Ja tam o unii personalnej nie mówię przecież :-D Zacznie się raczej od wciągnięcia do grupy wyszechradzkiej wszystkich w okolicy a potem do NATO i UE. Samo to da podstawy pod dalsze zacieśnianie więzów. W wariancie optymistycznym skończy się na międzymorzu. W wariancie mniej optymistycznym kraje bałt. i wschodnie będą chciały znaleźć przeciwwagę w próżni po Rosji i jakiegoś partnera lobbującego za nimi i dostarczającego technologii. Tutaj zostają tylko kraje Skandynawskie i Polska, bo Niemcy raczej będą się starały utrzymać swoją strefę wpływów i prostowania postsowieckich gospodarek się nie podejmą. To już widać po próbach dogadania się z Rosjanami co do Ukrainy. A co do korzyści z bliższych sojuszy to warto zwrócić uwagę na to jak się układa nam z państwami z UE i NATO i tymi będącymi też w enigmatycznej Grupie Wyszechradzkiej. Litwa jest schizofreniczna i buduje sobie politykę na antypolskim nacjonalizmie, Łotwa co prawda zachęca Polskę do podjęcia się wysiłku i konsolidacji z państwami nadbałtyckimi ale już Estonia idzie w stronę Finlandii. Słowacja i Węgry są natomiast dość przyjaźnie nastawione a Czechy co by o nich nie mówić są dość neutralne. Wspólna platforma chociaż kulawa jednak pozwala np. na wzmocnienie głosu w UE (czy blokowaniu inicjatyw) w sprawie gazu łupkowego. No i na pewno nie prowadzi do pogorszenia stosunków. Tacy Litwini w l. 90 byli do Polaków w znaczącej większości przychylni i uważali stosunki państwowe za dobrosąsiedzkie. Dzisiaj nie musze chyba mówić jak to spieprzono...
Sebastian Flak

