Nie, nie dzienne - bezplatne.
U nas jest to synonim.
Studia dzienne platne oznaczaja wiecej czasu na nauke. Niestety, jest to praktycznie nie do pogodzenia z praca, dlatego w rzeczywistosci jedno znosi drugie.
Chyba... ze zaciagaloby sie pozyczke na potrzebe studiow i z nich oplacalo czesne. A nastepnie splacalo ja po ukonczeniu nauki i podjeciu pracy. Taki kredyt preferencyjny. Moze nawet daloby sie czesc dofinansowac z tych nieszczesnych podatkow, niemniej bylaby to JUZ ulga dla budzetu.
Przy okazji - sa studia, ktore raczej musza byc dzienne, np. nauki scisle (ale juz np. NIE informatyka), medycyna.
Taka informatyka na studiach dziennych w mniejszych uczelniach to horror (przyklad - Uniwersytet Slaski) - tutaj wszystko zalezy od studenta i szczescia, czy trafi na wykladowce "kiblujacego", czy na pasjonata (spotkalem takich, ale byli w przerazajacej mniejszosci). Konczysz studia, masz glowe nafaszerowana teoria i wielka romantyczna misje zmieniania swiata na wzor poukladanego swiata uczelni, ktora wzbudza politowanie w kregach pracownikow branzowych.
Co innego wiodace przyklady - AGH, Polit. Slaska. Ale i tutaj spotykam absolwentow, ktorzy z praktyka mieli do czynienia "bardzo srednio", a "akademicki spor o pierdolach" jest ich naturalnym srodowiskiem. Generalnie politechniki sa tutaj lepsze, bo kaza studentowi cos wykonac, cos obronic. Uniwerki potrafia byc dramatem (i pisze to, chociem sam po uniwerku wlasnie).
U nas jest to synonim.
Studia dzienne platne oznaczaja wiecej czasu na nauke. Niestety, jest to praktycznie nie do pogodzenia z praca, dlatego w rzeczywistosci jedno znosi drugie.
Chyba... ze zaciagaloby sie pozyczke na potrzebe studiow i z nich oplacalo czesne. A nastepnie splacalo ja po ukonczeniu nauki i podjeciu pracy. Taki kredyt preferencyjny. Moze nawet daloby sie czesc dofinansowac z tych nieszczesnych podatkow, niemniej bylaby to JUZ ulga dla budzetu.
Przy okazji - sa studia, ktore raczej musza byc dzienne, np. nauki scisle (ale juz np. NIE informatyka), medycyna.
Taka informatyka na studiach dziennych w mniejszych uczelniach to horror (przyklad - Uniwersytet Slaski) - tutaj wszystko zalezy od studenta i szczescia, czy trafi na wykladowce "kiblujacego", czy na pasjonata (spotkalem takich, ale byli w przerazajacej mniejszosci). Konczysz studia, masz glowe nafaszerowana teoria i wielka romantyczna misje zmieniania swiata na wzor poukladanego swiata uczelni, ktora wzbudza politowanie w kregach pracownikow branzowych.
Co innego wiodace przyklady - AGH, Polit. Slaska. Ale i tutaj spotykam absolwentow, ktorzy z praktyka mieli do czynienia "bardzo srednio", a "akademicki spor o pierdolach" jest ich naturalnym srodowiskiem. Generalnie politechniki sa tutaj lepsze, bo kaza studentowi cos wykonac, cos obronic. Uniwerki potrafia byc dramatem (i pisze to, chociem sam po uniwerku wlasnie).
Null pointer exception

