To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ankieta: W kwestiach gospodarczych popieram:
Nie posiadasz uprawnień, aby oddać głos w tej ankiecie.
Wolny rynek (w rozumieniu Szkoły Austriackiej - libertarianizm/radykalny liberalizm/radykalny koliber)
39.48%
122 39.48%
"Wolny rynek" (w rozumieniu czegoś w okolicach współczesnego USA)
22.01%
68 22.01%
Interwencjonizm
9.39%
29 9.39%
Socjalizm
8.09%
25 8.09%
Komunizm
5.50%
17 5.50%
Nie wiem
1.62%
5 1.62%
Żadna z dostępnych odpowiedzi mnie nie zadowala
13.92%
43 13.92%
Razem 309 głosów 100%
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie [Wyniki ankiety]

Ocena wątku:
  • 10 głosów - średnia: 3.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Socjalizm vs. liberalizm
Żarłak napisał(a): I ostre zapierdalanie trzeba dodać. ; )

Dziwne, że nikt nie wspomniał o znajomościach. Niezwykle ważne - zwłaszcza gdy chcesz robić karierę jako np. prawnik.

Co do szczęścia, to pełna zgoda - weź się urodź w Niemczech w rodzinie lekarzy, którzy zapewnią odchowanie, wykształcenie na najwyższym poziomie, a potem znajomości, a weź się urodź w jakiejś zapadłej ruskiej wiosce gdzie na obiad jest bimber albo w Afryce w plemieniu Mbutu zawodowo parającym się kanibalizmem.

Niektórzy nawet ryzykować nie muszą. Kolega po babci dostał takie mieszkanie, na które ja będę tyrał jeszcze kilkanaście lat (kredyt hipoteczny).

Albo nawet same zarobki - najczęściej zarabia się ze 2 tysie za cały miesiąc ciężkiego tyrania, a może trafić się prywatna robota gdzie 2 tysie wyjdzie za tydzień pracy i w końcu można sobie wreszcie zrobić z tydzień odpoczynku.

Jak się u prywaciarza robi to wychodzi stówka dniówka, a po 10h wraca się zjebanym jak pies. Gdy robi się samemu u kogoś jakieś drobne naprawy elektryczne albo podłączenie indukcji czy wymianę domofonu na nowy, to w dwie-trzy godziny zarabia się tyle samo - bez praktycznie jakiegokolwiek przemęczenia.

Gdyby tylko mieć szczęście i stałość zleceń to byłaby bajka. I jeszcze żeby trafiać na klientów z dobrym charakterem. Jak się ma pecha to można na taką gnidę trafić, że aż się tęskni za pracą u prywaciarza.

Żarłak napisał(a): Postęp technologiczny jest jak nurt wodny. Jeśli go nie opanujemy, to on nas porwie (przynajmniej ten komuch jest szczery, bo sam przyznaje, że ICH porwie - przyp. Żarłak) i zniszczy to, co zbudowaliśmy (tak, zniszczy wasze chorobliwe próby ograniczania i uprzykrzania ludziom życia - przyp. Żarłak).

Bo może być tak, że staniemy się beneficjentami oraz ofiarami technologii. Już teraz widuję dzieci, które z wlepionymi w telefon gałami są jak zombie. Ale chuj z nimi - będą ślepcami w wieku 30 lat na własne życzenie.

Ogólnie chodzi mi o to, że postęp technologiczny może być naszym zbawieniem lub naszą zgubą. Oczywiście nie jestem za centralnym planowaniem postępu technologicznego, gdyż nie zależy mi na ludzkości - jeśli doprowadzi sama siebie do wyginięcia z powodu braku umiaru w jakiejś dziedzinie, to kij z nią. I tak jesteśmy tylko trochę mądrzejszymi małpiszonami z coraz fajniejszymi zabawkami.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
lumberjack napisał(a):
Żarłak napisał(a): I ostre zapierdalanie trzeba dodać. ; )

Dziwne, że nikt nie wspomniał o znajomościach. Niezwykle ważne - zwłaszcza gdy chcesz robić karierę jako np. prawnik.


