http://wyborcza.pl/1,75477,8154592,Kuba_...oleja.html
Alarm podniosła gazeta komitetu centralnego partii komunistycznej "Granma", co znaczy, że proceder jest skandaliczny i nie można o nim już milczeć. Tytuł dwukolumnowego artykułu "Nieudolność zadaje cios gospodarce" nie oddaje grozy sytuacji. Od początku roku prokuratura wszczęła co najmniej piętnaście śledztw przeciw zorganizowanemu rabunkowi szyn, podkładów kolejowych, śrub, drutu, sztab stalowych i wszelkiego sprzętu kolejarskiego. Masowe kradzieże doprowadziły do zniknięcia całych odcinków trakcji kolejowej. Straty idą w tysiące ton stali.
Powszechna kradzież mienia państwowego (a na komunistycznej Kubie niemal wszystko należy do państwa) jest tradycyjnym sposobem na życie w ustroju opartym na niedoborze towarów. Pracownicy regularnie okradają swoje zakłady, by potem używać skradzionych rzeczy do swoich potrzeb lub sprzedać na czarnym rynku. Na ulicach Hawany można kupić najlepsze na świecie cygara Cohiba po 30-50 dol. za skrzynkę, podczas gdy dewizowe sklepy sprzedają je turystom za ponad 350 dol. Niedawno prasa piętnowała kradzież znaków drogowych, których Kubańczycy używali jako płatów blachy na dachy domów.
Ale szyny i podkłady? "Granma" twierdzi, że "ukraść z trakcji kolejowej jakikolwiek ich element nie jest łatwo i nie sposób tego dokonać w kilka godzin. A ogromna liczba takich kradzieży oznacza, że towarzyszy im wielka beztroska i brak nadzoru. W prowincji Santa Clara z odcinka torów znikło 26 żelbetowych podkładów kolejowych. Wysiłek, jakiego to wymaga, wskazuje, że na taki wyczyn potrzeba było więcej niż całego dnia".
Jasne jest, że nie kradną prości Kubańczycy z pobliskich wiosek, lecz dyrektorzy zakładów kolejowych, kolejarze, strażnicy, którzy mają potrzebne narzędzia, a łup sprzedają temu, kto da więcej.
Jest się o co bić. Jeden podkład żelbetowy kosztuje według państwowej ceny ok. 25 dol., czyli równowartość miesięcznej pensji. Tona szyn wystarczająca do zbudowania 12,5 m torów to już 1,2 tys. dol. Kubańczycy budują z nich zagrody dla zwierząt, ogrodzenia, a nawet domy.
Pół biedy, gdy szyny i podkłady znikają z magazynów kolejowych, gdzie czekają na użycie bez końca, bo remonty torów się ślimaczą. Niedawno pewien magazynier kolejarz wydał pracownikowi 60 podkładów, bo ten prosił go, mówiąc, że musi "coś załatwić". Nie wiadomo, za ile mu to oddał, ale śledztwo wykazało, że robotnik odsprzedał później podkłady na czarnym rynku za 60 dol. za sztukę.
"To pogwałcenie zasad naszego społeczeństwa. Środki, które Rewolucja powierza zarządcy, są po to, by ich wydajnie użył zgodnie z przeznaczeniem, a nie po to, by samodzielnie decydował, co z nimi zrobić, nawet jeśli ma ich nadmiar albo są wybrakowane" - tłumaczy "Granma".
Gorzej jednak, gdy szyny i podkłady wymontowuje się z istniejących torów, co powoduje katastrofy. Gazeta wypomina złodziejom, że w takim przypadku narażają państwo na jeszcze większe straty, bo lokomotywa kosztuje ok. 1,5 mln dol., a wagon pasażerski - ok. 1 mln.
"Granma" publikuje też oświadczenie pewnego dyrektora z prowincji Cienfuegos, który potwierdza, że u niego zniknęło ostatnio sześć podkładów kolejowych, ale nie spowodowało to strat ani zagrożenia dla pociągów. Ukradziono bowiem nie sąsiednich sześć pokładów, ale co któryś z nich, co zdaniem dyrektora "nie naruszyło struktury torów".
"Jak to możliwe, by taki dyrektor odpowiadał za mienie państwowe? - pyta komunistyczna gazeta. - Jak może decydować o przyszłości swojego zakładu? Przecież to słabość, niedbalstwo i tolerowanie bandytyzmu. Konieczne jest pozbycie się ludzi, którzy splamili honor kolejarski".
Zwracam po raz kolejny uwagę, że źródło to rodzima gazeta. Sytuacja musi być naprawdę bardzo, wybitnie zła; skoro komuniści SAMI zdecydowali się o tym pisać.
