Natomiast cały czas chodzi mi oto ze przytoczone przez Ciebie przykłady nie są czymś jak 10 przykazań dla katolika tylko przedstawione przez autorów informacje którymi można się ewentualnie zasugerować[/quote]
Podałem już wcześniej takie ateistyczne przykazanie-bunt.
Fragment z "Człowieka zbuntowanego" Alberta Camusa:
"Chodzi o to, by wiedzieć czy niewinność , odkąd zaczyna działać, potrafi wzbronić sobie zabijania. Możemy działać tylko w naszym czasie i wśród otaczających nas ludzi. Nie wiemy nic, jak długo nie wiemy, czy wolno
nam zabić drugiego człowieka albo zgodzić się na jego śmierć. Skoro wszelkie działanie dzisiaj otwiera się na śmierć bezpośrednią, nie możemy działać nie wiedząc, czy i dlaczego mamy zadawać śmierć."
Niewolnik buntujący się przeciwko swojemu panu, gdy ten przekracza granicę wytrzymałości stawia opór. Mówi więcej tego nie zniosę. I jeśli obali swojego tyrana poprzez rewolucję musi pamiętać, że nie może przekroczyć granic swojego zachowania zakreślonych przez bunt. Tzn., że zbuntowany musi uszanować w swoim byłym panu wszystko to co pchnęło go ku nieposłuszeństwu. Odnajduje tu jakąś wspólną wartość. Jeśli ją nie uszanuje, np. zabije, albo stanie się takim samym jak jego ciemiężca, wartość ta zostaje zniszczona a bunt kończy się fiaskiem.
Albert Camus-"Buntuję się więc jesteśmy" (mówi ofiara do kata, niewolnik do tyrana) " Wspólnota ofiar i wspólnota czca ofiar z katem jest ta sama. Ale kat o tym nie wie."
"Solidarność ludzi wspiera się na ruchu buntu, bunt zaś z kolei znajduje swoje usprawiedliwienie tylko w tym współuczestnictwie. Wolno nam tedy powiedzieć, że każdy bunt pozwala sobie na negację albo zniszczenie solidarności, traci tym samym miano buntu i graniczy z zabójczą akceptacją. Podobnie owa solidarność poza sfer sakralności realizuje się tylko na poziomie buntu. Oto prawdziwy dramat myśli zbuntowanej. Aby istnieć, człowiek musi się buntować, ale czyniąc to, powinien uszanować granicę, którą bunt odkrywa w sobie i gdzie ludzie, łącząc się, zaczynają istnieć. Myśl zbuntowana nie może zatem obejść się bez pamięci: jest ona ciągłym napięciem. Śledząc ją w jej dziełach i czynach powiemy za każdym razem, czy pozostała wierna swej szlachetności pierwotnej, czy też wskutek znużenia albo szaleństwa zapomniała o niej upojona tyranią czy oszołomiona niewolą".
Podałem już wcześniej takie ateistyczne przykazanie-bunt.
Fragment z "Człowieka zbuntowanego" Alberta Camusa:
"Chodzi o to, by wiedzieć czy niewinność , odkąd zaczyna działać, potrafi wzbronić sobie zabijania. Możemy działać tylko w naszym czasie i wśród otaczających nas ludzi. Nie wiemy nic, jak długo nie wiemy, czy wolno
nam zabić drugiego człowieka albo zgodzić się na jego śmierć. Skoro wszelkie działanie dzisiaj otwiera się na śmierć bezpośrednią, nie możemy działać nie wiedząc, czy i dlaczego mamy zadawać śmierć."
Niewolnik buntujący się przeciwko swojemu panu, gdy ten przekracza granicę wytrzymałości stawia opór. Mówi więcej tego nie zniosę. I jeśli obali swojego tyrana poprzez rewolucję musi pamiętać, że nie może przekroczyć granic swojego zachowania zakreślonych przez bunt. Tzn., że zbuntowany musi uszanować w swoim byłym panu wszystko to co pchnęło go ku nieposłuszeństwu. Odnajduje tu jakąś wspólną wartość. Jeśli ją nie uszanuje, np. zabije, albo stanie się takim samym jak jego ciemiężca, wartość ta zostaje zniszczona a bunt kończy się fiaskiem.
Albert Camus-"Buntuję się więc jesteśmy" (mówi ofiara do kata, niewolnik do tyrana) " Wspólnota ofiar i wspólnota czca ofiar z katem jest ta sama. Ale kat o tym nie wie."
"Solidarność ludzi wspiera się na ruchu buntu, bunt zaś z kolei znajduje swoje usprawiedliwienie tylko w tym współuczestnictwie. Wolno nam tedy powiedzieć, że każdy bunt pozwala sobie na negację albo zniszczenie solidarności, traci tym samym miano buntu i graniczy z zabójczą akceptacją. Podobnie owa solidarność poza sfer sakralności realizuje się tylko na poziomie buntu. Oto prawdziwy dramat myśli zbuntowanej. Aby istnieć, człowiek musi się buntować, ale czyniąc to, powinien uszanować granicę, którą bunt odkrywa w sobie i gdzie ludzie, łącząc się, zaczynają istnieć. Myśl zbuntowana nie może zatem obejść się bez pamięci: jest ona ciągłym napięciem. Śledząc ją w jej dziełach i czynach powiemy za każdym razem, czy pozostała wierna swej szlachetności pierwotnej, czy też wskutek znużenia albo szaleństwa zapomniała o niej upojona tyranią czy oszołomiona niewolą".

