tak sobie pofantazjować i poteoretyzować można, np. symulując pare państw-miast:
jedno czysto libertariańskie
jedno utopijno komunistyczne
jedno socjalistyczne
jedno kapitalistyczne
jedno racjonalistyczno-technokracyjne
jedno masońsko-żydowsko-liberalne
jedno multikulturowe
jedno ultra-moherowo-katolickie
jedno nacjonalistyczno-rasistowsko-nietolerancyjne
no i np.:
większość miast by z sobą prowadziła normalną dyplomacje i handel... może oprócz nacjonalistyczno-rasistowsko-nietolerancyjnego które nie chciałoby handlować i mieć stosunków z żydami albo multikulturowcami. (a tu np. taki zonk, że jedno z nich ma bardzo dobry towar p.t. xyz albo produkuje xcv tudzież posiada sporo zyx którego importuje wszędzie w około) Wtedy takie państwa będą trochę upośledzone... z własnej winy... generalnie to będzie troszkę jak naturalna selekcja, po prostu niech cierpią za swoje poglądy, niech ponoszą tego konsekwencje ;-) podobnie ultra-moherzy będą wybrzydzać masonami i komunistami etc natomiast te tolerancyjne i otwarte, rozsądne państwa-miasta to będą między sobą współpracować/handlować/dyplomacje uprawiać czy nawet się lubieć/szanować/traktować jak sojuszników POMIMO różnic - np. komuniści i libertarianie mogliby spokojnie ze sobą handlować, tyle że np. komuniści nie skupią broni od libertarian bo u nich cywile nie mogą mieć broni ale np. dla swojej profesjonalnej policji broń libertarian zakupią; podobnie z niektórymi towarami jak cięższe narkotyki - po prostu tym handlować nie będą. No i niektóre państwa-miasta to w ogóle mogą nawet prowadzić wymianę fachowców czy korzystać ze swoich uczelni nawzajem albo coś - np. racjonaliści, kapitaliści i socjaliści. W ogóle to co poniektóre społeczności będą miałe takie małe różnice między sobą, że w ogóle wspólne rzeczy i inwestycje będą miały np. demoliberałowie(średnio-niskie podatki, nieco bardziej wolny rynek ale więcej chaosu, tylko podstawowa służba zdrowia i policja, słabszy/mniejszy aparat "państwa" i jego kompetencje) i socjaldemokraci (średnio-wysokie podatki, mniej wolny rynek ale porządek, lepsza służba zdrowia i lepsza policja, silniejszy/większy aparat "państwa" i jego kompetencje) tworząc jakieś naturalne metropolie z nadal niezależnymi dzielnicami- po prostu np. demoliberalne west side byłoby bardziej dzielnicą kupiecką, handlową i przemysłową podczas gdy socjaldemokratyczne east side byłoby miejscem bardziej na rolnictwo, szkolnictwo, spokojnie choć droższe dzielnice mieszkalne etc (mogę pisać jakieś głupoty ale to i tak tylko przykłady wyssane z palca)
Możliwości są nieograniczone ;-)
A to ciekawe, zaiste... pewnie tak ale to w końcu byłaby taka jakby umowa z państwem, więc oni (socjaliści) mogliby narzucić Ci np. większe koszty bo np. boją się, że specjalnie będziesz w państwie z wolnym rynkiem kupował mocne dragi i się ćpał na śmierć a potem u nich się leczył bo się bardziej opłaca. Wiesz... skoro koniecznie byś chciał tak zrobić = tobie się będzie opłacać = coś nie tak, chcesz zarobić na lukach w systemie = w pewnym sensie kraść/okradać państwo/szkodzić mu ;-)
Myślę, że prościej jest znaleźć po prostu państwo-miasto zarówno z wolnym rynkiem i sporym podatkiem + dobrą służbą zdrowia.
Albo ubezpieczysz się prywatnie u jakiejś firmy w tym państwie z wolnym rynkiem.
