Sztrasny
Elf nie jest bezsensowny, a przynajmniej na pewno nie jest bezsensowny z punktu widzenia wymogu, ponieważ składa się z terminów obserwacyjnych - jest kompilacją tego co autor, a i większość z nas już doświadczyła.
Podobnie jak mogę sobie wymyślić pojęcie "rrawy" i pod tym pojęciem rozumieć czerwoną trawę, bo widziałem trawę i widziałem różne czerwone rzeczy. Nikt mi nie zabroni, ba - zrozumie mnie bo mimo że czegoś nie widziałem i że to coś ma prawo nie istnieć, składa się z terminów doświadczenia.
No ja właśnie twierdzę, że pomysł elfa pochodzi z doświadczenia. Nie wiem skąd u Ciebie wrażenie, że twierdziłem gdziekolwiek inaczej.
Nie wiem o jakich konkretnie rzeczach mówisz, ale domyślam się że może Ci chodzić o pojęcia takie jak "liczba", "zbiór"?
Osobiście uważam, że pojęcia te jak najbardziej mają swoje źródło w doświadczeniu. Przez lata doświadczeń w przekształcaniu znaków nauczyliśmy się nawet przewidywać doświadczenia w oparciu o te przekształcenia.
Ogólnie jestem zwolennikiem reizmu - cechy, relacje, własności przedmiotów nie istnieją jako takie, istnieją tylko w odniesieniu do konkretnych przedmiotów. To, że mówimy o nich jako o czym istniejącym wynika z tego, że nazywamy je rzeczownikiem, przez co "czerwień" i "krzesło" wydają nam się czymś podobnym, możliwym do analizy w podobny sposób.
Ewoluowało jednak na tyle, że pojęcie Boga przestało odnosić się do doświadczenia, przynajmniej w użyciu tego słowa przez wielkie religie. Do tego mam dwie uwagi.
Po pierwsze, nie ma w ogóle żadnej spójnej metodologii by stwierdzić co można a czego nie można mówić o Bogu, co - przyznasz - po tysiącach lat od powstania tego pojęcia jest dziwne, a dla mnie jest jednym z sygnałów o niewydolności języka religii.
Po drugie, istnieją definicje czy opisy "Boga" odnoszące się do doświadczenia. Ba, w rozmowie z vpprofem zresztą podałem trzy proste zabiegi jak wyjąć "Boga" spod jurysdykcji hume'owskiego wymogu, podając jednocześnie problemy jakie się z tym wiążą:
Idiota
Gry mają pewne reguły prawda?
Jak więc wyjaśnisz fakt, że osoba obeznana z genetyką potrafiłaby po tej definicji bez problemu rozpoznać osobę, o której mowa?
Cytat:No musiał. Elf jest bezsensowny i nie ma związku z doświadczeniem, zanim ktoś go wymyśli i zilustruje.
Elf nie jest bezsensowny, a przynajmniej na pewno nie jest bezsensowny z punktu widzenia wymogu, ponieważ składa się z terminów obserwacyjnych - jest kompilacją tego co autor, a i większość z nas już doświadczyła.
Podobnie jak mogę sobie wymyślić pojęcie "rrawy" i pod tym pojęciem rozumieć czerwoną trawę, bo widziałem trawę i widziałem różne czerwone rzeczy. Nikt mi nie zabroni, ba - zrozumie mnie bo mimo że czegoś nie widziałem i że to coś ma prawo nie istnieć, składa się z terminów doświadczenia.
Cytat:Jeżeli pomysł elfa nie pochodzi pośrednio z doświadczenia to skąd pochodzi?
No ja właśnie twierdzę, że pomysł elfa pochodzi z doświadczenia. Nie wiem skąd u Ciebie wrażenie, że twierdziłem gdziekolwiek inaczej.
Cytat:skąd pochodzą w umyśle człowieka takie rzeczy, które nawet pośrednio nie pochodzą z doświadczenia?
Nie wiem o jakich konkretnie rzeczach mówisz, ale domyślam się że może Ci chodzić o pojęcia takie jak "liczba", "zbiór"?
Osobiście uważam, że pojęcia te jak najbardziej mają swoje źródło w doświadczeniu. Przez lata doświadczeń w przekształcaniu znaków nauczyliśmy się nawet przewidywać doświadczenia w oparciu o te przekształcenia.
Ogólnie jestem zwolennikiem reizmu - cechy, relacje, własności przedmiotów nie istnieją jako takie, istnieją tylko w odniesieniu do konkretnych przedmiotów. To, że mówimy o nich jako o czym istniejącym wynika z tego, że nazywamy je rzeczownikiem, przez co "czerwień" i "krzesło" wydają nam się czymś podobnym, możliwym do analizy w podobny sposób.
Cytat:Możesz przyznać, że wszystkie pojęcia jednak pochodzą przynajmniej pośrednio z doświadczenia - w tym pojęcie Boga, czyli jednak jest sensowne.
Ewoluowało jednak na tyle, że pojęcie Boga przestało odnosić się do doświadczenia, przynajmniej w użyciu tego słowa przez wielkie religie. Do tego mam dwie uwagi.
Po pierwsze, nie ma w ogóle żadnej spójnej metodologii by stwierdzić co można a czego nie można mówić o Bogu, co - przyznasz - po tysiącach lat od powstania tego pojęcia jest dziwne, a dla mnie jest jednym z sygnałów o niewydolności języka religii.
Po drugie, istnieją definicje czy opisy "Boga" odnoszące się do doświadczenia. Ba, w rozmowie z vpprofem zresztą podałem trzy proste zabiegi jak wyjąć "Boga" spod jurysdykcji hume'owskiego wymogu, podając jednocześnie problemy jakie się z tym wiążą:
Cytat:1. Sprowadzając go do terminów fizycznych (skutkuje to utratą cechy transcendencji)
2. Sprowadzając go do jakiejś nad-logiki (skutkuje to odebraniem mu w ogóle istnienia w kategoriach fizycznych).
3. Stwierdzenie, że Bóg jest czymś tak nieogarnionym i innym od wszystkiego co znamy, że nie da się go dobrze zdefiniować (więc skoro nie da się tego w języku wypowiedzieć, należy w tym języku nie próbować tego wypowiedzieć, bo próba ta jest skazana na niepowodzenie. Można co najwyżej próbować kontemplować, medytować itd.).
Idiota
Cytat:Jeśli za "system matematyki" uznać czysto syntaktyczną grę to nie masz racji,
Gry mają pewne reguły prawda?
Cytat:Nie wiem...
Jak więc wyjaśnisz fakt, że osoba obeznana z genetyką potrafiłaby po tej definicji bez problemu rozpoznać osobę, o której mowa?

