quasar napisał(a):Akurat wdowy ciężko przekonać nawet gdy naprawdę nie można było męża uratować, ale cóż taka już natura wdów.Skoro tatkie zachowanie leży w "naturze" wdów, i jest to powszechnie znane zjawisko, to nikt nie będzie brał na serio ich skarg.
quasar napisał(a):Wystarczy trochę poobserwować zachowania klientów, ("Co z tego, że poczta strajkowała wystawiam negatywa") żeby przewidzieć jak będzie to wyglądać ("Nie uratowali go - kiepscy lekarze ostrzegę wszystkich moich krewnych i znajomych") a po co niepotrzebnie psuć sobie opinię na którą pracowało się bardzo długo.W takim razie szpitale prywatne w ogóle by nie przyjmowały ofiar wypadku czy ciężko chorych, bo jak zemrzą, to popsują opinię :]
quasar napisał(a):a nie uważasz, że lepiej pieniądze przeznaczane na ubezpieczenie wydać na utrzymanie - lepiej zjeść, jakiś basen czy inna siłownia co kto lubi?Jak pisałem dwa posty wcześniej nie jestem zwolennikiem państwowej służby zdrowia, ale w tym przypadku (zarabiania na organach) nie wydaje mi się, by była gorsza od prywatnej.
pilaster napisał(a):Różnica między szpitalem prywatnym a państwowym jest taka, że w szpitalu prywatnym w interesie lekarzy jest ratowanie pacjenta,Może to głupie pytanie, ale czy szpital prywatny po śmierci pacjenta obciąża jego rodzinę, bądź majątek kosztami leczenia?
Jeśli tak, to burzyłoby to ten cały mechanizm.
Jeśli nie, to zachodziłaby wtedy wspomniania wyżej obawa, że szpitalom nie opłacałoby się ratować ciężko rannych, bo szansa na ich wyleczenie i ewentualne zyski byłaby mniejsza niż ogólny koszt ich hosptalizowania?
Z innej beczki: wyleczenie nie groźnie chorego pacjenta przyniosłoby raczej niewielkie zyski. Czy szpitalowi z ciekawą sytuacją finansową nie opłacałoby się od czasu od czasu jakiegoś człowieka z zapaleniem wyrostka ukatrupić, by odzyskać płynność finansową?
Rząd nie rozwiązuje problemów, on je finansuje

