To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wegetarianizm (wydzielono z Kim jestem)
Joker napisał(a):
pilaster napisał(a): Ciekawe jaki poważny biznesmen godzi się z tym, aby tracić 1/6 towaru w trakcie transportu.

Zgoda armatora czy organizatora wyprawy  na śmiertelność niewolników w transporcie nie ma żadnego znaczenia.

Przeciwnie, żaden inwestor nie będzie tolerował mniejszych zysków, skoro mogą one być większe. To podstawowe prawo ekonomii. Pieniądze zawsze przepływają tam, gdzie przynoszą największy dochód. Gdyby o niewolników w czasie transportu dbano na tyle, żeby zminimalizować te horrendalne straty, zyski byłyby dużo wyższe



Cytat: również wśród załogi tych statków śmiertelność była na zbliżonym poziomie (choroby). 


Czyżby jednak warunki dla niewolników wcale nie były takie straszne?  Cwaniak 

Tak czy inaczej jest podstawowa różnica. Dla inwestora niewolnik to zysk. A załogant na żaglowcu to koszt. O co on będzie bardziej dbał?



[/url]
Cytat:typowy statek niewolniczy (rycina)
Slave ship (Wiki)
[url=https://en.wikipedia.org/wiki/Slave_ship]

Oczywiście Joker zdaje sobie sprawę, że takie statki nigdy realnie nie istniały i po prostu fizycznie istnieć nie mogły? To jest tylko fragment kampanii propagandowej zwolenników abolicji, podobny w charakterze np do "strasznych zbrodni inkwizycji"  Cwaniak


Cytat:W innej pozycji książkowej, która obecnie czytam są nawet wyższe.

Nie wystarczy czytać. Trzeba jeszcze myśleć. Mamy 500 osób na statku pokazanym na rycinie. Rejs z Afryki do Ameryki trwał wtedy kilkadziesiąt dni, powiedzmy 50. Każdy człowiek potrzebuje minimum 2,5 litra wody dziennie. Samej wody potrzeba zatem 2,5*500*50 = 62 500 litrów. Razem z konieczną rezerwą (żaglowiec to nie pociąg, nie kursuje według rozkładu), mamy 70-80 metrów sześciennych samej wody. Zważywszy że ówczesne żaglowce miały z reguły ładowność kilkuset ton, to...

Gdzie widzi Joker miejsce na kilkaset beczek z wodą na tym statku?

Do tego dochodzi żywność. Również dla 500 ludzi na dwa miesiące - można se samemu obliczyć

Teraz sam proces jedzenia i picia dla tych 500 ludzi stłoczonych jak śledzie w beczce. Jak to zorganizować? Przecież musieliby w tym celu przynajmniej usiąść. A miejsca brak. Rozkuwać ich wszystkich i wypuszczać na pokład? To się zbuntują.

Dalej. Skoro zjedli i wypili, to muszą się tego pozbyć. Ówcześni marynarze po prostu robili za burtę. Ale ci tutaj nie mieliby na defekację najmniejszych szans.

Etc, etc...

Jakkolwiek wyglądało przewożenie niewolników do Ameryki, to na pewno nie w taki sposób. No i oczywiście nie w takiej ilości. 

Do Ameryki nie przewożono jednak tylko niewolników. Przewożono też np konie. I krowy. Świnie i owce. Nigdy w takich warunkach i w takim stłoczeniu jak na rysunku. Po prostu ktoś kto kupował konie, chciał koni, a nie końskich trucheł. Przewożono niewiele zarodowych osobników i rozmnażano po prostu je już na miejscu.

Z niewolnikami musiało być podobnie. Liczba 12 mln jest po prostu wyssana z palca. Chyba że Joker zechce wykazać, że w tym samym czasie przewieziono do AMeryki również 12 mln krów. I koni  Cwaniak


Cytat:
pilaster napisał(a):Zresztą do końca XVIII wieku do Ameryki przybyło z Europy nie więcej niż 200-300 tys ludzi. A z Afryki rzekomo ...kilkadziesiąt razy więcej. 

Której Ameryki, Północnej czy Południowej, może Środkowej?

Do wszystkich Ówczesne środki transportu nie pozwalały na więcej. Ta liczba może być zaniżona, zwłaszcza dla XVIII wieku, ale nie więcej niż 2-3 razy

Zakotem


Cytat:Taki, dla ktorego przebicie na cenie towaru wynosiło 1000% i więcej, a transport towaru w takich warunkach, żeby się nie popsuł, wymagałby kilkukrotnego zmniejszenia przewożonej ilości. 

