To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wegetarianizm (wydzielono z Kim jestem)
zefciu:
Cytat:Aha. Czyli według Ciebie ludzie religijni nie mogą być uduchowieni z definicji
Nie jestem katoliczką, więc nie wiem jaki jest zakres swobody duchowej katolików.
Ale jeśli katolicy muszą być bezwzględnie posłuszni bożym nakazom lub kościelnym dogmatom to siłą rzeczy zamykają swojego ducha w klatce, a człowiek zniewolony nie może posiadać boskich cech tylko niewolnicze.
Boskie nakazy  nie przystają do rzeczywistości i przestrzegając ich bezwzględnie krzywdzi się innych, więc nie można być jednocześnie dobra osobą i okrutną.
Na przyklad, religia katolicka twierdzi, że zwierzęta nie mają duszy, więc da się z tego twierdzenia wyciągnąć wniosek, że można się nad nimi pastwić albo, że życie zarodka jest równie cenne co życie matki.
Jednak na poziomie biologii, mózg matki bez udziału jej świadomości szacuje wartość biologiczną plodu, dlatego miliony kobiet dokonuje aborcji bez żadnych wyrzutów sumienia.
Kobiety nie chcą rodzić dzieci, dla których nie będą skłonne się poświęcić.
I jest to naturalne tak jak to, że gdyby na przykład ktoś bertowi04 postawił ultimatum, zabij Rodicę albo swoje dziecko, to zabiłby mnie, żeby ocalić dziecko. Jego mózg oszacowałby wartość mojego życia w kilka sekund.
Bóg żyje z dala od rzeczywistych problemów, występujących w materialnym świecie, więc rozsądne byłoby go nie słuchać, bo czasami bredzi. A uduchowiony człowiek nie jest bogiem, ale jest świadom ograniczeń materii i w takich sytuacjach powinien posłużyć się tę niby daną od Boga wolną wolą.

Inna sprawa katolicy wierzą w grzech perworodny, w związku z tym, próbują z nim walczyć na przeróżne sposoby,  zabierając ludziom autonomię myślenia. Ale liczne badania pokazują, że dzieci są altruistyczne i wrażliwe na krzywdę innych dopóki nie przejdą okresu "socjalizacji". Po prostu nie wierzę, że uduchowiona osoba może te wszystkie zasady akceptować.

Teista:
Cytat:Chodzi w skrócie o to, że katolik podobnie jak każdy chrześcijanin dąży całą mocą do osiągnięcia królestwa niebieskiego, a wiemy również, przytaczając słowa Mistrza, że błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Jak to pogodzić, skoro dzieciństwo duchowe, a nie dojrzała analiza rzeczywistości jest drogą do Królestwa Niebieskiego?? (KN)
No właśnie.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Nie jestem katoliczką, więc nie wiem jaki jest zakres swobody duchowej katolików.
Napisałaś wprost, że uduchowiony musi się brzydzić religią chrześcijańską.
Cytat:Ale jeśli katolicy muszą być bezwzględnie posłuszni bożym nakazom lub kościelnym dogmatom to siłą rzeczy zamykają swojego ducha w klatce
Liczni święci chrześcijańscy, którzy byli posłuszni bożym nakazom i objawionym przez Boga dogmatom mają inne zdanie.
Cytat:Na przyklad, religia katolicka twierdzi, że zwierzęta nie mają duszy, więc da się z tego twierdzenia wyciągnąć wniosek, że można się nad nimi pastwić albo, że życie zarodka jest równie cenne co życie matki.
Czyli o co chodzi? Że katolik uważa zabicie zarodka ludzkiego za coś gorszego, niż wyłowienie gąbki, a „osoba uduchowiona” odwrotnie?
Cytat:Ale liczne badania pokazują, że dzieci są altruistyczne i wrażliwe na krzywdę innych dopóki nie przejdą okresu "socjalizacji".
A jakie to badania?
Cytat:No właśnie.
Co właśnie? Wskazałem konkretną wątpliwość do tej właśnie wypowiedzi. A Ty się do niej nie odnosisz, tylko przytakujesz.
Odpowiedz
zefciu napisał(a):
Teista napisał(a): moim zdaniem to oksymoron
No jeśli to oksymoron, to znaczy, że pytanie Rodicy nie ma sensu.
Ma sens. Przecież Rodica napisała, że Uduchowiony człowiek …  wykorzystuje religię do celów osobistych, a nie służy jej. Znaczy, że religijny człowiek może być uduchowiony. Problemem jest co innego. W oczach Rodicy i Twoich uduchowiony katolik to zjawisko pozytywne i nawet pożądane. W oczach Mistrza już nie, więc pytanie: Pokaż mi uduchowionego katolika było trochę podchwytliwe, a może nawet perfidne.
Teraz o definicji. Wg Rodicy uduchowiony człowiek posiada cechy boskie. Zgodnie z Biblią jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo….. to wszyscy mamy cechy boskie, więc definicja nie wyróżnia żadnej grupy. Ty podałaś, że uduchowiony katolik to taka osoba, co przeżywa religię duchowo. Każdy uduchowiony katolik musi przeżywać religię duchowo – zdanie zawsze prawdziwe.

Teraz podam moją definicję, która mam nadzieję spełni Twoje dwa warunki, ale zanim to zrobię będzie mały wstęp, krótki, obiecuję Duży uśmiech .

Przeważnie, każdy człowiek dzieli rzeczywistość na tę dostępną dla zmysłów i tę niedostępną. Pierwsza to materia, energia…, a druga transcendentna, której nie da się poznać. Pierwszą badamy i uzyskujemy wiedzę, w przypadku drugiej mamy wiarę. Człowiek przykłada wagę do obu tych rzeczywistości w różnym stopniu, a udział jednej i drugiej w odbiorze całego świata ustawia wszystkich Nas w takim jakby kontinuum, gdzie po jednej stronie skali mamy radykalnego materialistę, a na drugiej skrajnie uduchowionego mistyka. Po środku mamy niezliczoną ilość form pośrednich.

Człowiek uduchowiony to taki, dla którego transcendencja jest najważniejszą częścią wszechświata i jest siłą decydującą o całości.

Ta definicja nie stwarza „sprzeczności biblijnej”, bo Izraelita - wyznawca religii mojżeszowej z Tory prezentuje materializm, a Jezus jako prawowierny/ prawomyślny Żyd kontynuuje tę tradycję umieszczając KN na tym świecie. Jego skrót przykazań: … a bliźniego swego jak siebie samego dotyczy życia doczesnego, a nie życia w zaświatach. Taką postawę preferowano w ST i tak uczył Jezus.
błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie… czyli wg Biblii uduchowiony człowiek (bogaty w duchu) to zjawisko niepożądane bo nie do niego należy KN – a przecież tego pragną wszyscy chrześcijanie.
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Nie jestem katoliczką, więc nie wiem jaki jest zakres swobody duchowej katolików.

