Liczba postów: 2,385
Liczba wątków: 14
Dołączył: 11.2010
Reputacja:
142
Żarłak napisał(a): Warsztat aktorski jest dobry. Aktorka pierwszoplanowa udźwignęła swoją rolę. Wszystko w tym filmie jest solidne i trudno mi znaleźć słabe punkty. Pomijam pewne konieczne uproszczenia, które nie są aż tak istotne i nie psują efektu.
Kilka albo kilkanaście słabych punktów by się znalazło. Nie zmienia to jednak tego, że faktycznie film bardzo solidny, jeden z lepszych sci-fi.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Liczba postów: 1,659
Liczba wątków: 4
Dołączył: 04.2014
Płeć: nie wybrano
lumberjack napisał(a): Osobliwy dom Pani Peregrine- kolejny świetny film Tima Burtona. Nie wiem czemu jest reklamowany jako film dla dzieci. Na sali w kinie było pełno rodziców z dziećmi, a film miejscami uznałbym za zarąbisty horror z takimi okropnymi ryjami, że masakra. Chociaż z drugiej strony jak byłem dzieckiem to sam czytałem sobie baśnie braci Grimm, które też były bardzo brutalne.
Dwunastolatek, zaszczepiony i uodporniony ohydnymi gębami orków Petera Jacksona, może już całkiem spokojnie ten film obejrzeć. Jeśli o mniejsze dzieciaki chodzi to już bardziej zależy od konkretnego malucha. Klimat filmu rzeczywiście przypomina trochę baśnie braci Grimm. I muzyka też im się całkiem udała. Myślę, że może nawet sięgnę po książkę.
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Pewnie warto. Książka zawsze lepsza od filmu.
---
On wrócił - świetny film niemiecki z 2015 roku.
W tajemniczy sposób Hitler przenosi się w rok 2014. Film ukazuje jak Adolf dyskutuje z współczesnymi Niemcami. Każdy normalny widz złapie się na tym, że w kilku kwestiach będzie zgadzał się z Hitlerem. Mi na przykład wyszła zbieżność poglądów z jego oceną mediów oraz polityków. Film jest niby komedią, ale miejscami naprawdę mocno daje do myślenia. Nie jest głupawy w stylu Goście, goście. Będzie ciekawy dla każdego kto interesuje się historią i polityką. Jak ktoś oglądał Upadek, to też dostrzeże fajne nawiązanie. Polecam.
Ogólnie film pokazuje, że w sytuacji, w której się obecnie znajdujemy mogą pojawić się nowe hitlery, za którymi pójdą masy.
Liczba postów: 5,409
Liczba wątków: 79
Dołączył: 10.2009
Reputacja:
90
"The Fountain", po polsku znany jako "Źródło" z Hugh Jackmanem. Z rodzaju "Co ja kurwa właśnie zobaczyłem" filmów. Wgniata w fotel, wzrusza. Ogląda się to cudownie - co drugi kadr nadaje się na tapetę. Fabułę najlepiej opisuje przymiotnik "enigmatyczny".
SPOILER!
Jaka jest wasza interpretacja fabuły? Ja sądzę, że ten astronauta mknący przez kosmos jest oryginalnym Tomem z teraźniejszości. W tle filmu mamy tego małpiszona, któremu poprawiają się wszystkie parametry dzięki zastosowaniu ekstraktu z gwatemalskiego drzewa. Później pewnie opracowano "eliksir nieśmiertelności", który Tom spożył i stał się nieśmiertelny. Minęło X lat, a on nadal nie potrafił się pogodzić ze śmiercią żony. Przeżywał wciąż na nowo wstyd i stratę związaną z jej odejściem. Medytował, uprawiał tai-chi, aż wreszcie wyruszył w podróż, zabierając ze sobą owo drzewo, które dało ludzkości nieśmiertelność. Wierzył, że przewożąc je do majowskiej krainy zmarłych, czyli do tej złotej mgławicy, będzie mógł wreszcie umrzeć. W trakcie podróży zmaga się jeszcze ze swoją obsesją na punkcie żony, aż wreszcie dolatuje do mgławicy, opuszcza drzewo, którego tak kurczowo trzymał się przez setki lat, symbolizujące życie i odchodzi.