Nic podobnego. Zyski zależały nie od tego, ilu niewolników załadowano w Afryce, ale od tego, ilu wyładowano w Ameryce. Im większe przebicie w cenie, tym mniejsze znaczenie kosztów transportu i tym większa presja, aby towaru docierało jak najwięcej. Żywego. Cwaniak

Sama siła rynku wymusza aby niewolnicy byli w czasie transportu dobrze traktowani. A na pewno lepiej niż członkowie załogi.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Nic podobnego. Zyski zależały nie od tego, ilu niewolników załadowano w Afryce, ale od tego, ilu wyładowano w Ameryce. Im większe przebicie w cenie, tym mniejsze znaczenie kosztów transportu i tym większa presja, aby towaru docierało jak najwięcej. Żywego. Cwaniak

Sama siła rynku wymusza aby niewolnicy byli w czasie transportu dobrze traktowani. A na pewno lepiej niż członkowie załogi.

To niech pilaster przeanalizuje taki przykład:
Pan Janusz kupuje w Biedastanie kury za 3 zł sztuka. Ma zamiar je sprzedać w Polsce za 20 zł za sztukę. Do bagażnika jego ludowego wozu wejdzie ich sto, jak dobrze upchnie - jednakże w wyniku tego upchnięcia 1/4 zdechnie, więc przywiezie ich tylko 75. Wóz ludowy pana Janusza pali, rzecz jasna, olej opałowy, ale i z taką oszczędnością podróż będzie go kosztowała 200 zł. Zysk za jeden rejs wyniesie więc: 1500 (cena sprzedaży) - 300 (cena zakupu) - 200 (koszt transportu) = 1000 zł. Gdyby pan Janusz był humanitarystą i wsadził do bagażnika tylko 50 kur, dzięki czemu nie zdechłaby żadna, zysk wyniosłby 1000 - 150 - 200 = 650 zł. No na mój gust bardziej opłaca mu się, jak kury zdychają.

P.S. A na statku przedstawionym na rycinie miejsce na wodę i żywność jest na niższych pokładach, pod linią wodną.
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a): Pan Janusz kupuje w Biedastanie kury za 3 zł sztuka. Ma zamiar je sprzedać w Polsce za 20 zł za sztukę. Do bagażnika jego ludowego wozu wejdzie ich sto, jak dobrze upchnie - jednakże w wyniku tego upchnięcia 1/4 zdechnie, więc przywiezie ich tylko 75. Wóz ludowy pana Janusza pali, rzecz jasna, olej opałowy, ale i z taką oszczędnością podróż będzie go kosztowała 200 zł. Zysk za jeden rejs wyniesie więc: 1500 (cena sprzedaży) - 300 (cena zakupu) - 200 (koszt transportu) = 1000 zł. Gdyby pan Janusz był humanitarystą i wsadził do bagażnika tylko 50 kur, dzięki czemu nie zdechłaby żadna, zysk wyniosłby 1000 - 150 - 200 = 650 zł.

To co Pan Janusz maksymalizuje? ilość kur, czy zysk?

O karmieniu i pojeniu kur ZaKotem zapomniał? O amortyzacji ludowego wozu również?

W podanym przykładzie wystarczy że Pan Janusz wsadzi do bagażnika 75 kur. Żadna nie zdechnie, a zysk będzie wynosił 1500 zł (cena sprzedaży) - 225 zł (cena zakupu) - 200 zł (koszty transportu) = 1075 zł, czyli więcej niż przy 100 kurach. Różnica jest jeszcze większa, kiedy uwzględnia się, że kurami w takcie podróży trzeba się zajmować - poić, karmić i sprzątać.

Lepiej nie pchać do bagażnika za dużo kur...

Skoro w takich warunkach i z takimi stratami nie wożono krów i koni, to nie wożono też niewolników. Droższych niż konie, nie mówiąc o krowach.


Cytat:A na statku przedstawionym na rycinie miejsce na wodę i żywność jest na niższych pokładach, pod linią wodną.

Musiałby mieć z 8-10 metrów zanurzenia. 

 nadal pozostaje kwestia organizacji samego procesu jedzenia picia i wydalania takiej stłoczonej masy w taki sposób, aby nie mieli okazji się zbuntować (na jednego marynarza przypadałoby ze 25 niewolników).
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Oczywiście Joker zdaje sobie sprawę, że takie statki nigdy realnie nie istniały i po prostu fizycznie istnieć nie mogły?

Oczywiście, że istniały a taki argument to pojawiał się 200 lat temu jak komunikacja polegała na wielotygodniowych podróżach lądem i morzem ale nie dzisiaj. Niech przemówi samo prawo przyjęte już po interwencji abolicjonistów, a więc po wprowadzeniu jak na te czasy dość radykalnych limitów transportowych. Jest to pierwszy akt prawny regulujący transport niewolników, uchwalony przez ludzi, z których interesami stało to w ewidentnej sprzeczności (wielu członków Izby Gmin było właścicielami plantacji czy statków niewolniczych, posiadali udziały w takich przedsięwzięciach). Mowa tu o tzw. Slave Trade Act 1788.

