El Commediante napisał(a):Już w XIX w. miał. Dlatego wówczas powstał marksizm, jako radykalna odpowiedź na brak dialogu między właścicielami i ich pracownikami.Raczej na manufaktury i powstające fabryki. Jak ktoś sam dla siebie idzie robić na własnym polu, gdzie nikt nad nim nie stoi, a to co sobie wyhoduje sam zje, nie ma tzw "wyzysku". Sam siebie wyzyskuje.
Natomiast z powstaniem zakładów pracy, zaczyna stwierdzać że tam mu sie bardziej opłaca robić (w końcu to ekonomiczniejsze), ale wtedy nad nim stoi ten wkurzający, pracodawca, szef (a szefów prawie zawsze się nie lubi), człowiek który oczywiście nie płaci mu tyle na ile zasługuje. Wcześniej jak mu pole nie dało tyle na ile zasługuje mógł zwalić na pogodę/Boga/siebie samego.
Teraz może demonizować człowieka. A z zawiści do pracodawcy który mu rozkazuje, i jeszcze więcej od niego zarabia, dzięki jego własnej pracy, wyrasta ten obrzydliwy socjalizm. Mimo że na tym kapitalistycznym układzie obaj zyskują. Jakby tak nie było to ten człowiek dalej robiłby w polu całą rodziną a nie szedł do fabryki.
Gdy powstanie grupa ludzi tak "wyzyskiwanych", to grypa ta z przyjemnością zacznie wspólnie narzekać, co wukoprzystają rewolucjoniści: lewicowi socjaliści którzy wmówią im że im się należy, więc mogą zabrać burżują. Tak w końcu doszło do leninizmu.
Gocek napisał(a):Podsumowując, czasami państwo przedstawiane przez liberałów przypomina właśnie wspinaczkę bez odpowiedniego sprzętu, prowiantu, jak również szybką jazdę samochodem bez pasów i umiejętności.A państwo socjalistów jako wspinaczka z dodatjowym obciążeniem w postaci np. niewspinającego menela podpiętego do wspinacza.
Jestem liberałem - kto chce się wspinać z zabezpieczeniem to niech się spina z nim, kto chce bez to bez!
Gocek napisał(a):Kierowca bez zapiętych pasów bezpieczeństwa(...)powoduje zagrożenie dla siebie i innychInnych? Zmień dilera.
Gocek napisał(a):Teoria gier w praktyce, a nóż się uda. Dla socjalisty jednak, co powinno być dla większości oczywiste, wartością nadrzędną jest człowiek (w rozumieniu słabszego) nie znaczy to, że nie rozumiemy banalnych i ponadczasowych zasad gospodarki rynkowej.Tzw "pomoc państwowa" jest w rzeczywistości niekorzystna. Kto chce pomagać ten tego nie rozumie. A to jest zasada w ekonomii, im więcej pieniędzy idzie przez budżet tym więcej się marnuje, i tym niższy wzrost gospodarczy czyli bieda w przyszłości.
