Łazarz napisał(a): Chodzi Ci o tego cudaka, co wyglądał jakby się urwał z armii Saurona? Jaki to był twist? Mi możesz napisać, i tak nie zamierzam tego oglądać, a nawet jeśli, to nie zepsuje mi to wątpliwej przyjemności z seansu (możesz wysłać PW, jakoś nie widziałem na tym forum żeby ktoś używał chowania spoilerów, chyba nie ma tu takiej opcji).
Spoiler!
ZaKotem napisał(a):Nigdy nie traktowałem Gwiezdnych Wojen inaczej niż pięknego pokazu fantastycznych scenerii, stworów i maszyn. OK, zgoda, że ostatnie części są głupie, ale gdzie wyście widzieli mądrość w tych pierwszych? Chyba jest po prostu tak, że jak się ma dziesięć lat, to się trochę inaczej odbiera film Uśmiech Gdyby "Nowa nadzieja" powstała dzisiaj, też byłaby odbierana jako film raczej durny. Pierwsze GW robiły wrażenie swoją oryginalnością (opowiadanie historii typowej fantasy w scenerii SF, i to rewelacyjnie zrobionej scenerii), a nie głębokością psychologiczną postaci i inteligentnym scenariuszem. Dla mnie sposób na oglądanie GW bez bólu dupy to po prostu wyłączenie oczekiwań co do sensowności fabuły.Różnica pomiędzy starymi filmami a nowymi jest ogromna z dwóch powodów.
a) Istnieje pewna gradacja sensowności fabuł - to nie jest tak, że filmy dzielą się na te z sensowną fabułą i na te z bezsensowną, na które przychodzisz tylko pooglądać obrazki. Punkt krytyczny wyznacza granica tzw. suspension of disbelief, której przekroczenie oznacza, że fabuła jest tak bezsensowna, że nie wydaje Ci się ona w żaden sposób autentyczna/prawdopodobna, a tym nie jesteś zaangażowany w film. Nie muszę mieć niezwykle inteligentnego scenariusza, bym czerpał przyjemność z seansu - niech to się tylko wszystko trzyma kupy.
b) Najnowsza trylogia nie tworzy czegoś nowego. Przychodzi ona na grunt utworzony przez setki komiksów, gier i książek. Jest częścią już dojrzałego uniwersum, którym od wielu lat rządzą te same prawidła. I to jest najgorsze, bo najnowsze filmy niszczą wewnętrzną logikę uniwersum. Muszę tu zaznaczyć, że jestem absolutnym wielbicielem tego świata. Kocham tę estetykę, która jest podstawą wielu znakomitych fabuł (chociażby dylogia Medstar lub KOTOR 2). Wbrew pozorom świat ten jest mniej więcej sensowny, co jest zasługą niezliczonych rzesz autorów próbujących tłumaczyć różne głupoty oryginalnych filmów. Najnowsze jednak głupoty mają olbrzymi kaliber, a przy tym w żaden sposób nie rozwijają samego świata.
Ponadto nie trzeba się cofać do pierwszych filmów GW (w szczególności do Nowej Nadziei, która była robiona z mocnym przymrużeniem oka), by zauważyć, że można zrobić film SW z dobrą fabułą, czego przykładem jest "Rogue one".
lumberjack napisał(a): Film spodoba się każdemu entuzjaście transhumanizmu. Polecam. Pod względem estetycznym - pięknie wykonany.
magicvortex napisał(a): Która wersja? Anime czy to coś z Johansson?*Czeka z pistoletem na kolanach na, miejmy nadzieję, prawidłową odpowiedź lumberjacka*
"O gustach się nie dyskutuje; a ja twierdzę, że całe życie to kłótnia o gusta." (Nietzsche F.)