Tutaj źródło z ichniego "Dziennik Ustaw" Slave Trade Act 1788 (oryginal) str. 512
i jeszcze w bardziej przystępnej formie Slave Trade Act 1788 (txt)

The Status at Large, Anno vicesimo octavo Georgii III napisał(a):'WHERAS it is expedient to regulate the shipping and carrying of Slaves in British Vessels from the Coast of Africa;' be it therefore enacted; and it is hereby enacted by the King's most Excellent Majesty, by and with the Advice and Consent of the Lords Spiritual and Temporal, and Commons, in this present Parliament assembled, and by the Authority of the same, That it shall not be lawful for any Master, or other Person taking or having the Charge or Command of any British Ship or Vessel whatever, which shall clear out from any Port of this Kingdom from and after the first Day of August one thousand seven hundred and eighty-eight, to have on board, at any one Time, or to convey, carry, bring, or transport Slaves from the Coast of Africa, to any Parts beyond Sea, in any such Ship or Vessel, in any greater Number than in the Proportion of five such Slaves for every three Tons of the Burthen of such Ship or Vessel, so far as the said Ship or Vessel shall not exceed two hundred and one Tons; and moreover, of one such Slave for every additional Ton of such Ship or Vessel, over and above the said Burthen of two hundred and one Tons, or Male Slaves who shall exceed four Feet four Inches in Height, in any greater Number than in the Proportion of one such Male Slave to every one Ton of the Burthen of such Ship or Vessel, so far as the said Ship or Vessel shall not exceed two hundred and one Tons, and (moreover) of three such Male Slaves (who shall exceed the said Height of four Feet four Inches) for every additional five Tons of such Ship or Vessel, over and above the said Burthen of two hundred and one Tons; and every such Ship or Vessel shall be deemed and taken to be of such Tonnage or Burthen as is described and set forth in the respective Certificate of the Registry of each and every such Ship or Vessel, granted in pursuance of an Act made and passed in the twenty-sixth Year of the Reign of his present Majesty (intituled, An Act for the further Increase and Encouragement of Shipping and Navigation): And if any such Master, or other Person taking or having the Charge or Command of any such Ship or Vessel, shall act contrary hereto, such Master, or other Person as aforesaid, shall forfeit and pay the Sum of thirty Pounds of lawful Money of Great Britain, for each and every such Slave exceeding in Number the Proportions herein-before limited; one Moiety whereof shall go to his Majesty, his Heirs or Successors, and the other Moiety thereof shall go to any Person or Persons who shall first sue for the same.

Czyli dla jednostek do wyporności 201 ton można było od 1788 r. transportować 5 niewolników na każde 3 tony wyporności, a więc 1,67 niewolnika na 1 tonę wyporności. Daje to dla takiej jednostki 200 tonowej 334 niewolników. Dalej lecą ograniczenia dla jednostek o wyższym tonażu (1 niewolnik na każda tonę ponad 201 ton). Przypominam było to po wprowadzeniu regulacji ograniczających.

Gdyby liczyć choćby tą miarą statek Brookes (ten z ryciny) mógłby zgodnie z prawem transportować 454 niewolników (choć zdjęcie pochodzi sprzed wprowadzenia regulacji i jest na nim 609 niewolników). Brookes (Wiki)

Podróż trwała też nie 50 dni a raczej blisko 4 miesiące (w połowie XVIII wieku). Niewolnicy zajmowali tylko górne pokłady, niżej znajdowały się ładownie. Dane tych żaglowców są powszechnie dostępne w całkiem rozsądnym przybliżeniu ,wystarczy sprawdzić ładowność i wyporność wobec powyższych regulacji.

Odnośnie śmiertelności załóg, związane to było z chorobami tropikalnymi, na które ludzie z Europy nie byli wystarczająco odporni.

