Ann napisał(a):Generalnie osobiście nic do ludzi nie chcących oddać nerki nie mam, ich sprawa, ale wydaje mi się, że stawianie znaku równości między aborcją a oddaniem organów po śmierci jest przesadą. Jeśli ktoś próbuje kogoś zmusić, by donosił ciążę, to podejmuje za niego decyzję, która zaważy na całym jego życiu, zmniejszy jego komfort i generalnie będzie miała szereg trudnych do przewidzenia konsekwencji. Natomiast oddanie organów po śmierci żadnych konsekwencji za sobą nie ciągnie.Generalnie nie chodziło o postawienie znaku równości, ale samą zasadę poszanowania cudzych decyzji dotyczących cudzego ciała, którą to zasadę Mojwa zdaje się wyznawać, i Ty zresztą też. Ale skoro już zaczęliśmy porównywać zjawisko aborcji do oddawania organów, to podobieństwa jednak są spore, głównie w aspekcie krzywdy wyrządzanej przeprowadzeniem/zaniechaniem tych zabiegów stronom trzecim - płodowi (czy też mordowanemu nienarodzonemu dziecku, jak kto woli :>) i potencjalnemu odbiorcy narządu, który bez przeszczepu może przecież umrzeć. A krzywda, której osoba odmawiająca zgody na przeszczep stara się uniknąć, także obejmuje poczucie dyskomfortu i zagrożenia.
Co nie znaczy, że nie powinni tego prawa do odmowy mieć oczywiście.
Fajnie się patrzy, jak Mojwa sama zaczyna operować retoryką charakterystyczną bardziej dla dawnego Xena, i przyjmuje pozycję analogiczną do pro-life w sporze, który wynika z założeń bardzo podobnych co spór o aborcję :]
