Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
382 Płeć: nie wybrano
Dallas Buyers Club myślałem, że mnie pozamiata, co nie miało miejsca, ale to dobry obraz. Tym lepszy, że jak później sprawdziłem biograficzny, a te nie zawsze zrealizowane są błyskotliwie. Tutaj twórcom udało się wykreować postacie i historię, która uwodzi widza. Pierwszy raz nie cofnęło mnie przy roli Jareda Leto. Jeśli kolejne role będzie miał tak dobre to może odejmę mu przypinkę "drewna". Popisał się. Powiedziałbym, że był lepszy od McConaugheya. Warto zobaczyć.
No i druga wrzutka.
Sam nie wiem
Wybitny film to nie jest. Ale Nolanowski rozmach robi duże wrażenie. Chciałbym więcej filmów SF tego typu, a nie jak Grawitacja czy jeszcze słabszych.
Może jedynym słabym punktem filmu jest założenie reżysera, by pogodzić sprzeczne bieguny.
Spoiler!
Mam na myśli godzenie naukowego podejścia z hollywoodzką widowiskowością. Rzecz niemożliwa, ale wizja Nolana, misternie utkana, niedopuszcza do znalezienia zbyt wielu słabych nici. Nawet tam gdzie pojawia się wątpliwa kwestia interakcji z czarną dziurą, a następnie innymi wymiarami i można mieć zastrzeżenia z perspektywy naukowej, to oceniając całokształt jasnym staje się, że wizja zawiera w sobie coś więcej, niż hollywoodzką pochwałę śmiałych odkryć naukowych. Przede wszystkim, reżyser, przy pomocy niepotwierdznych hipotez i spekulacji zagląda w duszę człowieka. To wszystko przy pochwale klasyki gatunku, filmowej przygody i fantastyki.
Ja to kupuję
To wychodzi zwycięsko z chęci pogodzenia niemożliwego.
Koniecznie Imax.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 3,888
Liczba wątków: 28
Dołączył: 05.2012
Reputacja:
149 Płeć: nie wybrano
Jak dla mnie Interstellar to najlepszy film ostatnich lat, oczywiście oglądany w IMAXie, sceny w kosmosie po prostu wyśmienite, aż człowiek ma wrażenie, że też tam jest. Do tego jak zwykle świetna muzyka Hansa Zimmera. Kto nie oglądał, niech żałuje
Dopóki rodzimy się i umieramy, póki światło jest w nas, warto się wkurwiać, trzeba się wkurwiać! Wciąż i wciąż od nowa.
Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Tak, Interstellar jest niesamowity w kinie - efekty (poza jedną sceną, jak żywo wyciętą z lat 80-tych...) wgniatają w fotel.
Gdyby nie ostatnia 1/3 filmu, którą spędziłem z nieodłącznym uczuciem "?! Na co ja patrzę?!", to film spokojnie mógłby należeć do ścisłej czołówki najlepszych filmów sci-fi.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Liczba postów: 5,136
Liczba wątków: 111
Dołączył: 11.2011
Reputacja:
26 Płeć: nie wybrano
Roan Shiran napisał(a):Tak, Interstellar jest niesamowity w kinie - efekty (poza jedną sceną, jak żywo wyciętą z lat 80-tych...) wgniatają w fotel.
Gdyby nie ostatnia 1/3 filmu, którą spędziłem z nieodłącznym uczuciem "?! Na co ja patrzę?!", to film spokojnie mógłby należeć do ścisłej czołówki najlepszych filmów sci-fi.
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
382 Płeć: nie wybrano
Baptiste napisał(a):Nie oglądałem ale przez wzgląd na moją wiedzę o tym iż w obstawie znajduje się Anne Hathaway, film na starcie ma u mnie minus dziesięć punktów.
Co masz do niej? Nie kłuje bardzo w oczy, ani nie powala.
Roan Shiran napisał(a):Tak, Interstellar jest niesamowity w kinie - efekty (poza jedną sceną, jak żywo wyciętą z lat 80-tych...) wgniatają w fotel.
Gdyby nie ostatnia 1/3 filmu, którą spędziłem z nieodłącznym uczuciem "?! Na co ja patrzę?!", to film spokojnie mógłby należeć do ścisłej czołówki najlepszych filmów sci-fi.
O której scenie piszesz?
Smok Eustachy napisał(a):Na Filmwebie piszą, że głupie strasznie.
