El Commediante napisał(a):Jeśli coś sprzedaję to ja decyduję na jakich warunkach, a nie klient. Jeśli się to komuś nie podoba - może zmienić producenta. To po pierwsze.
A ja Ci tłumaczę jak chłop krowie na granicy, że jeśli sprzedajesz, towar to to coś przestaje być Twoje. Inaczej nie możemy mówić o sprzedaży towaru. A informacja jest towarem, a nie usługą. Z tym, że...
El Commediante napisał(a):Po drugie, nie wiem jak wpadłeś na to, że sprzedaż domu i sprzedaż informacji charakteryzuje się podobną specyfiką.
...Jest towarem na tyle specyficznym, iż nie jest możliwe jego odpłatne wypożyczanie (tak traktuję licencję), z takiego powodu, że uzyskując informację posiadam ją realnie tak samo, jak posiada ją pierwotny właściciel. A z przytoczonym domem jest inaczej. Właściciel może mi go wynająć na jakiś czas i określonych warunkach, wtedy też korzystam z niego ja, a on nie. W momencie kiedy kończymy współpracę dom z powrotem jest użytkowany przez właściciela tak jak on chce. Czyli tak jakby zwracam mu pożyczoną własność. A jak zwrócić informację? Jeśli np. pobieram korepetycje, to korepetytor sprzedaje mi i usługi i informacje. Jestem wtedy w faktycznym posiadaniu informacji, one są moje. Z programem jest to samo. Co z tego, że w myśl prawa właściciel informacji (programu) ją mi jedynie wypożycza, skoro de facto ja posiadam całą informację zapisaną na dysku? Niby dlaczego nie mam prawa robić z nią tego co mi się podoba? Bo ktoś wymyślił sztuczne prawo. To jedyna sensowna odpowiedź.
Ja korzystam głównie z programów udostępnionych za darmo przez ludzi dobrej woli, którzy weszli w ich posiadanie poprzez kupno lub również darmowe udostępnienie. Fajna sprawa