Mógłbym dać teraz dłuższy wykład na temat spektrum swobody duchowej w katolicyzmie. Ale posłużę się przykładem. W czasach, jak Kościół Katolicki na serio dominował w tej części świata istniał szereg zakonów duchownych, wywodzących się mniej lub bardziej pośrednio z zakonu benedyktynów. Byli wśród nich tak kamedułowie (ci do których zapisywał się bezskutecznie Wołodyjowski) czy karmelici bosi, byli franciszkanie i cystersi, dominikanie i trapiści, byli jezuici i redemtpryści. Jedni mieszkali w klasztorze pod ostrym rygorem postu i milczenia, czasem samotnie, podczas gdy inni wędrowali po świecie, uczyli na uniwersytetach lub warzyli piwo. Nie wspominając o epizodzie zakonów rycerskich. To wszystko jakoś mieściło się w już zaostrzonych ramach reguł klasztornych. To jeżeli tu mamy taką różnorodność podejść i postaw, z czego każda miała oficjalną legitymację papieską, to czego się spodziewasz po "cywilach"?

Ze będą bardziej papiescy od benedyktynów, kamedułów czy joannitów?

Cytat:Ale jeśli katolicy muszą być bezwzględnie posłuszni bożym nakazom lub kościelnym dogmatom to siłą rzeczy zamykają swojego ducha w klatce, a człowiek zniewolony nie może posiadać boskich cech tylko niewolnicze.

Powoli rozumiem sedno Twojego sporu z zefciem. Dla Ciebie "uduchowienie" jest jakimś synonimem spirytualności, ale tylko w rozumieniu ezoteryki. Co oznacza coś w rodzaju wolnego ducha szukającego oświecenia i natchnienia. Brzmi to całkiem fajnie w teorii, ale ma dwa haki. Po pierwsze primo, nikt nie dał ezoterykom jakichś praw autorskich do "spirytualności" a tak chrześcijanie i inne religie miały swoje spirytualne ruchy, zanim ezoteryka stała się modna. A po drugie primo, nikt nie wie, jak postąpi dany uduchowiony spirytualista przed danym dylematem moralnym. Może stosować się do uniwersalnych reguł Kanta lub do uniwersalnych reguł Nitsche. Albo mówiąc Twoimi metaforami, taki człowiek może mieć równie dobrze cechy boskie jak i diabelskie.

Cytat:Boskie nakazy  nie przystają do rzeczywistości i przestrzegając ich bezwzględnie krzywdzi się innych, więc nie można być jednocześnie dobra osobą i okrutną.

Jest trochę możliwych wykładni katolicyzmu i religijności, a ty uparcie odwołujesz się do tej możliwie najbardziej rygorystycznej. Owszem, są zwolennicy takiej wykładni, kiedyś to właśnie oni układali stosy i ostrzyli broń. Dziś to pewna głośna grupa, której zamokły zapałki i zardzewiały miecze, ale ciągle straszą pospólstwo twierdząc "My Prawdziwe Katoliki, cała reszta niech się chowa". Nie przejmuj tej retoryki, bo wtedy tylko przyznajesz im rację.

Cytat:Na przyklad, religia katolicka twierdzi, że zwierzęta nie mają duszy, więc da się z tego twierdzenia wyciągnąć wniosek, że można się nad nimi pastwić albo, że życie zarodka jest równie cenne co życie matki.

Religia katolicka nie twierdzi o "nie-maniu" duszy, choć kilku katolickich teologów się tak wypowiadało. Ale Tomasz z Akwinu twierdził coś innego, mają duszę, ale śmiertelną. Ale to temat poboczny. Natomiast religia katolicka zawiera coś w rodzaju "hierarchii wartości". Niektórzy mylnie uważają, że oznacza to negację wartości osób czy grup z niższego szczebla. Nic bardziej mylnego. Katolik ma przykładowo stawiać miłość małżeńską nad miłością do dzieci i rodziców. Ktoś mało obeznany mógłby z tego wnioskować, że wolno dzieci i rodziców olewać w małżeństwie. A to byłaby patologia. Katolicyzm zaleca miłość do wszystkich, a pewna "kolejność" pozwala zachować zdrowe relacje.

Cytat:Jednak na poziomie biologii, mózg matki bez udziału jej świadomości szacuje wartość biologiczną plodu, dlatego miliony kobiet dokonuje aborcji bez żadnych wyrzutów sumienia.
Kobiety nie chcą rodzić dzieci, dla których nie będą skłonne się poświęcić.

Przepraszam bardzo, ale argument z "miliony ludzi robi X bez wyrzutów sumienia" nie jest argumentem. Inaczej gówno byłoby najlepszym pożywienie, miliardy much nie mogą się mylić. A wracając do tematu, kiedyś miliony ludzi posiadało niewolników, może za sto lat miliony ludzi będzie zamawiać "dziecko na miarę" w fabrykach płodów. Jednakże w takim temacie kwestie powinniśmy raczej zastanowić się, czy jakieś uniwersalne wartości mają większą rację, niż głosy milionów ludzi.

Cytat:I jest to naturalne tak jak to, że gdyby na przykład ktoś bertowi04 postawił ultimatum, zabij Rodicę albo swoje dziecko, to zabiłby mnie, żeby ocalić dziecko. Jego mózg oszacowałby wartość mojego życia w kilka sekund.

W tym wątku już parę razy wycierano sobie gębę bertem, powoli to zaczyna wkurzać. Zgodnie z etyką berta dotknięcie wajchy w dylemacie zwrotnicy jest morderstwem, dlatego jedynym etycznym wyborem w postawionej sytuacji jest brak wyboru. Jednocześnie oczywiście jest możliwe, że bert w postawionej wyżej sytuacji złamie swoje zasady, nie dlatego że tak jest etycznie lub religijnie przyuczony, ale że tyle się znamy na ile nas sprawdzono.

I, nawiązując do powyższego wpisu, znam też uzasadnienia powyższej postawy bez odwoływania się do religii. Są też ludzie, dla których stawianie życia własnego dziecka nad osobę obcą ma swoje uzasadnienie w katolicyzmie.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Dylemat_wagonika

A na przyszłość proszę obie strony sporu, żeby w dyskusjach używały jakiegoś "fikcyjnego katolika", bo to powoli zaczyna wkurzać i iść w kierunku ad personam.

Cytat:Bóg żyje z dala od rzeczywistych problemów, występujących w materialnym świecie, więc rozsądne byłoby go nie słuchać, bo czasami bredzi. A uduchowiony człowiek nie jest bogiem, ale jest świadom ograniczeń materii i w takich sytuacjach powinien posłużyć się tę niby daną od Boga wolną wolą.

