Petrus90 napisał(a): Bóg nie potępia. To człowiek sam się skazuje na potępienie, kiedy odrzuca Boga. Życie po śmierci jest w dużej mierze kontynuacją tego tu na Ziemi. Jeśli człowiek popełnia "uczynki ciemności" to sam podąża w kierunku zła. Analogicznie jest w przypadku "uczynków światłości". Bóg jest Nieskończoną Światłością.
KrK mówi inaczej: jeśli masz na koncie jakiś "grzech ciężki" (na przykład nie byłeś w kościele), to idziesz do piekła, nawet jeśli prowadzisz święte życie i czynisz wyłącznie uczynki światłości. No chyba, że się wyspowiadasz przed księdzem w konfesjonale. Innymi słowy, rzymsko-katolicki bóg zsyła ludzi do piekła na tortury za nieposłuszeństwo. Dla odmiany, protestancki bóg zsyła do piekła na tortury za "brak wiary". Nawet mają takie powiedzenie: "Dobrzy ludzie idą do piekła. Do nieba idą zbawieni.".
Jedni i drudzy wyznają jak dla mnie demonicznego/złego boga, więc porównanie do Stalina uważam za jak najbardziej uzasadnione.
To, co Ty napisałeś, pasuje tak naprawdę tylko do Boga wg Swedenborga. Swedenborg został jednak potępiony przez KrK.
Nie chcę wierzyć w koncepcję, że trzeba odprawić jakiś rytuał, (spowiedź), żeby uniknąć piekła. Nawet jeśli jest to spowiedź ogólna (mniejsze zło) jak w Kościele Polsko-Katolickim. Nie chcę wyznawać wiary w boga, który czegoś takiego wymaga. Nie chcę wyznawać wiary w boga, który wymaga chodzenia do kościoła. Nie chcę wyznawać wiary w boga, który każe się podporządkować jakiejś organizacji lub jakiemuś człowiekowi. Nie kupuję tego. Wolę sam się uczyć na błędach i w ten sposób rozpoznawać, co służy mi oraz innymi, a co mi oraz innym nie służy. Aby się podporządkować KrK, musiałbym najpierw założyć sobie klapki na oczy i wejść w neurotyczny tryb fanatyka, w którym kiedyś funkcjonowałem.
Łazarz napisał(a): Hmmm, takie pytanie na tym forum, i jeszcze w takim wątku?Nie. Nie wierzę w to, że jeśli nie zamknę dzisiaj drzwi wychodząc z domu, to ktoś akurat dzisiaj się zorientuje, wykorzysta tę sytuację i mnie okradnie. Nie wierzę w to, że tak się stanie, ale i tak zamykam drzwi. Dlaczego? Bo dopuszczam możliwość, że może się tak stać.
Możliwe odpowiedzi są trzy, każdy user chcący ci jakiejś udzielić wybrałby jedną z nich:
1. Jestem ateistą i nie wierzę w piekło, po cholerę mnie pytasz?
2. Wierz w to, co ja i ściśle przestrzegaj przykazań tej wiary.
3. Nie mam pojęcia, i tak wszystko okaże się po śmierci.
Można nie wierzyć w piekło, ale dopuszczać możliwość jego istnienia. I wziąć pod uwagę na przykład:
Islam mówi X
Protestanci mówią Y
Katolicy mówią Z
Swedenborg mówi Vi tak dalej...
Czyli to jak się odpiera Zakład Pascala. No ale jak dla mnie wykazanie wielu możliwości jest niepełne, nie jest w pełni satysfakcjonujące.
Ateiści na Zakład Pascala odpowiadają: jest wiele religii.
A ja odpowiadam:
Po pierwsze, nie wszystkie z nich straszą niekończącymi się torturami.
Po drugie: proszę Cię, byś zaproponował zatem lepszą, alternatywną strategię.Na przykład jeśli do wyboru miałbym tylko 2 możliwości, które by się wzajemnie wykluczały, to czy nie rozsądniej byłoby wybrać tę, którą oceniam jako bardziej wiarygodną? (Można jeszcze ewentualnie próbować brać pod uwagę to jak konkretnie dane piekło wygląda).
Moja prawa półkula mózgowa postrzega jako absurdalne podporządkowywanie się jakiejś religii z lęku, ot tak na wszelki wypadek.
Ale dla mojej lewej półkuli mózgowej takie podporządkowanie się wydaje się być doskonale logiczne.
I z powodu tego konfliktu między moimi półkulami mam wewnętrzne tarcia.
Miałem nadzieję, że ktoś mi tutaj przyniesie ulgę.
Jak wy - ateiści - sobie z tym radzicie?