Tak, znajomości też mają znaczenie. W dużej mierze kształtują sposób funkcjonowania na co dzień, a nie tylko dostępność do danych dziedzin działalności. I oprócz dziedzin ograniczonych w dostępie jak palestra, a także w tej i jej podobnych dziedzinach, ludzie chętnie korzystają ze znajomości osób, które mogą coś więcej, co jest naturalnym motorem rozwijania wszelakiej działalności. Ludzie chcą mieć dostęp do kogoś kto może więcej, a osoba, której udało się zwrócić uwagę innych na swoje umiejętności będzie czasem albo często dążyć do poszerzania bazy swoich znajomych celem oferowania większej ilości usług i wpływu swojej działalności na daną społeczność. Średnio widzę perspektywy na rozwój od podstaw przedsiębiorstwa u kogoś kto nie potrafi nawiązywać, podtrzymywać i poszerzać swojej sieci znajomości.

lumberjack napisał(a):
Żarłak napisał(a): Postęp technologiczny jest jak nurt wodny. Jeśli go nie opanujemy, to on nas porwie (przynajmniej ten komuch jest szczery, bo sam przyznaje, że ICH porwie - przyp. Żarłak) i zniszczy to, co zbudowaliśmy (tak, zniszczy wasze chorobliwe próby ograniczania i uprzykrzania ludziom życia - przyp. Żarłak).
Ogólnie chodzi mi o to, że postęp technologiczny może być naszym zbawieniem lub naszą zgubą.

Postęp nie może być zgubą, bo wtedy nie byłby postępem. Jeśli technologia poprawia jakość w jakiejś dziedzinie to jest to postęp. Nieumiejętnie obchodzenie się z jakimś wynalazkiem albo wiedzą nie świadczą o tej rzeczy negatywnie, tylko beneficjentach tychże wynalazków. Tego nie rozumieją wyznawcy wyrównywania wszystkiego. I pewnie wielu z nich robi to z wyrachowania, bo przecież czym oni zajmowaliby się gdyby nie wmówili innym, że coś należy regulować, kiedy tak naprawdę wcale nie trzeba?
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
lumberjack napisał(a):
Żarłak napisał(a): I ostre zapierdalanie trzeba dodać. ; )

Dziwne, że nikt nie wspomniał o znajomościach. Niezwykle ważne - zwłaszcza gdy chcesz robić karierę jako np. prawnik.

Już nie demonizuj tak środowiska prawników.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
Nie wiem no, może myślę stereotypowo ale czy to nie jest środowisko hermetyczne? Nie jest tak, że często i gęsto wykonuje się ten zawód w rodzinie z pokolenia na pokolenie? Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał. Wiadomo, że posiadanie odpowiedniej wiedzy jest niezbędnym wymogiem, ale czy oprócz tego nie przydają się znajomości? Uważam że komuś spoza środowiska prawniczego trudniej jest dostać taką robotę niż komuś kto ma w tym biznesie swoją rodzinę. I nie wiem czy można to nazywać demonizowaniem - ja nie widzę w tym nic strasznego. Dobrze jest mieć znajomości.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
Tak jest w każdej profesji. Syn glazurnika od małego się opatrzy na kafelki, fugi i będzie mu łatwiej.
Mój syn jest adwokatem, a u nas w rodzinie nie było żadnych takich tradycji.
Ale faktycznie istnieją rodziny prawnicze tak jak i lekarskie, muzyczne.

PS. Otwarcie zawodów prawniczych było jednym z nielicznych osiągnięć pierwszej ekipy PiSu (głównie Gosiewskiego). Przedtem faktycznie to było prawie feudalne środowisko.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): Tak jest w każdej profesji. Syn glazurnika od małego się opatrzy na kafelki, fugi i będzie mu łatwiej.
Ciekawe w której profesji musisz, jeżeli nie masz szczęścia, pracować za darmo do 27 roku życia. Ew., jak masz jeszcze mniej szczęścia, wręcz dokładać do interesu do tego wieku. Oczko

Niestety, ale to otwarcie (w sensie ilości ludzi przyjmowanych na studia) zawodów prawniczych stworzyło masę wypaczeń. Niewynagradzani praktykanci robiący jako bezpłatna siła biurowa to jedno, ale gdy się słyszy o sytuacjach, gdy aplikant adwokacki więcej płaci samorządowi, niż otrzymuje od patrona... albo gdy wręcz musi płacić patronowi za praktykę (sic! słyszałem o takich wypadkach wśród aplikantów notarialnych)...
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Nie wiem no, może myślę stereotypowo ale czy to nie jest środowisko hermetyczne? Nie jest tak, że często i gęsto wykonuje się ten zawód w rodzinie z pokolenia na pokolenie? Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał. Wiadomo, że posiadanie odpowiedniej wiedzy jest niezbędnym wymogiem, ale czy oprócz tego nie przydają się znajomości? Uważam że komuś spoza środowiska prawniczego trudniej jest dostać taką robotę niż komuś kto ma w tym biznesie swoją rodzinę. I nie wiem czy można to nazywać demonizowaniem - ja nie widzę w tym nic strasznego. Dobrze jest mieć znajomości.