Tzn. posiadanie dwóch obywatelstw byłoby teoretycznie możliwe ale nie każdemu państwu by się takie coś opłacało robić... więc w praktyce to zależy od państwa i jak bardzo da się zrobić w konia etc ;-)
jedno czysto libertariańskie
jedno utopijno komunistyczne
jedno socjalistyczne
jedno kapitalistyczne
jedno racjonalistyczno-technokracyjne
jedno masońsko-żydowsko-liberalne
jedno multikulturowe
jedno ultra-moherowo-katolickie
jedno nacjonalistyczno-rasistowsko-nietolerancyjne
no i np.:
większość miast by z sobą prowadziła normalną dyplomacje i handel... może oprócz nacjonalistyczno-rasistowsko-nietolerancyjnego które nie chciałoby handlować i mieć stosunków z żydami albo multikulturowcami. (a tu np. taki zonk, że jedno z nich ma bardzo dobry towar p.t. xyz albo produkuje xcv tudzież posiada sporo zyx którego importuje wszędzie w około) Wtedy takie państwa będą trochę upośledzone... z własnej winy... generalnie to będzie troszkę jak naturalna selekcja, po prostu niech cierpią za swoje poglądy, niech ponoszą tego konsekwencje ;-) podobnie ultra-moherzy będą wybrzydzać masonami i komunistami etc natomiast te tolerancyjne i otwarte, rozsądne państwa-miasta to będą między sobą współpracować/handlować/dyplomacje uprawiać czy nawet się lubieć/szanować/traktować jak sojuszników POMIMO różnic - np. komuniści i libertarianie mogliby spokojnie ze sobą handlować, tyle że np. komuniści nie skupią broni od libertarian bo u nich cywile nie mogą mieć broni ale np. dla swojej profesjonalnej policji broń libertarian zakupią; podobnie z niektórymi towarami jak cięższe narkotyki - po prostu tym handlować nie będą. No i niektóre państwa-miasta to w ogóle mogą nawet prowadzić wymianę fachowców czy korzystać ze swoich uczelni nawzajem albo coś - np. racjonaliści, kapitaliści i socjaliści. W ogóle to co poniektóre społeczności będą miałe takie małe różnice między sobą, że w ogóle wspólne rzeczy i inwestycje będą miały np. demoliberałowie(średnio-niskie podatki, nieco bardziej wolny rynek ale więcej chaosu, tylko podstawowa służba zdrowia i policja, słabszy/mniejszy aparat "państwa" i jego kompetencje) i socjaldemokraci (średnio-wysokie podatki, mniej wolny rynek ale porządek, lepsza służba zdrowia i lepsza policja, silniejszy/większy aparat "państwa" i jego kompetencje) tworząc jakieś naturalne metropolie z nadal niezależnymi dzielnicami- po prostu np. demoliberalne west side byłoby bardziej dzielnicą kupiecką, handlową i przemysłową podczas gdy socjaldemokratyczne east side byłoby miejscem bardziej na rolnictwo, szkolnictwo, spokojnie choć droższe dzielnice mieszkalne etc (mogę pisać jakieś głupoty ale to i tak tylko przykłady wyssane z palca)
Możliwości są nieograniczone ;-)
Cytat:Chodziło mi raczej o "podwójne obywatelstwa" czy "pon-te". W jednym czasie jesteśmy obywatelami wielu miast. Załóżmy, że mieszkasz normalnie w mieście z wolnym rynkiem, ale również jesteś obywatelem socjalistycznego i płacisz tam podatki. Spotka Cię choroba na której leczenie musiałbyś wydać fortunę - państwo-miasto socjalistyczne funduje Ci leczenie
A to ciekawe, zaiste... pewnie tak ale to w końcu byłaby taka jakby umowa z państwem, więc oni (socjaliści) mogliby narzucić Ci np. większe koszty bo np. boją się, że specjalnie będziesz w państwie z wolnym rynkiem kupował mocne dragi i się ćpał na śmierć a potem u nich się leczył bo się bardziej opłaca. Wiesz... skoro koniecznie byś chciał tak zrobić = tobie się będzie opłacać = coś nie tak, chcesz zarobić na lukach w systemie = w pewnym sensie kraść/okradać państwo/szkodzić mu ;-)
Myślę, że prościej jest znaleźć po prostu państwo-miasto zarówno z wolnym rynkiem i sporym podatkiem + dobrą służbą zdrowia.
Albo ubezpieczysz się prywatnie u jakiejś firmy w tym państwie z wolnym rynkiem.
Tzn. posiadanie dwóch obywatelstw byłoby teoretycznie możliwe ale nie każdemu państwu by się takie coś opłacało robić... więc w praktyce to zależy od państwa i jak bardzo da się zrobić w konia etc ;-)