Konkwistador jest bohaterem powieści żony. Tom dopisuje zakończenie, które świadczy o tym, że zrozumiał jak był zachłanny, jak nie potrafił docenić tych kilku ostatnich chwil z żoną, które mu zostały. Potem Tom-astronauta dopisuje alternatywne zakończenie innej historii - historii swojego życia. Zamiast operować małpę poszedł na spacer z żoną. Nie ocalił ludzkości przed śmiercią, ale ocalił siebie przed życiem pozbawionym sensu, życie w poczuciu głębokiej straty.
Liczba postów: 2,105
Liczba wątków: 56
Dołączył: 10.2014
Reputacja:
205 Płeć: nie wybrano
Nie pamiętam dokładnie fabuły, oglądałam kilka lat temu, to co pamiętam to to, że film mnie nudził. Imo nie jest to najlepszy film Aronofsky'ego. "Requiem for a dream" jak najbardziej tak, "Czarny Łąbędź" tak, "Źródło" niestety tylko 5/10.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Liczba postów: 2,261
Liczba wątków: 25
Dołączył: 09.2014
Reputacja:
161 Płeć: mężczyzna
El Commediante napisał(a): "The Fountain", po polsku znany jako "Źródło" z Hugh Jackmanem. Z rodzaju "Co ja kurwa właśnie zobaczyłem" filmów. Wgniata w fotel, wzrusza. Ogląda się to cudownie - co drugi kadr nadaje się na tapetę. Fabułę najlepiej opisuje przymiotnik "enigmatyczny".
Ja uwielbiam ten film, ale nie próbuję go przesadnie interpretować. Dla mnie to film malowany emocjami, obrazem i muzyką. Nie jest dla fabuły w takim sensie jaki inne filmy mają fabułe. Ja ten film czuję. Natomiast wśród znajomych mam ludzi którzy zasypiają na tym filmie albo wyłączają w trakcie bo nudny. Wydaje mi się też że nastrój podczas oglądania ma duży wpływ na to jak film będzie odebrany, melancholia zalecana.
Spoiler!
El Commediante napisał(a): Jaka jest wasza interpretacja fabuły? Ja sądzę, że ten astronauta mknący przez kosmos jest oryginalnym Tomem z teraźniejszości. W tle filmu mamy tego małpiszona, któremu poprawiają się wszystkie parametry dzięki zastosowaniu ekstraktu z gwatemalskiego drzewa. Później pewnie opracowano "eliksir nieśmiertelności", który Tom spożył i stał się nieśmiertelny. Minęło X lat, a on nadal nie potrafił się pogodzić ze śmiercią żony. Przeżywał wciąż na nowo wstyd i stratę związaną z jej odejściem. Medytował, uprawiał tai-chi, aż wreszcie wyruszył w podróż, zabierając ze sobą owo drzewo, które dało ludzkości nieśmiertelność. Wierzył, że przewożąc je do majowskiej krainy zmarłych, czyli do tej złotej mgławicy, będzie mógł wreszcie umrzeć. W trakcie podróży zmaga się jeszcze ze swoją obsesją na punkcie żony, aż wreszcie dolatuje do mgławicy, opuszcza drzewo, którego tak kurczowo trzymał się przez setki lat, symbolizujące życie i odchodzi.
Tom zdaje się sadzi drzewo na grobie żony więc możliwe że to też to drzewo. Możliwe też że całe wydarzenie "w przyszłości" to jego niezależne opowiadanie po jej śmierci w którym próbuje zamknąć ten rozdział. Albo dzieje się w jego głowie.
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
382 Płeć: nie wybrano
Staram się ograniczać w wyrażaniu dezaprobaty, ale w tym wypadku muszą dać jej wyraz z całą stanowczością.
Nie lubię Aronofsky'ego. "Requiem for a dream" to film mierny z tekturowymi postaciami i moralizatorskim zbanalizowanym przekazem. Dzieło jałowe jak gaza opatrunkowa. Rzekłem, a później będę milczał.
Roan Shiran napisał(a):
Żarłak napisał(a): Warsztat aktorski jest dobry. Aktorka pierwszoplanowa udźwignęła swoją rolę. Wszystko w tym filmie jest solidne i trudno mi znaleźć słabe punkty. Pomijam pewne konieczne uproszczenia, które nie są aż tak istotne i nie psują efektu.