Największą barierą jest przejęcie przez dzieci emocji rodziców.
Przejęcie pojęcia dobra i zła oraz poczucia sprawiedliwości skazuje dzieci na zbliżoną pozycję społeczną.
Gdyby jednak wszyscy zostali zaprogramowani na osiągnięcie wyżyn społecznych, które jakby nie patrzeć nie mogą istnieć bez nizin społecznych wówczas toczyłaby się między ludźmi potężna walka. Akceptacja niskiej pozycji społecznej pozwala uniknąć tej walki.
Odpowiedz
Roan Shiran napisał(a):
Sofeicz napisał(a): Tak jest w każdej profesji. Syn glazurnika od małego się opatrzy na kafelki, fugi i będzie mu łatwiej.
Ciekawe w której profesji musisz, jeżeli nie masz szczęścia, pracować za darmo do 27 roku życia. Ew., jak masz jeszcze mniej szczęścia, wręcz dokładać do interesu do tego wieku. Oczko

Niestety, ale to otwarcie (w sensie ilości ludzi przyjmowanych na studia) zawodów prawniczych stworzyło masę wypaczeń. Niewynagradzani praktykanci robiący jako bezpłatna siła biurowa to jedno, ale gdy się słyszy o sytuacjach, gdy aplikant adwokacki więcej płaci samorządowi, niż otrzymuje od patrona... albo gdy wręcz musi płacić patronowi za praktykę (sic! słyszałem o takich wypadkach wśród aplikantów notarialnych)...

Nie jest aż tak tragicznie. Chociaż np. zakaz jakiejkolwiek reklamy jest dotkliwy. Mój syn otworzył ze wspólnikami druga kancelarię w niewielkim mieście i właściwie powinien siedzieć i czekać aż ktoś idąc po ziemniaki przypadkowo zabłądzi do nich.
Absurd. Nie ma żadnej legalnej możliwości zawiadomienia PT ludności o istnieniu kancelarii (poza szyldem).

PS. Otwarcie zawodów prawniczych było pozytywne, bo poprzednio to była totalna patologia. Wtedy można było mówić o instytucjonalnym nepotyzmie.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): PS. Otwarcie zawodów prawniczych było pozytywne, bo poprzednio to była totalna patologia. Wtedy można było mówić o instytucjonalnym nepotyzmie.

Nadzieja w tym, że na wzór bitcoina

Bitcoin przebił cenę złota – najwyższy kurs w historii

rozwiną się kryptograficzne świadectwa własności w rejestrach rozproszonych.
A wówczas prawnicy będą mieli już niewiele do zrobienia w prawie cywilnym.

W ogóle zależność jest taka, że zawód prawniczy jest ściśle powiązany z zakresem przymusu państwowego. Im więcej przymusu państwowego tym więcej pracy dla prawników. Europejska machina technokratyczna tworzy normy prawne na akord. 100 norm na godzinę. Przy takiej produkcji uregulowań życia prawnicy rzeczywiście mają co robić.

Wg mnie jednak taki rodzaj demokracji upadnie. To jest czysty absurd. Tego nie da się akceptować.
Odpowiedz
lumberjack napisał(a): Nie wiem no, może myślę stereotypowo ale czy to nie jest środowisko hermetyczne? Nie jest tak, że często i gęsto wykonuje się ten zawód w rodzinie z pokolenia na pokolenie? Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał. Wiadomo, że posiadanie odpowiedniej wiedzy jest niezbędnym wymogiem, ale czy oprócz tego nie przydają się znajomości? Uważam że komuś spoza środowiska prawniczego trudniej jest dostać taką robotę niż komuś kto ma w tym biznesie swoją rodzinę. I nie wiem czy można to nazywać demonizowaniem - ja nie widzę w tym nic strasznego. Dobrze jest mieć znajomości.

Ja nie mam w rodzinie prawników. W istocie wśród prawników z którymi współpracuję nie ma ani jednego z rodziny "prawniczej". Od pamiętnego wyroku SN, który stwierdził, że można być doradcą prawnym bez aplikacji radcowskiej baaardzo wiele się zmieniło. A znajomości się przydają - jeśli chcesz np. zostać notariuszem. A teraz zaczną się przydawać jeśli będziesz chciał mieć aptekę albo sprzedać ziemię. PRL wraca z całą mocą.
"All great men should be haunted by the fear of not living up to their potential.
All loyal men should be haunted by the fear of not having done enough for their country.
All honourable men should be haunted by the fear of not having lived a life worthy of those men who came before us." Sigurd
Odpowiedz
Socjopapa napisał(a): Ja nie mam w rodzinie prawników. W istocie wśród prawników z którymi współpracuję nie ma ani jednego z rodziny "prawniczej". Od pamiętnego wyroku SN, który stwierdził, że można być doradcą prawnym bez aplikacji radcowskiej baaardzo wiele się zmieniło. A znajomości się przydają - jeśli chcesz np. zostać notariuszem. A teraz zaczną się przydawać jeśli będziesz chciał mieć aptekę albo sprzedać ziemię. PRL wraca z całą mocą.

