Ponieważ na wszystko odpowiadasz w jednakowym stylu, ograniczę się do jednej uwagi. Cały Twój post można streścić słowami: nie można udowodnić niczego NAPRAWDĘ. Ale co to to "naprawdę" miałoby oznaczać to tylko Ty raczysz wiedzieć. No bo uzasadnienie naukowe to nie jest Twoje upragnione "naprawdę", wywód logiczny to też nie jest "naprawdę", a nawet jak na coś patrzę to nie patrzę na to coś "naprawdę". Więc Twój wniosek: skoro nie ma żadnej drogi by coś stwierdzić "naprawdę", to niczego nie można stwierdzić "naprawdę". Tylko najśmieszniejsze jest to, że ten wniosek (pewnie nieświadomie) przeprowadzasz za pomocą logiki klasycznej, podobno takiej niedobrej i pewnie jeszcze na dodatek "nieudowodnionej". Ładnie to tak wpadać w sidła kontradykcji?