Kilka albo kilkanaście słabych punktów by się znalazło. Nie zmienia to jednak tego, że faktycznie film bardzo solidny, jeden z lepszych sci-fi.
Tylko kilka takich małych słabiutkich punkcików.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 12,315
Liczba wątków: 81
Dołączył: 12.2009
Reputacja:
388 Płeć: nie wybrano
"Bez mojej zgody"
Dramat obyczajowy
Scenariusz filmu traktuje o dziewczynce, której całe życie (a także jego zainicjowanie) podporządkowane jest ocaleniu przed śmiercią jej chorej na białaczkę siostry.
Interesująca tematyka i wzruszający film. Mnie osobiście spodobało się w nim to, że na samym początku obrazu widz ma w zasadzie dwie możliwości. Obrać stronę siostry młodszej lub tej starszej, chorej. A raczej nie tyle tej drugiej co ich rodziców.
W miarę oglądania biłem się jednak z myślami i zastanawiałem nad problemami obu stron i tym jak je pogodzić, jak je ważyć.
Liczba postów: 868
Liczba wątków: 9
Dołączył: 05.2015
Reputacja:
201 Płeć: nie wybrano
Wyznanie: napisałbym "ateista", ale przecież to nie wyznanie
Żarłak napisał(a): Arrival - Nowy Początek.
[...] Jest bardzo dobrze, bardzo pozytywnie bym powiedział, z przesłaniem, wizją i mądrością. [...]
SPOILERY
Znając oryginał (opowiadanie Chianga) i zestawiając z nim adaptację filmową, muszę powiedzieć, że żadnego z tych elementów nie było w filmie tyle, ile być powinno. Przesłanie opowiadania jest wyraźniejsze, bez niepotrzebnego morału o budowaniu pokoju przez zrozumienie. Wizja w nim zawarta nie jest tak efektowna jak w filmie, wszystko raczej kameralne, ale wyobraźni znacznie w tym więcej. Opowiadanie jest wreszcie mądrzejsze, nie popada w zwykłe paradoksy związane ze znajomością przyszłości, za to wyraźnie pokazuje bezradność wobec niej. Bohaterka nie miała wyboru, musiała przeżyć swoje życie i śmierć córki, a nikt o tym nie mógł się dowiedzieć. Było tylko milczące wzajemne zrozumienie między nią a innymi lingwistami, którzy poznali język obcych i znaleźli się w sytuacji pt. "wiem, co mnie w życiu czeka i nic z tym zrobić nie mogę".
Z tego można było zrobić znakomite SF, bez zadęcia, bez tylu niepotrzebnych scen, skromniejsze i bardziej inteligentne. Ja byłem raczej zawiedziony po seansie, chociaż nie jest to film zupełnie zły. Najgorzej niestety wypada w nim scenariusz od strony oddania najciekawszych myśli opowiadania. Dało się to zrobić, nawet mieszcząc obraz w tych samych dwóch godzinach, rezygnując z akcji i niepotrzebnych ujęć na rzecz dialogów.
Zresztą jest w tym filmie mnóstwo głupotek, kalek, rzeczy w kiepskim guście. Nie czaję zachwytów.
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
382 Płeć: nie wybrano
Może za dużo sobie obiecywałeś po seansie. Ja miałem nastawienie "pokażcie mi czy naprawdę to jest dobre, bo ne wierzę". Nie rozczarowałem się, bo film jest dobry, a tak jak wspomniałem wcześniej, kalki i uproszczenia nie psują przekazu. Bohaterowie nie są tekturowi. Zdjęcia są "smaczne" wizualnie, a obcy nie straszą. Nie wiem co Ciebie tak rozczarowało. To hollywood - popscience - nie rozprawka filozoficzna. Gdzie widzisz zadęcie w tym filmie? Daj spokój.
Spoiler!
