Mr. Robot.
Serial opowiada historię emo hakera morfinisty, który spotyka socjalistyczną bandę hakerów idiotów, którzy to proponują mu wykasowanie wszystkich danych korporacji Evil Corp (brawo za nazwę - marketingowcy korporacji odwalili kawał dobrej roboty hasło "Evil Corp -najlepsza jakość jaką możesz mieć za pieniądze" jest takie przekonujące ...
) kontrolującej 70% światowego sektora bankowego aby wykasować ludziom długi i doprowadzić do rewolucji i "największej w świecie redystrybucji dóbr" (jakoś nie pomyśleli, że przy okazji wykasują ludziom też oszczędności całego życia). Akcja serialu to pokazywanie "hakowania" czyli jak wklepują coś w linuksie "zmieniając DNSy i rekonfigurując PDFy"
(jak na kino nie jest tu najgorzej chociaż można się czepiać) oraz wizyty głównego bohatera w różnych miejscach okraszone jego wewnętrznymi przemyślenia w stylu emo-nastolatka przyprawione dziwnymi psującymi klimat wstawkami (jak np. halucynacje emo-hakera po odstawieniu dragów w stylu Trainspotting dla ubogich, zly gość z corpo nieudolnie przeniesiony z American Psyho czy też tekst "być może ktoś kiedyś nakręci serial telewizyjny, który zmieni społeczną percepcję hakerów" <--- no kurwa jakby inspirowali się subtelnością polskiego kina z lat 90
)
Owszem jest akcja, jest spisek, są tajemnice, zagrożenia i zagadki - ale dość ciężko w tym znaleźć jakiś sens i zrozumieć jaką logiką posługują się bohaterowie i po co robią to co robią. Wszystko to jakieś takie komiksowo-kartonowe - co mogłoby być elementem konwencji - ale chyba nie jest bo po prostu zgrzyta i całe napięcie szlag trafia bo zamiast się wczuć w fabułę, to z żoną, z którą oglądałem serial to śmialiśmy się z jakiejś głupoty popełnianej właśnie na ekranie albo zastanawialiśmy się po jaką cholerę scenarzysta umieścił akurat tutaj oglądaną właśnie scenę. Miks pomysłów żywcem zdartych z innych filmów i seriali tylko, że niezbyt pasujących do siebie w całości.
Największym plusem jest tu muzyka. Co ciekawe serial nie jest aż taki zły, bo oglądając czułem odrobinę ciekawości co będzie dalej i może dam radę oglądnąć go do końca - ale raczej na takiej zasadzie jak oglądam Walking Dead czyli "o boże to jest z jednej strony takie głupie a z drugiej na tyle przyzwoicie zrobione od strony technicznej, że mimo ciągłego zażenowania coś mnie do tego ciągnie".
Serial opowiada historię emo hakera morfinisty, który spotyka socjalistyczną bandę hakerów idiotów, którzy to proponują mu wykasowanie wszystkich danych korporacji Evil Corp (brawo za nazwę - marketingowcy korporacji odwalili kawał dobrej roboty hasło "Evil Corp -najlepsza jakość jaką możesz mieć za pieniądze" jest takie przekonujące ...
) kontrolującej 70% światowego sektora bankowego aby wykasować ludziom długi i doprowadzić do rewolucji i "największej w świecie redystrybucji dóbr" (jakoś nie pomyśleli, że przy okazji wykasują ludziom też oszczędności całego życia). Akcja serialu to pokazywanie "hakowania" czyli jak wklepują coś w linuksie "zmieniając DNSy i rekonfigurując PDFy"
(jak na kino nie jest tu najgorzej chociaż można się czepiać) oraz wizyty głównego bohatera w różnych miejscach okraszone jego wewnętrznymi przemyślenia w stylu emo-nastolatka przyprawione dziwnymi psującymi klimat wstawkami (jak np. halucynacje emo-hakera po odstawieniu dragów w stylu Trainspotting dla ubogich, zly gość z corpo nieudolnie przeniesiony z American Psyho czy też tekst "być może ktoś kiedyś nakręci serial telewizyjny, który zmieni społeczną percepcję hakerów" <--- no kurwa jakby inspirowali się subtelnością polskiego kina z lat 90
) Owszem jest akcja, jest spisek, są tajemnice, zagrożenia i zagadki - ale dość ciężko w tym znaleźć jakiś sens i zrozumieć jaką logiką posługują się bohaterowie i po co robią to co robią. Wszystko to jakieś takie komiksowo-kartonowe - co mogłoby być elementem konwencji - ale chyba nie jest bo po prostu zgrzyta i całe napięcie szlag trafia bo zamiast się wczuć w fabułę, to z żoną, z którą oglądałem serial to śmialiśmy się z jakiejś głupoty popełnianej właśnie na ekranie albo zastanawialiśmy się po jaką cholerę scenarzysta umieścił akurat tutaj oglądaną właśnie scenę. Miks pomysłów żywcem zdartych z innych filmów i seriali tylko, że niezbyt pasujących do siebie w całości.
Największym plusem jest tu muzyka. Co ciekawe serial nie jest aż taki zły, bo oglądając czułem odrobinę ciekawości co będzie dalej i może dam radę oglądnąć go do końca - ale raczej na takiej zasadzie jak oglądam Walking Dead czyli "o boże to jest z jednej strony takie głupie a z drugiej na tyle przyzwoicie zrobione od strony technicznej, że mimo ciągłego zażenowania coś mnie do tego ciągnie".
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"

