Teista napisał(a): wszystkie akapity – pełna zgoda, do niektórych szybkie wyjaśnienie
II akapit: Miesiąc temu jak napisałem, nie pamiętam gdzie, że teologowie startują z tego samego poziomu co naukowcy to wszyscy mnie zjechali. Później w innym wątku, jak pisałem, że założenia fizyków są tym samym co wiara teologa – kilku się zgodziło. Teraz Ty piszesz o przyjęciu czegoś na „wiarę” i o to mi właśnie chodzi – dzięki.
IV akapit: może nie o Ciebie chodziło.
VI akapit; nieporozumienie wyjaśnione
i tyle chyba, jutro będzie reszta - o sensie istnienia, nie przegap, będzie ubaw
Bardzo mi miło, że się ze mną zgadzasz.
Może zgodzisz się również w kwestii, którą poruszę w tym poście. Wcześniej napisałem kilka razy, że "nie chcę Ci odbierać zabawek". Dlaczego? Bo uważam, że byłoby to nieskuteczne. Musisz z nich zrezygnować sam, z własnej nieprzymuszonej woli! Myślę, że takie fora dyskusyjne to dla Ciebie swoiste "zabawki", które według mnie nie są Ci potrzebne, a nawet wręcz szkodliwe. Dotychczas miałem zbyt mało danych o Tobie, więc jedynie sugerowałem Ci pewne posunięcia. Teraz sądzę, że wiem już wystarczająco dużo i mogę powiedzieć Ci wprost: Wyrzuć te "zabawki"! Jesteś na nie "za stary" - mam nadzieję, że rozumiesz w jakim sensie.Zastanawiam się, czy nadal powinienem odpowiadać na Twoje posty, bo zacząłem sądzić, że w ten sposób tylko Ci zaszkodzę. Czy wciąganie Cię w dyskusję na tym forum może Ci przynieść jakąkolwiek korzyść? Fajnie się z Tobą gada, bo piszesz mądre rzeczy i wielu może się sporo od Ciebie nauczyć. Ale, jaka z tego korzyść dla Ciebie? Jaka z tego korzyść dla reszty Świata? Widząc, jak daleko dotarłeś w swoich poszukiwaniach prwady, wątpię w to, żeby forumowe dyskusje popchnęły Cię choćby o krok na tej drodze. A nawet, jestem wręcz przekonany, że w Twoim przypadku, to ślepa uliczka.
Internet uzależnia. I dyskusje na takim forum też. Sam pisałeś w którymś miejscu, że odpowiadanie na czyjeś posty zajmuje Ci wiele godzin. W związku z tym, powinieneś zadać sobie kilka pytań: Czy masz na to czas? Czy możesz tu znaleźć coś naprawdę, dla Ciebie, istotnego? Czy przypadkiem nie okradasz w ten sposób swoich dzieci i żony? Czy, w pewnym sensie, nie porzucasz rodziny? Czy ewetnualne korzyści wyniesione z takich forumowych dyskusji są tego warte? Czy przyszedłeś tu po naukę, czy po to, żeby nauczać? Czy przekonanie kogokolwiek do swoich racji, wnosi cokolwiek do Twoich poszukiwań?
Jeżeli takie rozmowy, na tym i innych forach, dają Ci coś naprawnę istotnego, to OK. Ale, jeżeli nie i tylko inni się od Ciebie uczą, to powinieneś sobie odpuścić. Poświęć ten czas swoim dzieciom! Nauczanie obcych, to bardzo szlachetne i chwalebne zajęcie, ale tylko wtedy, kiedy można sobie na to pozwolić, kiedy nikt inny na tym nie traci, kiedy ty sam na tym nie tracisz. Czy w Twoim przypadku tak jest? Czy nie lepiej poczekać na moment, kiedy dzieci będą już samodzielne, kiedy będziesz miał więcej czasu i jednocześnie będziesz zapewne mądrzejszy niż teraz? Czy czujesz się już na tyle oświecony, żeby nauczać? Czy jesteś już na to gotowy?
Wybacz ten protekcjonalny ton, ale nie znalazłem lepszego sposobu, żeby to przekazać. Odniosłem wrażenie, że odczuwasz jakiś wewnętrzny przymus prowadzenia dalszej dyskusji na tym forum. Uważam, że musisz nad nim zapanować, musisz go zwalczyć, musisz się go pozbyć, wyeliminować. To kolejny, niezbędny krok na ścieżce Twoich poszukiwań. Niewątpliwie, stracą na tym Twoi internetowi rozmówcy, ale zyskasz Ty i Twoja rodzina, a prawdopodobnie Twoi przyjaciele, znajomi, pracodawcy i współpracownicy również. Patrząc globalnie, będzie z tego większa korzyść dla Świata.
Możliwe, że błędnie postrzegam sytuację i ten post jest zupełnie zbędny. Jednakże, wyszedłem z założenia, że jeżeli mam rację, to może Ci pomogę, a jeżeli się mylę, to na pewno Ci nie zaszkodzę. Na koniec przytoczę pewną "prawdę", którą sam odkryłem jakiś czas temu. Sądzę, że ją pojmiesz i się ze mną zgodzisz, choć dla większości ludzi nie jest ona taka oczywista. A może nawet dla nikogo, bo nigdy takiego twierdzenia nie słyszałem (ani nie czytałem) z ust żadnego znanego mi Nauczyciela. Ta moja "prawda", niesie za sobą daleko idące konsekwencje w postrzeganiu wszelkiej maści "nauczycieli", ale wedlug mnie jest niepodważalna:
Prawdziwy Guru uczniów nie potrzebuje!
Prawdziwy Guru uczniów nie szuka. Prawdziwy Guru nie bryluje na internetowych forach, tylko siedzi pod drzewem i rozmyśla nad konstrukcją Świata, próbując dociec Prawdy. Oczywiście, chętnie dzieli się z ludźmi swą mądrością, jak go zapytają, ale jemu nie jest to konieczne. Nie on to inicjuje, ale uczniowie przychodząc do niego. Uczniom Guru jest niezbędny, ale oni są mu zbyteczni. Jeżeli ich potrzebuje, jeżeli nie potrafi się bez nich obejść, to... nie jest prawdziwym Guru!