Opowiadania nie czytałem. Nawet nie wiedziałem, że scenariusz na takowym bazuje. W sieci natrafiłem jedynie na fragment, który dotyczy właśnie podporządkowania się przyszłości. Na tej podstawie powiedziałbym, że bohaterka dobrowolnie zrzeka się wolnego wyboru i opowiada się po stronie predestynacji. Ludzie w dalszym ciągu mają możliwość dokonywania własnych decyzji, ale rezygnują z nich, bo wiedzą, że najlepsze efekty daje podporządkowanie się wizjom. Potem zrozumieli to inni ludzie, którzy posiedli tę zdolność i ludzkość dała się przekonać do idei "jednego państwa", które może osiągnąć lepsze rezultaty, niż glob podzielony. Pacyfistyczna hipisowska wizja, ale dobrze opowiedziana.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 868
Liczba wątków: 9
Dołączył: 05.2015
Reputacja:
201 Płeć: nie wybrano
Wyznanie: napisałbym "ateista", ale przecież to nie wyznanie
Żarłak napisał(a):
Spoiler!
Opowiadania nie czytałem. Nawet nie wiedziałem, że scenariusz na takowym bazuje. W sieci natrafiłem jedynie na fragment, który dotyczy właśnie podporządkowania się przyszłości. Na tej podstawie powiedziałbym, że bohaterka dobrowolnie zrzeka się wolnego wyboru i opowiada się po stronie predestynacji. Ludzie w dalszym ciągu mają możliwość dokonywania własnych decyzji, ale rezygnują z nich, bo wiedzą, że najlepsze efekty daje podporządkowanie się wizjom. Potem zrozumieli to inni ludzie, którzy posiedli tę zdolność i ludzkość dała się przekonać do idei "jednego państwa", które może osiągnąć lepsze rezultaty, niż glob podzielony. Pacyfistyczna hipisowska wizja, ale dobrze opowiedziana.
Spoiler!
Problem w tym, że wizji nie może być, jeśli się jej nie podporządkujesz. Nie możesz zobaczyć swojej przyszłości- tej jednej, takiej, jaka się wydarzy, a nie tylko wydarzyć się może- jeśli możesz coś z tą wiedzą zrobić. Film jasno pokazuje, że bohaterka widzi właśnie swoją przyszłość, nie różne możliwości, drzewo różnych możliwych zdarzeń rozgałęziające się według podejmowanych przez nią możliwych decyzji. Dlatego scenarzysta spaprał robotę, chociaż autor opowiadania dostarczył mu ułatwień. Widocznie jednak miało być nie ambitnie, a w każdym razie nie za bardzo, tak żeby jednak było pop i żeby nie było zbyt nieszablonowo, coby się widz nie pogubił.
Istotne w opowiadaniu było nawiązanie do reguły Fermata, jednej z zasad najmniejszego działania, które okazały się być podstawowymi prawami fizyki obcych opisywanymi w ich matematyce znacznie prostszymi formułami, niż w naszej. Nawiązaniu temu towarzyszy prezentacja zjawiska załamania światła, na którym pokazuje się, że światło zawsze do punktu przeznaczenia biegnie najkrótszą (lub najdłuższą) możliwą drogą, tak jak gdyby rozważało różne opcje i wybierało świadomie najlepszą, ale wcale tego nie robi. My zwykle postrzegamy załamanie światła w kategoriach przyczyny i skutku, obcy widzieli to w kategoriach zasad wariacyjnych, po prostu znali tor, jaki pokona promień światła. W ten sposób działało ich widzenie przyszłości.
Wszystko to można było oddać w filmie, szczególnie ta prezentacja reguły Fermata była bardzo atrakcyjna i zadziwiająca. Spieprzyli to, woleli tylko przebąknąć, że fizyka obcych jest inna niż nasza i wcisnąć w film hipotezę Sapira-Whorfa, która się nie pojawia w opowiadaniu, za to język obcych jest w nim porównany do języka składającego się z samych performatyw w rodzaju "nadaję temu statkowi imię Helena", co miało tłumaczyć w ogóle sens gadania w sytuacji w której wiadomo, co każdy powie.
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark
Liczba postów: 6,282
Liczba wątków: 15
Dołączył: 12.2011
Reputacja:
382 Płeć: nie wybrano
Spoiler!
Cytat:Problem w tym, że wizji nie może być, jeśli się jej nie podporządkujesz. Nie możesz zobaczyć swojej przyszłości- tej jednej, takiej, jaka się wydarzy, a nie tylko wydarzyć się może- jeśli możesz coś z tą wiedzą zrobić.