[url=http://www.ateista.pl/member.php?u=5036 napisał(a):Wotanskrieger[/url]]
Powiedzmy ze (zakładam ze mamy już ten pozbawiony interwencjonizmu ustrój) powstaje pewna firma zajmująca się przewozem czegoś tam samochodami ciężarowymi. No i firma ta kupuje samochody nie do końca sprawne. I tymi samochodami pracuje. Zatrudniony kierowca (pan Zbychu powiedzmy) ma do wyboru: czy pojedzie niesprawnym samochodem, i zarobi pieniążki ale też będzie brał pod uwagę ze niesprawnosć pojazdu spowoduje wypadek, czy też nie pojedzie niesprawnym, i nie będzie miał pieniążków. Pan Zbychu jednak, urodzony anarchokapitalista, postanawia jeździć niesprawnym pojazdem. Bierze ryzyko pod uwagę. No i tak się nieszczęśliwie zdarza, ze w morderczym tempie (kapitalizm i rywalizacja), brakuje mu hamulców (bo są niesprawne a naprawa przecież kosztowalaby) i wpada na przechodniów, zabijając kilku na miejscu, w tym i siebie. Jaki mamy bilans: Zbychu nic nie zarabia, bo jest martwy, przechodnie sa również martwi. Oczywiście, odpowiednie firmy niszczą firmę którą zajmowała się przewozem używając niesprawnych samochodów, zdobywają odszkodowania dla rodzin ofiar, itd. Ale żadna z tych firm nie wróci martwych do zycia. Jaka jest proporcja pomiędzy tym ze odpowiedzialni właściciele firmy bankrutują i idą siedzieć (ale gdzie? Do prywatnego więzienia jak przypuszczam) a inni tracą życie? Tu raczej pojawia się pewna dysproporcja. Pieniądz nie zwróci życia martwym ani żywych ich bliskim. A dodajmy, że rozwijające się firmy wielokrotnie łamią (teraz) różne przepisy, po to aby zarobić, zaoszczędzić. Możemy powiedzieć ze w warunkach anarchokapitalizmu owe oszczędności zwróciłyby się w postaci podatku który nie byłby wówczas płacony. Czy jesteśmy jednak tego w 100% pewni, czy tylko zakładamy że każdy zachowywałby się w 100% racjonalnie, i nie poddawał takim namiętnosciom jak chociażby chciwość, widmo szybkiego zarobku, itp. Pamiętajmy ze rozmawiamy o warunkach wyjątkowo dzikiej rywalizacji - jedni być może nie ryzykowaliby, jednak ci którzy zaryzykowaliby, i odniesli sukces, prześcigliby innych, tym samym motywując pozostały do tego aby rownież sięgnęli po środki ryzykowne. Jak to widzisz? Kiedy inny dziko by ryzykowali i czasami odnosili sukcesy a czasami nie, to czy pozwoliłbyś sobie na bankructwo poprzez stosowanie metod ostrożnych?
Ja osobiście nie wiem jak by to było. I nie opowiadam się za żadną z tych wizji (interwencjonizm czy antyinterwencjonizm). Chciałbym jednak usłyszeć zdanie innych co o tym myślą.
Człowieku! Nigdy nie robiłeś na czarno? Ja osobiście nie lubię się bawić w bezpieczeństwo (choć o zdrowe warunki bardzo dbam), i ja już tyle przepisów złamałem że musiałbym być trzy razy już zabity. Niesprawne hamulce.... do auta bez hamulców nikt nie wsiądzie, w liberalizmie ludzie nie idiocieją, przeciwnie, myślą co jest dla nich dobre a co złe. Np. bez świateł w letni dzień można śmiało jechać. To w interwencjiniźmie ludzie nie myślą, zakładają że to państwo zapewni im dopowiednie warunki.
I oczywiście nie wszyscy będą zachowywać się racjonalnie, ale generalnie ludzie będą podejmować właściwsze decyzji niż te do których zmuszają ich urzędnicy.
Skywaker napisał(a):Gdyby sobie miał poradzić to pokaleczeni ludzie nie stworzyliby w XIX w. socjalizmu. Mało kto się przjmuje bezpieczeństwem pracowników.Bo bezpieczeństwem pracowników powinni się zajmować sami pracownicy. W dużych zakładach mogliby np.powołać związki (oczywiście bez specjalnych przywileji) które by badały warunki, robiły statystyki itd.
Skywaker napisał(a):Za duże koszta a na miejsce poturbowanego na pewno znajdzie się kolejnyNo jeśli to dla pracowników za duże koszta to niech nie powołują.
Poza tym pracodawcy również konkurują między sobą, oprócz płacy również warunkami pracy i bezpieczeństwem.
A co do BHP to nonsens - przecież większość pracowników nie przestrzega tego i nie chce przestrzegać.
Z resztą ja sam mam swoje własne preferencje do swojej prace których BHP nie uwzględnia lub robi to ogólnie. A większość uważam za złe dla mnie. Np. wolę pracować po 10h dziennie. Wtedy mogę mieć jeden dzień wolny od pracy i oszczędzam na paliwie (droga do pracy) i czasie. No ale terroryści ze związków wiedzą za wszystkich najlepiej...

