czas rodzi się ktoś kto pamięta swoje poprzednie życie w sposób wręcz szczegółowy. Oczywiście, psychiatria już od dawna próbuje analizować takie przypadki i większość z nich jest racjonalnie obalana jednak istnieją przypadki do których nawet nie potrafi się racjonalnie podejść. Wspominam to tak ku wyjaśnieniu że jednak obecnie reinkarnacja oparta jest na empirycznych dowodach, nie istotne czy prawdziwych czy też nie.
To tak ku tym "bzdurą i zabobonom" o których wspominałeś. Zresztą różnica jest dość dramatyczna między buddyzmem a religiami teistycznymi gdyż jak sam Dalajlam powiedział, nie trzeba wierzyć w reinkarnację żeby być buddystąOczko Dogmat to coś niepodważalnego zaś w buddyzmie podważyć to można, a nawet trzeba. Kto to przyjmie to fajnie, kto nie to też fajnie. Nie trzeba wierzyć w żadne tego typu rzeczy jeśli ci to przeszkadza. Prawdę mówiąc powinno się to w takim wypadku przeanalizować i olać jeśli taka twoja wola gdyż tylko zaprzątało by twój umysł. Buddyzm nie jest idealny jak i wszystko inne, jest tylko drogą którą ktoś może podążać bądź nie. Nie lepszą, nie gorszą. Lubię konstruktywną krytykęOczko
Cytat:Odnośnie okropieństw w Tybecie - z pewnością większość to chińska propaganda. Ale ja nie wierzę również w propagandę tybetańską, jakoby kraj rządzony przez klikę kapłańską był miejscem rajskim, gdzie władza zawsze była dobra, miła i kochaniutka.
To nie propaganda tybetańska tylko zachodnia jak już coś;p Zaczęła się ona jakoś tak XVI wieku. Mogę się mylić, tak czy inaczej dawno. Buddyzm na zachodzie był obecny jedynie wśród elity intelektualnej a ci jako tacy nie stosowali przemocy i potrafili znacznie lepiej poradzić sobie z problemami. W połączeniu z odpowiednią medytacją, filozofia buddyjska sprawia że ludzie stają się nienaturalnie spokojni co wykwitło tym że tak ludzie postrzegali buddystów.Opowieści o mitycznej krainie buddyjskiej Shangi-La dorzuciły do tego obraz krainy wiecznej duchowości. Spokój, radość i w ogóle fajne miejsce. W erze globalizacji gdy już ludzi połączyły media ludzie masowo zauważyli Tybet i uznali go za miejsce duchowego spokoju gdyż tak postrzegali buddystów, a zdjęcia i filmy tylko ich w tym utwierdzały gdyż co jak co ale Tybet jest barwnym i ciekawym miejscem. Dalajlama i pozostali Tybetańczycy niejednokrotnie starali się przestawić prawdziwy obraz Tybetu jednak spokojni mnisi medytujący na górze wryli się w ludzką mentalność. Tybet nie był idealny a nawet daleko mu było do tego jednak 99% argumentów które krążą po świecie są chińską propagandą mającą oczernić religię która faktycznie kierowała całym życiem tamtejszych mieszkańców. Najsmutniejsze jest to że rządy Dalajlamy zostały ukrócony w momencie gdy miał wprowadzać reformy:/ Było jak było, jednak masowe mordy to zwykła bujda a Tybetańczycy woleli kler od Chińczyków co jest normalne biorąc pod uwagę co im Chińczycy zrobili. Z czasem i tak uległo by to rozdzieleniu.
Odpowiedz
Wracajac do tego w co buddysci wierza a w co nie:
http://www.joemonster.org/art/14918/Oglo...j_swiatyni

W skrocie informuja mrowki, insekty itp, ze za 5 dni beda spryskiwac swiatynie i prosza duchy opiekuncze by pomoglby przeniesc te zwierzatka przed tym czasem w bezpieczne miejsce ;p
Niech zyje Lenin, Stalin i Jaroslaw Kaczynski!
Odpowiedz
Bardzo miło z ich strony xD Chociaż mogliby to mniejszą czcionką napisać żeby się mrówkom łatwiej czytało;p W sumie dziwne że w Tybecie czy innych Chinach mnisi napisali wiadomość również po angielskuOczko
Odpowiedz
Tgc napisał(a):Wracajac do tego w co buddysci wierza a w co nie:
http://www.joemonster.org/art/14918/Oglo...j_swiatyni

W skrocie informuja mrowki, insekty itp, ze za 5 dni beda spryskiwac swiatynie i prosza duchy opiekuncze by pomoglby przeniesc te zwierzatka przed tym czasem w bezpieczne miejsce ;p


No to jest czadowa wiara . Równouprawnienie wszystkich gatunków .Oczko
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości