Bóg a czas
Jak wygląda sprawa z Bogiem a czasem? Napiszę jak ja to widzę, potem mi napiszecie, że primo to Boga nie ma, a poza tym się mylę. Nie próbuję nikomu wcisnąć niczego, jeśli ktoś uważa że plotę bzdury niech to pominie. Temat niemniej uważam za ciekawy i godny pewnej refleksji, choćby dla samej gimnastyki umysłowej
Generalnie, na gruncie katolicyzmu, Bóg istnieje poza czasem (traktowanym jako wymiar naszej rzeczywistości, trudno o inną definicję czasu). Dlaczego tak? Pomachajmy rękoma:
1. Wszechmoc, uważana za przymiot Boga, neguje podleganie jakimkolwiek prawom. Bóg nie podlega grawitacji, logice, per analogiam nie podlega upływowi czasu, nie starzeje się, nie istnieje rozróżnienie między Bogiem wczorajszym i jutrzejszym. Nie musi byc niezmienny.
2. Bóg tworzy świat, klasyczna creatio ex nihili. Wcześniej nie było czasu, ale Bóg był. Czyli jakoś istniał poza czasem
Nonkonformisto, zdaję sobie sprawę, że to się w pale nie mieści by istnieć poza czasem. Problem w tym, że czas oraz przestrzeń są wpisane w nasze ludzkie postrzeganie i nie możemy sobie wyobrazić niczego spoza tych kategorii. To nie jest moja obserwacja, pan Kant z Królewca to zauważył już dawno temu. Dowód: wyobraźmy sobie coś niematerialnego, takie nic absolutne. To może łatwiej: wyobraźmy sobie brak czasu! Też niedobrze... Kant wysnuł z tego bardzo ciekawe wnioski o fenomenach, ale to polecam indywidualnemu zapoznaniu się z dorobkiem naukowym Kanta.
A co wynika z tej magicznej pozaczasowości: skoro czas wprowadza porządek zdarzeń (relacja wcześniej/później) to brak czasu nie ma tego porządku. Stąd, tak sobie głupiutko tłumaczę, dla Boga godzina 12 i 13, to jest jedna i ta sama godzina, czyli 14.30. Ładnie to idzie w parze z wszechwiedzą Boga i wolną wolą, bo wiedzę Boga o tym co uczynię można tłumaczyć nie tylko wszechwiedzą, ale też tym, że Bóg jednocześnie jest w tak dalekiej przyszłości, że to co uczyniłem jest tam przeszłością, jak i jest w przeszłości.
Strasznie komplikuję, może łatwiej.
Istnieje oś czasu. Ja jestem na niej w jakimś punkcie, wszystko co na lewo to przeszłość, ja to teraźniejszość, po prawej przyszłość. Idę na osi do przodu. Bóg jest poza osią.
Jeszcze jedna ciekawostka o czasie i ludziach, tym razem firmowane nazwiskiem Wittgenstein'a (to był gość!)
Tractatus logico-philosophicus
"6.4311 Śmierć nie jest zdarzeniem w życiu. Śmierci się nie doznaje.
Jeżeli przez wieczność rozumieć nie nieskończony czas, lecz bezczasowość, to ten żyje wiecznie, kto żyje w teraźniejszości.
Życie nasze tak samo nie ma kresu, jak nasze pole widzenia - granic."
Uważam, że jeśli mój intelekt jest tylko wypadkową działania skomplikowanej sieci neuronowej i potencjałów czynnościowych to jestem zwykła maszynką i w chwili mojego urodzenia teoretycznie dało się wyliczyc, że napiszę tego posta.
Ratowac się oczywiście można dostrzeżeniem faktu, iż np. przewidywanie zachowania człowieka wymaga znajomości gigantycznej liczby parametrów, która przerasta możliwośc analizy i uniemożliwa wysnuwanie wniosków. Jest to prawda, ale są to dla trochę są dla mnie pobożne życzenia, bo chaosem nazywamy nie chaos, ale coś logicznego co jest zbyt skomplikowanego.
"I Bóg zaparzył sobie herbatę o godzinie 13, a widział, że była dobra"
I tutaj jest batalia co to znaczy, że dobry Pan Bóg stworzył coś pierwszego dnia a później drugie. Dosłownie czy metaforycznie. A skąd się wzięły dni? Gdzie stworzenie czasu? Czy Bóg zaczął tworzyc świat w poniedziałek? I gdzie tam jest kurwa wielki wybuch i ewolucja gatunków?
Jak wygląda sprawa z Bogiem a czasem? Napiszę jak ja to widzę, potem mi napiszecie, że primo to Boga nie ma, a poza tym się mylę. Nie próbuję nikomu wcisnąć niczego, jeśli ktoś uważa że plotę bzdury niech to pominie. Temat niemniej uważam za ciekawy i godny pewnej refleksji, choćby dla samej gimnastyki umysłowej
Generalnie, na gruncie katolicyzmu, Bóg istnieje poza czasem (traktowanym jako wymiar naszej rzeczywistości, trudno o inną definicję czasu). Dlaczego tak? Pomachajmy rękoma:
1. Wszechmoc, uważana za przymiot Boga, neguje podleganie jakimkolwiek prawom. Bóg nie podlega grawitacji, logice, per analogiam nie podlega upływowi czasu, nie starzeje się, nie istnieje rozróżnienie między Bogiem wczorajszym i jutrzejszym. Nie musi byc niezmienny.
2. Bóg tworzy świat, klasyczna creatio ex nihili. Wcześniej nie było czasu, ale Bóg był. Czyli jakoś istniał poza czasem
Nonkonformisto, zdaję sobie sprawę, że to się w pale nie mieści by istnieć poza czasem. Problem w tym, że czas oraz przestrzeń są wpisane w nasze ludzkie postrzeganie i nie możemy sobie wyobrazić niczego spoza tych kategorii. To nie jest moja obserwacja, pan Kant z Królewca to zauważył już dawno temu. Dowód: wyobraźmy sobie coś niematerialnego, takie nic absolutne. To może łatwiej: wyobraźmy sobie brak czasu! Też niedobrze... Kant wysnuł z tego bardzo ciekawe wnioski o fenomenach, ale to polecam indywidualnemu zapoznaniu się z dorobkiem naukowym Kanta.
A co wynika z tej magicznej pozaczasowości: skoro czas wprowadza porządek zdarzeń (relacja wcześniej/później) to brak czasu nie ma tego porządku. Stąd, tak sobie głupiutko tłumaczę, dla Boga godzina 12 i 13, to jest jedna i ta sama godzina, czyli 14.30. Ładnie to idzie w parze z wszechwiedzą Boga i wolną wolą, bo wiedzę Boga o tym co uczynię można tłumaczyć nie tylko wszechwiedzą, ale też tym, że Bóg jednocześnie jest w tak dalekiej przyszłości, że to co uczyniłem jest tam przeszłością, jak i jest w przeszłości.
Strasznie komplikuję, może łatwiej.
Istnieje oś czasu. Ja jestem na niej w jakimś punkcie, wszystko co na lewo to przeszłość, ja to teraźniejszość, po prawej przyszłość. Idę na osi do przodu. Bóg jest poza osią.
Jeszcze jedna ciekawostka o czasie i ludziach, tym razem firmowane nazwiskiem Wittgenstein'a (to był gość!)
Tractatus logico-philosophicus
"6.4311 Śmierć nie jest zdarzeniem w życiu. Śmierci się nie doznaje.
Jeżeli przez wieczność rozumieć nie nieskończony czas, lecz bezczasowość, to ten żyje wiecznie, kto żyje w teraźniejszości.
Życie nasze tak samo nie ma kresu, jak nasze pole widzenia - granic."
renegat napisał(a):No niezupełnie, bo o ile przy podejściu naturalistycznym do rzeczywistości, możemy założyć istnienie pewnego niezdeterminowania wydarzeń, to w perspektywie religijnej na coś takiego nie możemy sobie pozwolić, gdyż każde niczym niezdeterminowane zdarzenie to byłaby dziura w boskiej w(szechw)iedzy.Jedyne miejsce gdzie możemy próbowac założyc brak determinizmu to poziom mechaniki kwantowej, poza tym całą rzeczywistośc możemy traktowac jako prostą maszynerię, którą zachowanie w przyszłości można przewidywac w oparciu o parametry teraźniejsze. Tak, naturalnie nie możliwe jest przewidywanie w czasie rzeczywistym, ale mniejsza o to. A co do mechaniki kwantowej...tak, pomiar daje określony wynik z pewnym p-stwem, ale nie jest oczywiste czy taki dokładnie taki sam pomiar w jakiejś wyimaginowanej równoległej rzeczywistości mógłby dac inny wynik.
Uważam, że jeśli mój intelekt jest tylko wypadkową działania skomplikowanej sieci neuronowej i potencjałów czynnościowych to jestem zwykła maszynką i w chwili mojego urodzenia teoretycznie dało się wyliczyc, że napiszę tego posta.
Ratowac się oczywiście można dostrzeżeniem faktu, iż np. przewidywanie zachowania człowieka wymaga znajomości gigantycznej liczby parametrów, która przerasta możliwośc analizy i uniemożliwa wysnuwanie wniosków. Jest to prawda, ale są to dla trochę są dla mnie pobożne życzenia, bo chaosem nazywamy nie chaos, ale coś logicznego co jest zbyt skomplikowanego.
Cytat:Rdz 21:2 "Sara stała się brzemienną i urodziła sędziwemu Abrahamowi syna w tym właśnie czasie, jaki Bóg wyznaczył."Wszystkie fragmenty mają wspólny mianownik- czas zawsze pojawia się w kontekście ludzi, bo czas znaczy coś tylko dla ludzi. Zawsze mówi komuś, że nadejdzie czas/jest czas/oznaczył czas. Poza Księga Rodzaju nie ma fragmentów mówiących wyłącznie o Bogu i czasie, tylko w genesis pojawiają się teksty typu
Wj 9:5 "Pan ustalił czas, mówiąc: Jutro uczyni to Pan w tym kraju."
Kpł 25:8 "Policzysz sobie siedem lat szabatowych, to jest siedem razy po siedem lat, tak że czas siedmiu lat szabatowych będzie obejmował czterdzieści dziewięć lat."
Lb 9:2,3 W oznaczonym czasie winni Izraelici obchodzić Paschę. Będziecie ją obchodzić dnia czternastego tego miesiąca, o zmierzchu."
Mt 24:36"Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec."
Rz 5:6 "Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni."
"I Bóg zaparzył sobie herbatę o godzinie 13, a widział, że była dobra"
I tutaj jest batalia co to znaczy, że dobry Pan Bóg stworzył coś pierwszego dnia a później drugie. Dosłownie czy metaforycznie. A skąd się wzięły dni? Gdzie stworzenie czasu? Czy Bóg zaczął tworzyc świat w poniedziałek? I gdzie tam jest kurwa wielki wybuch i ewolucja gatunków?
Cytat:Mógłbym , ale obawiam się, że moja interpretacja mogła by być Ci nie na rękęWal śmiało, nie po to piszę na ateista.pl żeby się ze wszystkim pokornie zgadzac