Nie wiem co miałoby wspólnego porównywanie transportu 12 mln zwierząt i niewolników. Na dzisiejszą wartość pieniądza niewolnik byłby  wart kwotę porównywalną ze średniej-niższej klasy nowym autem (dzisiejszych około 10 tys. funtów), zwierzęta znacznie mniej. Poza tym popyt był na siłę roboczą a nie zwierzęta.
Voodoo People
Odpowiedz
pilaster napisał(a): To co Pan Janusz maksymalizuje? ilość kur, czy zysk?
Oczywiście, że zysk, 1000 > 650, nieprawdaż?
Cytat:O karmieniu i pojeniu kur ZaKotem zapomniał? O amortyzacji ludowego wozu również?
Amortyzacja jest wliczona w koszty transportu, koszt karmy - w koszt zakupu kury. Jeśli pilaster chce uwzględnić dodatkowe warunki, to niech uwzględni i pokaże, co się stanie.
Cytat:W podanym przykładzie wystarczy że Pan Janusz wsadzi do bagażnika 75 kur. Żadna nie zdechnie, a zysk będzie wynosił 1500 zł (cena sprzedaży) - 225 zł (cena zakupu) - 200 zł (koszty transportu) = 1075 zł, czyli więcej niż przy 100 kurach.
Oczywiście nie. Pilaster se zmienił założenia. W przykładzie dość wyraźnie zaznaczyłem, że granica bezpiecznego przewozu to 50 sztuk. Nie 75. Gdyby można było bezpiecznie przewieźć 75, to niebezpiecznie można by 150. Przy 75 już trochę zdechnie, wprawdzie nie 1/4, ale, żeby była proporcja, 1/8, czyli 9 sztuk. Czyli zysk wyniesie (75-9)×20 - 200 - 225 = 855.
Cytat:Różnica jest jeszcze większa, kiedy uwzględnia się, że kurami w takcie podróży trzeba się zajmować - poić, karmić i sprzątać.
Różnica jest mniejsza, bo koszt obsługi jednostki towaru zmniejsza się wraz ze zwiększeniem liczby jednostek.

Ogólnie dla każdego towaru - żywego czy martwego - istnieje optymalna wysokość strat i zawsze jest większa od zera. Przy zejściu poniżej tego poziomu wzrost kosztu magazynowania/transportu na jednostkę przekroczy wartość ocalonego towaru. Oczywiście rzadko ten poziom wynosi aż 1/4 czy 1/6, zazwyczaj to o wiele drobniejsze ułamki. Optymalna wysokość strat zwiększa się jednak wraz z marginesem zysku na jednostce, oraz gdy cena transportu/magazynowania jest porównywalna z ceną zakupu.

Cytat:Skoro w takich warunkach i z takimi stratami nie wożono krów i koni, to nie wożono też niewolników. Droższych niż konie, nie mówiąc o krowach.
Nikt na handlu końmi i krowami nie osiągał przebicia 10 do 1. Dlatego, jak słusznie pilaster zauważył, za morza transportowano głównie egzemplarze rozpłodowe i hodowano resztę na miejscu. Z niewolnikami tak się nie robiło, bo człowiek jest beznadziejnym zwierzęciem hodowlanym. Gorszym nawet, niż słoń. Dlatego, podobnie jak słonie, ludzi bardziej opłaca się łapać, niż hodować. Gdyby było inaczej, niewolnicy dawno zostaliby "udomowieni" i powstałaby "rasa niewolnicza". Nic takiego jednak stać się nie mogło.

Cytat: nadal pozostaje kwestia organizacji samego procesu jedzenia picia i wydalania takiej stłoczonej masy w taki sposób, aby nie mieli okazji się zbuntować (na jednego marynarza przypadałoby ze 25 niewolników).
Daje się żarcie we wiadrze i podają sobie dalej sami. Potem daje się drugie wiadro na odchody. Skucie łańcuchami raczej mocno utrudnia buntowanie.
Odpowiedz
W sprawie rentowności handlu niewolnikami. Istnieje bardzo szczegółowa dokumentacja dotycząca około 70 transportów, w które zainwestowała kupiec z Liverpoolu, niejaki William Davenport. Jego zysk wyniósł około 17% (średnia z 25 lat działalności). Zdarzały się jednak różne podróże (trwały średnio 12-15 miesięcy). Rentowność wypraw pokazuje tabela na stronie 4 opracowania (w książce s. 304 )
źródło: David Richardsson, Profits in the Liverpool Slave Trade; The Accounts of William Davenport, 1757-1784
William Davenport 1757-1784 (trzeba chwilkę poczekać, wolny serwer chyba).

Oczywiście wyglądało to różnie w poszczególnych latach, w czasie wojny handel był bardziej ryzykowny więc i profit wyższy. Poszczególne wyprawy mogły kończyć się wielkim sukcesem (wspomniany Davenport w latach wojny w dwóch transportach 1779 i 1780 osiągał zysk na poziomie 73,5% oraz 147%).

Jeśli chodzi o pozyskiwanie niewolników, często polegało to na wielomiesięcznym opływaniu zachodnich wybrzeży Afryki gdyż nie byli dostępni w poszczególnych miejscach handlu lub nie prezentowali minimum zdrowia rokującego przeżycie podróży przez Atlantyk (na statkach niewolniczych zawsze był też lekarz oceniający ich stan zdrowia).

