Ta wojna jak każda jest straszna. Ukraina nie szans je wygrać, jest za słaba wobec Rosji, a wysyłanie kolejnych źle dowodzonych korpusów mija się z celem. Sami Ukraińcy poza bitnymi rezunami nie chcą specjalnie walczyć. Ludzie umierają z głodu na Ukrainie, długi rosną, wojna pożera wszystko. Mam wrażenie, że trudno im się pogodzić ze stratą wschodu, który jest nie do odzyskania w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat.
Jesienią byłem na Athos, świętym miejscu prawosławia. Głównie Grecy, sporo zwłaszcza Rosjan i Ukraińców, pojedynczy z różnych krajów Europy.. Wchodziliśmy na Afona (Mount Athos) , szczyt szczególny w sercu każdego prawosławnego. Po drodze na masywie jest schronisko, gdzie spędziliśmy dwie noce. Nie było Greków, byli tylko Ukraińcy i Rosjanie oraz trzy "Paljaki" między nimi.
W powietrzu wisiała cały czas lekko napięta atmosfera, choć w miejscu tak wyjątkowym wszystko musiało być stonowane. Drugiego dnia wstaje rano (spałem na zewnątrz schroniska) i wchodzę do jadalni, Ukraińcy zapraszają do stołu na śniadanie, częstują czym mają.
W pewnym momencie idę po wodę, a siedzący obok mnich podnosi na mnie swoje jasne oczy i pyta się: A ruskich ty ljubisz? Autorzy książek mają na takie okazje pewien zwrot. Ktoś tam „zesztywniał wewnętrznie”, ja doświadczyłem takiego uczucia. Kilka par oczu spoczęło na mnie patrząc wyczekująco. W ciągu pół sekundy uświadomiłem sobie, że jeśli w następnej sekundzie nie wymyślę czegoś sensownego, sytuacja będzie nieco nieprzyjemna. Niestety nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. W końcu z lekkim „patriarchalnym” uśmiechem powiedziałem pojednawczo ja lublu wsech prawosławnych”. Mnich ... podał mi rękę! Uff sytuacja zażegnana.
W podobnym kłopocie znalazł się kolega. Wszedł do sali sypialnej, a tam Rosjanie dyskutowali z Ukraińcami wiadomo o czym. (dość spokojnie, pewnie dlatego że większość mieszkała w Londynie) Któryś z tam siedzących odezwał się do niego : Wy Poljaki ruskich nie ljubit. Kolega znalazł dobre wyjście i twardo do nich mieszaniną polskiego i rosyjskiego: „Ja na swojej życiowej drodze spotkałem zawsze dobrych Rosjan i Ukraińców, dlaczego mam kogoś nie lubić !?”
Później schodząc do portu spotkałem kilka grup pielgrzymów rosyjskojęzycznych. Podczas zwyczajowej rozmowy (porozumiewam się w stopniu podstawowym) widziałem nieufne spojrzenia wobec Polaka.
Otóż to, wielkie interesy, wielka polityka, a giną i cierpią jak zawsze zwykli ludzie. Żal ludzi, niestety nie można udawać, że się widzi pewnych rzeczy, lukrowany obraz medialny nie odpowiada rzeczywistości. Stąd wszelkie proste odpowiedzi mijają się z rzeczywistością.
Jesienią byłem na Athos, świętym miejscu prawosławia. Głównie Grecy, sporo zwłaszcza Rosjan i Ukraińców, pojedynczy z różnych krajów Europy.. Wchodziliśmy na Afona (Mount Athos) , szczyt szczególny w sercu każdego prawosławnego. Po drodze na masywie jest schronisko, gdzie spędziliśmy dwie noce. Nie było Greków, byli tylko Ukraińcy i Rosjanie oraz trzy "Paljaki" między nimi.
W powietrzu wisiała cały czas lekko napięta atmosfera, choć w miejscu tak wyjątkowym wszystko musiało być stonowane. Drugiego dnia wstaje rano (spałem na zewnątrz schroniska) i wchodzę do jadalni, Ukraińcy zapraszają do stołu na śniadanie, częstują czym mają.W pewnym momencie idę po wodę, a siedzący obok mnich podnosi na mnie swoje jasne oczy i pyta się: A ruskich ty ljubisz? Autorzy książek mają na takie okazje pewien zwrot. Ktoś tam „zesztywniał wewnętrznie”, ja doświadczyłem takiego uczucia. Kilka par oczu spoczęło na mnie patrząc wyczekująco. W ciągu pół sekundy uświadomiłem sobie, że jeśli w następnej sekundzie nie wymyślę czegoś sensownego, sytuacja będzie nieco nieprzyjemna. Niestety nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. W końcu z lekkim „patriarchalnym” uśmiechem powiedziałem pojednawczo ja lublu wsech prawosławnych”. Mnich ... podał mi rękę! Uff sytuacja zażegnana.
W podobnym kłopocie znalazł się kolega. Wszedł do sali sypialnej, a tam Rosjanie dyskutowali z Ukraińcami wiadomo o czym. (dość spokojnie, pewnie dlatego że większość mieszkała w Londynie) Któryś z tam siedzących odezwał się do niego : Wy Poljaki ruskich nie ljubit. Kolega znalazł dobre wyjście i twardo do nich mieszaniną polskiego i rosyjskiego: „Ja na swojej życiowej drodze spotkałem zawsze dobrych Rosjan i Ukraińców, dlaczego mam kogoś nie lubić !?”Później schodząc do portu spotkałem kilka grup pielgrzymów rosyjskojęzycznych. Podczas zwyczajowej rozmowy (porozumiewam się w stopniu podstawowym) widziałem nieufne spojrzenia wobec Polaka.
Otóż to, wielkie interesy, wielka polityka, a giną i cierpią jak zawsze zwykli ludzie. Żal ludzi, niestety nie można udawać, że się widzi pewnych rzeczy, lukrowany obraz medialny nie odpowiada rzeczywistości. Stąd wszelkie proste odpowiedzi mijają się z rzeczywistością.