Biblia ma tę zaletę, że większość opisanych tam zasad jest właśnie "w konteście" rzeczywistych problemów. Ktoś przyszedł do Jezusa lub do Salomona lub do Mojżesza nawet z problemem X, on dał decyzję Y i uzasadnił to przykazaniem Z. To zasadnicza różnica do przykładowo Kodeksu Karnego, który zawiera możliwie ogólnikowe opisy i stwierdzenia. Niemniej oba systemy, religijność i legalizm, stanowią dla ludzi pewną podstawę etyki.

Cytat:Inna sprawa katolicy wierzą w grzech perworodny, w związku z tym, próbują z nim walczyć na przeróżne sposoby,  zabierając ludziom autonomię myślenia. Ale liczne badania pokazują, że dzieci są altruistyczne i wrażliwe na krzywdę innych dopóki nie przejdą okresu "socjalizacji". Po prostu nie wierzę, że uduchowiona osoba może te wszystkie zasady akceptować.

Powoływanie się na "liczne badania" jest równie śmieciowym argumentem, jak argument z milionów ludzi. Podaj mi JEDNO badanie, ale z linkiem lub innym odwołaniem, to pogadamy. Inaczej to jest takie puste "Wydaje mi się, w gazecie czytałam, coś tam słyszałam w radiu".
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
zefciu:
Cytat:Napisałaś wprost, że uduchowiony musi się brzydzić religią chrześcijańską.
Nic podobnego, Teista Ci to ładnie wyłuszczył. Nie znam katolika, którego postawy nie byłyby podszyte sadyzmem.
Psychologicznie można to zjawisko wyjaśnić. Człowiek molestowany od dziecka, któremu się wmawia różne rzeczy, sprzeczne z jego odczuciami, cierpi na syndrom permanentnej irytacji jak na przykład zefciu.
Jest to stan przewlekły, chroniczny, nieswidomy, uniemożliwiajacy odczuwanie szczęścia i osiagnięcie psychicznej dojrzałości.
A ponieważ katolicy są nauczeni być posłuszni róznym autorytetom, nakazom, zakazom, nie ingerują w swoją psychikę i nie zastanawiają się skąd się owe negatywne uczucia biorą.
Interpretacja uczuć jest bardzo skomplikowanym zadaniem, obarczonym błędnym wnioskowaniem i racjonalizacją, więc trzeba poświęcić naprawdę dużo czasu na to, żeby swoje zdrowie psychiczne przywrócić do równowagi.

Cytat:Czyli o co chodzi? Że katolik uważa zabicie zarodka ludzkiego za coś gorszego, niż wyłowienie gąbki, a „osoba uduchowiona” odwrotnie?
Uduchowiona osoba nie zajmuje się ingerowaniem w sumienie. Nie da się w latwy sposób ocenić ludzkiego postepowania,  z wielu powodów. Ludzkie sumienie, to nie jest stały twór, w zależności od okoliczności może nie działać tak jak powinno. 
Wynika to z budowy ludzkiego mózgu. Badania nad pacjentami z rozszczepionymi polkulami mózgowymi, wykazały inną funkcjonalność polkul mózgowych.
Kiedy zadasz pytanie prawej pólkuli, dlaczego na przykład coś zrobiła, ta nawet jak nie ma żadnych danych wymyśla odpowiedź, a lewa tylko odpowiada "nie wiem" to oznacza, że lewa półkula wybiera sobie taką wersję, która wydaje jej się najbardziej sensowna. Ludzki umysł jest zdominowany przez emocje, dlatego zaburzenia psychiczne są tak powszechne, depresje, borderliny, fobie i dlatego wszelkie dziedziny nauki zajmujące się wpływem układu nerwowego na ludzkie myślenie tak bujnie się rozwijają.

bert04:
Cytat:Przepraszam bardzo, ale argument z "miliony ludzi robi X bez wyrzutów sumienia" nie jest argumentem. Inaczej gówno byłoby najlepszym pożywienie, miliardy much nie mogą się mylić. A wracając do tematu, kiedyś miliony ludzi posiadało niewolników, może za sto lat miliony ludzi będzie zamawiać "dziecko na miarę" w fabrykach płodów. Jednakże w takim temacie kwestie powinniśmy raczej zastanowić się, czy jakieś uniwersalne wartości mają większą rację, niż głosy milionów ludzi.
A co jest argumenetem, ze zarodek ma prawo do życia? Może ma, ale ma też prawo do miłości bez której niemozliwe jest odczuwanie ludzkiej godności. Miłości nie wymusisz, a jeśli nawet, będzie to miłość wyobrażeniowa, nie faktyczna. Taka, jaką się odczuwa do lalki, to znaczy ubierasz ją, przebierasz, karmisz, śpiewasz kołysanki i wyprowadzasz na spacer.  Tego typu opieka nie wystarczy, żeby dziecko poczuło symbiotyczną więź z matką.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Nie znam katolika, którego postawy nie byłyby podszyte sadyzmem.
Każdego katolika, którego znasz dałaś radę tak zdiagnozować, że jesteś tego pewna?
Cytat:Psychologicznie można to zjawisko wyjaśnić. Człowiek molestowany od dziecka, któremu się wmawia różne rzeczy, sprzeczne z jego odczuciami, cierpi na syndrom permanentnej irytacji jak na przykład zefciu.
A mogłabyś sobie dać już spokój z takim personalnymi pojazdami. Bo ani to śmieszne, ani wartościowe, ani dyskusji nie pomaga.
Odpowiedz
zefciu:
Cytat:A mogłabyś sobie dać już spokój z takim personalnymi pojazdami. Bo ani to śmieszne, ani wartościowe, ani dyskusji nie pomaga.
Uduchowieni ludzie są radośni, nie jest to radość glupkowata tylko dajaca powagę, jak pisał rzymski filozof Senska. Badania naukowe wykazały, że szczęśliwi ludzie są bardziej racjonalni i obiektywni a to dlatego, że ich prawa pólkula nie jest zajęta szukaniem glupmwatych rozrywek rozładowujacych stres i nie zakłóca pracy lewej pólkuli.
Ani Ty ani bert04 nie sprawiacie wrażenia bardzo szczęśliwych ludzi.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Ani Ty ani bert04 nie sprawiacie wrażenia bardzo szczęśliwych ludzi.
Widzisz, pozory mylą Uśmiech
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Nic podobnego, Teista Ci to ładnie wyłuszczył. Nie znam katolika, którego postawy nie byłyby podszyte sadyzmem.

Pachnie katofobią i samospełniającym się stereotypem. Oraz jakąś dziwną projekcją.

Cytat:Psychologicznie można to zjawisko wyjaśnić. Człowiek molestowany od dziecka, któremu się wmawia różne rzeczy, sprzeczne z jego odczuciami, cierpi na syndrom permanentnej irytacji jak na przykład zefciu.

Pachnie ad personam. Wiesz, że słowo "molestowanie" ma spektrum znaczeń, ale wybrałaś akurat to dla twojej argumentacji. Nieładnie.