Współczynnik śmiertelności w transporcie nie był z całą pewnością zależny wyłącznie od stopnia upchnięcia. Raczej zależało to od stanu zdrowia danego niewolnika przy wejściu na pokład (często brano jakichkolwiek niewolników, był to rynek sprzedawcy) i możliwości zniesienia przez niego trudów transportu w skrajnie trudnych warunkach. Czy leżał bezpośrednio jeden przy drugim, czy przestrzeń byłaby dwukrotnie większa, ciężko to przekładać na bezpośrednie straty. Upychano więc na potęgę. Statki niewolnicze tym się podobno charakteryzowały, że smród czuć było od nich z odległości kilometra.

Pamiętać też należy, że był to 1/3 etapów handlu na linii Anglia-Zach. Afryka-Ameryki (głównie Indie Zach. dla Brytyjczyków). Najbardziej intratny ale nie całość w równaniu rentowności. Cały ten handel niewolnikami opisał w swoich pamiętnikach Olaudah Equiano, sam będący jego ofiarą.

ok wydaje, że robi się trochę za duży offtop, tyle na ten temat ode mnie.
Voodoo People
Odpowiedz
Joker napisał(a): Podróż trwała też nie 50 dni a raczej blisko 4 miesiące (w połowie XVIII wieku). Niewolnicy zajmowali tylko górne pokłady, niżej znajdowały się ładownie.

To jeszcze lepiej. To oznacza już blisko pół tony zapasów na jednego niewolnika  Uśmiech  Fizycznie się tyle nie zmieści.

Jeżeli ładownie są pod linią wodną, to statek musiałby mieć 8-10 metrów zanurzenia.  Cwaniak


Cytat:Dane Na dzisiejszą wartość pieniądza niewolnik byłby  wart kwotę porównywalną ze średniej-niższej klasy nowym autem (dzisiejszych około 10 tys. funtów),


Tym bardziej opłacałoby się dbać, aby towar przypłynął w jak najlepszej jakości i nieuszczuplonej ilości



Zakotem


Cytat:Pilaster se zmienił założenia. W przykładzie dość wyraźnie zaznaczyłem, że granica bezpiecznego przewozu to 50 sztuk. Nie 75.

Naprawdę dobrze by było, gdyby Zakotem, user bardzo inteligentny i myślący, przeprosił się z matematyką, zwłaszcza z rachunkiem różniczkowym

Jeżeli współczynnik śmiertelności w transporcie zależy od gęstości "upchania" kur przez Pana Janusza, czyli ubytek liczby kur (N) w czasie ma postać dN/dt = -r*N^2, to niezależnie od warunków początkowych, końcowa liczba kur zawsze będzie taka sama - jak w równaniu logistycznym. Jeżeli bezpiecznym poziomem jest 50, to zawsze zejdzie do 50, niezależnie od tego ile kur w bagażniku Wozu Ludowego upchnie Pan Janusz. Jeżeli 75, to 75. Najbardziej opłacalna liczba to oczywiście ta "bezpieczna"

Jedyna różnica istnieje wtedy, kiedy transport trwa na tyle krótko, że układ nie zdąży osiągnąć stanu równowagi. To dlatego pasażerowie warszawskich tramwajów w godzinach szczytu mogą zostać upchnięci w pojeździe znacznie bardziej niż kury w bagażniku Pana Janusza, czy niewolnicy na tym wyimaginowanym statku i nie przypłacić tego życiem. Ale gdyby mieli jechać tym tramwajem kilka miesięcy...

Co innego, kiedy ubytek kur nie zależy od gęstości, tylko jest spowodowany np oszczędzaniem przez Pana Janusza na wodzie i karmie. Wtedy ma postać dN/dt = -r*N i liczba końcowa zależy od liczby początkowej. Im więcej załaduje, tym więcej dowiezie. Ale Pan Janusz przecież nie maksymalizuje liczby kur, tylko zysk. Dokładne zależności są skomplikowane i nieliniowe, napisze chyba o tym pilaster artykuł.


Cytat:Ogólnie dla każdego towaru - żywego czy martwego - istnieje optymalna wysokość strat i zawsze jest większa od zera. 

Zależy od kosztów, które trzeba ponieść na minimalizację strat.


Cytat:Optymalna wysokość strat zwiększa się jednak wraz z marginesem zysku na jednostce, oraz gdy cena transportu/magazynowania jest porównywalna z ceną zakupu.

Nie z ceną zakupu, tylko z ceną sprzedaży. Dokładnie kiedy jednostkowy koszt transportu/magazynowania przekracza 2/3 ceny sprzedaży. Ciekawe czy Zakotem wie, jaki wtedy musi być stosunek ceny nabycia do ceny sprzedaży, aby inwestor zaakceptował poziom strat większy od zera? A żeby zaakceptował poziom strat w wysokości 1/6?

W przypadku handlu niewolniczego takie zjawisko nie mogło mieć miejsca, choćby tylko ze względu na fakt, że koszty transportu/magazynowania niewolnika były dużo niższe niż ta graniczna wielkość. (2/3 ceny sprzedaży)
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
Cytat:To jeszcze lepiej. To oznacza już blisko pół tony zapasów na jednego niewolnika Uśmiech Fizycznie się tyle nie zmieści.

