Nerwica
Do takich właśnie wniosków można dojść kiedy patrzy się na to w systemie 0-1. Kiedy studiuje się literę prawa, z kompletnym pominięciem "ducha prawa".
Grzech ciężki to w pełni świadome i dobrowolne złamanie Bożego przykazania w rzeczy bardzo ważnej - np. rozmyślne zabójstwo, kradzież itp.
Czy człowiek, który długie lata żyje w dobrej relacji z Bogiem - ot tak zgrzeszy sobie ciężko? Czy to jest dla niego taka błachostka? NIE.
A nawet jeśli przez wzgląd na swoją słabość, popełnił by taki grzech, czy nie będzie natychmiast żałował? Czy gdyby pełen żalu i skruchy jechał samochodem do Kościoła, żeby się wyspowiadać i np. zginął w wypadku w trakcie drogi, czy zostałby potępiony? NIE. Myślę, że nawet sam Chrystus mógłby go w tym momencie rozgrzeszyć, bo przecież on jest Najwyższym Kapłanem.
Warto zwrócić uwagę na dwie postacie ewangeliczne - Judasza i św. Piotra. Obydwaj zdradzili Jezusa. Piotr po uświadomieniu sobie zdrady - gorzko zapłakał , tymczasem Judasz - poszedł i się powiesił.
Różnica w ich postępowaniu wynikała z tego co było przedtem: Piotr trwał przy Panu, jednak przez wzgląd na swoją słabość upadł w momencie próby - jednak potem wrócił. Judasz zaś już wcześniej odrzucił nauczanie Jezusa, jednak mimo to dalej z nim chodził. Jego proces degeneracji wydał straszne owoce: Wydanie na śmierć niewinnego i samobójstwo.
Cytat:KrK mówi inaczej: jeśli masz na koncie jakiś "grzech ciężki" (na przykład nie byłeś w kościele), to idziesz do piekła, nawet jeśli prowadzisz święte życie i czynisz wyłącznie uczynki światłości. No chyba, że się wyspowiadasz przed księdzem w konfesjonale. Innymi słowy, rzymsko-katolicki bóg zsyła ludzi do piekła na tortury za nieposłuszeństwo.
Do takich właśnie wniosków można dojść kiedy patrzy się na to w systemie 0-1. Kiedy studiuje się literę prawa, z kompletnym pominięciem "ducha prawa".
Grzech ciężki to w pełni świadome i dobrowolne złamanie Bożego przykazania w rzeczy bardzo ważnej - np. rozmyślne zabójstwo, kradzież itp.
Czy człowiek, który długie lata żyje w dobrej relacji z Bogiem - ot tak zgrzeszy sobie ciężko? Czy to jest dla niego taka błachostka? NIE.
A nawet jeśli przez wzgląd na swoją słabość, popełnił by taki grzech, czy nie będzie natychmiast żałował? Czy gdyby pełen żalu i skruchy jechał samochodem do Kościoła, żeby się wyspowiadać i np. zginął w wypadku w trakcie drogi, czy zostałby potępiony? NIE. Myślę, że nawet sam Chrystus mógłby go w tym momencie rozgrzeszyć, bo przecież on jest Najwyższym Kapłanem.
Warto zwrócić uwagę na dwie postacie ewangeliczne - Judasza i św. Piotra. Obydwaj zdradzili Jezusa. Piotr po uświadomieniu sobie zdrady - gorzko zapłakał , tymczasem Judasz - poszedł i się powiesił.
Różnica w ich postępowaniu wynikała z tego co było przedtem: Piotr trwał przy Panu, jednak przez wzgląd na swoją słabość upadł w momencie próby - jednak potem wrócił. Judasz zaś już wcześniej odrzucił nauczanie Jezusa, jednak mimo to dalej z nim chodził. Jego proces degeneracji wydał straszne owoce: Wydanie na śmierć niewinnego i samobójstwo.
"Czy nie jest tak, że nawracają się ci, którzy o coś walczą, a nie nawracają się ci, którzy nigdzie nie idą, ludzie letni, którym na niczym nie zależy z wyjątkiem zabezpieczenia własnego komfortu?"
Franciszek Kucharczak
Zapraszam na Kanał Metafizyczny !
https://www.youtube.com/channel/UC9BIv2J...5rgvmY8fuw
Franciszek Kucharczak
Zapraszam na Kanał Metafizyczny !
https://www.youtube.com/channel/UC9BIv2J...5rgvmY8fuw