Zobaczenie wizji nie jest niemożliwe. Mogę sobie "zobaczyć" dowolną rzecz nawet kiedy mogą coś sobie z tym zrobić. Problemem jest określenie co ona właściwie zobaczyła? A może tylko "poczuła"? To znaczy poznała efekty takiej czy innej decyzji i zdecydowała się na nią. Bo na czym polegała wizja? Będziesz miała dziecko z tym gościem, on cię opuści, dziecko umrze, a potem nauczysz ludzi naszego języka.
To jest takie nieprawdopodobne nawet jeśli może się wydarzyć cokolwiek pomiędzy?
De facto nie wiemy czy miała inną "wizję" (nie wiem jak to było w opowiadaniu), ale na pewno miała wybór. Kwestia prawdopodobieństwa, a należy pamiętać o tym, że ten wycinek przyszłości był bardzo ograniczony, bo dotyczył głównie niej. Z drugiej strony można by przyjąć interpretację, że została zmanipulowana przez obcych, bo przecież powiedzieli, że chcą żeby ludzie im pomogli w przyszłości. Więc są to subtelni najeźdźcy wychowujący sobie pielęgniarzy.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
Liczba postów: 23,471
Liczba wątków: 241
Dołączył: 08.2005
Reputacja:
1,399 Płeć: mężczyzna
Wyznanie: Schabizm-kaszankizm
Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej
Bardzo ciekawy film o prekursorce edukacji seksualnej w Polsce. Film przedstawia to, jaki za PRL-u był stosunek do edukacji seksualnej - zarówno ze strony Kościoła jak i partii komunistycznej. No i jest ukazane również pokręcone życie prywatne Wisłockiej.
1. Idiotyczne tłumaczenie tytułu. Oryginalny ("February") dużo lepiej oddaje klimat. Zima, topniejący lekko śnieg, szarość, czekanie na wiosnę - generalnie czekanie. Polski tytuł jest tandetny, sugeruje kiczowaty horror, którym film nie jest.
2. Niepokojący, horrorowy klimat. Brak (na szczęscie) poltergeistów zrzucających z przytupem naczynia z półek, zamiast tego atmosfera niepokoju i niedopowiedzenia.
3. Dobre aktorstwo. W rolach głównych trzy młode kobiety: Kiernan Shipka ("Mad Men"), Lucy Boynton, Emma Roberts ("American Horror Story"). Postaci dobrze zbudowane, wiarygodne.
Gratka dla wielbicieli horrorów. Nie jest to może dzieło filmowe, ale w kategorii horror film na pewno ambitny.
I taka mała, ciesząca rzecz. Byłam w kinie rano w pierwszy dzień wiosny - tłumy dzieci i młodzieży. Ku mojemu przerażeniu zobaczyłam, że ten sam film oglądać będzie grupka gimnazjalistów (licealistów?), w wieku na oko 15-17 lat. No to po filmie, pomyślałam. Będzie bydło. A tu - niespodzianka. Młodzież siedziała cichutko jak makiem zasiał, nikt się nie roześmiał, nikt nie gadał. Brawo.
I mała niepokojąca rzecz: film nie ma określonego limitu wiekowego odbiorcy, tj. nie ma dolnej granicy wieku, od której można go kupić bądź obejrzeć w kinie czy na dvd. Mimo tego, że jest horrorem, że ma kilka bardzo brutalnych scen - może na niego wejść kilkuletnie dziecko. Coś z głowami tych, którzy biorą pieniądze za określanie limitów? Sprawdziłam, w UK, żeby obejrzeć "February", trzeba mieć 15 lat.
Liczba postów: 1
Liczba wątków: 0
Dołączył: 04.2017
Reputacja:
0
aree1987 napisał(a): To moze tu piszmy jakie filmy zrobily na nas duze wrazenie, zapadly nam jakos szczegolnie w pamieci. Chodzi mi o to abyscie tutaj podawali tytulu bo ciezko samemu znalezc cos fajnego w zalewie tej amerykanskiej tandety Chodzi glownie o kino europejskie ale nie koniecznie tylko.
Ja ostatnio ogladalem 'Czas który pozostal' Ozon'a bardzo fajny film psychologiczny, wiecej nie ma sensu sie rozpisaywac kogo zaciekawi na pewno znajdzie info.
No to czekam na wasze propozycje
Pozdro
proponuje skandynawskie kino w postaci "Fuckin amal" Na końcu wręcz się popłakałem Polecam