FlauFly napisał(a):Wbrew temu co sugeruje Skywalker, kiedy padną jakieś firmy to nie oznacza to długofalowo strat miejsc pracy dla zwykłych ludzi, ponieważ powstaną nowe, które zastąpią stare, które prowadzą już tylko do strat (i dlatego padają). Nie widzę żadnych powodów, ani ekonomicznych, ani moralnych, aby utrzymywać bankrutujące firmy.
A co z takimi branżami jak motoryzacja? Wiadomo, że producentów samochodów jest dosłownie kilku. Upadek takiego GM spowoduje, że kooperanci/dostawcy części dla GM z dnia na dzień stracą jedynego odbiorcę swojego towaru. Spowoduje to upadek większości z nich. Oczywiście można powiedzieć, że to wina dostawców, że nie przewidzieli w swoim biznesplanie upadku odbiorcy. Można też powiedzieć, że jest to ryzyko operacyjne, z którym się liczą i ich wyjściem na wypadek upadku GM jest zakończenie działalności. Ponieważ rynek nie lubi próżni, miejsce bankruta GM zajmą inne firmy, a na miejsce upadłych dostawców GM powstaną inne lub też dostawcy GM zaczną robić części np. dla Toyoty. Tyle tylko, że procesy te wymagają czasu, taki cykl upadek/tworzenie firmy to nie jest kwestia tygodni ale lat. W międzyczasie pracownicy tych firm zasilą szeregi bezrobotnych (oczywiście nie wszyscy). Pozostaje tylko policzyć, czy bardziej opłaca się poratować GM pomimo ewidentnych problemów z zarządzaniem czy też pozwolić upaść i ponieść koszty upadku firm zależnych. To liczenie nie jest proste bo oprócz kosztów bezpośrednich - zasiłki dla bezrobotnych, opieka społeczna, zmniejszone wpływy z podatków, są również trudne do oszacowania koszty pośrednie - zmniejszenie poziomu wydatków, zwiększenie niezadowolenia społecznego, zwiększenie kosztów opieki medycznej itp.
GM podaje jako przykład, chodzi mi o zależności pomiędzy bankrutem a innymi firmami, które upadają nie w wyniku złego zarządzania lecz radykalnej zmiany środowiska.
I live to the day I die
I live to the day I cry
I'm dead the day I lie
I live to the day I cry
I'm dead the day I lie