Alarm podniosła gazeta komitetu centralnego partii komunistycznej "Granma", co znaczy, że proceder jest skandaliczny i nie można o nim już milczeć. Tytuł dwukolumnowego artykułu "Nieudolność zadaje cios gospodarce" nie oddaje grozy sytuacji. Od początku roku prokuratura wszczęła co najmniej piętnaście śledztw przeciw zorganizowanemu rabunkowi szyn, podkładów kolejowych, śrub, drutu, sztab stalowych i wszelkiego sprzętu kolejarskiego. Masowe kradzieże doprowadziły do zniknięcia całych odcinków trakcji kolejowej. Straty idą w tysiące ton stali.
Powszechna kradzież mienia państwowego (a na komunistycznej Kubie niemal wszystko należy do państwa) jest tradycyjnym sposobem na życie w ustroju opartym na niedoborze towarów. Pracownicy regularnie okradają swoje zakłady, by potem używać skradzionych rzeczy do swoich potrzeb lub sprzedać na czarnym rynku. Na ulicach Hawany można kupić najlepsze na świecie cygara Cohiba po 30-50 dol. za skrzynkę, podczas gdy dewizowe sklepy sprzedają je turystom za ponad 350 dol. Niedawno prasa piętnowała kradzież znaków drogowych, których Kubańczycy używali jako płatów blachy na dachy domów.
Ale szyny i podkłady? "Granma" twierdzi, że "ukraść z trakcji kolejowej jakikolwiek ich element nie jest łatwo i nie sposób tego dokonać w kilka godzin. A ogromna liczba takich kradzieży oznacza, że towarzyszy im wielka beztroska i brak nadzoru. W prowincji Santa Clara z odcinka torów znikło 26 żelbetowych podkładów kolejowych. Wysiłek, jakiego to wymaga, wskazuje, że na taki wyczyn potrzeba było więcej niż całego dnia".
Jasne jest, że nie kradną prości Kubańczycy z pobliskich wiosek, lecz dyrektorzy zakładów kolejowych, kolejarze, strażnicy, którzy mają potrzebne narzędzia, a łup sprzedają temu, kto da więcej.
Jest się o co bić. Jeden podkład żelbetowy kosztuje według państwowej ceny ok. 25 dol., czyli równowartość miesięcznej pensji. Tona szyn wystarczająca do zbudowania 12,5 m torów to już 1,2 tys. dol. Kubańczycy budują z nich zagrody dla zwierząt, ogrodzenia, a nawet domy.
Pół biedy, gdy szyny i podkłady znikają z magazynów kolejowych, gdzie czekają na użycie bez końca, bo remonty torów się ślimaczą. Niedawno pewien magazynier kolejarz wydał pracownikowi 60 podkładów, bo ten prosił go, mówiąc, że musi "coś załatwić". Nie wiadomo, za ile mu to oddał, ale śledztwo wykazało, że robotnik odsprzedał później podkłady na czarnym rynku za 60 dol. za sztukę.
"To pogwałcenie zasad naszego społeczeństwa. Środki, które Rewolucja powierza zarządcy, są po to, by ich wydajnie użył zgodnie z przeznaczeniem, a nie po to, by samodzielnie decydował, co z nimi zrobić, nawet jeśli ma ich nadmiar albo są wybrakowane" - tłumaczy "Granma".
Gorzej jednak, gdy szyny i podkłady wymontowuje się z istniejących torów, co powoduje katastrofy. Gazeta wypomina złodziejom, że w takim przypadku narażają państwo na jeszcze większe straty, bo lokomotywa kosztuje ok. 1,5 mln dol., a wagon pasażerski - ok. 1 mln.
"Granma" publikuje też oświadczenie pewnego dyrektora z prowincji Cienfuegos, który potwierdza, że u niego zniknęło ostatnio sześć podkładów kolejowych, ale nie spowodowało to strat ani zagrożenia dla pociągów. Ukradziono bowiem nie sąsiednich sześć pokładów, ale co któryś z nich, co zdaniem dyrektora "nie naruszyło struktury torów".
"Jak to możliwe, by taki dyrektor odpowiadał za mienie państwowe? - pyta komunistyczna gazeta. - Jak może decydować o przyszłości swojego zakładu? Przecież to słabość, niedbalstwo i tolerowanie bandytyzmu. Konieczne jest pozbycie się ludzi, którzy splamili honor kolejarski".
Zwracam po raz kolejny uwagę, że źródło to rodzima gazeta. Sytuacja musi być naprawdę bardzo, wybitnie zła; skoro komuniści SAMI zdecydowali się o tym pisać.
Zły neoliberalny/libertariański Kot (czarny & drapieżny).
-----------------------------------
2025r- Prywatnie tworzę postapo grę, jeśli lubisz czarny humor to polecam.
DARMOWE Demo- Because The World Died by liberty90
Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne.
BARDZO NIEAKTUALNE.
-----------------------------------
2025r- Prywatnie tworzę postapo grę, jeśli lubisz czarny humor to polecam.
DARMOWE Demo- Because The World Died by liberty90
Pisywałem od długiego czasu; część moich starszych wypowiedzi można traktować jako nieaktualne.
BARDZO NIEAKTUALNE.
