Powtórzę się po raz setny. Egzekwowanie "własności" intelektualnej wymaga ciągłego naruszania własności materialnej oraz prywatności, w skali globalnej. Nie zgadzam się z twierdzeniem, jakoby jakakolwiek "praca" mogłaby dawać komuś częściową władzę nad komputerami i inną własnością materialną niecałych siedmiu miliardów ludzi.
Możesz zawrzeć taką.
Istnieje ogromna różnica pomiędzy nią a obecnym systemem prawnym.
Różnica to odpowiedzialność wyłącznie tej strony, która jest winna łamiącego ww. umowę wprowadzenia do obrotu.
Jeżeli z winy pana A program wycieknie nielegalnie do miliona osób, to pana A można ukarać pozbawieniem całego majątku jaki posiada (domyślam się, że owe milion kopii jest warte więcej od jego majątku), ale miliona osób (które żadnej umowy nie podpisały) karać nie można w ogóle. To ogromna różnica pomiędzy tą umową a stanem aktualnym, astronomiczna.
Ze względu na ryzyko pozbawienia całego majątku (z butami łącznie, toż gdyby przypadkiem program jednak wyciekł, nie wypłaciłbym się do końca swoich dni - trzeba by to w sejfie trzymać i uruchamiać tylko na maszynach bez połączenia z siecią), osobiście nie podpisałbym takowej.
Piotr Ratajczak napisał(a):Avx: jak rozumiem w "twoim" libertarianizmie miałaby obowiązywać pełna swoboda zawierania umów, tak?
Czemu więc w tym konktekście nie mógłbym:
Zaznaczam, że jest to model koncepcyjny, bez wnikania w szczegóły. Możemy założyć że jest to umowa co do charakteru bardziej zbliżona do umowy najmu niż sprzedaży (co do koncepcji).
- Stworzyć utworu A
- Dokonać pierwotnego aktu "sprzedaży" utworu A/ udzielenia licencji na korzystanie z utworu A w postaci umowy, w której:
- pozwalam nabywcy na enumeratywnie określone co do sposobu i zakresu korzystanie z utworu A
- Zabraniam nabywcy (nabywca zobowiązuje nabywcę do nie czynienia) dalszego rozpowszechniania utworu A, wytwarzania kopii utworu A, udostępniania utworu A innym osobom etc.
- Wyrażam zgodę, by nabywca sprzedał utwór (scedował prawa) innej osobie pod warunkiem, że zobowiąże ją do korzystania z niego na takich samych zasadach, jakie odnosiły się do niego, oraz sam przestanie z niego korzystać.
- Zobowiązuję nabywcę (nabywca zobowiązuje się do) zapłaty mi n-krotności opłaty jaki mi wniósł, za każda kopię utworu A która została wprowadzona do obrotu z jego winy, a powstała w wyniku złamania przez nabywcę warunków umowy.
- etc
- etc
Mamy w ten sposób z grubsza rzecz biorąc dzisiejsze prawa autorskie opakowane w umowę dwustronną. Skoro mam pełną swobodę kształtowania umów, dlaczego nie mógłbym zawrzeć takiej.
Możesz zawrzeć taką.
Istnieje ogromna różnica pomiędzy nią a obecnym systemem prawnym.
Różnica to odpowiedzialność wyłącznie tej strony, która jest winna łamiącego ww. umowę wprowadzenia do obrotu.
Jeżeli z winy pana A program wycieknie nielegalnie do miliona osób, to pana A można ukarać pozbawieniem całego majątku jaki posiada (domyślam się, że owe milion kopii jest warte więcej od jego majątku), ale miliona osób (które żadnej umowy nie podpisały) karać nie można w ogóle. To ogromna różnica pomiędzy tą umową a stanem aktualnym, astronomiczna.
Ze względu na ryzyko pozbawienia całego majątku (z butami łącznie, toż gdyby przypadkiem program jednak wyciekł, nie wypłaciłbym się do końca swoich dni - trzeba by to w sejfie trzymać i uruchamiać tylko na maszynach bez połączenia z siecią), osobiście nie podpisałbym takowej.
Zły neoliberalny/libertariański Kot (czarny & drapieżny).
-----------------------------------
2025r- Prywatnie tworzę postapo grę, jeśli lubisz czarny humor to polecam.
DARMOWE Demo- Because The World Died by liberty90
Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne.
BARDZO NIEAKTUALNE.
-----------------------------------
2025r- Prywatnie tworzę postapo grę, jeśli lubisz czarny humor to polecam.
DARMOWE Demo- Because The World Died by liberty90
Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne.
BARDZO NIEAKTUALNE.