Słyszałem, że statki zawijały czasem do portów pośrednich w celu uzupełnienia zapasów. Czy może to bujda tych drani, którzy demonizują szlachetny proceder niewolnictwa?
Odpowiedz
pilaster napisał(a): Co innego, kiedy ubytek kur nie zależy od gęstości, tylko jest spowodowany np oszczędzaniem przez Pana Janusza na wodzie i karmie. Wtedy ma postać dN/dt = -r*N i liczba końcowa zależy od liczby początkowej. Im więcej załaduje, tym więcej dowiezie. Ale Pan Janusz przecież nie maksymalizuje liczby kur, tylko zysk. Dokładne zależności są skomplikowane i nieliniowe, napisze chyba o tym pilaster artykuł.
Tak się chwilę zastanawiałem, jakie parametry można wrzucić do modelu, i coś nawet policzyłem, przynajmniej w tym prostym przypadku, kiedy kur w jednostce czasu umiera tylko proporcjonalnie do populacji.

N(t) - wielkość populacji w czasie t. N(0) to początkowa wielkość populacji.
r - odsetek kur ginący w jednostce czasu - stała.
CZ - cena zakupu jednej kury.
CS - cena sprzedaży jednej sztuki.
k - ile trzeba wydać na kurę w jednostce czasu (pokarm, posprzątanie, dodatkowe paliwo z racji obciążenia, itp.) - stała.
K - koszt stały (wynajem wozu, paliwo potrzebne, by jeździć pustym samochodem, itp.).
T - czas podróży.

Wtedy

Przychód = CS*N(T)
Straty = K + CZ*N(0) + (całka od 0 do T z N(t)*c po t)

Całka stąd, że koszt zmienny transportu zależy liniowo (założenie) od populacji kur, a trzeba "wysumować" po czasie podróży. Masa kur zależy liniowo od ich liczby, ilość pokarmu przez nie zżeranego też, etc.

N(t) na szczęście się wyraża wzorem

N(t)=N(0)*exp(-r*t),

więc

(całka od 0 do T z N(t)*c po t)=-c*N(0)*(exp(-r*T)-1)/r

W sumie Zysk = Przychód - Straty = N(0)*exp(-r*T)*CS-(K+CZ*N(0)-c*N(0)*(exp(-r*T)-1)/r)

I to trzeba maksymalizować, ruszając w zasadzie N(0). Nie ma to jak się rozerwać w piątek wieczór Duży uśmiech
Odpowiedz
pilaster napisał(a): To jeszcze lepiej. To oznacza już blisko pół tony zapasów na jednego niewolnika    Fizycznie się tyle nie zmieści.

Skąd te dane? Zakładam, że liczysz 500 kg/osobę na 100 dni, więc 5kg (woda + żywność)/osobę. Pamiętam pisałeś, 2,5l minimum na niewolnika, co jest zalecaną ilością dzisiaj w upalne dni, tylko że jest to górny przedział. Dotarłem do informacji, że wówczas przewidywano zaledwie 1l wody na niewolnika dziennie. Podawano też 2 posiłki złożone z fasoli i kukurydzy.
Są to dane ze statku Hannibal z końca XVII wieku ("As a result, the slaves were fed regularly twice a day a meal of corn meal and beans, given a litre of water per day, and given exercise for an hour every evenin to keep them fit. Despite these efforts, an average 47% of the slaves died from disease, physical injuries, or suicide on the Hannibal's voyages."; Hannibal slave ship). Dla dorosłego człowieka dzisiaj dzienne zapotrzebowanie to 2 000 kcal. Dla niewolnika tylko leżacego czy siedzącego, z zerową aktywnością fizyczną i kalorycznością na poziomie pozwalającym na utrzymanie jako-takiej kondycji szacuję dzienne zapotrzebowanie na 1 000 kcal do maksymalnie 1 500 kcal. Mężczyźni stanowili zwykle 60-70% "ładunku", reszta to kobiety i trochę dzieci z niższym zapotrzebowaniem. Myślę, że 1 200 kcal można spokojnie przyjąć jako normę (choć szczerze wątpię aby w tych czasach dbano o poczucie sytości niewolników, nawet traktowanych jako towar). Widząc, że otrzymywali fasolę i kukurydzę, niech będzie po 500g jednego i drugiego:

[Obrazek: dieta.jpg]

