Odpowiem nie po kolei...
Przypomnę jeszcze raz za Wikipedią: "Prawda to właściwość sądów polegająca na ich zgodności z faktycznym stanem rzeczy, których dotyczą", a nie stan faktyczny. Czyli może zaistnieć jedynie w umyśle. Jeżeli nie w ludzkim, co sam powyżej stwierdzasz, to w czyim? Boskim? Dla mnie Boga nie ma, więc i prawda ostateczna nie istnieje. Zatem uściślijmy, co masz na myśli. Pod pojęciem "prawda ostateczna", rozumiesz kompletny zbiór praw rządzących przyrodą, a nie prawdę w słownikowym znaczeniu?
Proszę bardzo.
Tak sobie myślę, że może dyskusja ze mną w jakiś sposób Ci pomoże, choć oczywiście nie dam Ci żadnych gotowych odpowiedzi, bo ich nie znam. Po pierwsze: odpuść sobie Kuriozusia... Co zrobisz, jeżeli już nigdy nie pojawi się na tym forum? Pochlastasz się? Nic na to nie poradzisz! Nie możesz się tym aż tak przejmować, bo oszalejesz. Zapomnij i wyluzuj...
Dogłębnie żadnego prawa nie poznasz! Możesz jedynie wydedukować i przyjąć na wiarę, że masz rację.
"Analizując rzeczywistość wybieramy swoją drogę." Może o to właśnie chodzi? Może właśnie trzeba analizować rzeczywistość, a nie czyjeś zdanie na jej temat? Nie znajdziesz "prawdy ostatecznej" w poglądach Nietzsche’go, Platona, Engelsa, Marksa czy autorów Biblii i Tao te King. Sam ją musisz odkryć! Może czytanie tych wszystkich książek wywiera na nas zbyt duży wpływ i zaburza nasz własny osąd? Zastanawiam się nad tym już od dawna. Nie mówię, żeby w ogóle nie czytać. Poznać poglądy mądrych ludzi nie zaszkodzi, a nawet trzeba. Ale, czy należy się w nie zagłębiać, rozbierać na czynniki pierwsze? I tak nie znajdziesz tam odpowiedzi, które Cię w pełni usatysfakcjonują. Sam musisz na nie wpaść! Dlatego, ja uznałem jakiś czas temu, że analizowanie Świętych Ksiąg, dzieł teologów i filozofów, to strata czasu. Lepiej go poświecić na samodzielne badanie rzeczywistości, podpierając się odkryciami naukowców.
Ja już niczego nie szukam. Przyjmuję za aksjomat, że reinkarnacji nie ma. Czy to będzie koszmar, jeżeli umrę i narodzę się znowu? Dla mnie koszmarem będzie jakiekolwiek życie po biologicznej śmierci, jeżeli przetrwa świadomość. Ale cóż? Nie mam na to wpływu, więc się tym nie przejmuję. Jeżeli się okaże, że będę musiał żyć nadal lub powtórnie, wtedy będę się zastanawiał, co dalej. Na pewno doświadczenie o takim ciężarze gatunkowym pomoże mi w dużym stopiniu naprostować dotychczasową optykę. Gorzej, gdy się okaże, że już nic nie mogę zmienić...
Znam ten ból... Sam go wielokrotnie odczuwałem. Jak go zwalczyć? Jak osiągnąć stan wewnętrznego spokoju? No cóż? To niełatwe! Gotowej recepty wprawdzie nie ma, ale istnieją pewne wskazówki. Znam gościa, który się do tego zbliżył i on mówi tak: "Pierwsze, co uczynili Jezus i Budda na drodze do Królestwa Niebieskiego, to porzucili swoje domy i rodziny. Wydaje się, że to warunek konieczny - musisz kochać wszystkich ludzi tak samo; nie możesz bardziej kochać swoich bliskich." Nie wiem, czy ktokolwiek tak potrafi, jeżeli ma żonę i dzieci. On nie ma. Co dalej? Jezus nazywał to zwalczaniem pokus, Budda - wyzbyciem się pragnień. Facet, o którym mowa, jest dużo mniej uwikłany w Świat, niż Ty. Nie pracuje u kogoś, sam też ludzi nie zatrudnia. Nie ma parcia na tzw. sukces, nie goni za pieniędzmi, nie pożąda rzeczy - odrzucił konsumpcjonizm. Nie ma wielu przyjaciół i rzadko spotyka się z ludźmi, więc jest dużo mniej narażony na sytuacje, w których musiałby kręcić i kłamać. Niespecjalnie przejmuje się tym, co będzie jutro - najwyżej zdechnie z głodu. ("Jezus i Budda żyli z jałmużny, jedli to, co im dobrzy ludzie dali.") Nie boi się śmierci - może umierać już, natychmiast. Nie oczekuje niczego od losu, więc nigdy nie bywa rozczarowany. Gość jest wyluzowany, spokojny, pogodny itd., choć prawie niczego nie posiada poza starymi ciuchami i garścią osobistych rzeczy.