Bo regulowanie czynności przy wspólnej gospodarce ma sens, bez tego krowie mleko wylewasz do kanału a pomidory zakopujesz w piachu, cała masa ludzi wykonuje albo bezsensowną i nikomu niepotrzebną "pracę" albo w ogóle nie mają nic do zrobienia.

Licencjonowanie czynności w gospodarce ma głęboki sens bo jesteśmy systemem naczyń połączonych i sterowanie zarówno sposobem produkcji jak i wielkością produkcji jest koniecznością zwłaszcza kiedy myśli się o ochronie środowiska.

Licencjonowanie czynności w gospodarce ma sens dopiero wtedy, kiedy licencje są opodatkowane i podlegają nieograniczonemu obrotowi rynkowemu.

Dlatego proponuję obok własności rzeczowej ustanowić równoważną własność czynnościową.

Jeśli ktoś chce wykonywać określoną czynność np. jeździć taksówką, być księgowym, być prawnikiem to powinien kupić sobie na rynku odpowiednią licencję za gotówkę a po zakupieniu licencji odprowadzać od niej podatek od własności.

Jedna osoba powinna posiadać licencję globalną np. na przewozy taksówką i to ona powinna decydować o ilości licencji indywidualnych na rynku. Ceny licencji zarówno globalnej czy indywidualnych powinny być rynkowe. Taksówkarz, który sprzedaje swoją licencję nie może być już taksówkarzem ale dostaje gotówkę.

Regulowanie czynności w gospodarce przez urzędników to PRL. Licencje stanowiące własność prywatną i podlegające wolnemu obrotowi na rynku to już kapitalizm i to nowoczesny.
Odpowiedz
I licencja globalna nie Będzie nadmierną koncentracją kapitału? Dlaczego? I kto jakim prawem miałby posiadać licencję globalną na przykład obróbki żelaza albo innego znanego od dawna procesu?
Odpowiedz
Krystkon, a kto Duży uśmiech
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down


Odpowiedz
Christoff napisał(a): I licencja globalna nie Będzie nadmierną koncentracją kapitału? Dlaczego? I kto jakim prawem miałby posiadać licencję globalną na przykład obróbki żelaza albo innego znanego od dawna procesu?

Posiada ją ten, który jest gotów odprowadzić od niej najwyższy podatek od kapitału.

Licencja nie ma sensu jeśli jej posiadanie nie będzie związane z podatkiem od własności.

W moim modelu wygląda to tak. Powstaje świadectwo własności obróbki żelaza. Ktoś kto zgłasza taką czynność do zarejestrowania w księdze kapitału, o ile większość kapitału wyrazi na to zgodę, nabywa taką licencję i wszelka obróbka żelaza od chwili zarejestrowania świadectwa własności może dziać wyłącznie za zgodą właściciela licencji.
Ale to nie wszystko!
Licencja zarejestrowana w księdze kapitału natychmiast podlega wycenie przez wszystkich pozostałych użytkowników księgi. Wycenia tę licencję kto chce i jak chce a każda z tych wycen jest obowiązującą ofertą zakupu licencji. Właściciel licencji w każdej chwili może którąkolwiek z tych wycen zaakceptować i wówczas następuje przepływ licencji i gotówki.
Średnia wycena licencji stanowi o wartości licencji, która stanowi podstawę opodatkowania podatkiem od własności określanym jawnie w demokracji bezpośredniej. Właściciel licencji musi bulić dzień w dzień podatek od licencji na rzecz pozostałych użytkowników księgi.
To też nie wszystko, bo w moim modelu wycena mienia jest nie tylko podstawą opodatkowania podatkiem od własności ale także podstawą przyznania automatycznego debetu w koncie pieniężnym i automatycznego rozszerzenia limitu oszczędności pieniężnych.

Powstaje takie pytanie.
Chciałbyś być właścicielem licencji na obróbkę żelaza, wiedząc że, wszyscy mogą twoją licencję wycenić a średnia wartość ze wszystkich wycen będzie stanowić podstawę opodatkowania ciebie podatkiem od własności wg stopy podatku określonej przez wszystkich w demokracji bezpośredniej?