Właśnie zależy jak na to spojrzeć. Tak jak napisałem, na obraz patrzę jako wizję reżysera i to jakie emocje chciał wywołać. To konsekwencje pewnego założenia, które jedna osoba uzna błędne, a wynik za bzdurny, ale można też się zanurzyć, bo paradoksy są fajnie przedstawione.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 291
Liczba wątków: 0
Dołączył: 01.2010
Reputacja:
0
Smok Eustachy napisał(a):Na Filmwebie piszą, że głupie strasznie.
Mi się podobały: Prometheus, Sunshine, Immortals. Na filmwebie mógłbym się co najwyżej dowiedzieć, że jestem gimbem, debilem, gównojadem i nie mam gustu.
"Przypadkowa przechadzka po szpitalu wariatów pokazuje, że wiara nie dowodzi niczego" - Heinrich Heine
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
382 Płeć: nie wybrano
Sunshine może być. Prometheus mnie rozczarował. W pierwszym szoku po wyjściu z kina z WTF myslałem, że czegoś nie dostrzegłem i muszę to przegryźć. Nie ;/
Scott zaczął takie filmy robić i mam nadzieję, że nie tknie więcej tej tematyki.
Nolan wspiął się wyżej. Naprawdę solidny film SF, którym użyźnił trawiony posuchą rejon kina.
Aha. I kto nie widział, to będzie miał niespodziankę z jednej roli, która nie została wymieniona w promocji filmu
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Smok Eustachy napisał(a):Na Filmwebie piszą, że głupie strasznie.
W pewnej części jest głupie strasznie.
Żarłak napisał(a):O której scenie piszesz?
Spoiler!
O tej, gdy zwariowany doktorek próbował własnoręcznie wycelować w śluzę stacji kosmicznej. Ruchy lądownika jak żywo przypominały mi animacje z tak starych filmów sci-fi jak np. stare wersje Godzilli
Żarłak napisał(a):Właśnie zależy jak na to spojrzeć. Tak jak napisałem, na obraz patrzę jako wizję reżysera i to jakie emocje chciał wywołać.
Spoiler!
Dwie rzeczy:
a) w ponoć twardym filmie sci-fi teksty o miłości jako międzywymiarowym, metafizycznym kluczu do wszystkiego. To było tak niespodziewane, że aż nie wiedziałem, gdzie oczy podziać.
b) w ponoć twardym filmie sci-fi pomysł typu: "Hej! Wyślemy tego robota poza horyzont zdarzeń, by przyjrzał się bliżej osobliwości, a ten później nam podeśle rozwiązanie do równania!". To jest tak surrealistyczne, w tak wielu punktach, że prostu ciężko jakkolwiek to skomentować. Chyba tylko tak, że miłość może pokonać każdą fizykę.
A tak z innej beczki. Naprawdę tak trudno stworzyć film sci-fi, gdzie chociaż podstawowe reguły logiki i wiarygodności byłyby zachowane?
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Liczba postów: 11,935
Liczba wątków: 149
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
17 Płeć: nie wybrano
D.O.A. napisał(a):Mi się podobały: Prometheus, Sunshine, Immortals. Na filmwebie mógłbym się co najwyżej dowiedzieć, że jestem gimbem, debilem, gównojadem i nie mam gustu.
No ja uważam że wszystkie trzy były świetne, i na ateiście.pl dowiedziałbym się że jestem gimbem, debilem, gównojadem, i nie mam gustu. :p
Roan Shiran napisał(a):A tak z innej beczki. Naprawdę tak trudno stworzyć film sci-fi, gdzie chociaż podstawowe reguły logiki i wiarygodności byłyby zachowane?
No można. Wyobraź sobie np. film "Ostatnie dni na marsie" pozbawiony głównego wątku z zarażonymi ludźmi. Ot, goście się pakują, zbierają kawałki skał, i wracają do domu. Co najmniej półtorej godziny nudy, kina puste, na ekranie tylko ludzie wykonujący jakies mechaniczne procedury... choć kilku nerdów byłoby być moze zadowolonych.
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Wilk napisał(a):No można. Wyobraź sobie np. film "Ostatnie dni na marsie" pozbawiony głównego wątku z zarażonymi ludźmi. Ot, goście się pakują, zbierają kawałki skał, i wracają do domu. Co najmniej półtorej godziny nudy, kina puste, na ekranie tylko ludzie wykonujący jakies mechaniczne procedury... choć kilku nerdów byłoby być moze zadowolonych.