Pełnego wyżywienia z dwudaniowym obiadem i deserem nie zapewniono. Mamy tutaj 1 140 kcal w 1kg żywności (nawet nie, gdyż fasola przed ugotowaniem, kukurydza prawdopodobnie też). Łącznie z litrem wody mamy około 2kg ładunku dla 1 niewolnika na dzień. Brakuje mi tutaj źródła tłuszczów, trochę ich za mało ale przez powiedzmy 2-3 miesiące nie spowoduje to raczej problemów. Mamy zresztą XVII-XVIII wiek, nawet w Wersalu nie mieli pojęcia o zapotrzebowaniu na składniki odżywcze. Podróże trwały bardzo różnie od nieco ponad miesiąca do nawet 3-4 miesięcy, zależnie od pory roku a więc sprzyjających wiatrów. Weźmy średnio 2 miesiące, 60 dni. Niech ładunek wynosi 600 niewolników i 50 członków załogi. Mi wychodzi 120 kg na osobę dla niewolników i powiedzmy dwukrotnie więcej na załogę, łącznie 82 tony ładunku w żywności i wodzie. Zapewne doświadczony kapitan zaleci specjalne dożywianie wystarczające powiedzmy na 2-3 dni przed opuszczeniem portu, opić na zapas się raczej specjalnie nie da. Kolejny czynnik, niemal nieunikniona śmiertelność. Z 650 osób na pokładzie za burtą kończyło średnio 15%, więc kolejne 5-10 ton mimowolnie "zaoszczędzonych" zapasów. Ostatecznie też załoga z pewnością miała zapewnioną żywność na dłużej, w miarę wydłużającej się podróży zmniejszano przydział dzienny wody i żywności dla niewolników. Nierzadko najsłabsi i nie rokujący przeżycia byli awaryjnie wypraszani z pokładu gdzie czekały rekiny ciągnące się za takimi statkami mając zapewnione regularne dostawy świeżego mięsa. Ładunek niewolników był też ubezpieczony, bardziej opłacalne było dowieść niewolnika żywego ale za straty można było dostać też pewne uzgodnione kwoty (np. znana sytuacja masakry na Zong, z którego pokładu wyrzucono za burtę ponad 130 niewolników w celu wymuszenia odszkodowania pod pretekstem kończących się zapasów.

Nasz Brookes miał tonaż na poziomie 297 ton. Żywność i woda to wspomniane 82 tony + (650 osób x 70 kg średnia waga) = 45,5 t. Łącznie więc na to zabezpieczyć trzeba 127,5 tony. Oczywiście nie było to wszystko na pokładzie ale licząc nawet 150 ton wygląda mi, że nie jest to niemożliwe. Zapasów też dość szybko ubywało, można zakładać doświadczenie kapitanów i żywienie obfite na początku oraz stopniowe obniżanie porcji w miarę opóźniania się podróży. To przy prawdopodobieństwie wypełnionych po sufit luków na żywność i wodę.

pilaster napisał(a):Tym bardziej opłacałoby się dbać, aby towar przypłynął w jak najlepszej jakości i nieuszczuplonej ilości

Temu nikt nie przeczy, tylko że nawet upchnięcie niewolników w pozycji leżącej nie było bezpośrednią przyczyną śmiertelności tych ludzi tylko choroby i stan zdrowia przy wejściu na pokład. Gdyby nawet nie zabrano 600 a połowę z tych osób nie zmieniłoby to istotnie śmiertelności na pokładzie. Oczywiście można snuć teoretyczne wywody o doskonałej liczbie czy equilibrium opłacalności ale czynników było znacznie więcej niż bierzesz pod uwagę. Pierwotna przestrzeń 180 cm na 41 cm i ledwie szerokość człowieka dla mężczyzny, podwojona nie gwarantowałaby nic w kwestii minimalizacji śmiertelności w związku chorobami zakaźnymi. Poza tym, są to ostatecznie dane historycznie poparte z wielu źródeł, trudno z takowymi dyskutować, w takich ilościach niewolników na pokład ładowano. Niezależnie od niedoskonałości ryciny tego statku i pewnych nieścisłości.

Wciąż też pilaster nie wyjaśnił skąd wniosek, że dane odnośnie liczby niewolników przewiezionych przez Atlantyk są niewiarygodne czy jak to określił "z dupy"?
Voodoo People
Odpowiedz
ErgoProxy napisał(a): Na poziomie programisty, to trzeba jeszcze znać podstawy rachunku macierzowego (leżą na ważniaku). Na poziomie grafika może się przydać szkolna bodaj zasada, że odbiór bodźca słabnie z logarytmem jego siły, czy coś w ten deseń (ja tego właśnie nie pamiętam i dlatego kolory mieszam po omacku).

lumberjack napisał(a):
Dwa Litry Wody napisał(a): No cóż – jeśli po zjedzeniu woreczka gotowanego ryżu (100g masy suchej) i wchłonięciu tym samym ok. 350 kcal czujesz się nadal głodna, to przecież nie będę cię przekonywał, że jest inaczej. Niemniej nie mogę sobie przypomnieć, by mnie kiedykolwiek zdarzyło się odczuwać głód po takiej porcji. Wręcz przeciwnie – czuję się syty nie tylko bezpośrednio po takim posiłku, ale i przez kolejne 2-3 godziny.