Oczywiście, że znajdą się ludzie, którzy będą tego chcieli i będą potrafili taką licencją zarządzać ale alternatywą dla takiego posiadania licencji z jej zmieniającą się wyceną i wysokimi podatkami jest bycie najemnikiem nie tylko bez żadnych zobowiązań podatkowych ale z dochodami z podatków płaconych przez posiadaczy licencji.

Dragula napisał(a): Krystkon, a kto Duży uśmiech

Mylisz się sądząc, że zależy mi na panowaniu nad światem.

Zależy mi na umiarkowanym dobrobycie i na uwzględnianiu moich idei. Chcę po prostu wieść szczęśliwe życie wśród ludzi, z którymi potrafię się porozumieć.
Rola PANA życia i śmierci mnie nie interesuje. Chcę żeby każdy decydował za siebie i żeby każdy ponosił konsekwencje swoich decyzji, jednak w atmosferze wzajemnego zrozumienia, zaufania i skłonności do współpracy.
Odpowiedz
Sofeicz napisał(a): PS. Otwarcie zawodów prawniczych było pozytywne, bo poprzednio to była totalna patologia. Wtedy można było mówić o instytucjonalnym nepotyzmie.
Nie mam nic przeciwko formalnemu otwarciu zawodów prawniczych. Ja jedynie mam coś przeciwko otwarciu zawodu w postaci przyjmowania wszystkich jak leci na studia. To powoduje ogromne patologie i nie tylko prawnicy tego doświadczają.
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)
Odpowiedz
Cytat:Chciałbyś być właścicielem licencji na obróbkę żelaza, wiedząc że, wszyscy mogą twoją licencję wycenić a średnia wartość ze wszystkich wycen będzie stanowić podstawę opodatkowania ciebie podatkiem od własności wg stopy podatku określonej przez wszystkich w demokracji bezpośredniej?

Kto zarządzałby systemem, który przetwarzałby wszystkie te dane na temat własności, podatków, licencji itd?
Odpowiedz
Christoff napisał(a):
Cytat:Chciałbyś być właścicielem licencji na obróbkę żelaza, wiedząc że, wszyscy mogą twoją licencję wycenić a średnia wartość ze wszystkich wycen będzie stanowić podstawę opodatkowania ciebie podatkiem od własności wg stopy podatku określonej przez wszystkich w demokracji bezpośredniej?

Kto zarządzałby systemem, który przetwarzałby wszystkie te dane na temat własności, podatków, licencji itd?
Księga Kapitału - rejestr rozproszony - administracja rozproszona.

Nie ma jednego administratora. Administratorem księgi jest większość kapitału.

Bitcoin jest pierwowzorem takiej księgi.
Bitcoin jest aplikacją rozproszoną, która nie ma jednego administratora.
Odpowiedz
No dobrze, z podatkami i kapitałem rozumiem, ale licencja to kategoria jakościowa. System sam nie odrozni licencji prawdziwej od lipnej, a skoro chcesz wprowadzać licencję globalną, to jakoś musi to robić. W gruncie rzeczy ta licencja globalna to lipa, bo dlaczego ktoś nie miałby wprowadzić drugiej konkurencyjnej? Albo trzeciej, czwartej, piątej i siedemnastej.
Odpowiedz
Christoff napisał(a): No dobrze, z podatkami i kapitałem rozumiem, ale licencja to kategoria jakościowa. System sam nie odrozni licencji prawdziwej od lipnej, a skoro chcesz wprowadzać licencję globalną, to jakoś musi to robić. W gruncie rzeczy ta licencja globalna to lipa, bo dlaczego ktoś nie miałby wprowadzić drugiej konkurencyjnej? Albo trzeciej, czwartej, piątej i siedemnastej.

Na zarejestrowanie świadectwa własności podobnie jak nowego użytkownika księgi zgodzić się musi.każdorazowo większość kapitału.

Nie sądzę aby większość kapitału miała ochotę zagrywać na obniżenie wartości kapitału zarejestrowanego w księdze.
Odpowiedz
Dlaczego? Zakładasz świadome podejmowanie decyzji dla każdej rejestrowanej licencji, a to przecież tym mniej prawdopodobne im większa ilość użytkowników systemu. Jakie mają narzędzia do oceny nowych osób i wartości? Większość Bedzie ignorować decyzje niezwiązane bezpośrednio z ich otoczeniem lub branżą. A skoro tak, nie ma żadnych przeszkód przed dublowaniem licencji. To fikcja.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości