Stary temat ale wrzucę trzy grosze.
Takie spekulacje filozoficzne jak prezentował Autor wątku są ciekawe, ale raczej nie prowadzą do sensownych wniosków. Oczywiście, istnieją podstawowe pytania, które nawet wyrazić trudno. Napisze krótko, a może kiedyś rozwinę:
- czym jest świat?
- kim jesteśmy?
- co to świadomość?
I dalsze podobne:
- czy jest niebyt?
To ostatnie to akurat można odpowiedzieć po chwili zastanowienia. W tym wątku była próba wyciągnięcia z niebytu cennej wiedzy o świecie. Moim zdaniem, próba u podstaw nieuzasadniona, ponieważ... nie ma niebytu. To jak w przytaczanym paradoksie Zenona. Skoro obserwujemy ruch to zakładanie, że ruch jest niemożliwy, to absurd. Podobnie skoro widzimy świat (będący bytem) to rozważanie niebytu jest absurdem.
Inne pytania:
- gdzie jest granica świata, co jest dalej, czy świat jest nieskończony?
To trochę trudniejsze, ale myślę, że w naszym zasięgu. Otóż wydaje mi się, że w kontekście tego, że nie ma niebytu, to pytanie nie ma sensu. I chyba podobnie jest z pytaniem o jego nieskończoność (mam na myśli perspektywę multiwersum). Empirycznie obserwujemy, że coś istnieje. To coś jest różnorodne, złożone z atomów, energii itd. Na tym to polega owo "istnienie". Słowo to w tym kontekście staje się truizmem, a może absurdem? Istnienie różnorodności jest faktem. Jest nieuniknione? Powtórzę: niebytu nie ma, a więc poruszamy się wyłącznie w bycie, w bycie różnorodnym. Wizualnie to coś jak gąbka, tyle że nie ma sensu pytać, czy jest ona tworem skończonym, czy nieskończonym...
Idąc dalej:
Skoro świat istnieje, a my w nim, to jesteśmy częścią świata. Zatem świat wiąże się z nami i z naszą świadomością, która świat obserwuje. Człowiek przetwarza informacje, z czego wypływa świadomość. Świat i świadomość są więc niebezpośrednio powiązane...
Takie spekulacje filozoficzne jak prezentował Autor wątku są ciekawe, ale raczej nie prowadzą do sensownych wniosków. Oczywiście, istnieją podstawowe pytania, które nawet wyrazić trudno. Napisze krótko, a może kiedyś rozwinę:
- czym jest świat?
- kim jesteśmy?
- co to świadomość?
I dalsze podobne:
- czy jest niebyt?
To ostatnie to akurat można odpowiedzieć po chwili zastanowienia. W tym wątku była próba wyciągnięcia z niebytu cennej wiedzy o świecie. Moim zdaniem, próba u podstaw nieuzasadniona, ponieważ... nie ma niebytu. To jak w przytaczanym paradoksie Zenona. Skoro obserwujemy ruch to zakładanie, że ruch jest niemożliwy, to absurd. Podobnie skoro widzimy świat (będący bytem) to rozważanie niebytu jest absurdem.
Inne pytania:
- gdzie jest granica świata, co jest dalej, czy świat jest nieskończony?
To trochę trudniejsze, ale myślę, że w naszym zasięgu. Otóż wydaje mi się, że w kontekście tego, że nie ma niebytu, to pytanie nie ma sensu. I chyba podobnie jest z pytaniem o jego nieskończoność (mam na myśli perspektywę multiwersum). Empirycznie obserwujemy, że coś istnieje. To coś jest różnorodne, złożone z atomów, energii itd. Na tym to polega owo "istnienie". Słowo to w tym kontekście staje się truizmem, a może absurdem? Istnienie różnorodności jest faktem. Jest nieuniknione? Powtórzę: niebytu nie ma, a więc poruszamy się wyłącznie w bycie, w bycie różnorodnym. Wizualnie to coś jak gąbka, tyle że nie ma sensu pytać, czy jest ona tworem skończonym, czy nieskończonym...
Idąc dalej:
Skoro świat istnieje, a my w nim, to jesteśmy częścią świata. Zatem świat wiąże się z nami i z naszą świadomością, która świat obserwuje. Człowiek przetwarza informacje, z czego wypływa świadomość. Świat i świadomość są więc niebezpośrednio powiązane...

