Machefi napisał(a):Doradca inwestycyjny, który nie jest na prowizji od zysku u swego klienta, a na pensji banku/domu maklerskiego, to czyim faktycznie jest doradcą? Wydaje mi się, że jednak banku i jego zadaniem ochrona interesu banku, nawet kosztem klienta. Z punktu widzenia świadomego klienta jest to więc zalegalizowany oszust.
Nie słyszałem o takim doradcy, który zarządzając aktywami nie miałby oprócz stałego uposażenia dodatków z tytułu wyników inwestycyjnych.
Ponadto, nie rozumiem trochę Twojej filozofii. Jeśli doradca jest chujowy, to ludzie nie składają u takiego kasy do obracania, tylko idą do skuteczniejszego. Skuteczniejszego, czyli osiągającego lepsze wyniki FI bądź asset management (to drugie to taki fundusz inwestycyjny, skrojony na bardzo indywidualną potrzebę klienta).
El Commediante napisał(a):Oni przecież nigdy nie grają tak żeby wzbogacił się klient, tylko oni sami. Nie interesują się w większości tym co kupują bądź sprzedają, a jedyny "kapitał" jaki produkują to dobre wrażenie na temat akcji jakiejś firmy.
Niemniej są frajerzy, którzy kuszą się na ich usługi. Tak jak na hazard. Zresztą takie transakcje powinny być tak samo opodatkowane. Pożytek z tego też podobny.
To prawda, że instytucje finansowe pewnie w 98% oferują niekoniecznie korzystne dla klienta produkty finansowe. Maklerzy to trochę inna rzecz niż doradca inwestycyjny, bo w Polsce zajmują się najczęściej właśnie opylaniem prod. finansowych albo przyjmowaniem zleceń.