Cytat:Interpretacja uczuć jest bardzo skomplikowanym zadaniem, obarczonym błędnym wnioskowaniem i racjonalizacją, więc trzeba poświęcić naprawdę dużo czasu na to, żeby swoje zdrowie psychiczne przywrócić do równowagi.

Ominąłem powtarzające się stereotypy i puste deklaracje, a wyłowiłem to jedno. Owszem, tu się zgadzam, autorefleksja jest sztuką. Rzadką. Ponieważ mieszkam w kraju, w którym proporcje katolików, protestantów i niewierzących są mniej więcej wyrównane mogę Ciebie zapewnić, że rozkłada się niezależnie od "zakodowania religijnego". Być może żyjąc w kraju z dominacją katolików nie masz porównania, stąd ta masa stereotypów.

Cytat:Uduchowiona osoba nie zajmuje się ingerowaniem w sumienie. Nie da się w latwy sposób ocenić ludzkiego postepowania,  z wielu powodów. Ludzkie sumienie, to nie jest stały twór, w zależności od okoliczności może nie działać tak jak powinno. 

Owszem, istnieje coś takiego jak "agnostycyzm moralny". Tylko że może on przybierać dwie twarze. Jedna to świadoma decyzja, która jest wspaniale obrazowana przez taoistyczną przypowieść o chłopcu i koniu. Druga to wygodniczy indeferentyzm moralny. To pierwsze jest wynikiem pewnej drogi dojrzewania, to drugie jest pójściem na skrót. Z zewnątrz trudno to ocenić.

Podobnie jak Tobie trudno to ocenić, czy osoba z kompasem moralnym postępuje jak postępuje, bo jej tatuś powiedział i mamusia i ksiądz i nauczycielka. Czy też wynika to z jego światopoglądu i refleksji. I, co ważne, konfrontacji teorii z praktyką. Jeżeli nie chcesz, żeby Twoją postawę wrzucano do wora "moralnego lenistwa", to przestań wrzucać postawy inne do wora "moralnego molestowania".


Cytat:A co jest argumenetem, ze zarodek ma prawo do życia?

Uniwersalizm nadrzędnego prawa do życia każdej istoty ludzkiej. Niezależnie od tego, czy jest pełnosprawna czy nie, czy ktoś ją kocha czy nie, czy miliony ludzi mają wyrzuty sumienia uśmiercając ją czy nie. A także stawianie wartości życia jako absolutnej, bez pozwolenia na stopniowanie wartości życia.

Cytat:Może ma, ale ma też prawo do miłości bez której niemozliwe jest odczuwanie ludzkiej godności. Miłości nie wymusisz, a jeśli nawet, będzie to miłość wyobrażeniowa, nie faktyczna. Taka, jaką się odczuwa do lalki, to znaczy ubierasz ją, przebierasz, karmisz, śpiewasz kołysanki i wyprowadzasz na spacer.  Tego typu opieka nie wystarczy, żeby dziecko poczuło symbiotyczną więź z matką.

Mam szczęście obserwować kilka dzieci adoptowanych, więc mogę Ciebie zapewnić, że ta "miłość symbiotyczna" jest przereklamowana. Dziecko potrzebuje miłości faktycznej, a czy pochodzi ona od osoby, z którą była przez 3/4 roku organicznie i symbiotycznie połączona, czy od innych osób, jest tylko dodatkiem.

PS:

Cytat:Ani Ty ani bert04 nie sprawiacie wrażenia bardzo szczęśliwych ludzi.

Z jakiegoś powodu moderator dopuszcza w tym wątku rozszerzone spektrum ad personam. Dlatego powiem tyle, że na tym forum uważam Ciebie za drugą w kolejności najnieszczęśliwszą osobę (Kto jest pierwszą, przemilczę teraz). Jeszcze nie widziałem ani jednego Twojego postu o tym, co Ciebie uszczęśliwia, co lubisz, co ci się podoba. Dotyczy to tak podstawowych kwestii jak ulubiona muzyka czy film, ale też takich międzyludzkich kwestii jak sąsiedzi czy ogólnych jak światopogląd - może poza tym "uduchowieniem", które jednak coraz bardziej przypomina stan zagubienia niż odnalezienia siebie. Nigdy na tym forum nie widziałem Twojego pozytywnego podejścia do jakiejkolwiek kwestii. Jedyne co miało jakieś podobieństwo to był opis pewnych fantazji sennych, które wzbudziły na tym forum pewną niedojrzałą sensację. Ale nie chcę ich wznawiać, a temat raczej na wieczorne psychoanalizy w duchu Freuda. Poza tymi nocnymi marzeniami nie widziałem ani razu czegoś, co by świadczyło o Twoim szczęściu.

I z jakiegoś powodu sprawia mi to przykrość, bo w pewnych chwilach nawet miałem nić sympatii do Twojej poranionej duszy.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Ani Ty ani bert04 nie sprawiacie wrażenia bardzo szczęśliwych ludzi.
Jezusie nazareński!
Masz włączone jakieś radary i skanery mentalne i dyplom Harvarda z szczęściologii, że wydajesz takie jednoznaczbe sądy?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
bert04:
Cytat:Podobnie jak Tobie trudno to ocenić, czy osoba z kompasem moralnym postępuje jak postępuje, bo jej tatuś powiedział i mamusia i ksiądz i nauczycielka. Czy też wynika to z jego światopoglądu i refleksji. I, co ważne, konfrontacji teorii z praktyką. Jeżeli nie chcesz, żeby Twoją postawę wrzucano do wora "moralnego lenistwa", to przestań wrzucać postawy inne do wora "moralnego molestowania".
Nie twierdzę, ze jest latwo ocenić czyjeś postepowanie, ale istnieją pesne charakterystyczne cechy osoby,
która wyznaje "nie swoje poglądy". Na przykład zatwardziałość w przekonaniach,  nieustepliwość, niemożność wyjścia poza swój punkt widzenia i irytacja, która się pojawia w konfrontacji z kimś o odmiennych poglądach.

Cytat:Uniwersalizm nadrzędnego prawa do życia każdej istoty ludzkiej. Niezależnie od tego, czy jest pełnosprawna czy nie, czy ktoś ją kocha czy nie, czy miliony ludzi mają wyrzuty sumienia uśmiercając ją czy nie. A także stawianie wartości życia jako absolutnej, bez pozwolenia na stopniowanie wartości życia.
Czyli bert 04 nie miałby wyrzutów sumienia, zmuszając  zgwałconą nastolatkę do porodu, a potem do zaniechania marzeń o normalnym życiu. Albo bert04 zmusiłby swoją 19 letnią córkę do donoszenia ciąży w którą by zaszła na przykład z przystojnym, atrakcyjnym osobnikiem, ale nie mającym chęci do nauki i do pracy.