Ale o jakim ryżu mowa? Biały ma wysoki indeks glikemiczny i po jego zjedzeniu rzeczywiście czuję się nasycony i pełen energii tylko przez chwilę, bezpośrednio po jedzeniu.

Lepszy jest ryż brązowy z niższym indeksem - dłuższy efekt nasycenia.

ARHIZ napisał(a): Co innego mówienie wprost a co innego potępianie. Moje doświadczenia są takie, że odwoływanie się do negatywnych emocji powoduje niechęć. Swego czasu, gdy jeszcze jadłem mięso [prócz wołowiny oczywiście XD], zdarzało mi się, że byłem "atakowany" przez wegetarian. Przekonała mnie jednak dopiero rzeczowa, oparta na badaniach dyskusja.

Mądre to. Dlatego nie powinienem zostać weganinem, bo mam naturę wytykacza. Grubasom obżartuchom potrafię powiedzieć, żeby tyle nie żarli; palaczom/palaczkom, że śmierdzą (mój ulubiony argument wywołujący oburzenie u palących dziewczyn - nie mógłby się całować z palaczką gdyż strasznie jebie jej z buzi, jak z popielniczki) etc.. Gdybym został weganinem to bym wszystkim jechał od ścierwojadów i bym więcej złego zrobił dla idei weganizmu niż dobrego. Dlatego sam muszę pozostać ścierwojadem.
Mnie złośliwi znajomi mówią, że zostałem wege tylko dlatego, żeby mieć rację i się mądrzyć. ;]
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction: 
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com 
Odpowiedz
Jedzenie powinno ludzi łączyć nie dzielić. Z tego powodu uraczyłam się dzisiaj wołowiną po burgundzku i wypiłam lampkę wina z biedronki.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Wino z biedronki? To na pewno nie wegańskie! A i chyba nie koszerne ;-)
Sebastian Flak
Odpowiedz
Jak najbardziej wegańskie, ze szczepu winorośli Syrah. Dobrze się komponuje z czerwonym mięsem. Uśmiech
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Rodica
Cytat:Jedzenie powinno ludzi łączyć nie dzielić.
I to jest czysta i święta prawda.

Gawain
Cytat:Wino z biedronki? To na pewno nie wegańskie! A i chyba nie koszerne ;-)
W Biedronce jest (a w „mojej” przynajmniej bywa) Mogen David Concord – produkt w 100% wegański i takoż koszerny.
O Lord, bless this thy hand grenade, that with it thou mayest blow thy enemies to tiny bits in thy mercy.
Odpowiedz
No ale jak? Odkąd to owady są wegańskie ^_^
Sebastian Flak
Odpowiedz
Już niedługo może okazać sie, że etyczny weganizm zostanie uznany za religię i chroniony prawnie przed dyskryminacją na zasach podobnych do religii, przynajmniej w UK. 

https://www.bbc.co.uk/news/uk-46385597
Odpowiedz
Jest więc szansa na legalizację w Polsce Potwora Spagetti. W końcu makaron jako produkt roślinno-jajcarski jest czymś pośrednim między mięsożerstwem a wegaństwem.

Ale chyba wszystkożerni ateiści powinni wykonać ruch uprzedzający i założyć Kościół Św. Schabowego.
Odpowiedz
ZaKotem napisał(a): Jest więc szansa na legalizację w Polsce Potwora Spagetti. W końcu makaron jako produkt roślinno-jajcarski jest czymś pośrednim między mięsożerstwem a wegaństwem.

Ale chyba wszystkożerni ateiści powinni wykonać ruch uprzedzający i założyć Kościół Św. Schabowego.

No nie wiem czy w Polsce jest szansa na Potwora Spagetti. Niemniej byłoby by ciekawie zobaczyć debatę mięsożerca vs weganin moderowaną przez makaroniarza. Czyżby nadchodziła era nowych religii? Uśmiech
Odpowiedz
Osiris napisał(a): No nie wiem czy w Polsce jest szansa na Potwora Spagetti. Niemniej byłoby by ciekawie zobaczyć debatę mięsożerca vs weganin moderowaną przez makaroniarza. Czyżby nadchodziła era nowych religii? Uśmiech

Oczywiście, natura próżni nie znosi, a po ideologiach i "ideologizmanch" XX wieku czas na nowe oświecone i odalterantywnione ruchy dietetyczno ekologiczne.

I ludzie się dziwią, że starożytni Egipcjanie podnieśli ekologię do rangi religii ustanawiając bóstwami zwierzęta chronione i pożyteczne.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości