idiota napisał(a):Masz do tego święte prawo, tyle że wygląda na to, ze ignorujesz tą część wypowiedzi Zielonego, z której jasno wynika, że rozumie on doskonale to, co piszesz tylko, że uważa, iż są to rzeczy bezpłodne poznawczo.
Ja rozumiem, że można być zafascynowanym nawet największym pustosłowiem w stylu Heideggera czy Derridy, tylko że wówczas należy to jakoś ogłosić, żeby ludzie nie tracili czasu, na szukanie sensu w Twoich wypowiedziach - pamiętaj, wybór między racjonalizmem a irracjonalizmem jest wyborem MORALNYM.
To sformułowanie jest gołosłowne a do tego fałszywe.
Bunt to nie kodeks, ateista to nie anarchista.
Dla mnie nie są bezpłodne poznawczo. Jasno jest napisane, że niewolnik, skazany na śmierć znajduje w sobie wartość, która wymaga od tyrana, kata uszanowania. Uznając tą wartość w ciemiężcy zatrzymujemy niekończącą się spiralę "zła"-niewolnik-tyran-rewolucja-z niewolnika ku tyranowi-tyran jako niewolnik i kolejna rewolucja i tak bez końca.
W tym wypadku bunt jest przykazaniem, proszę przeczytać wcześniejsze posty uważnie. Bunt w imię wartości odkrytych przez ciemiężonych. Gdy czują po prostu, że to już przegięcie pały. Jest to bunt Alberta Camusa. Podałem przykład, dla mnie świetny, przykład który jest bardziej naturalny niż przykazania religijne. Może trzeba być skazanym na śmierć, zniewolonym by go zrozumieć.
Bunt ten w realizacji jest chyba trudniejszy od chrześcijaństwa. Wymaga stałej czujności aby kogoś nie zadżumić-na to trzeba mieć silny układ nerwowy. A gdzie ja napisałem, że ateista to anarchista? Może odmawiacie prawa buntu ateistom? Może jesteście tymi uprzywilejowanymi, którzy chcą nas wszystkich zniewolić?

