Czyli rozumiem, że jedyną granicą dla grawitacji jest prędkość jej rozszerzania się (prędkość światła). Pomijając ten fakt, oddziałowuje ona na wszystkie obiekty we wszechświecie, ponieważ nigdy nie wygasa kompletnie wraz ze zwiększającą się odległością. Jest jedynie zredukowana do wartości o znikomym znaczeniu, zgadza się?
Wynika z tego, że grawitacja Ziemi wpływa (minimalnie, ale jednak) np. na galaktykę Adromedy. Nieźle!
Zawsze wyobrażałem sobie grawitację jako załamanie na łóżku, gdy położymy na nim kulę do kręgli. Zakrzywiona jest tylko część pościeli, a reszta pozostaje płaska. Jak widać, to nie do końca prawda!
Wynika z tego, że grawitacja Ziemi wpływa (minimalnie, ale jednak) np. na galaktykę Adromedy. Nieźle!
Zawsze wyobrażałem sobie grawitację jako załamanie na łóżku, gdy położymy na nim kulę do kręgli. Zakrzywiona jest tylko część pościeli, a reszta pozostaje płaska. Jak widać, to nie do końca prawda!
"Ateizm to tylko aroganckie przekonanie, że te miliardy galaktyk we wszechświecie nie zostały stworzone dla nas ludzi"
piotr35
piotr35

