Rita napisał(a):Przeciętny ateista gotów jest uważać siebie za dobrego człowieka, jak w życiu nikogo nie ukatrupi i nie okradnie; bardzo dobrego jak do tego nie zdradzi partnera. Przeciętny ateista nie będzie się starał o empatyczne podejście do drugiej osoby, nie będzie dążył do tego, by kochać wszystkich ludzi, nie będzie też się zastanawiał, czy przyjemności jakie sobie sprawia pomagają mu duchowo wzrastać. Bo i po co, skoro życie trwa kilkadziesiąt lat? Mając na horyzoncie perspektywę rozkładu w dębowej skrzynce ciężko się dziwić, przyziemnym celom.Przeciętny chrześcijanin zachowuje się podobnie, ale z tą różnicą, że później pójdzie opowiedzieć o tym w konfesjonale na Boże Narodzenie lub Wielkanoc i po chwili już wszystko znów będzie okej.
Jeśli można wiedzieć, to na czym polega chrześcijański wzrost duchowy?
Chodzi o filozofowanie po pijaku?
Zamierzam stworzyć mężczyznę i kobietę z grzechem pierworodnym. Następnie zamierzam zapłodnić kobietę samym sobą, tak abym mógł się narodzić. Będąc człowiekiem, zabiję się w ramach ofiary dla samego siebie aby ocalić Cię od grzechu na który Cię początkowo skazałem... TA DA!!!