To przykład zachowania zbliżony do życia wszelkiego rodzaju pustelników i wcale nie jedyny. Jest w telewizji cała masa serii typu "Ucieczka od cywilizacji", "Życie na pustkowiu", "Daleko od miasta" itp., ukazujących ludzi, którzy ucielki od współczesnej cywilizacji i osiedlili się gdzieś w głuszy, albo na bezludnej wyspie. Niektórzy nawet całymi rodzinami, więc wygląda na to, że można. To tylko kwestia wyboru. Na koniec przytoczę Ci słowa piosenki poruszjącej ten temat. Może one w jakiś sposób Ci pomogą:
Recepta na spokojny sen (i inne kawałki)
Brudny dzieciak - dziś - za rękaw szarpał mnie:
"Mistrzu powiedz mi, co w życiu liczy się,
Bo kobietę piękną, furę, kasę... - masz, co chcesz.
Ty na pewno o tym świecie dużo wiesz".
Aż zadrżały mi kolana, mówię wam.
Czy mu walnąć jakiś banał?Nie wiem sam!
Pozory - synu - mylą często, że aż strach…
Moje życie to jest jeden wielki krach!
Tę kobietę zwałem kiedyś żoną swą,
Ale życie czasem bywa głupią grą.
Chociaż sądzisz, że zasady mądre - wszystkie znasz,
Tak naprawdę, prawie zawsze w ciemną grasz.
A ta fura razem z kasą... Pal ich sześć!
Choć wygodę dają, żadną mają treść.
Bo niejeden ma pałaców wielkich nawet sto,
Ale w zamian musi piekłu płacić cło!
Pożądanie - niebezpieczny z diabłem flirt.
Olej kasę! Włącz sumienia swego filtr,
Kochaj ludzi, bierz i dawaj, w swych zasadach trwaj...
W taki sposób zafundujesz sobie raj.
Nie zatracaj się w pogoni o ten byt,
Bo sumienie swoje chronić - żaden wstyd.
Bądź prawdziwy i z pokorą chwytaj każdy dzień…
Wszystko to zapewni ci spokojny sen.
Jeśli zechcesz, będziesz miał spokojny sen.
Teista napisał(a): Zapewniam cię, że istnieje prawda ostateczna – dla ludzi niedostępna, my tylko abstrahujemy rzeczywistość .
Przypomnę jeszcze raz za Wikipedią: "Prawda to właściwość sądów polegająca na ich zgodności z faktycznym stanem rzeczy, których dotyczą", a nie stan faktyczny. Czyli może zaistnieć jedynie w umyśle. Jeżeli nie w ludzkim, co sam powyżej stwierdzasz, to w czyim? Boskim? Dla mnie Boga nie ma, więc i prawda ostateczna nie istnieje. Zatem uściślijmy, co masz na myśli. Pod pojęciem "prawda ostateczna", rozumiesz kompletny zbiór praw rządzących przyrodą, a nie prawdę w słownikowym znaczeniu?
Teista napisał(a): Dziękuję Ci za Twoją ripostę, pozwoliła mi wyartykułować moje myśli. Łukaszowi odpowiem jutro i pomóż mi z tym Kuriozusiem, proszę, niech w końcu się do mnie odezwie.
Proszę bardzo.