Cytat:Z jakiegoś powodu moderator dopuszcza w tym wątku rozszerzone spektrum ad personam. Dlatego powiem tyle, że na tym forum uważam Ciebie za drugą w kolejności najnieszczęśliwszą osobę (Kto jest pierwszą, przemilczę teraz). Jeszcze nie widziałem ani jednego Twojego postu o tym, co Ciebie uszczęśliwia, co lubisz, co ci się podoba. Dotyczy to tak podstawowych kwestii jak ulubiona muzyka czy film, ale też takich międzyludzkich kwestii jak sąsiedzi czy ogólnych jak światopogląd - może poza tym "uduchowieniem", które jednak coraz bardziej przypomina stan zagubienia niż odnalezienia siebie. Nigdy na tym forum nie widziałem Twojego pozytywnego podejścia do jakiejkolwiek kwestii. Jedyne co miało jakieś podobieństwo to był opis pewnych fantazji sennych, które wzbudziły na tym forum pewną niedojrzałą sensację. Ale nie chcę ich wznawiać, a temat raczej na wieczorne psychoanalizy w duchu Freuda. Poza tymi nocnymi marzeniami nie widziałem ani razu czegoś, co by świadczyło o Twoim szczęściu

Smutny, jestem bardzo nieszczęśliwa ale coraz mniej, dzięki autorefleksji. Ulubionego filmu nie mam, bo większość to gnioty, które mnie nigdy niczym nie zainspirowały. Żaden nie poruszał kwestii, jak być szczęśliwym czlowiekiem, a moją ulubioną muzyką jest cisza i odgłosy natury, śpiew ptaków, szum liści ewentualnie morskich fal.
Wszystko co tworzy czlowiek jest w pewnym stopniu zdegenerowane.
Zdaję sobie sprawę, że są to upodobania mało wyrafinowane i eleganckie, ale mnie cieszy prostota życia.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Mnie też cieszy prostota życia, ale akurat nie definiuję prostoty życia jako mizantropii. Dla mnie kwintesencją radości i prostoty życia jest wizyta przyjaciół.

Cytat: Czyli bert 04 nie miałby wyrzutów sumienia, zmuszając zgwałconą nastolatkę do porodu, a potem do zaniechania marzeń o normalnym życiu. Albo bert04 zmusiłby swoją 19 letnią córkę do donoszenia ciąży w którą by zaszła na przykład z przystojnym, atrakcyjnym osobnikiem, ale nie mającym chęci do nauki i do pracy.
I znowu – czegoś nie rozumiesz. Skoro bert uważa płód za człowieka obdarzonego prawami ludzkimi, to równie dobrze można pytać „czy zmusiłbyś Raskolnikowa do życia w biedzie”. Rozumiem, że w Twoim systemie wartości „normalne życie” jest wartością ważniejszą od życia płodu. Ale fakt, że w systemie innych może być odwrotnie nie czyni z nich sadystów.
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Nie twierdzę, ze jest latwo ocenić czyjeś postepowanie, ale istnieją pesne charakterystyczne cechy osoby, która wyznaje "nie swoje poglądy". Na przykład zatwardziałość w przekonaniach,  nieustepliwość, niemożność wyjścia poza swój punkt widzenia i irytacja, która się pojawia w konfrontacji z kimś o odmiennych poglądach.

Hmm... nie zgadzam się z Tobą. Mam w pamięci parę internetowych znajomości. W niektórych przypadkach poglądy początkowo umiarkowane z czasem radykalizowały się i dziś z tymi osobami dialog jest tylko "wymianą monologów". Ale są też przykłady przeciwne, zaczynające od tendencji doktrynalnych, a dziś już na pozycjach zniuansowanych. Nie będę rzucał nickami, bo nie o to chodzi. Chodzi o to, że oba przykłady dochodziły do swoich postaw przez lata, mogłem to obserwować. I tak ten "zradykalizowany" jak i ten "oswojony" prezentowali swoje własne poglądy. Oczywiście powstałe przy konfrontacji z innymi poglądami, dlatego w obu przypadkach były tam pewne zapożyczenia i kalki, ale u podstaw była własna refleksja.

Cytat:
Cytat:Uniwersalizm nadrzędnego prawa do życia każdej istoty ludzkiej. Niezależnie od tego, czy jest pełnosprawna czy nie, czy ktoś ją kocha czy nie, czy miliony ludzi mają wyrzuty sumienia uśmiercając ją czy nie. A także stawianie wartości życia jako absolutnej, bez pozwolenia na stopniowanie wartości życia.
Czyli bert 04 nie miałby wyrzutów sumienia, zmuszając  zgwałconą nastolatkę do porodu, a potem do zaniechania marzeń o normalnym życiu. Albo bert04 zmusiłby swoją 19 letnią córkę do donoszenia ciąży w którą by zaszła na przykład z przystojnym, atrakcyjnym osobnikiem, ale nie mającym chęci do nauki i do pracy.

Twoje pytanie było, cytuję "A co jest argumenetem, ze zarodek ma prawo do życia?". Koniec cytatu. Pytania dotyczące moich osobistych wyborów to jednak osobna sprawa. A mieszanie do tej kwestii mojego potomstwa wypraszam sobie. Nawet w tak rozluźnionych ramach ad-personam nie życzę sobie ani teraz ani na przyszłość ad-familiam!

Ale odpowiem na Twoje pytanie na tyle, na ile zasługuje. Bert zrobiłby wszystko co w jego mocy, żeby do wspomnianych wyżej sytuacji nie doszło. A jakby już doszło, żeby wyjście z tej sytuacji nie zawierało aborcji. Gdyż szczerze wierzę w to, że każda sytuacja ma więcej niż dwa wyjścia a najwięcej błędów popełnia się przez fałszywe dychotomie typu albo-albo.

Ale nie odpowiem Ci, co by się stało, gdyby jakaś bliska mi osoba postawiła mnie przed tym jako faktem dokonanym. Wiem, że oznaczałoby to, że zawiodłem na którymś z poprzednich dwóch kroków, ale więcej nie chcę sobie wyobrażać. Wolę się skoncentrować na zapobieganiu.

Cytat:Smutny, jestem bardzo nieszczęśliwa ale coraz mniej, dzięki autorefleksji. Ulubionego filmu nie mam, bo większość to gnioty, które mnie nigdy niczym nie zainspirowały. Żaden nie poruszał kwestii, jak być szczęśliwym czlowiekiem,

Cieszę się, że jesteś "coraz mniej nieszczęśliwa" i pozwól sobie powiedzieć, że nawet to trochę widać po Twoich postach. Jednakże ciągle to wygląda na pewien stan zagubienia, braku kursu. Być może to skutek uboczny tego indeferyntyzmu. Ludzie podążający do jakiegoś celu mogą błądzić, mogą się mylić, ale jednak już samo dążenie zazwyczaj ich rozwija a i zmiana kierunku jest możliwa. Ludzie czekający w miejscu, aż z głębokości wnętrze ich jestestwa wypłynie natchnienie i oświecenie ryzykują, że to się nigdy nie stanie. I że przegapią moment. Albo że uznają go za kolejny błędny kierunek, którego chcą uniknąć.

