Łazarz napisał(a): 1. Jestem ateistą i nie wierzę w piekło, po cholerę mnie pytasz?
2. Wierz w to, co ja i ściśle przestrzegaj przykazań tej wiary.
3. Nie mam pojęcia, i tak wszystko okaże się po śmierci.
A ja jednak dam 4. Zakładamy, że piekło jest i to Bóg decyduje, kto do niego trafi. Otóż Bóg, który kogokolwiek świadomie i intencjonalnie (a Bóg nie może inaczej) pozostawiłby NA ZAWSZE w piekle, jest istotą nieskończenie złą. Ktoś taki po prostu to lubi. Jeśli tak, nie ma żadnej strategii zmniejszającej ryzyko, tak jak w ZSRR przed Chruszczowem nie było żadnej strategii na uniknięcie łagru. Początkowo bolszewicy eliminowali swoich wrogów, potem tych, co wrogo się wyrazili, potem tych, co milczeli znacząco, potem tych, co popierali, ale niezbyt entuzjastycznie... A w końcu przyszedł Stalin i zaczął eliminować samych bolszewików. A przecież to tylko człowiek był. No i był śmiertelny i można było po prostu przeczekać, mając nadzieję, że wezmą kogoś innego. Boga jednak nie przeczekamy.
Jeśli Bóg jest podobny do Stalina, co sugerują wierzący w Piekło, żadna ilość najpokorniejszego włazidupstwa i kolaboracji nas nie uratuje. Jednak my, bezbożnicy, będziemy w takiej komfortowej sytuacji, ze pojdziemy na pierwszy ogień, nie poznawwzy nawet niebiańskich rozkoszy, gdy tymczasem pobożni doznają zdziwienia, gdy po entuzjastycznym kolejnym "alleluja" poczują na ramieniu mocny uścisk anioła: "pakujcie manatki, jesteście potępieni".

