Puszczyk napisał(a): Tylko że modlitwa działa jak placebo.
To jest tylko jedno ze wszystkich możliwych spektrów oddziaływania. I działa tak tylko wtedy kiedy miałaby spełniać zadania placebo czyli coś konkretnego zastępować i działać mimo to w ten sam sposób. A przecież modlitwa całkiem realnie oddziałuje na poziomie neurofizjologicznym. I działa od regulowania pulsu, tonizujący wpływ na kontakty społeczne, aż po zmianę aktywności fal mózgowych i realne wydłużanie życia. Różne remisje i uzdrowienia to tylko coś na zasadzie wyjątku od standardowego działania.
Cytat:Jednym pomaga (i pewnie statystycznie jej wpływ jest pozytywny) a innym nie. Zdarzają się jednak przypadki, kiedy ktoś odrzuca bardziej wiarygodne metody leczenia (oparte na nauce) na rzecz modlitw albo egzorcyzmów, w skrajnych przypadkach nie robi potrzebnej transfuzji krwi. I tutaj znowu placebo pomaga albo nie. Z naturalistycznego punktu widzenia wszystko jest jasne, natomiast wierzący w trakcie niepowodzenia zaczynają mówić o "bożym planie". W taki sposób da się uciec w zasadzie od każdego niewygodnego pytania.
https://www.tygodnikpowszechny.pl/tablet...dza-126099
Polecam całość.
Cytat:Czyli jeśli dzieje się dobrze dzięki ludziom to dlatego, że "Bóg" przez nich działa, ale za zło (nawet to niezależne od ludzi) już nie jest odpowiedzialny.
O ile dobrze kminię to Bóg jest uosobieniem dobra, miłości i miłosierdzia etc. Natomiast zło to aktywne odrzucanie tego co Bóg uosabia. Także nie ma tutaj sprzeczności.
Cytat: I zgadzam się, Bóg (idea) jest mempleksem i może być inspiracją dla wielu do czynienia dobra, ale podobnie inne memy mogą tę lukę po odrzuceniu koncepcji Boga wypełnić. Warto też dodać że stopniowa poprawa jakości życia społeczeństwa w dużej mierze wynika z postępu nauk przyrodniczych, które koncepcją Boga się nie zajmują, bo najwyraźniej nie wpływa ona nijak na ich rezultaty.
Gwoli ścisłości ja wierzę w Boga osobowego.
Aby możliwa do zaistnienia była wolna wola to musi istnieć możliwość wyboru. Gdyby świat został stworzony w taki sposób aby istnienie Boga było dowodliwe na gruncie nauki, to de facto żadnego wyboru by nie było, a co za tym idzie i wolnej woli. Bo skoro wiesz to nawet działania... 'dywersyjne' byłyby niczym innym jak buntem niewolnika. I co do tego , że religie są mempleksami nie da się zaprzeczyć o tyle o Bogu nie da się powiedzieć niczego konkretnego, bo w gruncie rzeczy istnienia Boga nie da się zbadać. I na tym gruncie pozostaje jedynie uwierzyć
Cytat:Możesz rozwinąć, dlaczego według Ciebie jest niewystarczające?
Parafrazując, jest coś co działa jak Bóg, spełnia zadania takie jak Bóg to niby co to jest jak nie Bóg? Skoro wiem, że istnieje "zjawisko", które w obserwowalnej części jest i nazywane Bogiem i z Nim tożsame w iluś tam punktach to trzymanie się redukcjonistycznej wersji nic nie zmienia. Natomiast przyjęcie istnienia Boga realnego zmienia już radykalnie wszystko. W prosty sposób stawiam się w sytuacji typu win-win. Bo wnioski z uwierzenia płyną takie jak z zakładu Pascala i wiara się nijak nie kłóci się z nauką, a otwierasz się na wszystko to co wiara ze sobą niesie. Także co by się nie działo jako wierzący wygrywam. Redukcjonizm nie niesie żadnej nowej jakości.
Cytat:Tylko że według Biblii konkubinat i antykoncepcja są niesłuszne i są grzechem. Trochę zalatuje cherry pickingiem. Ateizm ten problem rozwiązuje, bo nie musimy importować i bronić całej puli nakazów i zakazów, z którymi się nie identyfikujemy.
Ale jak już się wie, że nie są to zakazy i nakazy aprioryczne, tylko takie jakie wynikały z uwarunkowań w jakich się tworzyły i bronią tej koncepcji świata jaka była przyjęta za najlepszą to już ww. kwestie nie stają się jakieś dojmujące.
Sebastian Flak