A filmów takich jak opisujesz jest mało, ale istnieją. Dla mnie jednym z najważniejszych doświadczeń duchowych był "Rikyu" (1989). Oraz ta sama historia z przeciwnego punktu widzenia, czyli "Death of Teamaster" (1989). Jestem pewien, że każdy kinoman, choćby na codzień żywił się popkulturą marvela ma na swoim koncie parę takich "egzystencjalnych" kawałków.

Cytat:a moją ulubioną muzyką jest cisza i odgłosy natury, śpiew ptaków, szum liści ewentualnie morskich fal.
Wszystko co tworzy czlowiek jest w pewnym stopniu zdegenerowane.
Zdaję sobie sprawę, że są to  upodobania mało wyrafinowane i eleganckie, ale mnie cieszy prostota życia.

Kontakt z naturą to fajna rzecz, daleki jestem od jej dezawuacji. Niemniej Twoja odraza do kultury ludzkiej może być tym, co musisz jeszcze przerobić w swoim rozwoju. Nie możesz być jednocześnie człowiekiem i odrzucać tego co ludzkie, ten wewnętrzny dysonans będzie Ci zawsze przeszkadzał w dojściu do szczęścia samej ze sobą. Oczywiście możesz próbować rozwijać swoją "naturalną naturę", eremityzm, pustelnia na łonie natury lub podobne klimaty w wydaniach bardziej new-age, jeżeli to Ciebie pociąga. Ale gdybyś miała na to zadatki, to nie siedziałabyś godzinami na forach internetowych, co nie? No i pustelnictwo nie rozwiąże problemów w kontaktach z innymi ludźmi.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
zefciu:
Cytat:Mnie też cieszy prostota życia, ale akurat nie definiuję prostoty życia jako mizantropii. Dla mnie kwintesencją radości i prostoty życia jest wizyta przyjaciół.
Skad wiesz, że sa twoimi przyjaxiólmi, przestestowałes ich? Dali Ci dach nad glową jak Ci się spaliła chata?
Oddali nerkę, dali pracę ak jej nie małes? Czy tylko byli gotowi pozbyć się starych gratów, typu wysłużona szafa, którą i tak by wyrzucili na śmietnik przy pierwszej lepszej okazji.

Cytat:I znowu – czegoś nie rozumiesz. Skoro bert uważa płód za człowieka obdarzonego prawami ludzkimi, to równie dobrze można pytać „czy zmusiłbyś Raskolnikowa do życia w biedzie”. Rozumiem, że w Twoim systemie wartości „normalne życie” jest wartością ważniejszą od życia płodu. Ale fakt, że w systemie innych może być odwrotnie nie czyni z nich sadystów.
W moim systemie wartości nie leży ingerowanie w czyjeś bardzo ważne decyzje.

bert04:
Cytat:Hmm... nie zgadzam się z Tobą. Mam w pamięci parę internetowych znajomości. W niektórych przypadkach poglądy początkowo umiarkowane z czasem radykalizowały się i dziś z tymi osobami dialog jest tylko "wymianą monologów"
Skąd ta pewność, że było to zachowanie dobrowolne? Jeśli narasta niechęć to i poglady się "same" radykalizują.

Cytat:Twoje pytanie było, cytuję "A co jest argumenetem, ze zarodek ma prawo do życia?". Koniec cytatu. Pytania dotyczące moich osobistych wyborów to jednak osobna sprawa. A mieszanie do tej kwestii mojego potomstwa wypraszam sobie. Nawet w tak rozluźnionych ramach ad-personam nie życzę sobie ani teraz ani na przyszłość ad-familiam!
Ja nie rozumiem twojej reakcji, być może dlatego, że jestem prostaczką, i wolę kiedy moje poglądy sa jasne dla wszystkich. Czyli postepuję zgodnie z nimi w życiu prywatnym. Nie narzucam ludziom tego, czego sama nie potrafię zastosować w praktyce.

Cytat:Cieszę się, że jesteś "coraz mniej nieszczęśliwa" i pozwól sobie powiedzieć, że nawet to trochę widać po Twoich postach. Jednakże ciągle to wygląda na pewien stan zagubienia, braku kursu. Być może to skutek uboczny tego indeferyntyzmu.
Ten indyferentyzm to efekt zmolestowania mentalnego, który spowodował, że przestałam słuchać swojego wewnętrznego glosu. Ignorowanie negatywnych emocji, którym trzeba zaprzeczać, żeby zasłużyć na akceptację. Brzmi banalnie i ezoterycznie ale jest kluczowe w drodze do bycia tym, kim się chce być.

Cytat:A filmów takich jak opisujesz jest mało, ale istnieją. Dla mnie jednym z najważniejszych doświadczeń duchowych był "Rikyu" (1989). Oraz ta sama historia z przeciwnego punktu widzenia, czyli "Death of Teamaster" (1989). Jestem pewien, że każdy kinoman, choćby na codzień żywił się popkulturą marvela ma na swoim koncie parę takich "egzystencjalnych" kawałków.
Dziękuję za rekomendację, chociaż już czuję, że nie są to filmy dla zagubionej kobiety w nowoczesnym społeczeńswie.

Cytat:Kontakt z naturą to fajna rzecz, daleki jestem od jej dezawuacji. Niemniej Twoja odraza do kultury ludzkiej może być tym, co musisz jeszcze przerobić w swoim rozwoju. Nie możesz być jednocześnie człowiekiem i odrzucać tego co ludzkie, ten wewnętrzny dysonans będzie Ci zawsze przeszkadzał w dojściu do szczęścia samej ze sobą. Oczywiście możesz próbować rozwijać swoją "naturalną naturę", eremityzm, pustelnia na łonie natury lub podobne klimaty w wydaniach bardziej new-age, jeżeli to Ciebie pociąga. Ale gdybyś miała na to zadatki, to nie siedziałabyś godzinami na forach internetowych, co nie? No i pustelnictwo nie rozwiąże problemów w kontaktach z innymi ludźmi.
Pustelnictwo ma pewne zalety,  mianowicie przebywajac z dala od ludzi można dowiedzieć się o sobie naprawdę dużo, o swoich prawdziwych odczuciach. Przebywanie z ludźmi może być bardzo szkodliwe dla słabej psychiki, bo ludzie zawsze w jakimś stopniu warunkują twoje myślenie i zachowanie kształtują Cię a Ty nawet nie wiesz kiedy, przestajesz być sobą.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Skad wiesz, że sa twoimi przyjaxiólmi, przestestowałes ich?
Niektórzy się w różnych sytuacjach przetestowali. Nie były to sytuacje skrajne w rodzaju „spalona chata”, ale mam powody uważać pewne osoby za przyjaciół.

