Petrus90 napisał(a): Grzech ciężki to w pełni świadome i dobrowolne złamanie Bożego przykazania w rzeczy bardzo ważnej - np. rozmyślne zabójstwo, kradzież itp.Na przykład: masturbacja, oglądanie pornografii, fantazje erotyczne, niechodzenie do kościoła, itp.
Cytat:Czy człowiek, który długie lata żyje w dobrej relacji z Bogiem - ot tak zgrzeszy sobie ciężko? Czy to jest dla niego taka błachostka? NIE.A skąd człowiek może wiedzieć, czy żyje w dobrej relacji z Bogiem? Czy według Ciebie na przykład taki freeman może żyć w dobrej relacji z Bogiem, skoro nie uznaje KrK?
Petrus90 napisał(a): A nawet jeśli przez wzgląd na swoją słabość, popełnił by taki grzech, czy nie będzie natychmiast żałował?A jeśli ktoś ma inne zdanie niż KrK na temat grzeszności pewnych rzeczy i w związku z tym nie żałuje? Innymi słowy jeśli ktoś ma "naturę buntownika" i - "po Lucyferiańsku" - wybiera wolnomyślicielstwo, bunt i własny osąd zamiast się feudalnie podporządkować hierarchii, z którą się tak naprawdę nie zgadza (uważa ją wręcz za bandę zakłamanych idiotów, piorących ludziom mózgi)?
Jak dla mnie, to "bóg", który skazuje kogokolwiek na piekło (choćby Hitlera czy Stalina), nie zasługuje na miano Boga, a co najwyżej na miano demonicznego "boga"-tyrana.
Dla mnie prawdziwie dobry Bóg to taki jak w "Rozmowach z Bogiem" Neala Donalda Walscha. Jest to wg mnie wizja zdecydowanie bardziej kompatybilna z ludzkim układem nerwowym. Absurdalnym jest dla mnie przyjmować wierzenia, które są niekompatybilne z moim układem nerwowym. I absurdalnym jest dla mnie, żeby Stwórca mojego układu nerwowego czegoś takiego ode mnie oczekiwał.
No ale nigdy nic nie wiadomo. Może Gloria Polo jednak ma rację i wszyscy mamy przechlapane - albo podporządkujemy się Stalinowi, albo do gułagu.
EDIT: A jeśli już miałoby być wieczne piekło, to jedynie Swedenborgowi udało się je wg mnie jako-tako pogodzić z wizją dobrego Boga.

