sychu napisał(a):Na początku można je rozdawać wszystkim. Jak pisałem wcześniej, najważniejsze jest włączenie mechanizmu konkurencji i uwolnienie szkolnictwa by było elastyczne i mogło się urozmaicić. Łatwość zwalniania i zatrudniania nauczycieli, ustalania i modyfikacji programu, oraz łatwość przeniesienia do innych szkół - czyli podstawy rynkowej działalności są najważniejsze. Sposób finansowania jest drugorzędny choć z punktu widzenia sytuacji w Polsce nie ma innej możliwości niż bon dla wszystkich.
Bony nie wprowadzą mechanizmu konkurencji ceną co jest oczywiście ogromną wadą tego rozwiązania ale włączą konkurencję jakością. Z racji tego, że obecnie nie ma ani jednego ani drugiego jest to krok w dobrym kierunku.
Mam wątpliwości czy powinniśmy zrezygnować z jakiegokolwiek nadzoru nad programem. Być może w późniejszych etapach edukacji tak. Ale nie chciałbym, żeby powstały szkoły gdzie małe dzieci będą nauczane kreacjonizmów, zapładniania przez duchy, 6500-letniej historii Ziemi, fengszujów, enpeerów, radiestezji czy jakichkolwiek innych pierdół co z nauką mają tyle wspólnego, że hoho. A powstałyby takie szkoły jeśli istniałoby na nie zapotrzebowanie w postaci popier...ych rodziców. IMHO dzieci nie powinny cierpieć przez głupotę swoich rodziców a będą chociażby tylko z powodu, że staną się intelektualnymi kalekami. Można i należy wprowadzić konkurencję, ale należałoby zachować jakąś podstawową kontrolę. Choćby taką czy nie naucza tam się jako prawdy materiału antynaukowego. Czyli możnaby powiedzieć: istnieją kreacjoniści, są to ludzie, którze uważają, że <stek pierdół>, mnie mają racji gdyż <wyjaśnienie>. Nigdy jednak nie powinniśmy dopuścić aby młodzież która chłonie swoją pierwszą wiedzę dowiadywała się nieprawdy. Za coś takiego od razu "ban". Pytanie czy do tego będzie potrzebne jakieś ministerstwo. Chyba raczej nie, tą funkcję mógłby spokojnie przejąć jakiś mały departament.

