Ja se spekuluję o świecie materialnym, rozważając czy wszechświat jest płaski.
W sumie niepotrzebnie napisałem, że rozważania na temat Boga wychodzą z innych założeń, bo wcale nie muszą i nie widzę dlaczego miałyby być bezsensowne.
Jeżeli wymogu Hume'a nie interesuje świat materialny, a tylko doświadczenie, to wiąże nam on trochę ręce.
Dla przykładu wyobraźmy sobie jakąś cywilizację, która miała pecha późno powstać. "Spóźniła" się na tyle, że wszelkie sąsiednie galaktyki oddalają się od tej w której urzęduje, z prędkością większą niż prędkość światła. Co stało się z ich punktu widzenia? Cała reszta wszechświata gdzieś znikła, nie ma jej, w tym promieniowania tła.
Dowodów na rozszerzanie się przestrzeni nie będzie, podobnie nic nie poprze teorii wielkiego wybuchu. Mało tego, ichni naukowcy dysponując najdoskonalszymi teleskopami, doświadczalnie wykażą, że wszechświat jest statyczny, wieczny i ogranicza się do ich galaktyki, poza którą znajduje się pusta przestrzeń.
Czy w takim świecie rozważania na temat rozszerzającej się przestrzeni są bezsensowne? Albo jakiegoś nietranscendentnego Boga, umieszczonego poza zasięgiem najdoskonalszych przyrządów? Wiadomo co to znaczy rozszerzać, wiadomo czym jest przestrzeń, bo oba pojęcia mają desygnaty. Natomiast "rozszerzająca się przestrzeń" nie będzie mieć sensu, skoro nas interesuje tylko doświadczenie.
Teorie na kształt inflacji kosmologicznej, to już w ogóle byłaby jakaś abstrakcja, którą od razu można by zbyć jej bezsensownością. Nie dość, że nie byłoby na nią dowodów, to jeszcze wymagałaby istnienia zjawiska, na które również nie ma dowodów!
Można utrzymywać, że tego typu teoretyzowanie jest sensowne, bo jego prawdziwość sprawdzi się pośrednio. Jeżeli ktoś spyta się mnie, czy x istnieje poza rzeczywistością, to rozumiejąc "poza" i "rzeczywistość" odpowiadam - nie. Nie wiem dlaczego miałbym udawać że nie wiem, o co mu chodzi.
Jeśli ktoś w świecie z przykładu spyta się mnie, czy inflacja kosmologiczna istnieje, to powiem mu, że nie bo to wymaga istnienia jakiegoś bajkowego wszechświata, który się rozszerza.
No o bogach można powiedzieć, że są wszechwiedzący, wszechmocni, wszechobecni. I rozumiem co to znaczy!
W sumie niepotrzebnie napisałem, że rozważania na temat Boga wychodzą z innych założeń, bo wcale nie muszą i nie widzę dlaczego miałyby być bezsensowne.
Jeżeli wymogu Hume'a nie interesuje świat materialny, a tylko doświadczenie, to wiąże nam on trochę ręce.
Dla przykładu wyobraźmy sobie jakąś cywilizację, która miała pecha późno powstać. "Spóźniła" się na tyle, że wszelkie sąsiednie galaktyki oddalają się od tej w której urzęduje, z prędkością większą niż prędkość światła. Co stało się z ich punktu widzenia? Cała reszta wszechświata gdzieś znikła, nie ma jej, w tym promieniowania tła.
Dowodów na rozszerzanie się przestrzeni nie będzie, podobnie nic nie poprze teorii wielkiego wybuchu. Mało tego, ichni naukowcy dysponując najdoskonalszymi teleskopami, doświadczalnie wykażą, że wszechświat jest statyczny, wieczny i ogranicza się do ich galaktyki, poza którą znajduje się pusta przestrzeń.
Czy w takim świecie rozważania na temat rozszerzającej się przestrzeni są bezsensowne? Albo jakiegoś nietranscendentnego Boga, umieszczonego poza zasięgiem najdoskonalszych przyrządów? Wiadomo co to znaczy rozszerzać, wiadomo czym jest przestrzeń, bo oba pojęcia mają desygnaty. Natomiast "rozszerzająca się przestrzeń" nie będzie mieć sensu, skoro nas interesuje tylko doświadczenie.
Teorie na kształt inflacji kosmologicznej, to już w ogóle byłaby jakaś abstrakcja, którą od razu można by zbyć jej bezsensownością. Nie dość, że nie byłoby na nią dowodów, to jeszcze wymagałaby istnienia zjawiska, na które również nie ma dowodów!
Można utrzymywać, że tego typu teoretyzowanie jest sensowne, bo jego prawdziwość sprawdzi się pośrednio. Jeżeli ktoś spyta się mnie, czy x istnieje poza rzeczywistością, to rozumiejąc "poza" i "rzeczywistość" odpowiadam - nie. Nie wiem dlaczego miałbym udawać że nie wiem, o co mu chodzi.
Jeśli ktoś w świecie z przykładu spyta się mnie, czy inflacja kosmologiczna istnieje, to powiem mu, że nie bo to wymaga istnienia jakiegoś bajkowego wszechświata, który się rozszerza.

Cytat:Wyrażenia na temat Boga są bezsensowne, ponieważ literalnie nic odpowiedzialnie nie można o Bogu powiedzieć.
No o bogach można powiedzieć, że są wszechwiedzący, wszechmocni, wszechobecni. I rozumiem co to znaczy!

