Gladiator napisał(a):Bardzo dobre pytanie. Gra idzie według zapewnień Brzezińskiego o wmontowanie Rosji w światowy system i zbliżenie jej do Europy. Nie chcą, aby wpadła w łapy Chin, bo duet ten będzie za mocny. To sie odbywa ponad naszymi głowami i wizyty polskich polityków na Majdanie okazały poszczekiwaniem ratlerków, teraz odezwały się brytany.
Nie ma sensu szkodzić Rosji dla samego szkodzenia, osłabiać jej, czy wzmacniać. Ze słabszą lub mocniejszą trzeba współpracować, z każdej sytuacji wyciągać jakieś korzyści. Obecnie Rosja jest "antygenderowa", niestety nasza władza progenderowa. W tym przypadku to nasz sojusznik jeśli mieć na myśli większość społeczeństwa. Czyli jak zwykle trzeba grać, mieć jakąś wizje sąsiedztwa. Wróg daleko, przyjaciel blisko, na razie jest odwrotnie i są kłopoty.
Silna Rosja nie ma powodu by z nami "współpracować", ponieważ może (i woli) nas sobie podporządkować. Taka to współpraca jak z czterema dresami co ci każą wyskakiwać z komóry i portfela.
Żebyśmy mogli z Rosją współpracować, nie może być ona znacznie silniejsza od nas.
O ile silne Chiny to problem dla Indii czy USA, to dla nas taka sytuacja wcale nie byłaby taka zła. Chiny są po prostu za daleko, geograficznie jak i kulturalnie, by mieć interes w podporządkowywaniu nas. Mogą za to poważnie osłabić tych, co mogą i chcą nas podporządkować. To dla nas naturalny sojusznik.
A co do genderpierdół, to na skalę geopolityki to tylko pierdoły do odwracania uwagi, mały kawałek kulturalnego pola bitwy. Głupotą jest ignorować faktycznie ważne sprawy na rzecz tego. Inna kwestia że przez inwazją genderpierdół musimy obronić się sami, ponieważ Rosja nie ma możliwości (ani chęci) "projekcji siły" w tym względzie, może co najwyżej bronić się sama.
Patafil napisał(a):Niektórzy rusofobowie się pewnie zaplują, ale ja wolę bycie zależnym ,,Krajem Priwislanskim'' pod władzą normalnej Rosji niż unijną ,,wolność'', czyli tak naprawdę zależność od żydostwa i międzynarodówki lewackiej plus, oczywiście, dobrodziejstwa multi-kulti. Takich sie dziwnych czasów doczekaliśmy.
Co do Chinoli, to już generał MacArthur proponował parę nuklearnych piguł na ich skośne łby. Niestety, nie doszło do tego.
Jak dla mnie to wybór między dżumą a cholerą. Jak to brytyjskie powiedzenie mówi, kraje nie mają przyjaciół, tylko interesy. A naszym interesem #1 jest nie być marionetką żadnej strony.
Międzynarodówkę lewacką trzeba po prostu przeżyć, sama prędzej czy później zdechnie, ważne by nie zdechnąć wcześniej.
Zagrożenie moskiewskim imperializmem zaś jest dla naszego kraju stałą od dobrych kilku wieków, i się zrealizowało dobre parę razy.
Nations do not survive by setting examples for others. Nations survive by making examples of others.

