matsuka napisał(a): Zdumiewająca i tajemnicza ta siła.
trochę tu zabrzmiałeś jak świadek jehowy

matsuka napisał(a): Przykład z piłką jest spektakularny ale mamy sytuację zgoła inną.
Nope, sytuacja praktycznie identyczna, orbita to praktycznie ciągłe spadanie "pod kątem" na dany obiekt. Po prostu kąt i prędkość jest na tyle duża żeby do upadku nie doszło. A przynajmniej nie natychmiast.
matsuka napisał(a): Załóżmy, że na wysokości 500 km nad Ziemią lata sztuczny satelita z pierwszą prędkością kosmiczną, czyli taką, która pozwoli utrzymać się na orbicie, powiedzmy 8km/s.
Pomijając wszelki opór związany z atmosferą Ty twierdzisz, że gdyby wysokość satelity zaczęła wzrastać, np. do 700 km to prędkość satelity by się za chwilę samoczynnie obniżyła, np. do 7 km/s przez co satelita zacząłby spadać ponownie do wysokości 500 km, po czym znów by przyspieszył do 8km i tak w kółko.
Wydaje mi się to dziwne. Dlaczego Ziemia wokół Słońca (czy przez analogię satelita wokół Ziemi) miałaby samoczynnie przyspieszać i zwalniać, wznosić się i opadać? Jeśli satelicie na wysokości 500 km wystarczy prędkość 8km/s by utrzymać się na orbicie to tym bardziej wystarczy mu ta prędkość na wysokości 800 km, a nawet niższa prędkość i nie widzę powodu dlaczego miałaby nagle obniżać swoją prędkość a potem wysokość.
Po pierwsze pamiętaj o tym że orbity nie są idealnie stabilne i oddziaływania innych planet oraz ruch słońca powoduje zaburzenia. Centrum orbity też nie jest idealnie w centrum słońca, nasza gwiazda też orbituje wokół wspólnego centrum masy całego układu słonecznego które zmienia swoje położenie zależnie od aktualnego układu planet. Po prostu to centrum zazwyczaj jest "gdzieś wewnątrz słońca" a kiedy zdarzy się sytuacja że wszystkie planety są po tej samej stronie to to centrum wychodzi "obok słońca". Przy dwóch ciałach sprawa jest prosta, ale nie mamy w naszym układzie tylko dwóch ciał. Zresztą zwykły meteor uderzający w jakieś ciało niebieskie już zaburza równowagę.
Po drugie pamiętaj że aby przyśpieszyć lub zwolnić trzeba użyć siły a w idealnie kołowej orbicie grawitacja jednocześnie przyśpiesza i zwalnia obiekt, po prostu przyśpiesza w kierunku "do dołu" i zwalnia w kierunku "do przodu" co powoduje że kierunek lotu obiektu "zawsze zakręca" i mamy orbitę. Kiedy ciało oddali się od obiektu który orbituje to ta siła spada i wtedy przyśpieszenie/zwalnianie spada, ale nie ustaje. Kąt się "ciągle zmienia" bo ciało "ciągle zakręca", sytuacja kiedy kąt jest zawsze prostopadły do kierunku działania grawitacji jest po prostu sytuacją idealną którą można sobie rozważać w matematyce ale raczej nie występuje w przyrodzie. Zawsze jest jakieś zaburzenie co powoduje że czasem ciało bardziej "spada" niż leci do przodu co powoduje że zbliża się do obiektu. Po zmianie kąta stary "dół" staje się nowym "przodem" prędkość jest większa więc i kąt jest "bardziej na zewnątrz" orbity przez co ciało w tym momencie bardziej leci do przodu niż spada co powoduje ze oddala się od obiektu. A jak oddala się od obiektu to mniej "spada" niż leci do przodu, więc po kolejnym "zakręcie" stary dół będący nowym przodem nie jest aż tak duży jak wcześniej, ciało zaczyna bardziej spadać niż lecieć do przodu. I tak w kółko (a dokładniej w elipsę
) Dopóki ciało albo nie odleci całkowicie albo nie spadnie całkowicie.Satelita sam nie opuści idealnej kołowej orbity ale cokolwiek przelatującego obok może jego orbitę zaburzyć. Musisz zapomnieć o idealnych orbitach, one nie istnieją. Oraz musisz pamiętać że to co utrzymuje prędkość satelity na orbicie to jest własnie grawitacja i "nieskończone spadanie" przez co wzrost odległość oraz spadek grawitacji powoduje wrażenie zwalniania obiektu.

