manager napisał(a): Nie zgadzam się z Twoją interpretacją definicji stworzonej przez Brainlessa. Ja zrozumiałem "czysty ateizm", jako brak (0) jakichkolwiek wątpliwości niezaleznie od tego, z czego ten brak wynika.
W razie czego fakt istnienia "wątpliwości" może wynikać z czegoś zupełnie niezależnego jak na przykład naukowe podejście do świata oraz świadomość że wszystko co wiemy o świecie to modele jakie zbudowaliśmy sobie w głowach na podstawie określonych doświadczeń, a nie istnieje gwarancja że te modele są w 100% zgodne z rzeczywistością. A z racji tego ze nie ma gwarancji to zawsze warto być gotowym poddać jakieś twierdzenie pod wątpliwość, dla zasady.
Jako "słaby ateista" nie mam żadnych wątpliwości że nikt mnie nie przekonał do idei boga (w żadnej istniejącej religii). Nie mam jak tu mieć wątpliwości. Wiem że nie jestem przekonany o ich istnieniu.
Natomiast jako "silny ateista" twierdzący że żadne bóstwo nie istnieje, nie mam 100% pewności dla zasady, bo o niczym nie mam 100% pewności, nawet o grawitacji albo braku matriksa.
Wygląda na to że jestem czysty tylko do połowy

manager napisał(a): Ale, jeżeli nawet zastosuję Twoje rozumienie, to i tak jestem kryty. Ten teoretyczny (nieświadomy) ateista, którego opisałem, jak najbardziej spełnia warunek przez Ciebie wskazany. Jest przecież kompletnie pozbawiony "pseudoteistycznego fanatyzmu"!
Jasne ze spełnia, nie chodzi o to że nie spełnia ale o to że dodajesz jakieś zbędne rzeczy moim zdaniem. W sensie, w tym moim rozumieniu można osiągnąć "czysty ateizm" bez konieczności tworzenia takiego świata bez zabobonów.

