DziadBorowy napisał(a):Ci wiadomo iż stanowią bądź co bądź mniejszość ale gdy się już pojawiają to napewno z ust Polaków znowu usłyszysz o Banderze:
http://stadobaranow.salon24.pl/583436,uk...to-relacja
Patrzę i niedowierzam :8O: Co roku próbują rozjebać marsz Ruchu Narodowego, a tutaj chronią organizacji (i udostępniają lokal), które kultywują antypolskie tradycje. Co za zjeby (nie mam na myśli funkcjonaruszy policji na posyłki).
I ciekawy punkt widzenia ze strony ukrainskiej fundacji otwarty dialog:
Cytat:Nauczyłam się już, że jeśli chodzi o wschodnią Ukrainę, prawdy należy szukać gdzieś pomiędzy – bliżej ukraińskiej, niż rosyjskiej, wersji przebiegu wydarzeń, ale jednak. Ukraińskie media często chcą „podnosić na duchu”, obowiązuje jeden (patriotyczny) punkt widzenia. Zdarzało mi się rozmawiać na ten temat z ukraińskimi dziennikarzami przebywającymi na wschodzie. Część z nich była przekonana, że przekazanie „nagiej prawdy” może narobić więcej szkody, niż jednostronne - „proukraińskie” informacje z frontu. Z ich punktu widzenia ważne jest, żeby społeczeństwu przekazać obraz bohaterskiego ukraińskiego żołnierza, który za cenę życia broni naród przed agresją rosyjską.
Dlatego też tak bardzo eksponowane są wszelkie dowody (a często nawet domysły) na temat tego, że po stronie separatystów walczą obywatele Federacji Rosyjskiej, a ostatnio - działania najemników z Rosji. W świadomości przeciętnego Ukraińca z zachodu rysuje się obraz bohaterskiej armii ukraińskiej walczącej na wschodzie kraju z Rosją.
W otrzymaniu rzetelnego obrazu nie pomagają przewijające się w mediach informacje typu: „w okolicach Ługańska granicę przekroczyło tyle i tyle transporterów opancerzonych”, które opierają się na plotkach, w większości potem obalanych, ale jednak pozostających w pamięci tych, którzy dość pobieżnie śledzą sytuację. Tym bardziej, że idea walki z zewnętrznym wrogiem jest łatwiejsza do zaakceptowania, niż złożoność konfliktu wewnętrznego. A ukraiński rząd ma odpowiednie poparcie dla prowadzenia akcji.
Ostatnio ulubionym tematem mediów ukraińskich są okrucieństwa ze strony słynnych już "Czeczeńców", najemników rosyjskich z Kaukazu. Tak się złożyło, że byłam w Przyazowiu, kiedy desantem wysadzano ich na plaży w Mariupolu. Potem w Doniecku, gdzie zostali przewiezieni. Wtedy zachowywali się butnie, ale spokojnie. Czekali na rozkazy. Mieli być wsparciem, ostatnią deską ratunku w walce z ukraińską armią. Według ostatnich doniesień teraz sami separatyści chcieliby się ich pozbyć – "Czeczeńcy" zamiast walczyć na śmierć i życie dla sprawy, grabią tereny, które zajmują. Dziś w ukraińskich mediach pojawiła się informacja o tym, że na posterunku ukraińskiej armii stawiło się dziewięciu uzbrojonych i umundurowanych separatystów. Odmówili złożenia broni, ale zadeklarowali gotowość walki z "Czeczeńcami", za których przybycie na teren Ukrainy czują się odpowiedzialni.
Informację określono jako „częściowo potwierdzoną”. Brzmi dość propagandowo, ale nie wydaje mi się nieprawdopodobna. Pamiętam moje spotkania z separatystami w Słowiańsku – byli to głównie ludzie prości, nie wnikający w logikę (czy jej brak) konfliktu i idei, za którą postanowili oddać życie. Przekonująca była dla mnie ich wiara w to, że w Kijowie władzę przejęli faszyści i że walczą za słuszną sprawę w obronie swojej lokalnej społeczności – wbrew powtarzanym w ukraińskich mediach informacjom o tym, że wszyscy separatyści są opłacani. Wydaje mi się, że kierowani tą samą wiarą mogli przejść przy zmianie sytuacji na stronę ATO, nie widząc w tym nic niehonorowego.
Tej złożoności zdają się nie zauważać ukraińskie media – większość ludzi, wspierających lokalnych separatystów, czyni to… z poczucia patriotyzmu. Ich rozumienie ojczyzny ukształtowało się w czasach Związku Radzieckiego i jest oparte na wierze w wieczną przyjaźń z „bratnim narodem rosyjskim”. Mentalność zachodnich Ukraińców jest dla nich obca, a czerwono-czarna symbolika najzwyczajniej w świecie przeraża. Rosyjskie media mówią do nich zrozumiałym językiem. Nie pomaga też to, o czym pisałam na początku - „patriotyczny”, ale nie zawsze zgodny z prawdą przekaz informacji w ukraińskich mediach (bo nawet w Ługańsku są tacy „separatyści”, którzy ciągle oglądają ukraińską telewizję!). W ich przekonaniu junta bezprawnie przejęła władzę w Kijowie i walczą o przywrócenie porządku. Dlatego, gdy na ich terytorium pojawiają się oddziały, które zaczynają grabić i wprowadzać terror – jak "Czeczeńcy", chcą z nimi walczyć.
W taki sposób „separatyści” mogą stać się częścią akcji antyterrorystycznej, która jest wymierzona w samych separatystów. Ponoć w przypadku, o którym pisałam powyżej, tym się zakończyło – według „UA Info” dziewięciu "nawróconych" separatystów zostało wysłanych na pierwszą linię frontu, żeby „krwią zmyć hańbę”…
Dla mnie w oddziałach ukraińskich na wschodzie są prawdziwi bohaterowie. Wiem to, bo wielu z nich miałam okazję poznać, z niektórymi się zaprzyjaźniłam. Nie neguję potrzeby wychwalania ich odwagi i poświęcenia w mediach. Zasłużyli na to i sama chcę być jedną z osób opisujących ich dokonania. Jednocześnie ta jednostronność przekazu, ubarwianie i wyolbrzymianie powodzenia ATO sprawiają, że dla ogromnej części społeczeństwa ukraińskiego na wschodzie ten przekaz jest nie do przyjęcia.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu rzeczy
“What warrior is it?”
“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”
.