Tak sobie myślę, że może dyskusja ze mną w jakiś sposób Ci pomoże, choć oczywiście nie dam Ci żadnych gotowych odpowiedzi, bo ich nie znam. Po pierwsze: odpuść sobie Kuriozusia... Co zrobisz, jeżeli już nigdy nie pojawi się na tym forum? Pochlastasz się? Nic na to nie poradzisz! Nie możesz się tym aż tak przejmować, bo oszalejesz. Zapomnij i wyluzuj...Teista napisał(a): Jakbym poznał, dogłębnie choć jedno – byłby to sukces.
Dogłębnie żadnego prawa nie poznasz! Możesz jedynie wydedukować i przyjąć na wiarę, że masz rację.
Teista napisał(a): Analizując rzeczywistość wybieramy swoją drogę. Jednemu pomoże Biblia innemu teoria elektro-magnetyzmu Maxwella, innemu flaszka lub heroina.
(...)
Zapewniam Cię, że Biblię traktuję na równi z Tao te King i To rzekł Zaratustra Nietzsche’go, Ucztą Platona, Dialektyką Przyrody Engelsa, Kapitałem Marksa i nie wiem co jeszcze włącznie z O powstawaniu gatunków Darwina – to wszystko to Słowo Boże – próba opisania Praw Natury. My Europejczycy jesteśmy pod wpływem skutków grzechu pierworodnego i szukamy swojej drogi do Królestwa Niebieskiego.
"Analizując rzeczywistość wybieramy swoją drogę." Może o to właśnie chodzi? Może właśnie trzeba analizować rzeczywistość, a nie czyjeś zdanie na jej temat? Nie znajdziesz "prawdy ostatecznej" w poglądach Nietzsche’go, Platona, Engelsa, Marksa czy autorów Biblii i Tao te King. Sam ją musisz odkryć! Może czytanie tych wszystkich książek wywiera na nas zbyt duży wpływ i zaburza nasz własny osąd? Zastanawiam się nad tym już od dawna. Nie mówię, żeby w ogóle nie czytać. Poznać poglądy mądrych ludzi nie zaszkodzi, a nawet trzeba. Ale, czy należy się w nie zagłębiać, rozbierać na czynniki pierwsze? I tak nie znajdziesz tam odpowiedzi, które Cię w pełni usatysfakcjonują. Sam musisz na nie wpaść! Dlatego, ja uznałem jakiś czas temu, że analizowanie Świętych Ksiąg, dzieł teologów i filozofów, to strata czasu. Lepiej go poświecić na samodzielne badanie rzeczywistości, podpierając się odkryciami naukowców.
Teista napisał(a): Poszukiwanie sensu istnienia jest drogą bez końca. Umierasz i rodzisz się na nowo – przeżyłeś taki koszmar? Znalazłeś błędy w swoim życiu i postanowiłeś je naprawić i naprawiłeś? To jest śmierć i zmartwychwstanie, śmierć biologiczna nie ma tu nic do rzeczy. Jeśli za życia osiągniesz ideał – będziesz nieśmiertelny ( nie w biologicznym sensie).
Ja już niczego nie szukam. Przyjmuję za aksjomat, że reinkarnacji nie ma. Czy to będzie koszmar, jeżeli umrę i narodzę się znowu? Dla mnie koszmarem będzie jakiekolwiek życie po biologicznej śmierci, jeżeli przetrwa świadomość. Ale cóż? Nie mam na to wpływu, więc się tym nie przejmuję. Jeżeli się okaże, że będę musiał żyć nadal lub powtórnie, wtedy będę się zastanawiał, co dalej. Na pewno doświadczenie o takim ciężarze gatunkowym pomoże mi w dużym stopiniu naprostować dotychczasową optykę. Gorzej, gdy się okaże, że już nic nie mogę zmienić...

Teista napisał(a): Indiance z Amazonii nic nie muszą robić. Ja muszę. Jestem uwikłany w Świat, pracuję, wychowuję dzieci, muszę wchodzić w nieczyste układy by utrzymać pracę, muszę kłamać i kręcić by ominąć prawo (ludzkie prawo) by odebrać nagrodę - pensję i muszę robić wiele innych rzeczy, których się wstydzę. Inaczej zdechnę z głodu. Taki Świat. Biblia to fajna historia – najfajniejsza – daje mi kierunek i nadzieję, że może zdążę z tym Królestwem Niebieskim przed śmiercią. Choć na chwilę. Kurwa jego mać, to jest na wyciągnięcie ręki ale inni nie pozwalają i ciągną Cię w przepaść do piekła, kurwa mać. Zaprawdę powiadam Ci po trzykroć: KURWA MAĆ. I znam sens swojego istnienia i wiem jak powinno wyglądać. Pozostaje tylko jeden problem – jak to osiągnąć. I tego chcę, nic więcej mi nie trzeba.