Trochę zresztą dziwna jest Twoja reakcja. Rozumiem, mizantropia mizantropią; jednakże negowanie faktu, że ktoś jest w relacji przyjaźni, jak się nie wie nic o tej relacji to trochę przeginka.
Cytat:W moim systemie wartości nie leży ingerowanie w czyjeś bardzo ważne decyzje.
Ale ja o zupie, a Ty o dupie. Idąc tropem tamtego porównania – Raskolnikow też podjął „ważną decyzję”.
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Pustelnictwo ma pewne zalety,  mianowicie przebywajac z dala od ludzi można dowiedzieć się o sobie naprawdę dużo, o swoich prawdziwych odczuciach.
Pustelnik dowiaduje się, jakie są jego uczucia w pustelni. I owszem, często to będą uczucia drastycznie różne od tych, jakie ma wśród ludzi. Czemu jednak pierwsze mają być "prawdziwe", a drugie "nieprawdziwe"? Czemu nie odwrotnie?
Cytat:Przebywanie z ludźmi może być bardzo szkodliwe dla słabej psychiki, bo ludzie zawsze w jakimś stopniu warunkują twoje myślenie i zachowanie kształtują Cię a Ty nawet nie wiesz kiedy, przestajesz być sobą.
Nie można "przestać być sobą", to jest samosprzeczne. Oczywiście, że inni ludzie kształtują nasze zachowania. Na tym właśnie polega społeczeństwo i to jest różnica między społeczeństwem a stadem. Człowiek pozbawiony tego kształtowania nie jest naturalny, tylko upośledzony. Społeczność należy bowiem do natury człowieka. Odcięcie się od tego jest podobne do odcięcia się od ręki i nogi. Tak zresztą rozwija się schizofrenia - chory tak bardzo pragnie "być sobą", że odsuwa się od otoczenia aż w końcu całkiem świruje - niestety cały czas czyje się mniej, a nie bardziej sobą. Bo nie chce przyjąć do wiadomości, że sobą można być tylko w relacji do reszty świata.

Drzewo inaczej rośnie w lesie, otoczone przez inne drzewa, a inaczej w ogródku, gdzie się wszystko wokół niego wycina. Czy drzewo w lesie jest czymś nienaturalnym? Przecież nie ma nic bardziej naturalnego, niż różne zachowanie organizmu w różnym środowisku.
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Skąd ta pewność, że było to zachowanie dobrowolne? Jeśli narasta niechęć to i poglady się "same" radykalizują.

Pewność jest stąd, że obserwowałem rozwój jak i zmianę. I tu powodem nie była indoktrynacja z "własnej strony" ale... konfrontacja z "przeciwną stroną". Oraz, niestety, obrana droga tej konfrontacji. Zadziałało stare powiedzenie, że walcząc z wrogami upodabniamy się do nich. Na tych samych forach osoby, które obrały drogę dialogu i próby zrozumienia drugiej strony, przechodziły inny rozwój światopoglądu.

Cytat:Ja nie rozumiem twojej reakcji, być może dlatego, że jestem prostaczką, i wolę kiedy moje poglądy sa jasne dla wszystkich. Czyli postepuję zgodnie z nimi w życiu prywatnym. Nie narzucam ludziom tego, czego sama nie potrafię zastosować w praktyce.

Obawiam się czegoś gorszego. Dla Ciebie nie ma różnicy między rozumieniem jakiegoś światopoglądu, wyznawaniem go i działaniem zgodnie z nim. Zarzucasz katolikom radykalizm moralny ale sama podążasz tym tokiem myślenia.

Ja udzieliłem Ci odpowiedzi na pytanie, skąd się bierze uznawanie prawa do życia zarodka. Gdybyś się spytała, skąd pochodzi uznawanie prawa kobiety do decyzji o życiu i śmierci zarodka, też bym pewnie coś wyskrobał. To, że stawiam argumenty pierwsze nad te drugie nie oznacza, że tych drugich nie rozumiem. Tym bardziej nie jestem Ci w stanie odpowiedzieć na to, co by było, gdyby życie powiedziało do mnie "Sprawdzam!". Na tyle na szczęście mnie nie sprawdzono. I uważam, że kto twierdzi inaczej, kto głosi że "Zawsze, nigdy, pod żadnym pozorem i w żadnym przypadku" po prostu kłamie. I tyle.

Cytat:Ten indyferentyzm to efekt zmolestowania mentalnego, który spowodował, że przestałam słuchać swojego wewnętrznego glosu. Ignorowanie negatywnych emocji, którym trzeba zaprzeczać, żeby zasłużyć na akceptację. Brzmi banalnie i ezoterycznie ale jest kluczowe w drodze do bycia tym, kim się chce być.

Czasami banalne rozwiązania są najlepsze, po co komplikować. A wbrew pozorom nie wszystko co ma naklejkę "ezoteryczne" jest z gruntu złe. Mam za sobą fazę fascynacji ezoteryką i jedno, co mi pozytywnie zapadło w pamięć, to myślenie "outside the box". To uwalnia od różnych fałszywych dychotomii. Ty przykładowo przestałaś walczyć z negatywnymi emocjami, co jest o tyle dobre, że je tylko wzmacniało.

Cytat:Dziękuję za rekomendację, chociaż już czuję, że nie są to filmy dla zagubionej kobiety w nowoczesnym społeczeńswie.

Dla mnie to raczej było poszerzenie wachlarza spostrzegania ponad wąski europejski kanał światopoglądowy. Ale ważnym elementem było poszukiwanie harmonii i spokoju, tak wszechobecne w tamtej kulturze.

A co do "samotnej kobiety w nowoczesnym społeczeństwie" to zapewne jest mnóstwo filmów na temat, tyle że to nie moja działka. Parę znanych mi kobiet fascynowało się "Eat Pray Love", ponoć i książka jest ciekawa. Ale jak pisałem, nie jestem tutaj ekspertem.

Cytat:Pustelnictwo ma pewne zalety,  mianowicie przebywajac z dala od ludzi można dowiedzieć się o sobie naprawdę dużo, o swoich prawdziwych odczuciach. Przebywanie z ludźmi może być bardzo szkodliwe dla słabej psychiki, bo ludzie zawsze w jakimś stopniu warunkują twoje myślenie i zachowanie kształtują Cię a Ty nawet nie wiesz kiedy, przestajesz być sobą.

Ale wiesz, to działa w obie strony. Być może kiedyś zauważysz, że inni ludzie też zmieniają się pod Twoim wpływem. Czasem mówi się o tym że inni ludzie są lustrem ("Uśmiechnij się do innych a zaczną się uśmiechać do Ciebie"), ale dla mnie to zbyt powierzchowne. Raczej jest tak, że w stosunkach międzyludzkich czasem powstają rezonansy. Tak pozytywne jak i negatywne. Czasem znajdujesz ludzi, którzy się śmieją z podobnych dowcipów. Albo dają Ci poczucie szacunku. Albo motywują do pracy. Przykładów negatywnych nie wymieniam, ale oczywiście i takie rezonansy się zdarzają. Sztuka polega więc na zbieraniu tych pierwszych i redukowaniu tych drugich.

