Ateizm semiotyczny jest prostym, żeby nie powiedzieć - prostackim - narzędziem nowej inkwizycji.
Ateizm semiotyczny nie sięga poza znany z fizyki "horyzont zdarzeń". Metoda przezeń przyjęta, niczym Brzytwa Okhama do kwadratu, uniemożliwia jakiekolwiek dociekania kosmogoniczne. Nie tylko teologiczne!
Bo jakże rozprawiać o czarnych dziurach, we wnętrzu których rodzą się nowe Kosmosy (Andriej Linde, fizyk radziecki), jeśli tych wnętrz nie możemy "poznać zmysłowo" w jakikolwiek sposób?
Ateizm semiotyczny jest antypoznawczą maczugą, konserwuje kosmogonię lepiej niż czysty spirytus.
A propos kosmogonii:
dlaczego nikt nie przeczytał zadanej lektury, nawet (kurwa) krótkiego wstępu?
Ateizm semiotyczny nie sięga poza znany z fizyki "horyzont zdarzeń". Metoda przezeń przyjęta, niczym Brzytwa Okhama do kwadratu, uniemożliwia jakiekolwiek dociekania kosmogoniczne. Nie tylko teologiczne!
Bo jakże rozprawiać o czarnych dziurach, we wnętrzu których rodzą się nowe Kosmosy (Andriej Linde, fizyk radziecki), jeśli tych wnętrz nie możemy "poznać zmysłowo" w jakikolwiek sposób?
Ateizm semiotyczny jest antypoznawczą maczugą, konserwuje kosmogonię lepiej niż czysty spirytus.

A propos kosmogonii:
dlaczego nikt nie przeczytał zadanej lektury, nawet (kurwa) krótkiego wstępu?