Ok. Rozumiem Twój zawód, gdy w połowie Snowpiercera bohaterów nie zaatakowały nagle bandy zombie, a główny bohater nie pokonał ich laserami umieszczonymi w brodzie. Niestety dopiero na końcu scenarzysta popełnił większe idiotyzmy, więc wcześniej musiałeś się nieźle wynudzić.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Liczba postów: 11,935
Liczba wątków: 149
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
17 Płeć: nie wybrano
Roan Shiran napisał(a):Ok. Rozumiem Twój zawód, gdy w połowie Snowpiercera bohaterów nie zaatakowały nagle bandy zombie, a główny bohater nie pokonał ich laserami umieszczonymi w brodzie. Niestety dopiero na końcu scenarzysta popełnił większe idiotyzmy, więc wcześniej musiałeś się nieźle wynudzić.
Snowpiercera wcale nie odebrałem jako filmu SF. Fiction - zapewne, by stworzyć treść przez która się wyrazi pewne pomysły i idee. Ale science?
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Wilk napisał(a):Snowpiercera wcale nie odebrałem jako filmu SF. Fiction - zapewne, by stworzyć treść przez która się wyrazi pewne pomysły i idee. Ale science?
Film opowiada o (możliwej) przyszłości, a dodatkowo sam pomysł pociągu jest dość naukowo-fikcyjny. Jak najbardziej to sci-fi. A sama konwencja sci-fi, czy też po prostu konwencja fantastyczna zazwyczaj służy przekazaniu pewnych pomysłów oraz idei, a nie jest sztuką dla samej siebie.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
382 Płeć: nie wybrano
Roan Shiran napisał(a):W pewnej części jest głupie strasznie.
Spoiler!
O tej, gdy zwariowany doktorek próbował własnoręcznie wycelować w śluzę stacji kosmicznej. Ruchy lądownika jak żywo przypominały mi animacje z tak starych filmów sci-fi jak np. stare wersje Godzilli
Spoiler!
Aha. Mnie skojarzyło się tylko z prawdziwymi nagraniami NASA z dokowań do ISS. Po prostu nie widziałem filmów, o których piszesz.
Cytat:
Spoiler!
Dwie rzeczy:
a) w ponoć twardym filmie sci-fi teksty o miłości jako międzywymiarowym, metafizycznym kluczu do wszystkiego. To było tak niespodziewane, że aż nie wiedziałem, gdzie oczy podziać.
b) w ponoć twardym filmie sci-fi pomysł typu: "Hej! Wyślemy tego robota poza horyzont zdarzeń, by przyjrzał się bliżej osobliwości, a ten później nam podeśle rozwiązanie do równania!". To jest tak surrealistyczne, w tak wielu punktach, że prostu ciężko jakkolwiek to skomentować. Chyba tylko tak, że miłość może pokonać każdą fizykę.
A tak z innej beczki. Naprawdę tak trudno stworzyć film sci-fi, gdzie chociaż podstawowe reguły logiki i wiarygodności byłyby zachowane?
Spoiler!
a) nie rozumiem zarzutu dlaczego ciebie to boli. Może to był właśnie początek nauki, która na poważnie zaczęła się zajmować tą sferą, w końcu jak się okazało, główna postać trafiła do osobliwości. To dlaczego metafizyczne abstrakcyjne uczucie nie mogłoby od tej pory być brane pod uwagę jako gdzieś tam istniejące na pewnym planie i choć niedostrzegalne to obowiązujące? A może było to możliwe tylko dla tej dwójki (a może też trójki) naukowców, bo to oni doświadczyli "nadnaturalnego" wglądu w ludzką naturę albo doświadczyli stanów i wrażeń, które ich zmieniły?
Z jednej strony też odniosłem takie odczucie, ale zauważ, że było to wyważone (nie lał się mdlisty kicz sercowych wymiocin) i uzasadnione charakterologicznie. Spójrz, że chodź to naukowcy, którzy powinni kierować się zimną kalkulacją to nie są wolni od uczuć. I dobrze. Byli ludzcy. Skurwielem był twórca projektu, który dogorywał na zimnym globie.
b) I co jest w tym scenariuszu głupie? Myślę, że gdyby agencje dysponowały odpowiednim sprzętem pozwalającym wysłać sondę w centrum Drogi Mlecznej w celu uzyskania pewnym wyników, to już dawno uczyniłyby to
Czarna dziura okazała się, być może, bramą czasoprzestrzenną. I całkiem uzasadnionym jest szukanie rozwiązania w czarnej dziurze, bo zauważ, że to wynikało z kontekstu fabuły i poczynionych założeń.
Dlatego właśnie wspomniałem, że wszystko rozbija się o powzięte założenia. Jedna osoba to chwyci, innej nie spodoba się. I stąd może wynikać główna słabość filmu.
Nie ma co na siłę czepiać się ekranizacji elementów fizyki teoretycznej. Jak napisałem wcześniej, reżyser powziął założenie: "Trzymamy się realiów na tyle na ile to możliwe, a przy tym serwujemy widowiskowe kino na najwyższym poziomie". Oglądając i dostrzegając różne "śmieszności" zastanawiałem się czy to chciałem zobaczyć. Z jednej strony spodziewałem się twardego kina SF. Z drugiej chciałem ekstra widowiska. Obserwując zmagania bohaterów zdałem sobie sprawę, że gdyby to miała być czysta SF, to nie dałoby się tego oglądać. Przychylam się do wypowiedzi Wilka.
Równie dobrze można sobie włączyć nagrania z ISS. Nie ma co, niezłe kino!
Nolan mistrzowsko stopniuje napięcie. Cały seans siedziałem zastygły i przytłoczony wypadkami.
To kino, a kino rządzi się swoimi prawami.
Dlatego piszę o wizji. Było założenie, spójna wizja reżysera i znakomite wykonanie w zasadzie w każdym elemencie. Bawiłem się dobrze i czuję się zaspokojony. Czy twórcy podołali? Jak dla mnie tak.
Nie mam wątpliwości, że z biegiem lat powstanie kilka pozycji, typowo hard science, które zaspokoją twoje potrzeby : )
Roan Shiran napisał(a):Film opowiada o (możliwej) przyszłości, a dodatkowo sam pomysł pociągu jest dość naukowo-fikcyjny. Jak najbardziej to sci-fi. A sama konwencja sci-fi, czy też po prostu konwencja fantastyczna zazwyczaj służy przekazaniu pewnych pomysłów oraz idei, a nie jest sztuką dla samej siebie.
Sztuka sama dla siebie - SW?
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 11,935
Liczba wątków: 149
Dołączył: 02.2006
Reputacja:
17 Płeć: nie wybrano
Roan Shiran napisał(a):Film opowiada o (możliwej) przyszłości, a dodatkowo sam pomysł pociągu jest dość naukowo-fikcyjny. Jak najbardziej to sci-fi.
Film nie opowiada o przyszłości tylko jest alegorią teraźniejszości. Tzw. "sci-fi" to zaledwie forma. Niedoskonała forma bo służąca wypowiedzeniu czegoś poza sobą. Wiele filmów zawiera takie niedoskonałości na które zwraca się uwagę tylko wtedy, kiedy film odbiera się dosłownie. Np. Prometeusz. Ludziska żądne sensacji zauważyli w nim błędy i głupoty, bo skupiali się na dosłownym odbiorze. Rzeczywista treść im umknęła. Niestety, musimy brać pod uwagę krytykanctwo plebsu, bo współcześnie wszystko jest wystawione i dostępne dla wszystkich. Ludzie zdolni jedynie do odbioru czegoś, co ma kopiować rzeczywistość nie będą dostrzegać innych treści. Są jak ktoś, kto ogląda obraz przedstawiający danse macabre i śmieje się że to głupota, bo szkielety przecież nie tańczą... :]
Stalk the weak, crush their skulls, eat their hearts, and use their entrails to predict the future.
Liczba postów: 1,821
Liczba wątków: 32
Dołączył: 07.2012
Wilk napisał(a):(...) Np. Prometeusz. Ludziska żądne sensacji zauważyli w nim błędy i głupoty, bo skupiali się na dosłownym odbiorze. Rzeczywista treść im umknęła. (...)
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 5,136
Liczba wątków: 111
Dołączył: 11.2011
Reputacja:
26 Płeć: nie wybrano
D.O.A. napisał(a):Mi się podobały: Prometheus, Sunshine, Immortals. Na filmwebie mógłbym się co najwyżej dowiedzieć, że jestem gimbem, debilem, gównojadem i nie mam gustu.
Jak Ci się Prometeusz podoba no to chyba jednak tak. Powrót Wabiszczura do zaliczenia