__________________


I uzupełnię to, co napisał ZaKotem. Napisałaś powyżej dwie sprzeczne kwestie:

- "Brzmi banalnie i ezoterycznie ale jest kluczowe w drodze do bycia tym, kim się chce być."

- "ludzie zawsze w jakimś stopniu warunkują twoje myślenie i zachowanie kształtują Cię a Ty nawet nie wiesz kiedy, przestajesz być sobą."


To są dwa różne podejścia. Albo chcesz odkryć "samą siebie". Albo chcesz stać się "tym kim być chcesz". Albo odrzucasz zmiany albo chcesz (oczywiście pozytywnych) zmian.

Jednakże te dwa podejścia można ze sobą pogodzić. Wykorzystam przykład kolegi: Twoje "ja" to trochę jak korzenie, z nich czerpiesz swoją naturę jak i swoje uczucia. A twoje "bycie kim się chce" to jak korona drzewa. Ty na razie poświęcasz uwagę korzeniom i to OK. Na to drugie jednak też przyjdzie czas. A to jednak kształtuje się przez interakcje z otoczeniem, z innymi ludźmi.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
Za dużo myślenia i roztrząsania. Trza się rzucić w wir życia i zająć tym co się lubi oraz tym co się musi robić. Za dużo czasu mata na autorefleksje i stąd się bierze smutaskowanie. Polecam 12h zapierdolu dziennie po którym szczęściem jest możliwość zjedzenia schabowego i jebnięcie się do łóżka spać.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.

Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Odpowiedz
zefciu:
Cytat:Trochę zresztą dziwna jest Twoja reakcja. Rozumiem, mizantropia mizantropią; jednakże negowanie faktu, że ktoś jest w relacji przyjaźni, jak się nie wie nic o tej relacji to trochę przeginka
Jestem w takim samym stopniu mizantropką co Ty. Tylko ja jestem bardziej go świadoma.
Po prostu lubię niektórych ludzi a innych nie.Lubię Teistę na przyklad.

bert04:
Cytat:Pewność jest stąd, że obserwowałem rozwój jak i zmianę. I tu powodem nie była indoktrynacja z "własnej strony" ale... konfrontacja z "przeciwną stroną". Oraz, niestety, obrana droga tej konfrontacji. Zadziałało stare powiedzenie, że walcząc z wrogami upodabniamy się do nich. Na tych samych forach osoby, które obrały drogę dialogu i próby zrozumienia drugiej strony, przechodziły inny rozwój światopoglądu.
No więc radykalizacja nie była dobrowolna tylko wynikła z pewnych zewnętrznych okoliczności, w tym przypadku z kontaktów z innymi ludźmi. Żródło tej niechęci może być rozmaite, genetyczne na przykład albo klasowe.
Jeśli kogoś nie lubimy to nie zgadzamy się z jego światopoglądem nawet jeśli jego argumenty wydają się sensowne.

Światopoglàd jest twój jeśli wzbudza w tobie pozytywne emocje, emocje to bardzo dobry wskaźnik tego, czy słuchasz siebie czy innych.
Jeśli glosisz jakieś tezy a sam wydajesz się nieszczęśliwy i sfrustrowany to nikt Ci nie uwierzy.
Dlatego właśnie sztuka wyższa to ta, która wzbudza szlachetne uczucia a sztuka zdegenerowana wzbudza negatywne. Z jakiś powodów ludzie bardziej wierzą w prawdomówność optymistów.

Cytat:Obawiam się czegoś gorszego. Dla Ciebie nie ma różnicy między rozumieniem jakiegoś światopoglądu, wyznawaniem go i działaniem zgodnie z nim. Zarzucasz katolikom radykalizm moralny ale sama podążasz tym tokiem myślenia.
A po co mi światopoglad, który na nic mi się nie przyda?

Cytat:Ja udzieliłem Ci odpowiedzi na pytanie, skąd się bierze uznawanie prawa do życia zarodka. Gdybyś się spytała, skąd pochodzi uznawanie prawa kobiety do decyzji o życiu i śmierci zarodka, też bym pewnie coś wyskrobał. To, że stawiam argumenty pierwsze nad te drugie nie oznacza, że tych drugich nie rozumiem. Tym bardziej nie jestem Ci w stanie odpowiedzieć na to, co by było, gdyby życie powiedziało do mnie "Sprawdzam!". Na tyle na szczęście mnie nie sprawdzono. I uważam, że kto twierdzi inaczej, kto głosi że "Zawsze, nigdy, pod żadnym pozorem i w żadnym przypadku" po prostu kłamie. I tyle.
Nie wierzę Ci. Pokaż rezonans magnetyczny swojego mózgu, zalożę się że zupełnie inne obszary są aktywne, kiedy myślisz o zarodku a inne kiedy myślisz oczlowieku.
To są poglądy nieomylnego papieża, z którymi katolik musi się zgadzać i przyjmować na wiarę.

Cytat:Ale wiesz, to działa w obie strony. Być może kiedyś zauważysz, że inni ludzie też zmieniają się pod Twoim wpływem. Czasem mówi się o tym że inni ludzie są lustrem ("Uśmiechnij się do innych a zaczną się uśmiechać do Ciebie"), ale dla mnie to zbyt powierzchowne. Raczej jest tak, że w stosunkach międzyludzkich czasem powstają rezonansy. Tak pozytywne jak i negatywne. Czasem znajdujesz ludzi, którzy się śmieją z podobnych dowcipów. Albo dają Ci poczucie szacunku. Albo motywują do pracy. Przykładów negatywnych nie wymieniam, ale oczywiście i takie rezonansy się zdarzają. Sztuka polega więc na zbieraniu tych pierwszych i redukowaniu tych drugich.
Ludzi, którzy wpłynęłi korzystnie na mój rozwój było w moim życiu raptem dwóch a spotkałam ich setki, w dużo większym stopniu interakcje z ludźmi spowodowały u mnie szkody psychiczne, czasem nieodwracalne.
Rozsadziło mi antenę.
Odpowiedz
Rodica napisał(a): Jestem w takim samym stopniu mizantropką co Ty. Tylko ja jestem bardziej go świadoma.
Uprzejmie proszę o nieprowadzenie dyskusji na zasadzie wmawiania drugiej osobie, co czuje i co uważa.
Cytat: Po prostu lubię niektórych ludzi a innych nie.Lubię Teistę na przyklad.
No dobra. Ale wyżej pisałaś, że co do zasady ludzi i tego, co ludzie tworzą nie lubisz. Czyli Twoje podejście jest z zasady mizantropijne, a jak ktoś sobie zasłuży, to go ewentualnie polubisz (w Internecie).
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości