Pierwsza wykorkuje Rosja. Odetnie sobie ponad 50% przychodów do budżetu, oficjalnie zapasy już znacznie uszczupliła a przecież ma wydatki na Krymie i Białorusi idące w dziesiątki miliardów dolarów. Zapasów gazu mamy na 2 miesiące, po odłączeniu zakładów na pół roku podobno, dopiero wtedy zacznie się problem i trzeba będzie rewersem kupować od Niemców lub Czechów. Natomiast cały region dotowany przez Ruskich, będzie biedował a resztki kasy z zagranicy będą dosłownie wypływać niczym Nilem i gdy kasy zabraknie to cały region będzie w recesji a to tworzy niezadowolenie ludzi. Jak się kończy niezadowolenie to widać po Ukrainie... Natomiast Europa odetnie sobie 5% przychodów i dostawy surowców. Przy czym to drugie jest gorsze, w celu zapewnienia sobie dostaw wznowić musieliby projekt Nabucco, zacząć wydobywać łupki w Anglii i przeciągnąć kilka nitek rurociągów z Afryki... No i zacząć eksportować ze Wschodu i z USA. Koszta ogromne, ale nas stać i w grze geopolitycznej bardzo się niezależność opłaca. Ale właśnie ze względu na koszty sankcje są mało prawdopodobne, natomiast zapowiedzi, gra na nastrojach grających na giełdzie już są bardzo prawdopodobne. Po samych zapowiedziach od Obamy Ruskim o kilkanaście procent stopniały wartości wszystkich większych spółek energetycznych, a banki się chwieją. Do tego USA jeszcze moim zdaniem powinni ogłosić że sprzedają przynajmniej 5% zapasów i uwalniają eksport. Jak tego nie zrobią to jeszcze przed 25 maja na Ukrainie będzie pierdolnik. Na razie będzie spokój, ale w maju pewnie zacznie się "banderowanie" i "stabilizowanie", tak żeby przeszkodzić w wyborach prezydenckich. Natomiast jakby zaczęły się poważniejsze problemy wewnętrzne w Rosji to wojenny zapał by drastycznie opadł. Ogólnie będzie ciężko bo sankcje to broń obosieczna ale nie tragicznie.
Sebastian Flak