Znam ten ból... Sam go wielokrotnie odczuwałem. Jak go zwalczyć? Jak osiągnąć stan wewnętrznego spokoju? No cóż? To niełatwe! Gotowej recepty wprawdzie nie ma, ale istnieją pewne wskazówki. Znam gościa, który się do tego zbliżył i on mówi tak: "Pierwsze, co uczynili Jezus i Budda na drodze do Królestwa Niebieskiego, to porzucili swoje domy i rodziny. Wydaje się, że to warunek konieczny - musisz kochać wszystkich ludzi tak samo; nie możesz bardziej kochać swoich bliskich." Nie wiem, czy ktokolwiek tak potrafi, jeżeli ma żonę i dzieci. On nie ma. Co dalej? Jezus nazywał to zwalczaniem pokus, Budda - wyzbyciem się pragnień. Facet, o którym mowa, jest dużo mniej uwikłany w Świat, niż Ty. Nie pracuje u kogoś, sam też ludzi nie zatrudnia. Nie ma parcia na tzw. sukces, nie goni za pieniędzmi, nie pożąda rzeczy - odrzucił konsumpcjonizm. Nie ma wielu przyjaciół i rzadko spotyka się z ludźmi, więc jest dużo mniej narażony na sytuacje, w których musiałby kręcić i kłamać. Niespecjalnie przejmuje się tym, co będzie jutro - najwyżej zdechnie z głodu. ("Jezus i Budda żyli z jałmużny, jedli to, co im dobrzy ludzie dali.") Nie boi się śmierci - może umierać już, natychmiast. Nie oczekuje niczego od losu, więc nigdy nie bywa rozczarowany. Gość jest wyluzowany, spokojny, pogodny itd., choć prawie niczego nie posiada poza starymi ciuchami i garścią osobistych rzeczy.
To przykład zachowania zbliżony do życia wszelkiego rodzaju pustelników i wcale nie jedyny. Jest w telewizji cała masa serii typu "Ucieczka od cywilizacji", "Życie na pustkowiu", "Daleko od miasta" itp., ukazujących ludzi, którzy ucielki od współczesnej cywilizacji i osiedlili się gdzieś w głuszy, albo na bezludnej wyspie. Niektórzy nawet całymi rodzinami, więc wygląda na to, że można. To tylko kwestia wyboru. Na koniec przytoczę Ci słowa piosenki poruszjącej ten temat. Może one w jakiś sposób Ci pomogą:
Recepta na spokojny sen (i inne kawałki)
Brudny dzieciak - dziś - za rękaw szarpał mnie:
"Mistrzu powiedz mi, co w życiu liczy się,
Bo kobietę piękną, furę, kasę... - masz, co chcesz.
Ty na pewno o tym świecie dużo wiesz".
Aż zadrżały mi kolana, mówię wam.
Czy mu walnąć jakiś banał?Nie wiem sam!
Pozory - synu - mylą często, że aż strach…
Moje życie to jest jeden wielki krach!
Tę kobietę zwałem kiedyś żoną swą,
Ale życie czasem bywa głupią grą.
Chociaż sądzisz, że zasady mądre - wszystkie znasz,
Tak naprawdę, prawie zawsze w ciemną grasz.
A ta fura razem z kasą... Pal ich sześć!
Choć wygodę dają, żadną mają treść.
Bo niejeden ma pałaców wielkich nawet sto,
Ale w zamian musi piekłu płacić cło!
Pożądanie - niebezpieczny z diabłem flirt.
Olej kasę! Włącz sumienia swego filtr,
Kochaj ludzi, bierz i dawaj, w swych zasadach trwaj...
W taki sposób zafundujesz sobie raj.
Nie zatracaj się w pogoni o ten byt,
Bo sumienie swoje chronić - żaden wstyd.
Bądź prawdziwy i z pokorą chwytaj każdy dzień…
Wszystko to zapewni ci spokojny sen.
Jeśli zechcesz, będziesz miał spokojny sen.

