Kkap, tylko co właściwie rozumiesz przez taką wojnę światową? Bo ja tak naprawdę nie rozumiem...
Ja byłem wychowywany w duchu spokoju, przez większość życia wydawało mi się, że wojny mamy za sobą, napięcia z broniami nuklearnymi po zakończeniu zimnej wojny udało się jakimś cudem przetrwać mimo prognoz ówczesnych pesymistycznych wieszczy ze stajni fantastyki naukowej, a teraz jedyne czego się możemy spodziewać to jakieś pomniejsze konflikty lokalne.
Nie krytykujcie tego sposobu myślenia, bo byłoby to bezpodmiotowe, tak myślałem będąc nieco młodszym. Potrafię wskazać konkretny punkt w czasie, kiedy ta wizja zaczęła mi się załamywać. Konkretnej daty nie podam, lecz pamiętam co w ten dzień się stało. Mama mnie zawołała i zobaczyłem na jakimś programie informacyjnym (czyli chyba TVN 24, chociaż to nie ważne) dwa latające rakiety tomahawki nad jakimś irackim miastem. Byłem autentycznie przerażony, dwie maszyny śmierci nad miastem, gdzie pewnie żyją zwyczajni ludzie tacy jak ja i moja rodzina. Wtedy zacząłem się interesować tym co się tak naprawdę dzieje. Odkryłem, że 1989 rok symboliczny zakończenia zimnej wojny, to nie był początek stabilizacji światowej, właściwie o niczym takim być mowy nie mogło. Napięcia nie zniknęły, zmieniły tylko trochę postać.
Cudem wydaje się chyba dla każdego zimnowojennego pisarza sf, że broń nuklearna nie została do tej pory użyta, zastanawia mnie za to jak miałby wyglądać konflikt na skalę II WŚ bądź większej, z obecnymi technologiami - przecież należy pamiętać, że bomba atomowa została wypuszczona na II WŚ pod sam koniec, nie mając już żadnego realnego wpływu na jej przebieg. A co teraz?
Jeśli prawdą miałoby być to co mówi kkap i Ci co się z nim zgadzają, to należałoby się zastanowić co każdy z nas, jako jednostka zamierza robić - jak się do tego przygotować?
Od zawsze chciałem być naukowcem i od młodych lat trafiałem na rozważania moralne naukowców w związku z wojnami oraz ich rzeczywistych działań - tych od projektu Manhattan i tych z fizyków co byli pacyfistami. Przez większość życia jednak nie odnosiłem tego do siebie, bo położyłem się w komfortowej sytuacji i nie wierzyłem w to, że wojna kiedyś może dotknąć mnie.
A skoro już się postanowiło zostać tym fizykiem bądź inżynierem to należałoby to sobie przemyśleć...
Takie luźne przemyślenia...
Ja byłem wychowywany w duchu spokoju, przez większość życia wydawało mi się, że wojny mamy za sobą, napięcia z broniami nuklearnymi po zakończeniu zimnej wojny udało się jakimś cudem przetrwać mimo prognoz ówczesnych pesymistycznych wieszczy ze stajni fantastyki naukowej, a teraz jedyne czego się możemy spodziewać to jakieś pomniejsze konflikty lokalne.
Nie krytykujcie tego sposobu myślenia, bo byłoby to bezpodmiotowe, tak myślałem będąc nieco młodszym. Potrafię wskazać konkretny punkt w czasie, kiedy ta wizja zaczęła mi się załamywać. Konkretnej daty nie podam, lecz pamiętam co w ten dzień się stało. Mama mnie zawołała i zobaczyłem na jakimś programie informacyjnym (czyli chyba TVN 24, chociaż to nie ważne) dwa latające rakiety tomahawki nad jakimś irackim miastem. Byłem autentycznie przerażony, dwie maszyny śmierci nad miastem, gdzie pewnie żyją zwyczajni ludzie tacy jak ja i moja rodzina. Wtedy zacząłem się interesować tym co się tak naprawdę dzieje. Odkryłem, że 1989 rok symboliczny zakończenia zimnej wojny, to nie był początek stabilizacji światowej, właściwie o niczym takim być mowy nie mogło. Napięcia nie zniknęły, zmieniły tylko trochę postać.
Cudem wydaje się chyba dla każdego zimnowojennego pisarza sf, że broń nuklearna nie została do tej pory użyta, zastanawia mnie za to jak miałby wyglądać konflikt na skalę II WŚ bądź większej, z obecnymi technologiami - przecież należy pamiętać, że bomba atomowa została wypuszczona na II WŚ pod sam koniec, nie mając już żadnego realnego wpływu na jej przebieg. A co teraz?
Jeśli prawdą miałoby być to co mówi kkap i Ci co się z nim zgadzają, to należałoby się zastanowić co każdy z nas, jako jednostka zamierza robić - jak się do tego przygotować?
Od zawsze chciałem być naukowcem i od młodych lat trafiałem na rozważania moralne naukowców w związku z wojnami oraz ich rzeczywistych działań - tych od projektu Manhattan i tych z fizyków co byli pacyfistami. Przez większość życia jednak nie odnosiłem tego do siebie, bo położyłem się w komfortowej sytuacji i nie wierzyłem w to, że wojna kiedyś może dotknąć mnie.
A skoro już się postanowiło zostać tym fizykiem bądź inżynierem to należałoby to sobie przemyśleć...
Takie luźne przemyślenia...
Matematyka jest niezmysłową rzeczywistością, która istnieje niezależnie zarówno od aktów, jak i dyspozycji ludzkiego umysłu i jest tylko odkrywana, prawdopodobnie bardzo niekompletnie, przez ludzki umysł
Kurt Gödel
Mój blog - http://flaufly.wordpress.com/
Kurt Gödel
Mój blog - http://flaufly.wordpress.com/

